geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Dowództwo Operacyjne USZ

Hipotezy

Michał Mistewicz

13-02-2024 09:30


To naprawdę dziwne czasy. Przeżywamy historyczne wydarzenia, które pewnego dnia znajdą się w książkach i podręcznikach. Ale przecież trzeba jeszcze przez nie jakoś przejść. Nic więc dziwnego, że wszystko rozmienia się na małe zmartwienia i lęki. Historia jest naprawdę rzeczą bardzo męczącą. Jutro poszukam pokrzyw i węgla” - napisała anonimowa mieszkanka Berlina w trakcie szturmu stolicy III Rzeszy w kwietniu 1945 roku. Słowa te mają wymiar uniwersalny i zapewne nieraz ich sens pojawiał się na kartach pamiętników, w różnych okresach dziejów. Ocenę, czy znajdujemy się już w podobnym okresie historii, pozostawiam oczywiście Państwu do oceny. Do tego wstępu nawiąże jeszcze w dalszej części artykułu.

Dzisiejszy komentarz nie będzie typowym, przeglądem interesujących wydarzeń minionego tygodnia. Co istotne: zamysł tego materiału  powstał miesiąc temu. Zanim przejdę dalej, należy się Państwu kilka wyjaśnień. Musimy zdawać sobie wszyscy z istniejących możliwości, które są niezależne od prób wprowadzania destabilizacji i dezinformacji. Pisałem już o tym kilkukrotnie. To o czym będzie mowa, to pewien "trening umysłu" lub analiza ewentualności. W mojej ocenie, musimy potrafić rozmawiać także o zagrożeniach w sposób pozbawiony poczucia obaw. Chociaż, co naturalne, jest dla szerszego ogółu społeczeństwa bardzo trudne. Nie jestem przywiązany do treści tych hipotez - ich ocenę i wartość pozostawiam już Państwu.

Zasadnicza część tych rozważań opiera się na syntezie obserwacji własnych przestrzeni dawnej I Rzeczpospolitej, ale także środowiska międzynarodowego ostatnich dwóch lat trwania pełnoskalowej inwazji rosyjskiej na Ukrainie, a także ich porównań historycznych. Jest także, jak się okazało - o czym dalej - rozszerzeniem innej dyskusji, która dotyczy tego samego tematu.

Hipoteza 1 - Jakie mogą być założenia rosyjskie?

Jak to dzisiaj wiemy, "trzydniowe" założenia Putina zdobycia Kijowa i opanowania całej Ukrainy oparte były bądź to na fałszywych danych wywiadu rosyjskiego, bądź to na myśleniu życzeniowym samego dyktatora. Po klęsce owego planu, przystąpiono do realizacji planu "B", który z grubsza wykonywany jest do dzisiaj. Chodzi więc o wojnę na wyniszczenie.

Biorąc więc pod uwagę trwające od końca zeszłego roku dyskusje w zachodniej przestrzeni polityczno-wojskowej o oknach czasowych ataku rosyjskiego wobec graniczących krajów NATO, chcę rozważyć ich jeden wariant, który zresztą wspomniał sam Putin w ostatnim wywiadzie. O tym, że nie będzie ataku wobec Łotwy i Polski. "Pierwszym z tych talentów nabytych wiekami jest usposobienie do kłamstwa" - pisał o Moskalach, Józef Ignacy Kraszewski i tymi słowami chcę ocenić cały ten nagłośniony wywiad. Hipotetycznie rozważmy więc, jakie mogą być najbardziej rzucające się w oczy, rosyjskie założenia ataku wobec państw bałtyckich.

Pierwszym może być umykające okno czasowe: Rosjanie wiedzą, że im szybciej zrealizują swój plan, tym mniej przeszkód, bądź to w postaci nowych kontyngentów wojsk NATO, a przede wszystkim wyszkolonych oddziałów dozbrajanych w bardziej zaawansowaną broń, stanie na ich drodze. Aczkolwiek znów potrzebny jest istotny komentarz. "Przestrzegam przed wiarą w potęgę Rosji i w to, że czas gra na jej korzyść. (...) Jest to bardzo dalekie od rzeczywistości. Rosyjskie problemy są maskowane, a reżim Putinowski słabszy niż jego postrzeganie na arenie międzynarodowej”. - mówił w wywiadzie Wojciech Konończuk, dyrektor OSW.

Założenie drugie: najważniejszą bronią jest sam człowiek, więc należy zwiększyć nacisk dyplomatyczno-dezinformacyjny wobec społeczeństw tych krajów. Do tego służyć ma także sfera cyberwojny, przypomnijmy tutaj jesienny cyberatak wobec placówek edukacyjnych państw bałtyckich. Być może w następnych tygodniach przekonamy się, czy do tej formy nacisku, zostaną włączone także "twardogłowe" środowiska mniejszości rosyjskojęzycznej we wszystkich krajach - o czym zresztą mówił ostatnio rosyjski MSZ.

Założenie trzecie to test dla NATO i USA. To oczywisty główny cel operacji, czy to hybrydowej, czy też o ograniczonej skali - o czym dalej. Całkiem oczywiste jest także, że interes ma w tym nie tylko Rosja. W zależności, jak on przebiegnie, cały sojusz "osi zła", dostosuje swoje dalsze działania.

Założenie czwarte, wynikające z trzeciego. Rosja może zakładać - co dla nas wydaje się nielogiczne w tej chwili - że w przypadku "szybkiego" ataku, mimo art. 5, deklaracji, spotkań, porozumień, nikt realnie nie wystąpi w obronie państw bałtyckich.  Tak więc Finlandia nie ruszy z północy, Polska wraz z siłami sojuszniczymi także nie wyśle wojsk przez Przesmyk Suwalski ze względu czy to na destabilizację polityczną, poczucie zagrożenia społecznego, wreszcie wymachiwaniem przez Rosję atomowym straszakiem, natomiast kontyngenty międzynarodowe zostaną zmuszone do wycofania się bądź poddania.

Takie myślenie życzeniowe mogłoby wypływać z tego, że Rosjanie generalnie lekceważą wojskowe oddziały międzynarodowe uważając je za słabe, lubują się w porównaniach marsz. Żukowa: "W porównaniu z Niemcami oddziały państw marionetkowych były gorzej uzbrojone, mniej doświadczone i mniej skuteczne, nawet w obronie”. Swoją rolę odgrywa także propaganda.

Nawiasem mówiąc, władze Finlandii zostały już "ostrzeżone" i nie chodzi tutaj tylko o napływ migracyjny na granice, ale chiński sabotaż wobec fińsko-estońskiego rurociągu Balticconnector we wrześniu zeszłego roku. Dla dziennikarzy śledczych pozostawiam do wyjaśnienia wątek nietypowego zawinięcia sprawcy, czyli kontenerowca "NewNew Polar Bear", do portu w Piławie, na kilkanaście godzin przed owym "wypadkiem".

Założenie piąte - niezbędna byłaby ponowna pomoc reżimu Łukaszenki, czy to wykorzystania terytorium Białorusi, czy to już bardziej realne włączenie w działania wojsk białoruskich, co może tłumaczyć trwające w tym kraju, niemal bez przerwy od 2 lat, ćwiczenia wojskowe. Już zmieniono zapisy Doktryny Wojskowej oraz Strategii Bezpieczeństwa. W tym miejscu warto przypomnieć niedawne deklaracje białoruskiego ambasadora w Rosji, Dmitrija Krutoja o "szybkiej odbudowie" hubów kolejowych Białorusi z Rosją, a które istniały jeszcze w okresie ZSRR, i miały jednoznacznie zimnowojenny charakter, służący przerzutowi wojsk sowieckich na Zachód.

Wreszcie, co nie mniej ważne, taki ruch zakłóciłby w sposób oczywisty, wspieranie sił ukraińskich poprzez transporty broni i amunicji, które płyną z państw NATO. Tym samym w oczach rosyjskich Ukraina sama zostałaby zmuszona do ustępstw. To także dotyczy ewentualnych okien czasowych, które według analityków zachodnich, mogą być skojarzone z wynikami wyborów prezydenckich w USA i objęciem urzędu przez nieobliczalnego Donalda Trumpa.

Oczywiście ze względu na szczupłość miejsca. nie wyczerpuje to wszystkich założeń, gdyż tych mniej oczywistych jest jeszcze więcej, zaliczyłbym do nich np: ukryty cel rosyjskich inwestycji w tzw. "Gigafabrykę" w rejonie Ragnety (Nieman) oraz królewieckie zakłady Awtotora - co zasługuje na osobny artykuł.  

Hipoteza 2 - Obwód Królewiecki i "cicha" mobilizacja

Z oczywistych powodów, czyli braku dostępu do prawdziwych danych, musimy opierać się na innych przesłankach, aby ocenić wartość tej opcji. Jedną z nich jest nietypowy wzrost liczby ogłoszeń pracy, które od końca listopada zaczęły pojawiać się w mediach obwodu królewieckiego. W minionym miesiącu odnotowano rzekomy 40% wzrost liczby tych ogłoszeń. Czy wynikają one z rzeczywistego wzrostu gospodarczego w eksklawie żyjącej de facto na kroplówce transportu morskiego z portów Petersburga, trudno uwierzyć. Podobna sytuacja, na mniejszą skalę, miała miejsce po ogłoszeniu I fali mobilizacji w Rosji.

Tutaj trzeba zauważyć, że Litwa ściśle stosuje przepisy sankcyjne UE, i w tym roku po raz kolejny zmniejszyła limity tranzytowe do i z rosyjskiej eksklawy, tym razem o 20%. Styczniowa wizyta Putina w Królewcu była sygnałem dla Litwy, co do rosyjskich oczekiwań w kwestii tranzytu, jak i otwarcia nowego przejścia niedaleko Tylży.

Wracając jednak do postawionego z hipotezie pytania. Jak wiemy, Rosjanie znani byli z używania umiejętnie "maskirowki" czyli maskowania operacyjnego. Innymi słowy: kamuflowania swoich zamiarów wojskowych, co m.in. zadziałało w czasie operacji "Bagration". Mamy jednak XXI wiek, z jego internetem, satelitami, zwiadem lotniczym, wreszcie kolokwialnie "ludzie gadają". Czy takie działania mają dzisiaj sens? Tutaj trzeba dodać, że należy wziąć pod uwagę wprowadzone przez Dumę Państwową w kwietniu 2023 roku zmiany do ustawy mobilizacyjnej - w tej chwili mobilizacja może zostać wprowadzona poprzez m.in. wezwanie SMS. Takie samo rozwiązanie skopiowała u siebie Białoruś.

Jednak jednym z powodów wprowadzania w błąd opinię Zachodu byłby wiadomy efekt "większego niż się jest w rzeczywistości".  Dość przypomnieć, że w zeszłym roku media litewskie oceniały siły rosyjskie w obwodzie królewieckim na około 6 tysięcy żołnierzy, gdyż reszta walczy na Ukrainie. Nawet zakładając, ze byłoby to kilka tysięcy więcej nie zmienia to obrazu słabości sił rosyjskich w rejonie. Jakie są możliwości mobilizacyjne? Według oficjalnych danych region zamieszkuje około miliona mieszkańców. Jeżeli mobilizacja dotyczyłaby 5% ludności, dałaby wtedy siłę około 50 tysięcy powołanych, co może wystarczać do obrony. Musimy także pamiętać o wciąż działającym transporcie morskim. To co rzeczywiście zrobiono to sprowadzono do regionu system zakłócający sygnał GPS. Poza górą problemów, jest jeden atut takiego posunięcia: dałby Rosjanom faktycznie kilkumiesięczną przewagę szkoleniową.

Hipoteza 3  - Puszcza Romincka

To kolejna ciekawostka, która aby ją rozważyć, wymaga spojrzenia na mapę. Jak informowaliśmy w 2022 i 2023 roku, władze rosyjskie przeprowadziły kilka inwestycji infrastrukturalnych w regionie, które nieco odbiegały od dotychczas przyjętych programów. Pierwsza z nich to mniej zauważalny remont drogi rokadowej biegnącej wzdłuż granicy z Litwą między miejscowościami Stołupiany (Niestierow) a Jeziorem Wisztynieckim. Natomiast w minionym roku, w dość niespotykanym trybie przyspieszonym, przy użyciu także ciężkiego sprzętu, wyremontowano 45 km szlak kolejowy Stołupiany - Rominty Wielkie (Krasnolesje). Jest to o tyle ciekawe, że stacja znajduje się kilka kilometrów od granicy z Polską i leży w Puszczy Rominckiej.

Co mamy po stronie polskiej? Nieczynne obecnie przejście graniczne Gołdap - Gąbin (Gusiew), a ok. 25 km na wschód znajduje się Jezioro Wisztynieckie i granica Litwy. Po naszej stronie jest prowadząca z Gołdapi na południe droga krajowa nr 65, która po 26 km w miejscowości Kowale Oleckie rozgałęzia się na drogę wojewódzką nr 652 prowadzącą do Suwałk.

Przyjrzyjmy się więc rosyjskiej narracji. Ta obecna w mediach regionalnych skupia się na "ożywieniu turystycznym" regionu, Wciąż więc pojawiają się od jesieni zeszłego roku informacje o niespotykanym wzroście liczby turystów, co ma tłumaczyć planowaną rozbudowę lotniska Chrabrowo, obsługującego Królewiec. Z kolei w minionym miesiącu poinformowano, że w maju ruszają szynobusy z Królewca do Romint Wielkich. I znów spotykamy się z ciekawostką. Co dotąd nie było widziane, podano nawet ilość osób, które szynobusy mogą przewozić: 300 osób. Czy ma to uspokoić obserwatorów po naszej stronie? Szynobusy to nie jedyny środek transportu, ważne jest istnienie toru kolejowego, który nie odbudowano tylko w tym celu, aby działał przez miesiące wakacyjne.

Czym jest Puszcza Romincka? Po naszej stronie jest parkiem krajobrazowym i najlepiej gdyby takim pozostała. To teren trudny, pokryty wzniesieniami i  bagnami. Jednocześnie stamtąd prowadzi najkrótsza droga w linii prostej, a więc np: dla pokrycia artyleryjskiego, drogi z Suwałk na Litwę. W czasie I wojny światowej, puszcza była wykorzystywana wojskowo praktycznie tylko w czasie ucieczki wojsk rosyjskich po przegranej przez nich bitwie nad Jeziorami Mazurskimi we wrześniu 1914 roku, natomiast kilka tygodni wcześniej została ominięta w czasie bitwy pod Gąbinem, będącej wstępem do bitwy pod Tannenbergiem. W czasie drugiej wojny światowej, intensywne walki toczyły się w 1945 roku na zachodnich krańcach puszczy.

Puszcza równie dobrze mogłaby być Ardenami z 1940 roku, czyli terenem nie branym pod uwagę do szerszego wykorzystania wojskowego, a który przykrył ruch Wehrmachtu, jak i strategiczną pułapką Pas-de-Calais przed 6 czerwca 1944 roku. Granica lądowa z obwodem królewieckim to 210 km i takich miejsc jak ta puszcza, jest kilka. Zapewne realizacja kanału przez Mierzeję Wiślaną także utrudniła niektóre rosyjskie plany. Możliwości jest kilka, jednak bardzo istotny jest inny fakt. Rosja nie ma obecnie sił i środków na przekroczenie naszej granicy. Jednak cel, może osiągnąć innymi środkami.

Hipoteza 4 - Kierunek nowej mobilizacji

Zachodnie ośrodki analityczne skupiają się na spodziewanej nowej fali mobilizacji w Rosji, która ma być zarządzona po "wyborze" Putina, a więc w marcu tego roku. Nie w tym rzecz, aby żonglować teraz szacunkami liczbowymi, gdyż nawet 100 tysięcy zmienia zasadniczo obraz sytuacji. Większość analiz skupia się na wysłaniu tych nowych rekrutów na front ukraiński. Jednak zmieńmy na chwilę cel owej mobilizacji, przecież obecne siły rosyjskie utrzymują bieżący stan rzeczy, a więc permanentną wojnę na Ukrainie. Co więc byłoby, gdyby te nowe oddziały zostały wysłane przeciwko państwom bałtyckim?

Jeżeli założymy możliwość wsparcia przez te siły, prowadzonego ataku hybrydowego w państwach bałtyckich, obraz zmienia się. Załóżmy więc, że w jakieś formie powtórzona jest kalka wydarzeń z ukraińskich obwodów ługańskiego i donieckiego, a więc wystąpienia miejscowych mieszkańców rosyjskojęzycznych, którzy wprowadzają zamęt np: na Łotwie. Wystąpienie hybrydowe wsparte niewątpliwie przez aparat propagandy rosyjskiej byłby skierowany w zasadzie wyłącznie do społeczeństw krajów zachodnich, nie znających specyfiki naszego regionu. W zależności od reakcji, siły rosyjskie mogłyby zostać wykorzystane w różnej formie do wsparcia. To tylko jeden z wielu scenariuszy rozważanych zapewne tak przez poszczególne rządy krajów bałtyckich, jak i same NATO.

A wątek polski? Zacząć musimy od tego, że jak dotąd przeleciały przez nasz kraj, w różnym okresie rozpoczętej wojny, trzy rakiety, przy czym zginęły dwie osoby. Czy coś to zmieniło w kwestii przyspieszenia prac na ustawą o obronie cywilnej? Chcę jednak zwrócić Państwa uwagę na rzecz inną. Rosja nie musi wysyłać następnych rakiet. Wyobraźmy sobie jedną z bardziej niebezpiecznych opcji, jakimi byłyby skorelowane z rosyjską operacją wobec państw bałtyckich, działania małych grup sabotażowych wobec krajowej infrastruktury.  A to tylko jedno z kilku narzędzi. Nie zapominajmy, że "wagnerowcy" mimo, że w mniejszej liczbie, to wciąż stacjonują na Białorusi podobno szkoląc białoruskie jednostki specjalne. Dlatego coraz więcej polityków litewskich skłania się ku zaostrzeniu kontroli wobec obywateli Białorusi przekraczających granicę Litwy, a tym samym granicę UE.

Co dalej?

Jednak jak wspomniałem wyżej, takie i inne scenariusze wypadków są oceniane przez ośrodki NATO. Natomiast w minionym tygodniu, estońskie media dostrzegły artykuł, który pojawił się na łamach think-tanku CEPA autorstwa dra Jana Kallberga, analityka i wykładowcy w Akademii West Point. W artykule tym, wymieniono kolejne rosyjskie założenia, a więc brak gotowości operacyjnej jednostek NATO.

"Zachodnioeuropejscy członkowie NATO zaprzeczają swojej gotowości i żyją w wyimaginowanym świecie, w którym niedawne obietnice dozbrojenia są już realizowane. Jednym z przykładów jest kluczowa szwedzka wyspa Gotlandia, która zapewnia dostęp do znacznej części Morza Bałtyckiego, ale nadal jest broniona tylko przez jedną kompanię zmechanizowaną (liczącą zaledwie kilkuset żołnierzy) i niektóre siły Gwardii Narodowej. Ta przepaść między wyobrażoną a rzeczywistą gotowością stanowi dla Rosji doskonałą okazję." - czytamy w artykule.

Ekspert CEPA zwraca także uwagę na brak dyskusji w przestrzeni NATO o wykorzystaniu broni nuklearnej, co tłumaczy strachem i niewiedzą. "Rosjanie nie mają takich trudności i dobrze wiedzą, jak można je wykorzystać. Użycie stosunkowo niewielkiej broni nuklearnej doprowadziłoby Zachód do gwałtownego załamania gospodarczego. Fale uderzeniowe wywołałyby powszechną panikę, ale także wstrząsnęłyby przywództwem politycznym i wojskowym oraz systemami. Spowodowałoby to całkowity chaos na rynkach finansowych." napisał dr Kallberg, który dodaje, że wykorzystanie tej broni byłoby rodzajem "czarnego łabędzia" dla Zachodu. W dalszym tekście autor zauważa podobne problemy, które wymieniłem wcześniej i przechodzi do szczegółowego scenariusza wypadków. Podkreślę, że autor wymienia polskie oddziały jako pierwsze, które przychodzą z pomocą państwom bałtyckim. Ze swojej strony dodam, iż jak to wspominałem, Rosji przede wszystkim chodzi o zniszczenie ducha Rzeczpospolitej, przestrzeni wolności.

Na zakończenie tego wywodu, który jest tylko bardzo powierzchownym zarysem zagadnienia przywołam dwie kwestie. Pierwsza, historyczna, aby mieć pewien punkt odniesienia, niekoniecznie zgodny z otaczającą nas rzeczywistością. We wstępie przywołałem uniwersalne słowa, jednego z świadków historii, których echa możemy znaleźć a pamiętnikach z czasów wojen napoleońskich i czy z okresu I wojny światowej. Kilkanaście dni przed napisaniem tamtych słów, Rosjanie zaczęli ofensywę znad Odry. Zapas amunicji artyleryjskiej kilku kalibrów tylko dla 1 Frontu Białoruskiego wynosił ponad 7 milionów pocisków, z czego 1 236 000 miało zostać wystrzelonych na niemieckie pozycje już pierwszego dnia.

Wszystko więc wymaga przygotowań, jednocześnie jest wskazówką co do aktualnej niemocy europejskiego rynku zbrojeniowego, stąd tak wielka zależność naszego (europejskiego) bezpieczeństwa od wyników wyborów w USA. Niemniej chcę zauważyć, że w sieci przeważa żałobny nastrój, jakby wybory te już się odbyły i cóż...nie są zależne od naszych rodzimych wyborców.

Druga rzecz to także uwaga o miejscu w którym się znajdujemy. Popatrzmy nieco wstecz. Kiedy cztery lata temu zakładaliśmy maseczki, wielu z nas, nie myślało o takim, a nie innym rozwoju wydarzeń. Teraz uważam, że niewiele wniosków wyciągnęliśmy z tych ostatnich czterech lat tej nauki żywej historii. Tym młodym i starszym oburzonym, którzy protestują przeciwko służbie wojskowej, przypomnę mój artykuł, "Freedom is not free".

Najważniejszy wniosek, który wypływa z tych wszystkich wypowiedzi polityków, ostrzeżeń dowódców, jest jeden. Więcej opanowania w przestrzeni publicznej, więcej zgody, mniej haseł, a więcej działania, dla bezpieczeństwa naszego społeczeństwa. Co pozostawiam do rozważenia.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024