geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: James Peacock unsplash.com

Próba sił

Michał Mistewicz

29-08-2023 09:30


Kolejne dni i następne wypadki kierują nasze myśli ku wciąż nierozwiązanym problemom bezpieczeństwa naszego regionu krajów byłej I Rzeczpospolitej. Tydzień zdominowała wiadomość o rzekomych porachunkach mafijnych między dwoma bandytami, jednak czy wiemy to z całkowitą pewnością? Przecież lecący o tej samej porze, taki sam samolot, z tej samej firmy najemniczej, wylądował bezpiecznie w Moskwie, a służby specjalne doskonale wiedzą, że tak jak w przypadku innych państw, a zwłaszcza w Rosji, zniknięcie z horyzontu medialnego nie oznacza wcale faktycznej śmierci.

Zresztą w przypadku Rosji dość przypomnieć przypadki przebrania się księcia Dymitra w trakcie przywoływanej przeze mnie kilka komentarzy temu  bitwie na Kulikowym Polu, czy powtórzony kilkaset lat później podobny zabieg przez Piotra I , a z ostatnich lat humorystyczna "zdolność bilokacji" samego Putina. Zwracam jednak uwagę na rzecz zupełnie inną - czy cokolwiek to zmieniło? Zdjęcia satelitarne i opinie uznanych think-tanków mówią nam, że liczba rosyjskich najemników na Białorusi się zmniejszyła. Ale znów, czy jesteśmy tego zupełnie pewni? Powtórzę, że niezależnie, czy najemników są dziesiątki czy tysiące, dla bezpieczeństwa pogranicza wciąż to niczego nie zmienia.

Ostatnie lata, miesiące, a zwłaszcza dni, uczą nas, że Rosjanie wciąż swoimi prostymi zabiegami potrafią szkodzić, czasem w sposób bardzo niepokojący, bo dość przypomnieć ostatnie problemy na naszej kolei, czy też zagadkowe przypadki legionelli w Rzeszowie. Niewielu w Polsce zauważyło wszak nasilające się od wiosny tego roku podobne przypadki w litewskim Kownie, które później "przeniosły się" do Wilna, w którym w lipcu odbywał się szczyt NATO. Należy też zauważyć, że te akurat sytuacje można wyjaśnić innymi czynnikami, które mają się nijak do aktualnej sytuacji bezpieczeństwa, mimo to zwracają jednak uwagę i z tego powodu mogą być z kolei wykorzystywane przez aparat propagandowy przeciwnika. Przecież takie zbiegi okoliczności mogą sugerować, że przeciwnik dysponuje wieloma możliwościami ingerencji. A w ostatnich dniach, także w Niemczech notuje się wzrost zakażeń legionellą, co tam akurat tłumaczone jest zmianami klimatycznymi.

A ta propaganda już działa z powodzeniem. Nagłaśniana jest więc liczba złapanych członków rosyjskiej siatki szpiegowskiej, którą można określić za grupę dywersyjno-rozpoznawczą, a której większość stanowili obywatele Ukrainy. Wielu wciąż jednak nie zauważa, że paszport, to nie to samo co narodowość, przekonania czy też prosta chęć zysku bez zwracania uwagi na rozterki moralne.

Jeżeli więc podsumujemy te ostatnie wypadki i weźmiemy pod uwagę cele pośrednie ostatnich działań, to zauważymy, jak ważne jest podjęcie wreszcie odkładanego przez dekady trudnego tematu Obrony Cywilnej. Wciąż uważam, że nieuchwalenie dotąd Ustawy o Obronie Cywilnej będzie jednym z największych błędów obecnego jeszcze Sejmu. Czy ten temat wróci, w być może nowym układzie sił politycznych, tego nie wiemy, a czas na podjęcie tej dyskusji i potrzebnych decyzji już nawet nie nagli, gdyż jest on już dawno przekroczony.

Tymczasem perspektywy następnych tygodni jawią się jako równie niepokojące. Bo odnotować należy tak zastanawiające czasowo kłopoty wizerunkowe premier Estonii oraz dość niezwykłe przyspieszenie w budowie koalicji rządowej na Łotwie, co jednak motywowane jest sprawą budżetu. A przy tym "spokojnym poletku politycznym" także fakt, że mamy do czynienia ze zwiększeniem napływu nielegalnych migrantów, prócz Polski i Litwy, także na granice Łotwy, które dotąd były odcinkiem względnie spokojnym - co więcej łotewska Straż Graniczna już dwukrotnie otwierała ogień, na razie w postaci strzałów ostrzegawczych, jednak niech to będzie przestrogą przed możliwościami dalszej eskalacji. Z kolei na południu naszego regionu, też pojawiają się czarne chmury.

Uznawane za bardzo słabe retorsje dyplomatyczne zastosowane przez Rosję wobec Mołdawii, nie mogły być wszak jedyną odpowiedzią Kremla na reakcję Mołdawii rozbicia destabilizacyjnej misji szpiegowskiej rosyjskich dyplomatów w tym kraju. Tak więc najpierw pojawiły się wypowiedzi o zamiarach rzekomego otwarcia "przedstawicielstwa" mołdawskiej autonomii Gagauzji w Rosji, snute przez nową baszkan regionu, która jak dotąd, z wystąpienia na wystąpienie udowadnia, że zupełnie nie nadaje się na to stanowisko. Za chwilę do tego głosu dołączył Witalij Ignatiew, przedstawiciel dyplomatyczny Naddniestrza, który z kolei stwierdził, że według niego, różnice między Naddniestrzem a Mołdawią są tak duże, że reintegracja z Mołdawią nie może się udać. Jak wiemy, tego typu oderwane od rzeczywistości twierdzenia, są oparte li tylko na rozkazach z Moskwy, które jednak wywołują przeciwny efekt do zamierzonego.

Można to ująć krótko: Naddniestrze po raz kolejny, za chwilę, będzie całkowicie zależne od dopływu gazu z Mołdawii, bo w wyniku fizycznego odcięcia dopływu z Gazpromu - gdyż Ukraina, co zrozumiałe, nie będzie przedłużać kontraktu na tranzyt - będzie całkowicie na łasce Kiszyniowa. Mołdawia nie musi robić zbyt dużo, aby kwestia Naddniestrza, w obliczu faktycznego odcięcia od Rosji, "rozwiązała" się z czasem sama. I nieco podobnie wygląda sytuacja jeszcze mniejszej Gagauzji - przy czym jednak tutaj nie można wykluczać medialnych "niespodzianek". Bo oto 9 września, odbyć się ma się kongres deputowanych wszystkich szczebli autonomii, a na nim, być może, będzie dyskutowana kwestia ogłoszenia "Republiki Gagauzji", który to projekt w obecnej sytuacji może być tylko mąceniem wody w geopolitycznej szklance regionu.

Wracając bardziej na północ, znów spotykamy się z odgłosami zmęczenia. Bo z jednej strony minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock żali się, że sankcje wobec Rosji nie są skuteczne. "Jej zdaniem „sankcje gospodarcze powinny mieć skutek gospodarczy, a tak się nie dzieje” w przypadku Rosji, ponieważ „logika krajów demokratycznych nie sprawdza się w krajach autokratycznych”. „Odkryliśmy, że przy pomocy racjonalnych rozwiązań, racjonalnych środków uzgodnionych przez cywilizowane rządy, ta wojna nie zostanie zakończona” – powiedziała Baerbock" - czytamy w artykule.

I teraz dodajmy do tego jeden z ostatnich "balonów próbnych" czyli skandaliczną wypowiedź Stiana Jenssena doradcy sekretarza generalnego MATO, który zasugerował, że Ukraina mogłaby zostać krajem członkowskim NATO w zamian za oddanie Rosji części swojego terytorium. Wypowiedzi, która spowodowała w połowie sierpnia uzasadnione protesty Ukrainy. Jednak to nie koniec, gdyż wczoraj, znów pojawiła się kolejna wypowiedź tego typu, choć pochodząca z Węgier, kraju, którego prorosyjskie stanowisko jest znane od dawna.  "Ta wojna trwa już półtora roku i nie widzę żadnego rozwiązania militarnego, które w dłuższej perspektywie doprowadziłoby do trwałego pokoju. Dlatego musimy usiąść do stołu negocjacyjnego! Wyraziłam stanowczo tę opinię prezydentowi Zełenskiemu zarówno publicznie, jak i prywatnie” – powiedziała prezydent Węgier Katalin Novák.

Mamy więc cały czas do czynienia z próbą sił i woli walki, która rośnie lub maleje w zależności od interesów własnych, a także w niektórych przypadkach od oddalenia od źródła potencjalnych kłopotów. A przecież podobno powstaje kolejny "biegun geopolityczny". "Wojna na Ukrainie wyraźnie ożywiła rywalizację o wpływy i wsparcie na całym świecie, a wśród krajów BRICS istnieje duże zainteresowanie pozycjonowaniem się jako mistrzowie „Globalnego Południa”. Możliwość przystąpienia do BRICS zostanie pozytywnie oceniona przez wiele państw, zwłaszcza biorąc pod uwagę dostęp, jaki zapewni Chinom i głównym gospodarkom wschodzącym. W świecie nasilającej się konkurencji w wielu krajach istnieje także chęć wykorzystania nowych możliwości w systemie międzynarodowym, takich jak BRICS, w celu zabezpieczenia się przed Zachodem i wzmocnienia swojej siły przetargowej. Republika Południowej Afryki stwierdziła , że ​​ponad 40 krajów wyraziło zainteresowanie przystąpieniem do BRICS, a 22 formalnie zwróciły się o przyjęcie." - czytamy w komentarzu dra Neila Melvina dla Instytutu RUSI.

Do tej grupy państw BRICS chce także przystąpić Białoruś Łukaszenki, co oczywiście nie powinno być zaskoczeniem. Jednak Melvin słusznie zauważa, że grupa jest niejednorodna i podzielona: tak Indie, jak i Brazylia nie są zachwycone scenariuszem narzucanym przez Chiny i Rsoję, a więc dążeniu do modelu "antyzachodniego". " BRICS rozpoczęła działalność jako ugrupowanie mające na celu ograniczenie „jednobiegunowego” momentu dominacji Stanów Zjednoczonych i promowanie wielobiegunowości, a w Delhi i Brasilii brakuje apetytu na przekształcenie tej organizacji w narzędzie dwubiegunowej konfrontacji z Zachodem. Ekspansja wprawdzie pogłębi różnorodność BRICS, ale spowoduje także import do ugrupowania większej liczby napięć dwustronnych, takich jak trudne stosunki między Iranem a państwami Zatoki Perskiej. (...) Szczyt w Johannesburgu prawdopodobnie zostanie zapamiętany jako ważny moment, który wzmocnił tendencje w kierunku wielobiegunowości i zwiększył presję na zreformowanie kluczowych instytucji istniejącego porządku międzynarodowego. Dalsza ekspansja BRICS prawdopodobnie wzmocni te tendencje, ale BRICS wciąż jest daleki od stania się zalążkiem kontrzachodniego ruchu politycznego." - czytamy w komentarzu.

Opinie i komentarze dotyczące polityki "wielkiego świata" bywają różne, a co mamy po naszej stronie medalu?
"Młody ukraiński żołnierz Bogdan Szczerbyk, rok temu poległ na Donbasie w walce z Imperium Zła. W jednym z ostatnich SMS do swojej Matki napisał: „…niech nad moim grobem zawiśnie Ukraińska i Polska Flaga...”(...) Jak to się stało, że jego ostatnią wolą było spocząć pod polskimi barwami w Wołynskiej ziemi? I on i jego bohaterska Matka wypełniająca ostatnią wolę poległego i cała miejscowa społeczność gminy Terczyn doskonale zna historię, wiedzą co dzieli nasze narody i świadomie z pełnym szacunkiem honorują biało- czerwone polskie flagi na Wołyniu. Być może Polska Flaga zawisła na Wołyniu pierwszy raz od 1939 roku. (...) W kilka dni byliśmy już w Wyszkowie w firmie Skwara. Firmie, która wykonała min. Sarkofag Pary Prezydenckiej na Wawelu. Pan Mariusz Skwara wysłuchał historii żołnierza i krótko skwitował: „…koszty bierzemy na siebie. W rocznice śmierci pomnik stanie na mogile. Zrobimy to!” Po kilku dniach Matka konsultowała już z projektantem projekt pomnika. Dodała tylko: „…ja by chciała poprosić aby na pomniku znalazł się herb Rzeczpospolitej….” 17 września, za kilka tygodni spodziewany się, jeśli wszystkie formalności uda się przeforsować, uroczystego odsłonięcia pomnika na grobie ukraińskiego żołnierza Bogdana Szczerbyka na cmentarzu we wsi Usicze k/ Łucka. Czy ten symboliczny pomnik młodego ukraińskiego żołnierza, który poległ w walce z Moskowią a tak ukochał Polskę, że zapragnął spoczywać pod Jej Barwami, otworzy nowy rozdział pojednania między Ukraińcami a Polakami? Pojednania, które wbrew polityce Kijowa, zapoczątkowali i przeprowadzili „oddolnie”… „zwykli” ludzie?  Wierzymy głęboko, że tak się stanie.". - czytamy w relacji.
Oto nasza własna próba sił - siły naszych charakterów i wizji przyszłości - z czym Państwa pozostawiam.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024