geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Dowództwo Operacyjne USZ

Dziwna wojna

Michał Mistewicz

21-05-2024 09:30


Jakże łatwo zapominamy lekcje przeszłości. Trzeci maja 1921 roku, to była nie tylko data po raz trzeci w odrodzonej Ojczyźnie, obchodzonego Święta Konstytucji 3 maja. Tego dnia doszło do wybuchu III Powstania Śląskiego, zrywu - co Warszawa niestety często zapominała, a Śląsk przypomina - zwycięskiego. Przypomnijmy, że po trwającym 63 dni Powstaniu, linia rozgraniczenia między siłami powstańczymi a niemieckimi, sięgała aż do linii Korfantego, w tym miejscowości położonych w dzisiejszym województwie opolskim.

Dzisiaj też przypada pewna rocznica. 21 maja 1921 roku, w trakcie walk z Niemcami o Górę Św. Anny, na jednym z pól koło wsi Olaszka poległ  szesnastoletni zaledwie chłopiec, lwowski kadet, kpr. hr. Karol Chodkiewicz. Jest jednym z siedmiu ochotników, kadetów ze Lwowa - de facto dezerterów, gdyż ruszyli na pomoc powstańcom śląskim wbrew rozkazom - którzy zginęli w tym Powstaniu. Tego dnia poległo ich trzech: Karol Chodkiewicz oraz Zygmunt Toczyłowski, lat 17 i Zygmunt Zakrzewski, lat 18. 10 czerwca za polski Śląsk oddali życie Henryk Czekaliński lat 16, Zbigniew Pszczółkowski lat 18, natomiast trzy dni później zginął Zbigniew Zaszczyński, szef kompanii, lat 20. Kilkudziesięciu lwowskich kadetów walczyło pod Gogolinem, Zębowicami, Kędzierzynem.

To właśnie Karol Chodkiewicz staje się symbolem pomocy ziemi lwowskiej dla Śląska. Ówczesny błąd dziennikarski przypisuje mu, że był dalekim praprawnukiem  zwycięzcy spod Kircholmu, hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza. Mimo, że w latach międzywojennych wiadomo było iż nastąpił błąd i kadet pochodził z bocznej linii litewskiego rodu, jednak dodawało to całej historii głębszego znaczenia. Na pamiątkę śmierci tych trzech ochotników ze Lwowa, 4 lipca 1930 roku rozkazem Ministra Spraw Wojskowych (wówczas Józefa Piłsudskiego) dzień 21 maja został ustanowiony świętem Korpusu Kadetów. W parku lwowskiego Korpusu Kadetów stanął pomnik poległych. Kiedy ktoś  zadaje mi pytanie, dlaczego Śląsk pamięta o Wschodzie, to przypominają mi się te dwie historie, żywe w mojej rodzinie. Dwie, gdyż inna dotyczy śląskiej zbiórki pomocy dla walczącego Lwowa na przełomie 1918 i 1919 roku, którą współorganizował mój pradziadek.

To co wydaje się tylko śląskim epizodem, ma znacznie szersze znaczenie w dzisiejszej sytuacji naszego regionu dawnej I Rzeczpospolitej. Inne czasy, inne wychowanie, inne wartości, wpływają na inne zachowania, w tym opinie polityków. W przeddzień wizyty Putina w Chinach, prezydent Czech, Petr Pavel, dotąd jedna ze statecznych postaci wsparcia dla Ukrainy udziela wywiadu, z którego za chwilę musiał się tłumaczyć.

"Ukraina nie będzie w stanie w dającej się przewidzieć przyszłości odzyskać kontroli nad utraconymi terytoriami, dlatego teraz konieczne jest przerwanie wojny i rozpoczęcie negocjacji pokojowych – powiedział Pavel w rozmowie ze Sky News. Podkreślił, że jeśli Zachód ciągle będzie zbyt ostrożny i stale oceniał ryzyko eskalacji, Ukraina ostatecznie może przegrać wojnę." - czytamy w relacji. Chwilę później nastąpiły tłumaczenia. "Pavel podkreślił jednak, że wsparcie militarne dla Ukrainy nie wyklucza znalezienia rozwiązania kończącego ten konflikt.  "Wręcz przeciwnie, powinno to nastąpić jednocześnie" - stwierdził. Podkreślił również, że "każde przyszłe porozumienie pokojowe koniecznie wymaga zgody Ukrainy, biorąc pod uwagę jej podstawowe interesy. Dlatego też przyjąłem zaproszenie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na czerwcową konferencję w sprawie pokoju na Ukrainie" - podsumował czeski prezydent.

Z mojego punktu widzenia ważne są tutaj dwie kwestie. Po pierwsze, po słowach czeskiego prezydenta, odezwali się ci politycy, którzy są kojarzeni ze stanowiskiem prorosyjskim, jak były premier Andrej Babiš, którego wypowiedzi wpisują się w lansowanie przez rosyjskie ośrodki wpływu, narracji o rzekomej możliwości zakończenia wojny w 2022 roku. Po drugie, uważam wypowiedź czeskiego prezydenta za logiczne dokończenie jego wywiadu udzielonego kilka dni wcześniej dla czeskiego radia. "Prezydent Republiki Czeskiej Petr Pavel uważa za paradoks fakt, że Rosja, która podczas II wojny światowej walczyła z faszyzmem, sama jest teraz agresorem, podczas gdy Niemcy bronią pokoju.". Ważna jest forma tej "obrony pokoju".

W minionym tygodniu, w Tallinie odbywała się doroczna, XVII Konferencja Lennarta Meri - debata ekspertów i analityków organizowana przez estoński think-tank ICDS. Do obrad tej konferencji często nawiązuję, przy czym niezmiennie ubolewam, że polscy eksperci pojawiają się na niej jedynie epizodycznie. Z powodu szczupłości miejsca wspomnę tylko o wystąpieniu premier Estonii Kai Kallas, która dopowiada sens wypowiedzi czeskiego prezydenta. „Strach powstrzymuje nas przed wspieraniem Ukrainy. Kraje mają różne obawy, czy to strach nuklearny, strach przed eskalacją, strach przed migracją. Nie możemy wpaść w pułapkę strachu, ponieważ tego właśnie chce Putin. Chce, abyśmy się bali i nie wspierali Ukrainy ze strachu. Bądźmy zdecydowani i nie pozwólmy naszym przeciwnikom dyktować naszej przyszłości" - powiedziała premier.

"Decyzja Francji o zaproszeniu Rosji do udziału w 80 rocznicy lądowania w D-Day podsyciła napięcia z krajami sojuszniczymi, gdy przywódcy przygotowują się do zgromadzenia na plażach Normandii 6 czerwca. W zeszłym miesiącu Paryż zaskoczył kraje zachodnie, gdy organizatorzy D-Day ogłosili, że poszerzają zaproszenie do Moskwy, mimo że Rosja rozpoczyna nową ofensywę na Ukrainę. Politycy z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i dwóch innych sojuszników z II wojny światowej wyrazili zaniepokojenie tym posunięciem, podnosząc pytania od symbolicznego charakteru tej okazji, przez kwestie protokołu, po zapytania dotyczące kontaktów dyplomatycznych z przedstawicielami Rosji." - czytamy na łamach "Politico". Może nie będę już dodawał cytatu z wypowiedzi admirała Roba Bauera, szefa komitetu wojskowego NATO o ocenie możliwości rosyjskiego przemysłu.

"Nasza własna siła jest drogą do pokoju; nasza słabość rodzi więcej konfliktów. Możemy mieć nadzieję na najlepsze w odniesieniu do Rosji, ale musimy być przygotowani na najgorsze. Rosja ma instynktowny głód dominacji i ekspansji. Nie możemy przekonać Rosji do porzucenia swojej ekspansjonistycznej polityki samą retoryką, ponieważ rozprzestrzenia się ona jak koronawirus, dopóki nie napotka oporu. Aby powstrzymać i odstraszyć Rosję oraz skutecznie się bronić, musimy stworzyć silny potencjał obronny. Tylko prawdziwa siła jest przekonującym środkiem odstraszającym naszych przeciwników. Musimy dostosować naszą gotowość obronną, zarówno indywidualnie, jak i wspólnie z naszymi sojusznikami. Należy to robić w odpowiednim tempie, ponieważ w przeciwieństwie do roślin nie mamy milionów lat na wyewoluowanie cierni i jeżyn. Potrzebujemy dostosowanej obrony i to teraz." - napisał prezydent Estonii Alar Karis.

Klamrą spinającą te reakcje są gorzkie słowa prezydenta Zełenskiego. "Uważam, że partnerzy obawiają się, że Federacja Rosyjska przegra tę wojnę. Chcieliby, aby Ukraina wygrała, przy czym Rosja nie przegrała. Ponieważ byłaby to nieprzewidywalna przegrana i nieprzewidywalna geopolityka" - powiedział Zełenski. Ale, jak powiedział prezydent, "to nie działa w ten sposób". "Aby Ukraina mogła wygrać, musimy dać z siebie wszystko" - dodał." - czytamy w artykule, w którym możemy się dowiedzieć, że według sondażu przeprowadzonego przez Centrum Razumkowa, pod koniec marca 2024 r. 83% respondentów na Ukrainie wierzyło w wygranie wojny z Rosją.

W tym miejscu znów zwracam uwagę na sytuację na Białorusi, gdzie ostatnio wciąż napływają informacje o represjach reżimu Łukaszenki, wobec społeczeństwa, które nieodmiennie trwają od lat,  .Jednak kilka wydarzeń minionego tygodnia zwraca uwagę na zwiększenie i przyspieszenie presji Rosji na władze Białorusi celem "integracji" w ramach ZBiR. W zasadzie tego samego dnia, pojawiły się dwie informacje z tego zakresu. "Dyplomaci białoruscy i rosyjscy odbyli w Moskwie konsultacje w kwestiach planowania polityki zagranicznej. "Strony potwierdziły zbieżność stanowisk wobec sytuacji w regionie i na świecie, stwierdziły potrzebę stworzenia sprawiedliwego wielobiegunowego porządku światowego, zgodziły się kontynuować systemową współpracę w sferze informacyjno-analitycznej", donosi białoruska ambasada w Rosji." - czytamy w wiadomości.

Druga wiadomość jest w zasadzie uzupełnieniem powyższej. "W dniach 15-17 maja w Mińsku odbyła się ekspercko-doradcza rada rosyjsko-białoruska z udziałem Władimira Miedinskiego [były minister kultury, obecnie przewodniczący Rosyjskiego Wojskowego Towarzystwa Historycznego, tuby propagandowej Kremla - red.],  w celu omówienia "maksymalnego zrównoważenia" nauczania historii w szkołach, liceach, szkołach zawodowych i na uniwersytetach w Rosji i na Białorusi.(...) Zgodnie z planami rosyjskiego kierownictwa, białoruska edukacja powinna w pełni odpowiadać rosyjskiej interpretacji obrazu świata, jego paradygmatu i wizji. Istnieją plany działań w tym kierunku. Ma to na celu wyjaśnienie i zbliżenie stanowisk w takich kwestiach jak: Powstanie Styczniowe 1863-1864, jego wpływ i charakter; okres historii Białorusi w ramach Imperium Rosyjskiego z odpowiednią rewizją i "wybieleniem" tego okresu dla Białorusi. Oczywiście wszystkie okresy historii Białorusi związane z Rosją zostaną przedstawione jako korzystne. Prace w tym kierunku już się rozpoczęły, co widać w próbach rewizji oceny osobowości generała-gubernatora Murawjowa. Ogólnie rzecz biorąc, będzie próba rewizji okresu Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczpospolitej w historii Białorusi" - mówi ekspert.

"Okres przynależności do Rzeczypospolitej Obojga Narodów zostanie przedstawiony wyłącznie od strony negatywnej, wszelkie powstania antyrosyjskie będą postrzegane jako antyludowe. Z drugiej strony włączenie ziem białoruskich do Rosji będzie postrzegane jako pozytywne wydarzenie, które „przyczyniło się do przywrócenia tradycyjnych wartości narodu”. Wszelkie negatywne wydarzenia z okresu Imperium Rosyjskiego i ZSRR zostaną w miarę możliwości złagodzone, przedstawiona zostanie rosyjska interpretacja bitew pod Grunwaldem i Orszą." - taki obraz okresu historycznego, w sposób oczywisty będzie wpływał poprzez najmłodsze pokolenie Białorusinów na obraz współczesnych Polaków. Jest to działanie proste i oczywiste. Kilka lat temu wspominałem, co jest rzeczywistym celem Rosji: zniszczenie ducha wspólnoty wolności, której fundamentem jest I Rzeczpospolita.

Takie działania na polu dyplomacji i budowania świadomości historycznej, mający swój stary wzorzec w carskiej rusyfikacji, mają już dać swój wymierny efekt. A do jednych z nich, należy zwiększenie liczby i siły ataków migrantów nasyłanych przez białoruskie służby na nasza granicę. "W ciągu trzech dni od 17 do 19 maja migranci próbowali przekroczyć granicę białorusko-polską 729 razy. Jak podaje Straż Graniczna, w piątek odnotowano 219 prób nielegalnego przekroczenia granicy, w sobotę – 264, w niedzielę – 232. Migranci zachowywali się agresywnie, rzucali w polskich funkcjonariuszy kamieniami i gałęziami. W rejonie Dubicz Cerkiewnych migranci próbowali podpalić polski posterunek straży granicznej, a na terenie odpowiedzialności placówki w Białowieży próbowali przekroczyć rzeki Przewłokę i Leśną Prawą.". - pamiętajmy o tej trudnej służbie, myśląc na naszych funkcjonariuszach Straży Granicznej, żołnierzach i policjantach, nie tylko z okazji ich święta.

Kończąc powrócę do początku. Dodam do tła lwowsko-śląskiego słowa doktora Andrzeja Pukszto, przy okazji rocznicy bitwy pod Monte Cassino: "Jaka szkoda, że świętując 80-lecie zwycięstwa pod Monte Cassino żadna z instytucji polskich nie zechciała przypomnieć uczestnika bitwy, byłego wilnianina, wielkiego litewskiego poety - Juozasa Adomavičiusa-Kėkštasa (1915 w Taszkiencie - 1981 w Warszawie).". To także wspólny bohater, mimo jego trudnej przeszłości, naszej wspólnej przestrzeni.

Z tych lekcji historii, z mojego punktu widzenia obywatelskiego, wynika wniosek, że zadania do odrobienia mamy wciąż przed sobą. Z biegiem czasu zaczyna rosnąć ta góra rzeczy, które powinny zostać wykonane, ale zwłaszcza zachodnie płuco Europy, powstrzymuje przed tym, koniunkturalizm i wynikające z tego kunktatorstwo. I tak, jest to też ta dziwna wojna, w której nadal gaz z Rosji płynie na Zachód przez Ukrainę, a państwa już się zastanawiają co dalej? Czy zachodni duch handlarzy i amatorów "pecunia non olet", czy to co napędzało nas w okresie Romantyzmu i pierwszych lat odzyskania Niepodległości - co zwycięży? Odpowiedź pozostawiam Państwu.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024