Zdjęcie: Steve Reynolds Flickr.com
06-06-2023 09:30
Miniony tydzień przyniósł szereg wydarzeń w naszym krajowym politycznym życiu wewnętrznym, które należą w mojej ocenie do cyklu zbiegu celowych, ale także i przypadkowych fatalnych błędów, które w łącznej ocenie pogarszają tylko naszą sytuację. Jednak przy tym wszystkim ważniejszy jest zupełnie inny fakt, na który chcę zwrócić uwagę. To co w minionych latach było rzeczą naturalną, czyli przewaga polityki krajowej nad kwestiami zagranicznymi, w tak trudnych czasach, które przeżywamy obecnie, musi podlegać rewizji, gdyż może zdarzyć się i tak, że nie wspominając o naszym regionie, to co jest najbardziej odległe od Polski, a dla przykładu jest to wciąż pogarszająca się sytuacja geopolityczna na Indo-Pacyfiku, może mieć ogromny wpływ na nasz kraj.
To co można było określić jako wewnętrzny horyzont zdarzeń, nie przekraczało naszej granicy i było charakterystyczne dla okresu wychodzenia z zapaści gospodarczej i gonitwie za wzrostem ekonomicznym. Jeżeli więc zdołamy przejść przez tę granicę polityki wewnętrznej, pierwszą kwestią, na którą warto zwrócić uwagę, to na bardzo zastanawiający zbieg okoliczności, którego jesteśmy świadkami w naszym regionie byłej I Rzeczpospolitej.
Otóż niemal równocześnie, poza Polską, także w trzech państwach bałtyckich byliśmy i jesteśmy świadkami przesilenia politycznego, wywołanego także kwestią wyborów - tych, które były i tych, które dopiero mają się odbyć. Zacznijmy chronologicznie od Estonii, bo tam początki majowej obstrukcji w parlamencie przez partie opozycyjne, mają swoje źródła w kwestionowanych przez partię EKRE, wynikach marcowych wyborów do Riigikogu. Estońska Konserwatywna Partia Ludowa (EKRE) na swój cel wzięła szczególnie wyniki głosowania elektronicznego, a co poza wniesionymi protestami z kolei przełożyło się na zarzuty braku legalizacji sprawowania rządów przez koalicję Partii Reform, Estonii 200 i SDE.
O ile kwestie wyborcze wymagają więcej pracy, to partie opozycyjne, postanowiły wykorzystać sytuację kryzysową, w której znalazła się Estonia - a przypomnijmy, że tylko w kwietniu ten kraj odnotował 15 procentowy spadek produkcji czy 14 procentowy spadek w handlu krajowym. Poza podatkami rząd usiłuje uspokoić sytuację także chociażby poprzez zwiększanie wartości obligacji długoterminowych, dla przykładu wartość wyemitowanych w październiku 2022 r. 10-letnich obligacji ma wzrosnąć nawet o 500 mln euro. W związku z tym cięcia podatkowe stały się niezbędnym narzędziem stabilizacji ekonomicznej, co jednak jest trudno akceptowalnym społecznie ruchem politycznym.
W tej sytuacji można było tylko czekać na działania partii opozycyjnych, które przejawiły się w najgorszej z możliwych postaci - blokowaniu dyskusji parlamentarnej poprzez zarzucanie mnóstwem mniej lub bardziej zasadnych interpelacji poselskich. Ta obstrukcja trwała niemal dwa tygodnie i skończyła się wraz z ograniczeniem czasu na zadawanie pytań przez partie opozycyjne oraz kolejnym wnioskiem do Sądu Najwyższego złożonym w związku z tym przez opozycję. Jednak cały kryzys polityczny jest wciąż nierozwiązany i nadal można spodziewać się niespodzianek.
Tylko na marginesie tego impasu politycznego, muszę wspomnieć o kolejnym kryzysie, już o wymiarze społecznym, który niezauważenie dla postronnych obserwatorów wciąż toczy się na pograniczu estońsko-rosyjskim - chodzi o zdominowane obecnie przez rosyjskojęzyczną ludność miasto Narwa. Po drugiej stronie granicznej rzeki o tej samej nazwie, wznosi się rosyjski Iwangorod. W rosyjski Dzień Zwycięstwa 9 maja władze samorządowe zorganizowały koncert propagandowy tuż nad rzeką.
"Plotki ponownie sugerują, że przygotowania te były uważnie obserwowane z estońskiej strony rzeki Narwy, wywołując żywe dyskusje na temat tego, co pokazać w zamian. Burmistrz Narwy Katri Raik powiedziała o rosyjskim spektaklu z okazji Dnia Zwycięstwa, że sytuacja przypomina Koreę Północną, która ustawia głośniki skierowane na Koreę Południową, chwaląc życie na północy i zachęcając ludzi do ucieczki. "Jesteśmy również w takie sytuacji" - powiedziała Raik. "Rzeka Narwa jest granicą między dwoma światami, Zachodem i Wschodem. To bardzo dobre miejsce na scenę teatralną". - czytamy w artykule Henta Kalmo, politologa z Uniwersytetu w Dorpacie.
"To, co Narwa może zrobić w odpowiedzi, to zaoferować dowód, że oddzielenie tych dwóch rzeczy jest w ogóle możliwe - że szacunek dla poległych żołnierzy może nie oznaczać poparcia dla każdej wojny, którą władze zdecydują się rozpętać. Trudność propagandy nie polega na przekonywaniu ludzi, by kochali swój kraj. To łatwe. Znacznie trudniej jest sprawić, by rozsądna osoba przeoczyła błąd logiczny w twierdzeniu, że jeśli kochasz swój kraj, musisz wspierać to, co jego władcy uzasadniają poprzez jego obronę." - napisał autor.
Ta sytuacja przekłada się jednak na realne działania - dość wspomnieć samorządowe zbieranie podpisów pod wnioskiem o odwołanie burmistrz Katri Raik, które rozpoczął jej kolega partyjny Wadim Orłow. Raik broniąc się przed zarzutami o nie radzenie sobie z obowiązkami, zwraca uwagę na poważniejsze źródła takiego wniosku. "Mieszkając w Narwie, doskonale wiemy, że za całym tym kryzysem stoją posady konkretnych osób i konkretne projekty, konkretne rozwiązania, których w żaden sposób nie mogę uznać za wolne od korupcji. Nie popieram najmniejszych oznak handlu wpływami i dlatego będę nadal opowiadała się za tym, aby dyrektorzy znali w wysokim stopniu język estoński i aby prawo państwa estońskiego miało pełne zastosowanie w Narwie" - powiedziała burmistrz Raik.
Następna w kolejności zbiegu politycznych okoliczności jest Litwa, gdzie szef współrządzącej partii konserwatywnej TS-LKD, a przy okazji minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis postanowił rozpętać polityczną burzę wokół z pozoru mało znaczącej kwestii niejasnych rozliczeń z samorządów, dokonywanych przez niektórych aktualnych ministrów oraz posłów partii. Landsbergis postanowił ni mniej ni więcej, ale z tego powodu zagrozić dymisją rządu, a także, jak to zrobił wczoraj, złożyć wniosek z projektem uchwały dotyczącej rozpisania przedterminowych wyborów, które według niego miałyby się odbyć już we wrześniu.
Co już bardziej zastanawiające nie ma zgody na taki ruch także we własnej rodzinie tego polityka. Otóż prywatnie dziadek ministra, a obecnie honorowy przewodniczący partii Vytautas Landsbergis w przesłaniu do partii, strofuje wnuka, zauważając, że takie „rytualne samospalenie (...) nie pomoże Litwie”. I jak się wydaje w wczorajszej wypowiedzi przewodniczącego partii Związku Ojczyzny-Litewskich Chrześcijańskich Demokratów, zauważa on także niezadowolenie z takiego rozwoju wypadków w łonie własnej partii.
Tym można tłumaczyć brak dyscypliny partyjnej podczas głosowania, dlatego Gabrielius Landsbergis otwarcie przyznał, że możliwe, że wniosek zostanie odrzucony. Czas pokaże, w którym kierunku podąży rozwój wypadków, biorąc pod uwagę fakt, że nie jest to najlepszy okres na tworzenie niepewności politycznej, a należy przypomnieć iż Litwa jest niemal w przededniu organizowanego szczytu NATO w Wilnie.
Jako ostatni i jednocześnie najnowszy przykład przesilenia politycznego w naszym regionie należy wskazać Łotwę, która rękami posłów Saeimy wybrano w zeszłym tygodniu nowego prezydenta, którym okazał się faworyt, minister spraw zagranicznych Edgars Rinkēvičs. Jednak jak już wskazywano na to miesiąc przed wyborami, brak porozumienia w koalicji partii "Nowa Jedność" („Jaunā Vienotība”, JV) premiera Krišjānisa Kariņša oraz "Zjednoczonej Listy" co do wyboru wspólnego kandydata, spowodowała kryzys polityczny. Wybór Edgarsa Rinkēvičsa na prezydenta głosami 52 deputowanych w praktyce dowiódł możliwości nowej koalicji, którą utworzyłyby „Jaunā Vienotība”, Związek Zielonych i Rolników (ZZS) oraz partia „Postępowi".
Według doniesień medialnych, prawdziwym powodem rozpadu obecnej koalicji jest brak postępu w realizacji zapowiadanych reform w służbie zdrowia i edukacji. "Wśród wymienionych problematycznych kwestii znalazło się także notowanie akcji spółek państwowych na giełdzie, zarządzanie spółkami kapitałowymi oraz przyjęcie Konwencji Stambulskiej i Ustawy o konkubinacie, którym sprzeciwia się rządząca „Zjednoczona Lista” i "Zjednoczenie Narodowe", ale co pokrywa się na przykład z programem partii „Postępowi”. Razem z ZZS głosowali na kandydata na prezydenta zgłoszonego przez "Nową Jedność". I właśnie o te dwie partie premier chciałby poszerzyć koalicję.(...) Niezależnie od tego, czy koalicja zostanie rozszerzona, czy też gruntownie przekształcona, nie będzie to już tak prosty proces, jak w przypadku wyrzucenia partii KPV LV z poprzedniego rządu. Będzie to oznaczać upadek obecnego rządu, nowe porozumienie i zmianę stanowisk ministerialnych. Na ten moment nie jest jednak jasne, jak szybki będzie to proces. Kariņš stwierdził po spotkaniu z dotychczasowymi koalicjantami, że nic nie wskazuje na to, by obecny rząd był niestabilny, ale dodał, że brakuje dynamizmu i konsensusu w sprawie współpracy." - czytamy w mediach łotewskich.
I tutaj znów stoimy przed pewną niewiadomą. Wszystkie powyższe trzy przypadki są problemami odłożonymi w czasie, a których znaczenie polityczne może nieoczekiwanie wpłynąć nie tylko na przyszłość tych krajów. Z mojego punktu widzenia, te wszystkie powyżej naszkicowane obrazy, włącznie z naszym polskim wątkiem, są ceną za trwającą wojnę na Ukrainie. Trudności ekonomiczne oraz zmęczenie trwającą wojną, świadomością postępującego i nie niknącego zagrożenia wojennego przez społeczeństwa, jest także wykorzystywane przez siły polityczne, które realizują własne cele. I o ile w czasach pokoju, byłby to normalny przejaw procesu politycznego, o tyle obecnie, powodom wszczynania politycznego niepokoju należy przyglądać się szczególnie uważnie.
Wszak cały nasz region wyraźnie podlega wpływom różnych i nie do końca jasnych interesów sił zewnętrznych, co dowodzą wypadki ostatnich tygodni i miesięcy. A destabilizacja sytuacji politycznej jest jednym z podstawowych punktów rosyjskiego programu operacji wpływu. Z tego punktu widzenia, po raz kolejny muszę podkreślić, że rola naszych najbliższych polskich wyborów, będzie miała skutki dalekosiężne, nie tylko dla nas samych, ale przede wszystkim dla całego regionu dawnej I Rzeczpospolitej.