Zdjęcie: Wikipedia
29-10-2025 09:07
Białoruś deklaruje gotowość do wznowienia rozmów z Unią Europejską, ale – jak podkreślił wczoraj minister spraw zagranicznych Maksim Ryżenkou – tylko pod warunkiem zniesienia wszystkich sankcji i uznania obecnych władz w Mińsku. Występując na konferencji o bezpieczeństwie eurazjatyckim, szef białoruskiej dyplomacji zaznaczył, że rząd, „cieszący się zaufaniem narodu”, ma pełne prawo podejmować decyzje i realizować je bez nacisków z zewnątrz. Mińsk oczekuje też przywrócenia współpracy z UE w zakresie kontroli granic i przeciwdziałania nielegalnej migracji, którą – jak zapewnił Ryżenkou – Białoruś nie wywołuje.
Minister przekonywał, że żaden z migrantów zatrzymywanych na granicy nie posiada białoruskiej wizy, a kraj podjął szereg kroków, by ograniczyć napływ nielegalnych przybyszów, m.in. zawieszając część połączeń lotniczych i zaostrzając przepisy wizowe. Według Ryżenkoua to państwa zachodnie zrywają współpracę i budują bariery, jednocześnie oskarżając Mińsk o prowokacje.
Na konferencji wystąpił również Łukaszenka, który zaapelował do państw Zachodu, by „nie próbowały zmieniać” ani jego kraju, ani Rosji. W zamian, jak mówił, Mińsk i Moskwa nie będą wywierać presji na Europę. Łukaszenka odrzucił oskarżenia o wykorzystywanie migrantów jako narzędzia politycznego. Odrzucił przy tym żądania Brukseli dotyczące rozwiązania kryzysu migracyjnego, wskazując, że to UE zerwała wcześniejsze umowy o współpracy granicznej.
Tymczasem napięcia na granicy białorusko-litewskiej ponownie wzrosły. Po serii incydentów z balonami meteorologicznymi, używanymi do przemytu papierosów, Litwa zamknęła większość przejść granicznych. Specjalny wysłannik prezydenta USA Johna Koela wezwał Mińsk do zapobiegania podobnym przypadkom w przyszłości, wyrażając solidarność Waszyngtonu z Wilnem.