geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Prawda czasu i prawda faktu

Michał Mistewicz

06-08-2024 09:30


Z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, przybywa faktów, których zbiór jak prekursor w burzy, ma wieńczyć dzieło zmian geopolitycznych. Dotychczasowa historia uczy, że proces ten nie przebiegnie ani szybko, ani bez daleko posuniętego poświęcenia, zwłaszcza w naszej przestrzeni.

Dopisaniem puenty do zeszłotygodniowego komentarza niech będą opublikowane wczoraj dramatyczne dane demograficzne z Ukrainy. Tymczasem miniony tydzień potwierdził, że rzeczy najbardziej istotne dzieją się - mimo szumnych deklaracji - jak zawsze, ponad głowami słabszych choć bardziej  zainteresowanych. I rzeczywiście, miniony tydzień, w mojej ocenie, dowiódł pewnej słabości naszego regionu. Stąd tytuł dzisiejszego komentarza, parafraza dialogu z komedii Stanisława Barei. Chcę zwrócić Państwa uwagę, nie tylko na podnoszoną już w środowiskach eksperckich kontrowersje wokół wymiany więźniów "zachodnich" za rosyjskich oficerów wywiadu, w tym zabójców. Również na to, jak głęboko tkwi w zachodniej mentalności obraz "oswojonego" Rosjanina, który jest już "swój", gdyż sprzeciwia się carowi. A co będzie jak w tej fatamorganie marzeń taki "gieroj" wróci z zachodu przejąć władzę w Rosji? 

"Putin osobiście powitał Krasikowa i innych „odzyskanych” na lotnisku Wnukowo-2. Czule objął bandziora i powiedział: „Świetnie”. Jak napisał emigracyjny dziennikarz Andriej Malgin, powołując się na niemiecki Bild: „Wadim Krasikow to znajomy Putina z dawnych lat z Petersburga. Wykonywał bandyckie zlecenia, mógł mieć związek z zabójstwem Sobczaka”. Bardzo ciekawie plączą się i rozplątują nitki życia.(...) Rzeczywiście, to nie była równa wymiana. W czasach zimnej wojny wymieniano szpiegów za szpiegów lub – jak w przypadku słynnej wymiany Władimira Bukowskiego za Luisa Corvalana – dysydenta za polityka. Tym razem mamy do czynienia z wymianą zdemaskowanych członków agentury Putina, wysłanych na Zachód z różnymi zadaniami (zabójstwo, oszustwa, szpiegostwo, hakerstwo, wojna informacyjna) na przeciwników politycznych reżimu i zagranicznych dziennikarzy, którzy wpadli w zastawione na nich sieci i stali się zakładnikami Putina w grze z Zachodem. " - napisała Anna Łabuszewska w swoim felietonie.

"Coraz bardziej ciekaw jestem, co skłoniło USA do wyciągania z więzień rosyjskich opozycjonistów (a nie np. białoruskich więźniów politycznych czy ukraińskich jeńców) w zamian za wydanie Putinowi szpiegów? Tak czy owak konsekwencje niedawnej wymiany już widzimy. Po piątkowych wypowiedziach Władimira Kara-Murzy, w których sprzeciwiał się sankcjom, bo dotykają „zwykłych Rosjan”, komentarzach Ilji Jaszyna, który wzywał do natychmiastowego zaprzestania działań zbrojnych, bo nie ma niby nic gorszego niż wojna [choć jest, to np. rosyjska niewola]. teraz mamy wypowiedź Andrieja Piwowarowa. Mówi on, że jako rosyjski polityk nie może nawoływać do pomocy ukraińskiej armii, bo to, jak twierdzi, przyczyni się do śmierci jego rodaków. To, że rosyjska armia przyczynia się do śmierci niewinnych Ukraińców, martwi go ewidentnie mniej. " - napisał dr Łukasz Adamski z Centrum Mieroszewskiego przypuszczając, że albo działa w paradygmacie rosyjskiego  nacjonalizmu. albo jest głupcem, albo po wyjściu z więzienia nie jest wolny w swoich wypowiedziach.

"Jeśli spojrzeć również na skutki tego porozumienia w rosyjskim społeczeństwie, są one korzystne dla Putina. Sposób, w jaki udało mu się to rozegrać, że Rosja chroni swoich. Mordercy, którzy zostali stamtąd sprowadzeni do domu, zostali przyjęci jako wielcy bohaterowie, podczas gdy przywódcy opozycji są teraz jeszcze bardziej napiętnowani przez rosyjską opinię publiczną jako zdrajcy, jako agenci Zachodu. Fakt, że zostali oni przyjęci przez kraje zachodnie, zdawał się pokazywać rosyjskiemu społeczeństwu, przynajmniej według rosyjskich kanałów propagandowych, że nie są patriotami i działają przeciwko Rosji. Tak więc szanse rosyjskiej opozycji na działanie w Rosji stały się jeszcze trudniejsze" -  powiedziała Kristi Raik, ceniona ekspertka estońskiego ICDS.

Oprócz zachodniego zaślepienia, należy zwrócić uwagę na jeszcze jednego przegranego tej wymiany, jakim jest białoruska opozycja. W więzieniach reżimu Łukaszenki przebywa ponad 1500 więźniów politycznych, z Marią Kalesnikawą, noblistą Alesiem Bialackim czy Andrzejem Poczobutem na czele. Przypomnijmy, że nawet w polskich mediach przetoczyła się dyskusja, dlaczego nie wymieniliśmy Andrzeja Poczobuta.

"W tym procesie rola reżimu białoruskiego przypomina Słowenię, która w zamian przekazała sojusznikom szpiegów Annę i Artema Dulcewów. I Białoruś Rosji – Rico Kriegera. Wszystko. Czy Słowenia otrzyma coś w zamian od swoich partnerów? Może. I Łukaszenka też zapewne otrzyma coś od Putina. Albo już je otrzymał, mając w pamięci jego ostatnie wypowiedzi na temat porozumień z Moskwą w sprawie formuły ceny ropy i przedpłaty za nią. Zwróćmy więc uwagę na inny kluczowy czynnik – to Rosja zestawiła listy wymiany i zdecydowała, kto ze swojej strony powinien się na nich znaleźć. Ona potrzebowała Kriegera, ale nie reszty białoruskich więźniów politycznych. Nie było na nich popytu. A teraz o najważniejszej kwestii – czy te same Niemcy i Stany Zjednoczone mogłyby zmusić Kreml do dodania do wymiany jednego z białoruskich więźniów politycznych, na prośbę Cichanouskiej? Kuszące jest powiedzenie „tak, moglibyśmy”. Ale w rzeczywistości wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. Zacznijmy od tego, że białoruskich sił demokratycznych po prostu nie dopuszczono do tych niewątpliwie tajnych negocjacji. Nie mieli więc możliwości wpływu na ten proces.(...)Jakkolwiek by jednak nie było, nasze siły demokratyczne nie mają nic do zaoferowania w zamian. I jest mało prawdopodobne, by taki atut pojawił się w ich dyspozycji w przyszłości. Dlatego trzeba trzeźwo patrzeć na sprawy - nie można skakać ponad swoje siły, jakkolwiek przykro by to nie brzmiało." - zauważa celnie białoruski publicysta Ihor Lenkiewicz. O tańcu Łukaszenki wokół telefonu już wspominaliśmy.

Z kolei dziennikarze "Naszej Niwy" przypominają epizod z czasów NRD i RFN. "Ci sami Niemcy w XX wieku nie tylko handlowali, ale także kupowali za pieniądze więźniów politycznych z NRD. W sumie odkupiono w ten sposób 33 755 więźniów politycznych. Ponadto NRD zezwoliła około 250 000 Niemców z NRD na przedostanie się na Zachód w zamian za okup. Häftlingsfreikauf - wyszukaj to słowo, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej. Trwało to dopóki nie zdali sobie sprawy, że zachęcają do nowych aresztowań." - czytamy w artykule. Z kolei w komentarzu dla „Meduzy” były dyplomata i politolog Paweł Slunkin przypomniał, że „żaden z tysięcy białoruskich więźniów politycznych” nie znalazł się na listach wymiany.

To pokazuje, że kraje zachodnie postrzegają Rosję jako kraj o wyższym priorytecie niż Białoruś. A jedyne, co kraje europejskie mogą zrobić [w stosunku do białoruskich więźniów politycznych], to wyrazić solidarność. Prawdopodobnie w tym cynicznym sensie białoruscy więźniowie polityczni nie byli wystarczająco „dochodowi” dla Zachodu, w przeciwieństwie do Kriegera. Sprawa Rico Kriegera, którego wymieniono, była w istocie prowokacją ze strony białoruskich władz. Sami zorganizowali ten „atak terrorystyczny”. O tym, że w wymianie, przynajmniej symbolicznie, nie wziął udział ani jeden Białorusin, mówi wiele. Ta sama Maria Kalesnikawa, która przez długi czas mieszkała w Niemczech i w 2020 r. wróciła na Białoruś, aby wziąć udział w ruchu demokratycznym, byłaby również godną kandydatką do wymiany, ale najwyraźniej Niemcy nie próbowały jej wymienić” – powiedział Paweł Slunkin.

Jeżeli jednak wyciągać wnioski z tej geopolitycznej nauczki, to tylko prawidłowe. Obserwując z polskiego punktu widzenia przebieg konferencji "Nowa Białoruś", która odbywała się w Wilnie, łatwo zauważyć, że wymiana więźniów była sporym szokiem dla białoruskich opozycjonistów, nie tylko tych skupionych wokół Swiatłany Cichanouskiej. I jak się wydaje ten fakt był jednym z kilku powodów rezygnacji dotychczasowego przedstawiciela ZGP ds. obronnych Walerego Sachaszczyka, którego zastąpił  Wadim Kabanczuk, były zastępca dowódcy białoruskiego pułku im. Kastusia Kalinouskiego.

W decyzji o wybraniu Cichanouskiej jedyną przedstawicielką białoruskich sił opozycyjnych, widać pewien dobry ruch w kierunku zjednoczenia podzielonego środowiska emigracyjnego. Przykład zresztą znany z podziałów w naszej "starej" emigracji z okresu PRL. Jak się wydaje swoje błogosławieństwo tej decyzji dała już Iwonka Surwiłła, przewodnicząca najstarszego rządu Białoruskiej Republiki Ludowej na emigracji, rozumiejąc, że rolą "starej" emigracji jest przekazanie pałeczki wolności najmłodszej fali emigrantów. To czy dołączy do tego frakcja Zianona Pazniaka i pozostałych, jest na razie sprawą otwartą, szkoda byłaby jednak, aby kwestie ambicjonalne położyły się cieniem na pracy ku jedności. Aby wypracować silną pozycję, Zachód musi mieć jednego rozmówcę, a nie chór falsetów.

Drugą sprawą, która zwróciła moją uwagę to gra wokół Mołdawii, gdzie stawką są nie tylko wybory prezydenckie, ale również dalsza przyszłość tego kraju. Zaczęło się dość niewinnie, od artykułu gazety "El Pais", który omawiał zlecenie, podobno rządu w Kiszyniowie, a które otrzymała nieokreślona firma konsultingowa. Dokument, "do którego miała dostęp gazeta" omawiał możliwość integracji Naddniestrza z Mołdawią do 2038 roku. I tutaj, powinny nam zapalić się czerwone lampki,gdyż biorąc pod uwagę rosyjskie wpływy wywiadowcze m.in. w hiszpańskich mediach lewicowych, można dostrzec możliwość klasycznej "wrzutki" wywiadu. Jednak, jak wspominałem już kilkukrotnie, rosyjska metoda propagandy bywa momentami subtelna i łatwo operuje na faktach, o czym za chwilę.

Przejdźmy do reperkusji tej publikacji, bo wypadki potoczyły się szybko. Najpierw "wody w usta" nabrali nie tylko politycy mołdawscy, ale nawet byli dyplomaci, z kolei zajmujące się kwestią powrotu Naddniestrza, Biuro Reintegracji, nie zaprzeczając treści artykułu, wydało enigmatyczne oświadczenie "ani tak, ani nie". Najwidoczniej więc "coś było na rzeczy". W środę natomiast doszło do afery szpiegowskiej, z zatrzymaniem szefa wydziału prawnego parlamentu Ionem Creangă w roli głównej, któremu zarzucono przekazywanie informacji pracownikowi rosyjskiej ambasady, przy czym tego ostatniego następnie uznano za "persona non grata". To czy dotyczyło to omawianej sprawy to na razie spekulacja, niemniej nietrudno dostrzec pewien zbieg okoliczności.

Przyjrzyjmy się więc samej publikacji. Omówiony plan reintegracji nawiasem mówiąc, z naszego, zachodniego punktu widzenia, wygląda na bardzo realistyczny: reintegracja na wzór niemiecki miałaby trwać do 2038 roku i kosztować circa 4 mld euro. Wszystko wygląda pięknie, gdyby nie brać pod uwagę dwóch zasadniczych problemów. Pierwszy z nich dotyczy trwających "tajnych spotkań" władz Kiszyniowa i Tyraspola w sprawie zjednoczenia, których upublicznienie może być teraz niewygodne. Tutaj języczkiem u wagi, jest wciąż trwająca wojna na Ukrainie, przy czym przypomnijmy, że politycy mołdawscy uważają, że kwestia Mołdawii powinna być częścią przyszłego porozumienia pokojowego. Skojarzona jest z tym inna niebagatelna kwestia, którą są zbliżające się wybory prezydenckie i referendum europejskie, a tutaj prozachodnie skrzydło PAS i prezydent Sandu grają o wszystko. Nawiasem mówiąc rozdrobnienie prorosyjskich kontrkandydatów w wyborach, ma zapewne doprowadzić do drugiej tury wyborów, która powinna odbyć się 3 listopada, na dwa dni przed wyborczym wtorkiem w USA. Z rosyjskiego punktu widzenia trudno o lepszy zbieg czasowy.

Problemem nie są moje rozmowy z europejskimi przywódcami. Problemem jest wpływ na naszych obywateli, a oczywiście nie będziemy mogli liczyć na wsparcie Unii Europejskiej w takim stopniu, w jakim możemy liczyć podczas kontynuacji procesu akcesyjnego, a zwłaszcza jeśli chcemy zostać państwem członkowskim,"  – powiedziała prezydent Sandu w odpowiedzi na pytanie, co się stanie w razie fiaska referendum w sprawie wstąpienia kraju do UE.

"Po kilku latach stopniowych reform na rzecz reintegracji, plan przewiduje referendum i wyjście zagranicznych wojsk, co powinno nastąpić na wniosek władz Naddniestrza. Rosja utrzymuje obecnie 500 żołnierzy rozmieszczonych w punktach kontrolnych w regionie jako tzw. siły pokojowe oraz kolejne 1500 należących do Grupy Operacyjnej Wojsk Rosyjskich, spadkobierczyni radzieckiej 14 Armii. Mieliby oni zostać zastąpieni przez międzynarodową misję mającą na celu zapewnienie stabilności w regionie, co wymagałoby wsparcia z zewnątrz, na które Mołdawia liczy ze strony UE, jako kraju kandydującego do członkostwa, oraz NATO, którego nie jest członkiem, ale utrzymuje stabilną współpracę." - publikacja gazety wskazuje na drugi problem. Jak pokojowo doprowadzić do wycofania wojsk rosyjskich z Naddniestrza - w obecnej sytuacji geopolitycznej jest to niemożliwe. I ze względu na czynnik czasu, może to stać się powodem problemów dyplomatycznych Mołdawii.

Jak więc można oceniać mołdawskie wydarzenia? Z tego medialnego punktu widzenia widać, że rzeczywiście władze Mołdawii bardziej aktywnie niż dotychczas pracują nad reintegracją Naddniestrza, co może wskazywać na to, że Kiszyniów otrzymał również sygnał w Brukseli, że byłby to "duży plus" w procesie integracji kraju z UE. Stąd zaprzeczenie premiera Receana co do istnienia planu nie zabrzmiały przekonywająco, na co zresztą wskazuje brak innych decyzji. Inną kwestią jest ujawniony sposób działania służb rosyjskich, to nie tylko stwierdzenie "obserwujemy", ale przy okazji pogrożenie palcem Wadimowi Krasnosielskiemu, szefowi Naddniestrza. Jak dalej potoczy się ten proces, jak zwykle zweryfikują najbliższe miesiące i lata.

Życząc Mołdawii powrotu do zachodnich struktur cywilizacji i pozbycia się posowieckiego bagażu doświadczeń, należy dodać, że to tylko jeden z wielu elementów toczących się zmian w naszej przestrzeni. A tych kumulujących się wokół nas, jest coraz więcej, co wciąż należy brać pod uwagę.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024