Zdjęcie: Pixabay
30-05-2023 09:30
"Agenci wpływu (agents d'influence, agents of influence) przez inicjowane operacje propagandowe i dezinformacyjne starają się wpływać na życie publiczne i polityczne swojego otoczenia w kierunku pożądanym dla kierownictwa tajnych służb, z którymi podejmowali współpracę wywiadowczą. Dezinformacja za pośrednictwem agentury wpływu stała się głównie domeną działania sowieckich służb specjalnych. Organa bezpieczeństwa i wywiadu Związku Radzieckiego tworzyły w tym zakresie całe struktury operacyjne, które były powiązane z aparatem władzy Kremla. Agentury komunistyczne instalowano w krajach, gdzie ZSRR chciał mieć swoje wpływy i możliwość destrukcji politycznej. Od czasów zimnej wojny agentury wpływu stanowią najbardziej niebezpieczną broń wywiadów mocarstw." - czytamy w książce Ryszarda Świętka "Lodowa ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918", a która traktuje m.in. o współpracy Józefa Piłsudskiego z wywiadami Państw Centralnych przed odzyskaniem Niepodległości. O tym wątku za chwilę.
Jak to ma miejsce ostatnio, jedną z oczekiwanych puent do mojego poprzedniego komentarza napisały rozwijające się relacje dwustronne między Polską a Ukrainą. W mojej ocenie, a także części innych komentatorów, słowa Rusłana Stefanczuka przewodniczącego ukraińskiej Rady Najwyższej wypowiedziane w minionym tygodniu w polskim Sejmie, są słowami ważnymi, jednak wciąż brakuje przysłowiowej "kropki nad i". Mam nadzieję, że tego - o ile zostanie utrzymany obecny kurs pogłębienia współpracy - będziemy mogli spodziewać się w dalszych miesiącach.
Warto w tym miejscu odnotować pewien niepokój, który odczuwają w tym temacie także ukraińscy publicyści. "Za półtora miesiąca, 11 lipca, obchodzić będziemy w Polsce Dzień Pamięci i Męczeństwa Kresowian. Ponadto w tym roku przypada 80 rocznica wydarzeń na Wołyniu, które w historiografii ukraińskiej nazywane są „tragedią wołyńską”, a w języku polskim – „rzezią wołyńską”. Czy ta rocznica wpłynie na przebieg kampanii wyborczej, a co za tym idzie, na stosunki ukraińsko-polskie? Prawdopodobnie tak. Źródła zbliżone do ukraińskiego rządu zauważają, że temat Wołynia był poruszany podczas ostatniego spotkania Wołodymyra Zełenskiego z polskim premierem Mateuszem Morawieckim. Ponadto, opierając się na wynikach tego spotkania, Morawiecki powiedział: ma nadzieję, że „tym razem Kijów dotrzyma słowa”." - napisał Jurij Panczenko dla "Europejskiej Prawdy".
Jednak ze słów ukraińskiego publicysty wynika, że choć władze jego kraju dostrzegają wagę problemu, to jednak widać przy tym jakie panuje w tym temacie zamieszanie. Otóż najwyraźniej władze w Kijowie łączą tak ważne dla nas kwestie historyczne z niedawnym konfliktem wokół eksportu ukraińskiego zboża. "Sytuację komplikuje fakt, że po wprowadzeniu zakazu eksportu ekipa prezydencka jest oburzona działaniami Polski – i nie ukrywają tego. Konieczne jest jednak przezwyciężenie tej niechęci i poszukiwanie możliwości uniknięcia nowego konfliktu w stosunkach z Polską. Przecież ten konflikt leży tylko w interesie Rosji. A w Kijowie i w Warszawie doskonale to rozumieją." - konkluduje Panczenko.
I w tym miejscu, warto aby obie strony się zatrzymały, wprawdzie nad kwestią, która z kolei wpisuje się w zagadnienie: o co walczymy, a raczej nasz odwieczny dylemat: wartości czy interesy? „Polacy na Ukrainie przeżywają te same trudności, tak samo cierpią w wyniku rosyjskiej agresji, jak i Ukraińcy. Wydaje mi się też, że przez to, że niosą ze sobą dziedzictwo i pamięć tego regionu, w skali europejskiej są w stanie w sposób szczególny wesprzeć i dodać otuchy swoim współobywatelom. Osobom polskiego pochodzenia łatwiej zdobyć wsparcie i pomoc w Polsce ze względu na więzi rodzinne, łatwość języka, więc są tym takim pierwszym ratownikiem dla wielu rodzin ukraińskich. Na pewno też odegrają szczególną rolę w procesie odbudowy, będąc pomostem czy przewodnikiem dla polskich przedsiębiorców i firm na Ukrainie” – powiedział Bartosz Cichocki, ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Ukrainie w trakcie panelu dyskusyjnego pt. „Rola Polaków na Ukrainie we wzmacnianiu polsko-ukraińskiego dialogu kulturowego i relacji społeczno-gospodarczych”, a który odbył się w CKPiDE w Iwano-Frankiwsku, dawnym Stanisławowie.
"Stoimy przed wielką szansą w naszych relacjach. Olbrzymią rolę mogą odegrać te osoby, które czują się Polakami, a mieszkają na Ukrainie, są jej obywatelami. Rozmawialiśmy o ich zaangażowaniu w działania kulturowe i gospodarcze. Mówiliśmy o kwestiach odbudowy Ukrainy, jak ona będzie wyglądała, jak też będzie wyglądał udział Polaków. Jest to moment, w którym trochę inaczej się patrzy na Polaków, na mniejszość polską na Ukrainie, bo przez wiele lat często była postrzegana jako coś niebezpiecznego w stosunku do państwa ukraińskiego, jednak wydarzenia po 24 lutego, zaangażowanie Polaków, poparcie Ukrainy, absolutnie te obawy wykluczyła” – powiedział Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet" - czytamy w relacji.
Niewątpliwie kwestia naszych relacji, będzie w tym roku stała na przysłowiowym ostrzu geopolitycznego noża: z jednej strony będziemy mieli do czynienia z reperkusjami trwającej wojny, a więc także realiami rosyjskich operacji dezinformacyjnych, które zapewne będą przybierać na sile wraz ze zbliżającą się rocznicą 11 lipca, ale także - i to znacznie ważniejsze - wraz ze zbliżającymi się wyborami do Sejmu. Właśnie najbliższe wybory, zadecydują, jakie będą przyszłe relacje polsko-ukraińskie.
Kijów dostrzega, że wybory w Polsce, podobnie jak już tworzona medialnie atmosfera kampanii przedwyborczej wokół przyszłorocznych wyborów prezydenta USA, będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłości bezpieczeństwa kraju. I na tę chwilę można ocenić to jasno: w Polsce dojście do władzy polityków reprezentujących wpływy zachodnich sąsiadów, oznaczają podwojenie lewara nacisku propacyfistycznego na Ukrainę. I tutaj bat ten okraszony jest marchewką "trzynastu punktów" deklaracji kanclerza Scholza i prezydenta Zełenskiego - swoistą, z niemiecką dozą humoru, parafrazą "14 punktów Wilsona". W mojej ocenie, wniosek jest jednoznaczny: tak jak to było wielokrotnie w historii, Ukraina będzie traktowana w Berlinie jako narzędzie, a nigdy współpodmiot.
Problemy Ukrainy do jedna z wielu odsłon obecnej rywalizacji międzynarodowej. W kolejnej odsłonie mamy realne i jasne próby podważenia przez Rosję i jej łukaszenkowską marionetkę, jednego z ostatnich fundamentów porozumień europejskich czyli OBWE. Ta organizacja stoi teraz przed groźbą jej rozwiązania z powodu oporu Rosji i Białorusi wobec przewodnictwa Estonii w organizacji od przyszłego roku. „Nie zrezygnujemy z naszego przewodnictwa na warunkach, które Rosja może dyktować, kto jej odpowiada” – powiedział minister spraw zagranicznych Estonii Margus Tsahkna.
Jednak jak to opisywałem już w minionym roku, OBWE nie jest jedynym celem Rosji do podważenia istniejącego ładu międzynarodowego - celem ostatecznym jest także ONZ. Zresztą dostrzegają to także estońscy dyplomaci. "Rosja zablokowała również wszelkiego rodzaju inne organizacje międzynarodowe, aby stworzyć dla siebie dźwignię. W ten sam sposób w OBWE nie chodzi tylko o to, czy Estonia obejmie przewodnictwo w przyszłym roku, ale Rosja zablokowała również przyjęcie nowego budżetu organizacji. Dlatego OBWE działa dziś w oparciu o budżet z poprzednich lat, który jest co miesiąc ponownie uchwalany. Być może jest to szersza polityka państwa-agresora, a Estonia znajduje się dziś w punkcie, w którym możliwe jest podważenie działalności tej dużej i bardzo ważnej organizacji" - powiedział estoński minister spraw zagranicznych.
I znów kolejna odsłona rywalizacji: malutkie, bo liczące 1832 km2 i niecałe 160 tysięcy mieszkańców, Terytorium Autonomiczne Gagauzji wchodzące w skład Mołdawii. A tam trwa, chwilowo zawieszony, klincz polityczny między miejscową mniejszością prorosyjskich Gagauzów a władzami mołdawskimi w Kiszyniowie, oraz sterującymi z zagranicy rosyjskimi agentami wpływu, jak zbiegły do Izraela szef partii Șor, Illan Shor.
"Należy zauważyć, że manifestacja konsolidacji na wszystkich poziomach w rzeczywistości powtarza konsolidację deputowanych Zgromadzenia Ludowego Gagauzji wokół kandydatki partii Șor, która wygrała ostatnie wybory gubernatorskie. Najprawdopodobniej zjednoczenie i konsolidacja opierają się na obietnicy Ilana Shora zainwestowania w Gagauzji pół miliarda dolarów - około połowy pieniędzy skradzionych z systemu bankowego Mołdawii przez zbiegłego oszusta, który został skazany na 15 lat więzienia. Najwyraźniej Gagauzji - krainy marzeń Ilana Shora - nie można sobie wyobrazić bez lotniska przeznaczonego dla wszelkiego rodzaju operacji przemytu, zwłaszcza po tym, jak międzynarodowe lotnisko w Kiszyniowie zostało zabrane spod kontroli Ilana Shora i wróciło pod zarząd państwa. Dlatego na zakończenie spotkania deputowanych wszystkich szczebli z Gagauzji przyjęto rezolucję skierowaną do parlamentu, prezydenta i rządu, w której powtórzono wszystkie żądania wobec władzy centralnej, które sprowadzają się do przekształcenia Gagauzji w rodzaj państwa w państwie. " - napisał mołdawski publicysta Victor Pelin opisując ostatni zjazd deputowanych Zgromadzenia Ludowego Gagauzji, który odbył się w atmosferze protestu przeciwko podważaniu wyborów na baszkana Gagauzji.
Trzeba zauważyć, że pierwsze reakcje władz w Kiszyniowie na wybory baszkana, były dość nerwowe. Jednak obecnie władze zdały sobie sprawę z tego, że nie mają innego wyjścia niż działać zgodnie z ramami konstytucyjnymi kraju. "Unieważnienie tych wyborów po decyzji Zgromadzenia Ludowego Gagauzji wywołałoby niekontrolowany konflikt. Nie powinniśmy lekceważyć skutków konfliktu z tym regionem. Wszystkie wybory w Autonomii są przeciwko Kiszyniowowi. Wybory wygrywają ci, którzy są bardziej głośni i agresywni. Sytuacja, w której partia rządząca mówi, że nie ma kandydata i nie będzie się angażować, jest nienormalna. Partia mająca 63 mandaty poselskie jest zobowiązana do bycia w centrum wydarzeń choćby po to, by monitorować sytuację i dawać wzór postępowania politycznego w tych wyborach. Dlatego powinni brać odpowiedzialność za to, co dzieje się w regionie. To unikanie sytuacji konfliktowych nie budzi szacunku" - powiedział Igor Munteanu lider Koalicji na rzecz Jedności i Dobrobytu (CUB), krytykując brak zaangażowania rządzącej partii PAS w wyborach.
Bo jakie są tego wyniki? "Podobnie zachowuje się niedawno wybrana gubernator Evghenia Guțul, która stwierdziła: "Partia, do której należę, jest prorosyjska, więc powiedzmy to dokładniej. Chcemy przyjaźnić się z Rosją, z innymi krajami. (...) Podjęliśmy już pierwsze kroki. Przeprowadziliśmy negocjacje z deputowanym Dumy Państwowej Statem Słuckim. Uzgodniliśmy, że po wygranych wyborach otworzymy przedstawicielstwo Gagauzji w Moskwie". W związku z tym nie dziwi fakt, że stosunki z władzami rosyjskimi i konfrontacja z władzami własnego kraju są priorytetem dla nowego gubernatora Gagauzji." - napisał Victor Pelin. Publicysta postuluje, że należy dokonać oceny uprawnień Gagauzji, jednak aby "interesy większości ludności kraju były brane pod uwagę bez podważania ich przez wszelkiego rodzaju oszustów i awanturników politycznych, którzy domagają się części terytorium Mołdawii, aby przekształcić je w krainy marzeń".
Ukraina, Estonia, Mołdawia, OBWE, w tym także nasz kraj, są realnymi miejscami tak bitew militarnych, jak i geopolitycznej wymiany ciosów. Nietrudno też wysnuć wniosek, że jest to dopiero preludium nadchodzących większych zmian. Jednak już teraz można zauważyć, że ta gra przyspiesza. Głównym niebezpieczeństwem, na który zwrócę Państwa uwagę to brak większej świadomości społecznej i stan pewnego zaślepienia politycznego.
To nie będą typowo polskie wybory, to nie będzie tylko wybór pomiędzy tym czy tamtym politykiem z danej partii, czy lokalnym programem. To będzie wybór między podejściem do bezpieczeństwa naszego kraju, ale także szerszymi perspektywami współpracy w naszym regionie. Wycofanie się z raz obranej drogi pod wpływem sił zewnętrznych, nie będzie oznaczało tylko popadnięcie w okres ponownej stagnacji i braku wizji polskiej polityki wschodniej, która przyniosła opłakane skutki, ale także, co gorsza, brak perspektyw bezpieczeństwa regionalnego, li tylko zubożonego do jedynej możliwej opcji berlińskiej federalizacji w ramach UE.