Zdjęcie: Pixabay
28-07-2025 08:46
Wczoraj prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę reformującą Narodową Agencję Ukrainy ds. wykrywania, poszukiwania i zarządzania aktywami pochodzącymi z przestępstw korupcyjnych i innych przestępstw (ARMA). Był to jeden z kluczowych kroków wymaganych przez Unię Europejską w ramach programu Ukraine Facility. Reformę pozytywnie oceniła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która podkreśliła postęp w realizacji zobowiązań Ukrainy wobec Unii. Mimo to, kraj wciąż nie wdrożył trzech z szesnastu wymaganych reform, co oznacza, że kolejna transza unijnej pomocy finansowej będzie mniejsza od pierwotnie zakładanej.
Nowe przepisy dotyczące ARMA wprowadzają przejrzyste procedury wyboru kierownictwa agencji z udziałem międzynarodowych ekspertów, lepszy nadzór nad zarządzaniem zarekwirowanymi aktywami i większą kontrolę nad ich przekazywaniem. Ustawa została przegłosowana przez Radę Najwyższą, a jej przyjęcie zostało również docenione przez ambasadorów państw G7.
Tymczasem protesty w obronie instytucji antykorupcyjnych, organizowane codziennie wieczorem przed teatrem im. Iwana Franki, nie ustają od kilku dni. Ich uczestnicy apelują nie tylko o przywrócenie niezależności NABU i SAP, lecz także o mianowanie kierownika Państwowego Biura Bezpieczeństwa Ekonomicznego Ukrainy (BEB) oraz rozpoczęcie reformy służby celnej.
Demonstracje zaskoczyły władze swoją autentycznością i skalą. Nie były one inspirowane przez partie czy polityków, a wynikały z głębokiego przekonania obywateli, że walka z korupcją i europejski kurs kraju są wartościami, których należy bronić. Mimo to Zełenski podpisał kontrowersyjną ustawę już po rozpoczęciu protestów, co wskazuje, że decydujący wpływ na zmianę jego stanowiska miały nie tyle manifestacje, co reakcja Zachodu.
Jak napisali dziennikarze "Europejskiej Prawdy", po latach powściągliwości, europejscy partnerzy Ukrainy tym razem zareagowali jednoznacznie. Przyjęcie ustawy uderzającej w niezależność instytucji antykorupcyjnych uznano za przekroczenie dopuszczalnych granic. Władze w Kijowie otrzymały szereg wyraźnych sygnałów – zarówno nieformalnych, jak i oficjalnych – ostrzegających przed konsekwencjami finansowymi i politycznymi. Choć do tej pory Europa często milczała wobec kontrowersyjnych działań ukraińskiego rządu, teraz wyraźnie zaznaczono, że dalsze ignorowanie standardów praworządności może zagrozić relacjom z UE.
W odpowiedzi na tę presję prezydent przedstawił nowy projekt ustawy, który przywraca kompetencje NABU i SAP. Nadzwyczajne posiedzenie parlamentu w tej sprawie zaplanowano na 31 lipca. Co ciekawe, wielu deputowanych, którzy wcześniej głosowali za ograniczeniem uprawnień tych instytucji, teraz publicznie przyznaje się do błędu i deklaruje gotowość do jego naprawienia.
W opinii ukraińskich dziennikarzy, ostatnie wydarzenia unaoczniły, że zbyt daleko idąca wyrozumiałość wobec władz w Kijowie może prowadzić do poważnych zagrożeń dla reform i demokracji. Szczerość i konstruktywna krytyka, także ze strony zachodnich sojuszników, są niezbędne, aby Ukraina mogła rzeczywiście zbliżyć się do standardów Unii Europejskiej. Przykład ostatnich dni pokazuje, że dopiero zdecydowana reakcja partnerów zagranicznych zmusiła ukraińskie władze do refleksji i zmiany kursu. Reformowana, praworządna i europejska Ukraina leży w interesie zarówno jej obywateli, jak i sojuszników na Zachodzie. Dalsze wsparcie będzie skuteczne tylko wtedy, gdy towarzyszyć mu będzie uczciwa ocena sytuacji oraz stanowcze reagowanie na próby podważania podstaw demokratycznego państwa prawa.