Zdjęcie: Steve Reynolds Flickr.com
23-04-2024 09:30
"Polacy, Czesi, Węgrzy - wszyscy mówimy o niepodległości i suwerenności w świecie rządzonym przez coraz mniej liczny, a coraz potężniejszy koncert super-mocarstw. Indywidualna suwerenność państw tych wymiarów co Polska czy Czechosłowacja jest mrzonką. Pewien stopień niepodległości możemy osiągnąć tylko zbiorowo dla scalonego, sfederalizowanego obszaru. Jeżeli się nie połączymy to z satelictwa nie wydobędziemy się nigdy - bez względu na to czy komunizm w Rosji upadnie czy nie upadnie. Bo między potęgami przemysłowymi Rosji i Niemiec nie ma i nie będzie miejsca na niepodległe państwa kalibru Czechosłowacji, Węgier, Polski czy Ukrainy. Jeżeli słowo niepodległość, które nam z warg nie schodzi, ma zawierać w sobie cień realizmu musi oznaczać niepodległość zrzeszoną. Ale my nie możemy się połączyć, bo dzieli nas trup wczorajszego dnia balsamowany pieczołowicie przez wodzów naszych emigracji." - napisał w 1960 roku, Juliusz Mieroszewski w "Rozważaniach katastroficznych". Jeden z czołowych publicystów emigracyjnych, w dość ciemnych barwach obrazował przyszłość, analizując powieść Neila Shut'a i film powstały na jej kanwie, znany w Polsce jako "Ostatni brzeg".
Przypomniałem sobie ten artykuł, gdyż czytając publikacje i słuchając różnych wypowiedzi z ostatniego tygodnia, odnoszę wrażenie, że zdecydowanie nastroje, głównie po naszej stronie tej nowej, żelaznej kurtyny, przypominają te z lat 60 ubiegłego stulecia. Zjedzmy więc razem tę beczkę dziegciu, przechodząc przez medialną, ciemną dolinę.
Kończąc wątek z ubiegłotygodniowego komentarza, wspomnę, że nierównego traktowania ochrony Ukrainy w porównaniu do Izraela został także dostrzeżony przez prezydenta Litwy Gitanasa Nausedę. "To niedopuszczalne, że - jak słusznie Pan zauważył - stosujemy podwójne standardy. Nasza pomoc dla Izraela z pewnością nie konkuruje i nie powinna konkurować z naszą uwagą dla Ukrainy. Uważam, że jeśli jesteśmy pryncypialni i naprawdę opowiadamy się za wartościami demokratycznymi, powinniśmy wspierać oba te kraje, a nie kalkulować - dajemy tak wiele jednemu i tylko tyle drugiemu" - powiedział prezydent Litwy cytowany przez ukraińskie portale.
Przejdźmy jednak dalej do podwójnego podejścia choć w innych kwestiach. Dla wielu zupełnie niezrozumiała, biorąc obecną sytuację, wydała się informacja podana 16 kwietnia o zaproszeniu wystosowanym przez Francję do Rosji ws. uczestnictwa rosyjskiej delegacji w uroczystościach upamiętniających D-Day. I to być może było jednym z tematów rozmowy francuskiego ministra ze swoim rosyjskim odpowiednikiem kilka tygodni temu. Czy jest to związane ze staraniem prezydenta Macrona osiągnięciem "rozejmu olimpijskiego"? Przypomnijmy: iż to ten sam Macron, który jeszcze kilka tygodni temu proponował wysłanie wojsk NATO na Ukrainę.
Ale nie koniec na tym. Niedawno sekretarz stanu USA Anthony Blinken ostrzegł, że zaproszenie Putina na szczyt G20 w Brazylii, będzie możliwe, jeżeli państwa członkowskie osiągną konsensus. Kolejny punkt to zbrojenia. W państwach bałtyckich z zaskoczeniem przyjęto informację, że w obliczu przygotowań państw NATO do rozpoczęcia ponownych zbrojeń wobec coraz bardziej agresywnej postawie Rosji, Dania... sprzedaje swoje myśliwce F-16 Argentynie, zamiast sprzedać je lub przekazać Ukrainie, których przekaże co najwyżej 19 tych samolotów. Wreszcie Dania mogła przenieść te samoloty do nabierającej znaczenia rezerwy lub sprzedać innym krajom NATO. Kraj ten twierdzi, że wymienia flotę myśliwską, jednak nie zmienia to obrazu tego efektu podwójnych standardów. Zbrojenia poprzez rozbrajanie.
W świetle szeroko komentowanego w naszym krajowym przysiółku medialnym, spotkaniu prezydenta RP Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem, przytoczę wypowiedź byłego wiceprezydenta Mike Pence'a. "Oddziały amerykańskie nie będą miały innego wyboru, jak tylko walczyć z rosyjskimi najeźdźcami w Europie, jeśli Władimir Putin pokona Ukrainę. Izolacjonizm nigdy nie jest odpowiedzią na tyrańskie reżimy o ekspansjonistycznych zamiarach i uważam, że większość członków Kongresu to rozumie". - czytamy wypowiedź byłego wiceprezydenta w "Politico".
Rozwijając nieco myśl byłego wiceprezydenta USA, zanurzmy się w najbardziej istotne obecnie problemy, które opisałem kiedyś w komentarzu "Freedom is not free".
"Do 2030 roku Niemcy mają nadzieję zwiększyć swoje siły zbrojne z 182 000 do 203 000, a Francja z 240 000 do 275 000. Polska planuje zwiększyć liczebność sił zbrojnych z 197 000 do 220 000 do końca tego roku, a docelowo do 300 000. Problem polega na tym, że dzisiejsi zorientowani na karierę, indywidualistycznie nastawieni młodzi ludzie niechętnie dołączają do szeregów wojskowych. I nie tylko Europa zmaga się z poborem do armii. W punktach zapalnych konfliktów na całym świecie i wokół nich kwestia tego, jak przyciągnąć więcej ludzi do wojska, ma kluczowe znaczenie. Niektóre kraje ponownie rozważają stare rozwiązanie: obowiązkową służbę wojskową dla młodych osób (lub młodych mężczyzn), często dla absolwentów szkół. Terminologia jest różna. Pobór zazwyczaj oznacza zmuszanie cywilów do zaciągania się do sił zbrojnych, podczas gdy służba wojskowa często odnosi się do podzbioru tego - nakazując młodym ludziom odbycie stażu w siłach zbrojnych." - czytamy na łamach "The Economist".
"W społeczeństwach liberalnych duża część populacji zaczęła postrzegać służbę w wojsku jako zajęcie wykonywane przez kogoś innego. Przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej dla młodzieży może być politycznie i praktycznie niewykonalne z tego samego powodu, dla którego rekrutacja jest niewystarczająca: obywatele czują się wyobcowani z sił zbrojnych." - czytamy we wnioskach. A dyskusja na ten temat w naszym kraju, toczy się nieco na uboczu, jak wiele zresztą innych istotnych zagadnień dla bezpieczeństwa Polski i jej społeczeństwa.
Dwa krańce naszego regionu byłej I Rzeczypospolitej przechodzą, w obliczu ostatniego osłabienia Ukrainy na skutek zmniejszenia zachodniej pomocy, przez efekt uderzeniowy różnego rodzaju hiobowych wiadomości. Nieszczęsny udział polskich obywateli, ale także Łotwy, w operacjach rosyjskiego wywiadu na Ukrainie i Litwie, to jedno, a drugie to rosnący niepokój w państwach bałtyckich oraz w Mołdawii, gdzie wciąż rośnie rosyjski nacisk.
"Logika jest prosta: zwycięstwo Rosji na Ukrainie miałoby miażdżące konsekwencje dla obronności NATO i odwrotnie – sukces na Ukrainie, nawet gdyby chodziło o zdolność Ukraińców do utrzymania tylko tych linii frontu, które obecnie utrzymują, zmniejszyłby Zdolność Rosji do zaatakowania krajów bałtyckich i Polski lub przynajmniej zwiększenia prawdopodobieństwa takiego ataku stwarza ryzyko." - komentują ostatnie analizy ISW na temat możliwości rosyjskiego ataku na państwa bałtyckie, media litewskie. "Kreml musiałby mieć po prostu fantastyczne szczęście, aby ziścił się najgorszy scenariusz opisany przez ISW, ale po prostu nie ma argumentu za tym, że jest to obecnie realne." - czytamy w komentarzu.
Mimo to pewien niepokój utrzymuje się na stałym poziomie. "Z marcowego sondażu wynikało, że 23 proc mieszkańców Litwy uważa, że sytuacja na Litwie w ostatnim czasie ogólnie się poprawia, podczas gdy trzech na czterech (76%) wskazało, że sytuacja w kraju się pogarsza W ciągu miesiąca ocena ta pogorszyła się o 9 procent." - czytamy w badaniu. Z kolei w Bejsagołach, gdzie ma powstać litewska fabryka amunicyjna niemieckiego holdingu Rheinmetall, wzrosły obawy mieszkańców przed tą budową, lękających się zniszczeniem miasteczka w razie ataku.
W obecnej sytuacji trudno się też dziwić, że dla przykładu, z najnowszego badania „Eurobarometru” wynika, że 51% mieszkańców Łotwy nie jest zainteresowana zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego (PE)."W ostatniej kadencji PE wzrosło znaczenie, jakie obywatele przywiązują do obronności i bezpieczeństwa UE, zwłaszcza w obliczu wojny rozpoczętej przez Rosję na Ukrainie. W dziewięciu krajach wymienia się je jako pierwszy lub wspólny priorytet kampanii wyborczej, z najwyższymi wynikami w Danii, gdzie wskazało to 56% uczestników badania, w Finlandii – 55% i na Litwie – 53% respondentów. Na Łotwie pierwsze trzy miejsca zajmują obronność i bezpieczeństwo UE, wsparcie gospodarki i tworzenie nowych miejsc pracy oraz zdrowie publiczne. Jako główne wartości, których PE powinien w przyszłości bronić, łotewscy respondenci wybierają pokój, ochronę praw człowieka w UE i na świecie, a także demokrację." - czytamy w opracowaniu.
Tymczasem na łamach Fundacji Jamestown pojawiła się dość alarmistyczna w tonie analiza Hliba Parfonowa, który kieruje polityką bezpieczeństwa w Centrum Doktryny Studiów Politycznych w Kijowie i zajmuje się także analizą OSINT. Parfonow twierdzi, że dokładniejszego zbadania wymagają ostatnie ruchy reżimu Łukaszenki, który według analityka, rozpoczął mobilizację pod pozorem ćwiczeń wojskowych. Autor twierdzi, że ostatnie działania na niwie prawnej oraz realne zbrojenia sił białoruskich wzbudzają pytania. W mojej opinii i nie tylko, Białoruś, tak czy inaczej, jest i będzie kluczem bezpieczeństwa tak dla naszego kraju, jak i państw bałtyckich. Przypomnijmy także, że od wiosny 2022 roku, niemal nieprzerwanie na Białorusi ćwiczy wojsko i służby bezpieczeństwa. Można odnotować - co jednak nie jest przesądzające - że w minionym tygodniu, pojawiło się w mediach 11 informacji dotyczących różnych manewrów i sektora bezpieczeństwa, a liczba ta nie odbiega normą od poprzednich okresów.
Wychodząc z tej ciemnej sfery dywagacji, warto zdać sobie sprawę z faktu, że przy tak cienkiej granicy między tym co czytamy, oglądamy, a tym co chce nam wmówić przeciwnik, naszym najlepszym przyjacielem, jak zawsze, jest doza zdrowego rozsądku. Nigdy nie jest na tyle ciemno, aby nie dostrzec promienia światła. "Nie oszukuj się, będąc albo nadmiernym optymistą, albo nadmiernym pesymistą. Poszukaj pragmatycznego środka - odrób pracę domową: chroń swoją rodzinę, uspokój swoich bliskich i zrób, co możesz - przynajmniej zaopatrz się w żywność i wodę. Zwiększa to nie tylko twoją odporność, ale także siłę państwa. Kiedy jako pojedyncza komórka jesteśmy w stanie przetrwać dłużej na własną rękę, państwo jest automatycznie silniejsze" - powiedział major rezerwy armii litewskiej, Albertas Daugirdas. O bezpieczeństwie myślmy w tym czasie często, nie tylko w znaczeniu krajowym, ale także swojej sytuacji, co każdemu zalecam.