geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Rola współpracy

Michał Mistewicz

27-05-2025 09:30


"Wygląda na to, że w dzisiejszym świecie, metodą nie jest tęsknota za wielkością, tylko znalezienie swojej domeny i umiejętność współpracy." - brzmi wniosek z rozmowy o kolejnictwie inżynierów Jakuba Kuleckiego i Jacka Fink-Finowickiego, którzy dodają, że każdy współczesny produkt zaawansowanej inżynierii, jest rezultatem mniejszej, bądź większej współpracy międzynarodowej. Rozmowa dotyczyła również wpływu polityki na projekty uznawane za niegdyś sztandarowe, jak porzucony przez komunistyczną ekipę Gierka, rozwój rodziny silników przeznaczonych dla lokomotyw.

Wracając jednak do myśli o współpracy, przekłada się to w podobny sposób na grę w naszym regionie narodów byłej I Rzeczpospolitej. W minionym tygodniu niemieccy żołnierze defilowali po wileńskim placu Katedralnym, przy dźwiękach marszy znanych jeszcze z czasów pruskich. I znów, z polskiego punktu widzenia, był to pewien znak czasu, jak również słabości naszego kraju. To nie polskie barwy, ani "polskie" (tak, koreańskie czy amerykańskie) czołgi pojawiły się nad Wilią. I przyznajmy wprost: to nie tylko efekt zaszłości międzywojennych i wzbudzonej wówczas nieufności, a której gorzkie owoce zbieramy do dzisiaj. Na obopólną zresztą szkodę.

To, że 45 Brygada Pancerna "Litauen" znalazła się w grodzie Giedymina, to przecież efekt nie tylko zabiegów i współpracy dyplomatycznej w ramach NATO. Przypomnę więc, że w momencie, kiedy Litwa zwróciła się do Niemiec w sprawie lokalizacji brygady wyposażonej w czołgi, pełnoskalowa wojna na Ukrainie trwała już kilka miesięcy. W tym samym czasie Polska negocjowała i  podpisywała umowy zakupu czołgów dla naszej armii, gdyż zapóźnienie w tej broni, jak i w wielu innych, było powszechnie znane. Czołgi amerykańskie i koreańskie dopiero musiały być wyprodukowane lub zmodernizowane. Pokrótce: nawet gdybyśmy mieli władze, na tyle odważne, że zwróciłyby się z ofertą pomocy Litwie, to bez znaczącego uszczuplenia sił własnych i osłabienia bezpieczeństwa narodowego, nie dałoby się wówczas tego zrobić. I w Wilnie doskonale to rozumiano.

Stąd zamiast - w moje ocenie dość niezrozumiałego - sarkania na Litwinów, przyznajmy, że słabość w każdym wydaniu, przynosi takie a nie inne efekty. Wyciągnijmy z tego prawidłowe wnioski. Przede wszystkim wprawdzie Niemcy odtrąbili własny sukces - wszak litewskie media zauważyły, że nazwa "Litwa" pojawiła się w minionym tygodniu ponad tysiąc razy w niemieckich odpowiednikach (w polskich dziesięć razy mniej) - to droga do relokacji jednostki i jej uzbrojenia jest wciąż dość odległa. Nie mówiąc już o osiągnięciu gotowości bojowej w obecnych warunkach, co wymaga zgrania na miejscu. Dodam też, że prócz tego, że część żołnierzy niemieckich po odbębnieniu defilady spakowała się i odleciała, to niemieckie wahadło polityczne jest wciąż w ruchu, a słabość obecnego kanclerza jest wypadkową wzrostu społecznych nastrojów pro-AfD, jak i celowego falstartu rozpoczęcia jego rządów.

Sama Bundeswehra jest na tę chwilę cieniem swojej przeszłości, a czy to się zmieni w szybkim tempie to stoi wciąż pod znakiem zapytania. Mimo to, generał Carsten Breuer, inspektor generalny, włączył się w żonglerkę czasową. "Inspektor Generalny Bundeswehry Carsten Breuer nakazał całkowite przezbrojenie niemieckiej armii do 2029 roku – pisze Reuters, powołując się na odpowiednią dyrektywę. Według ocen Breuera i innych polityków, do tego czasu Rosja może odbudować swoje siły w takim stopniu, by móc zaatakować terytorium NATO. Jak podaje agencja, w dyrektywie Breuer określa priorytety dotyczące uzbrojenia, które powinno zostać w pierwszej kolejności zakupione lub opracowane. Wśród nich znajduje się m.in. wzmocnienie niemieckiej obrony powietrznej – w szczególności w celu przechwytywania dronów." - czytamy.

Wracając na Litwę, należy także zauważyć, że nasze relacje są obecnie bardzo dobre - porównując je z poprzednimi dekadami. Miejscowi Polacy są nagradzani, co trzeba docenić, a czego przykład mieliśmy w minionym tygodniu w Wilnie. Co najbardziej istotne, w obecnym rządzie premiera Paluckasa mamy do czynienia z liczną drużyną litewskich Polaków, którzy obecni są nie tylko na stanowiskach ministerialnych, ale również doradców premiera czy prezydenta. Oceniam to jako taką małą i cichą próbę do wstępu szerszej współpracy, na zasadzie "zobaczmy jak nam pójdzie". Jednym z mocnych symboli może być zapowiadane na okres powyborczy w Polsce, wspólne posiedzenia rządów obu krajów. O pozostałych symbolach naszej aktywnej współpracy wspominałem już w poprzednich komentarzach na przestrzeni tych lat.

I teraz pojawia się główny powód napisania dzisiejszego komentarza. Jak wiecie Państwo, jestem od lat zwolennikiem, jak najszerszej współpracy w naszym regionie wolności, której fundamenty zostały zbudowane przez wieki. Jednak to właśnie pojęcie współpracy, nie zagrało w minionym tygodniu, a to przy okazji litewskiego pozwu wobec reżimu Łukaszenki, za spowodowanie kryzysu migracyjnego. Według polskich przekazów, Warszawa miała wiedzieć od początku o tych planach, natomiast Ryga dowiedziała się o tym z mediów. Jak widać coś nie zadziałało. Jeżeli polski rząd wiedział, a obecnie tylko "rozważa" przyłączenie się do litewskiego wniosku, to na pierwszy rzut oka nie świadczy dobrze o naszym podejściu.

Jednak przypomnijmy, że obok trwającego ataku hybrydowego na nasze granice, Łukaszenka dobrze wykorzystuje polską mniejszość i uwięzionych Polaków jako zakładnika swoich zachcianek. Pokazała to ostatnio akcja w Siechnowiczach, czy trwająca kampania wobec polskich duchownych. Natomiast kwestia niedoinformowania łotewskiego rządu to również, pewien istotny błąd. Kolejna rzecz to spostrzeżenie, że po części za litewskim wnioskiem stoi też chęć wpłynięcia na możliwe wyroki w siedmiu postępowań złożonych przez migrantów przed ETPC. Sęk w tym, że kremlowscy aparatczycy też wyciągają z tego wnioski.

A wszystko to dzieje się w momencie coraz większego napięcia w krajach bałtyckich. "Współczesna sytuacja geopolityczna zmusza nas do refleksji, jak będziemy się bronić, jeśli wróg wtargnie do kraju. O czym należy myśleć już teraz? W obliczu zagrożenia szczególnie ważny staje się opór obywatelski, który może przybierać różne formy: zbrojny, niezbrojny (brak kolaboracji, nieposłuszeństwo wobec władzy okupacyjnej), informacyjny (opór polegający na dzieleniu się informacją między ludźmi, np. poprzez rozpowszechnianie wydawnictw), cybernetyczny i inne. „Uważam, że w dzisiejszych czasach opór obywatelski może obejmować znacznie szersze sfery niż wcześniej” – powiedział ekspert ds. obronności, major rezerwy Darius Antanaitis. Litewski ekspert zwraca uwagę, że niepotrzebnie oddziela się pojęcia żołnierza od obywatela, gdyż ich rola jest taka sama: bronić kraju.

Z kolei w Estonii, nie tylko mamy do czynienia z nasileniem rosyjskich prowokacji, ale również ze wspólną inicjatywą trzech stolic.
"We wtorek burmistrz Tallinna Jevgeni Ossinovski, wiceburmistrz Wilna Andrius Grigonis oraz wiceburmistrz Rygi Linda Ozola podpisali w przystosowanej na schron piwnicy budynku mieszkalnego przy ulicy Vindi w dzielnicy Kristiine w Tallinnie memorandum o wzajemnym porozumieniu, które stanowi podstawę współpracy trzech stolic w zakresie przygotowań na sytuacje kryzysowe. „Doświadczenia wojny na Ukrainie jasno pokazały, że w sytuacjach kryzysowych obok władzy centralnej kluczową rolę odgrywają samorządy lokalne, zwłaszcza większe miasta, ponieważ to właśnie na poziomie lokalnym zapewniana jest większość niezbędnych usług. Od ciągłości lokalnych usług zależy odporność całego społeczeństwa w sytuacji kryzysowej” – wyjaśnił Ossinovski. Podkreślił, że skuteczne zarządzanie kryzysowe wymaga systematycznego podejścia oraz terminowej i jasnej komunikacji z mieszkańcami. „Ponieważ sytuacja bezpieczeństwa stolic bałtyckich jest podobna, rozsądne jest podejmowanie współpracy i uczenie się od siebie nawzajem także przy planowaniu lokalnych środków bezpieczeństwa” – zaznaczył samorządowiec.

Na Łotwie oddawane są nie tylko nowe koszary dla żołnierzy sojuszników z NATO, ale testuje się też systemy alarmowe ludności, rozwijanie sklepów "kryzysowych", trwają też rozmowy na temat powstania fabryki amunicji. I nasi północni sygnaliści mają rację. Podam tylko trzy informacje z ostatnich dni.

"Chiny zwiększyły swoją zdolność do przeprowadzenia nagłego ataku na Tajwan poprzez przyspieszenie działań powietrznych i operacyjnych, wprowadzenie nowych systemów artyleryjskich oraz podniesienie gotowości jednostek desantowych i powietrzno-szturmowych - twierdzą tajwańscy i amerykańscy urzędnicy oraz eksperci. Wysoki rangą przedstawiciel tajwańskiego wojska powiedział, że chińskie siły powietrzne i jednostki rakietowe, które odegrałyby kluczową rolę w inwazji na Tajwan, rozwinęły swoje możliwości do tego stopnia, że mogą „w każdej chwili przejść z trybu pokojowego do działań wojennych”(...) Według tajwańskiego ministerstwa obrony, samoloty wojskowe Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej wchodzą do strefy identyfikacji obrony powietrznej Tajwanu ponad 245 razy miesięcznie, podczas gdy pięć lat temu było to mniej niż 10 razy w miesiącu. Przekraczają także linię mediany w Cieśninie Tajwańskiej 120 razy miesięcznie, de facto likwidując tę nieoficjalną granicę.." - podaje "Financial Times".

"Posiadamy informacje, że Chiny dostarczają maszyny, specjalistyczną chemię, proch oraz komponenty bezpośrednio do [rosyjskich] przedsiębiorstw wojskowych. Mamy potwierdzone dane dotyczące 20 rosyjskich zakładów” – powiedział Oleh Iwaszczenko, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Ukrainy. Ponadto, według Iwaszczenki, w latach 2024–2025 odnotowano co najmniej pięć przypadków współpracy lotniczej z Chinami. Dotyczyło to sprzętu, części zamiennych i dokumentacji. W sześciu przypadkach miały miejsce duże dostawy chemii specjalistycznej. Szef Służby Wywiadu Zagranicznego dodał również, że na początku 2025 roku aż 80% krytycznych elementów elektronicznych wykorzystywanych w rosyjskich dronach pochodzi z Chin. Zaznaczył, że występują przypadki fałszowania nazw produktów, stosowania firm-pośredników, przez które z Chin do Rosji trafia wszystko, co niezbędne do produkcji mikroelektroniki." - czytamy na łamach ukraińskich mediów.

"Pełnym rozwiązaniem tych celów specjalnej operacji wojskowej jest stworzenie zjednoczonego Państwa Związkowego: Rosji, Ukrainy i Białorusi. Odbudowa rosyjskiego świata w jego naturalnych granicach. Wszyscy jesteśmy Rosjanami, Kijów to matka ruskich miast, książę Włodzimierz był Rosjaninem, Jurij Dołgoruki był Rosjaninem, Jarosław Mądry był Rosjaninem i tak dalej. Dlatego musimy bezwzględnie bronić naszego rosyjskiego świata. W przeciwnym razie możemy nawet nie ocalić naszego kraju – oświadczył Wiktor Sobolew, członek Komisji Obrony Dumy Państwowej." - czytamy w artykule "Zerkalo".

Obok typowych, krzykliwych wynurzeń Miedwiediewa, doniesień o wciąż rozważanej redukcji sił USA w Europie, czy po sięganiu rosyjskich służb po sprawdzone w okresie sowieckim, działania zachodnich anarchistów - to łatwo wysnuć wnioski, w jakim momencie historii się znajdujemy. A jednocześnie powracające bajdurzenia Moskali o rzekomo nielegalnym rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku, tak bardzo przypominają niemieckie tezy o "ciosie w plecy w 1918 roku". Z podobnym skutkiem.

"Co dodaje morale Ukraińcom? Przede wszystkim dwie rzeczy - świadomość tego, że rosyjska okupacja będzie ludobójcza dla wszystkich Ukraińców z rozwiniętym poczuciem tożsamości narodowej oraz wiara w to, że po wojnie Ukraina stanie się polityczną częścią Zachodu i uda się wynegocjować z pomocą Zachodu taki rozejm, który zapewni bezpieczeństwo Ukraińcom na okres jednego pokolenia co najmniej. Co zaś morale osłabia? Świadomość tego, że nie wykluczone jest porzucenie Ukrainy przez najbliższych nawet sojuszników, którzy pod wpływem prymitywizacji dyskursu politycznego w zachodnich demokracjach i zmian mentalnych zachodzących w społeczeństwach, postanowią pozostawić Ukrainę w szarej strefie bezpieczeństwa. " - napisał dr Łukasz Adamski z Centrum Mieroszewskiego, który spędził już kolejną noc w bombardowanym Kijowie.

Na zakończenie, mimo mojej ambiwalentnej oceny obecnego wyboru, zamiast zwracania uwagi na drugorzędne tromtadracje partyjne, warto zadać sobie pytanie, który z kandydatów lepiej zrealizuje się w momencie kryzysu. A przed taką perspektywą niestety stoimy. Odpowiedź na to pytanie i na rolę współpracy w naszym regionie, pozostawiam Państwu.


opr. wł.
Bardzo dziękujemy za kolejne wpłaty! Już tylko 710 zł brakuje do naszej opłaty rocznej za serwer. Lista darczyńców. Jednocześnie nadal szukamy potencjalnych inwestorów naszego projektu, który wykracza daleko poza branżę medialną. Zapraszamy do kontaktu.

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024