geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Wikipedia

Alea iacta est

Michał Mistewicz

22-02-2022 09:30


Trudno jest pisać w momencie, kiedy partia szachów zamienia się w rozgrywkę w bilarda, w którym jeden z graczy jest mocno nietrzeźwy. Tutaj już nie można doszukiwać się ani sensu czy logiki, gdyż to przed czym stoimy, może przyjąć chaotyczne formy, w których istotny jest brak reguł, a przywołani zawodnicy nie wiedzą, gdzie potoczą się kule. Tak więc rozpoczął się pierwszy etap scenariusza szerzej opisanego przeze mnie w minionym tygodniu.

To, że Putin porzuci porozumienia mińskie było jasne już od kilku miesięcy, kiedy to na plan pierwszy wybiła się retoryka oskarżająca Ukrainę o niedotrzymywanie warunków umów. Rozmowy były przez Rosję zrywane, dokonywane przy tym różnego typu prowokacje, co z punktu widzenia Kremla było już tylko niezbędnym przedstawieniem mającym, być może, za główny cel przykrycie niezbędnych przygotowań organizacyjnych, w tym wojskowych, do obecnej operacji. Chcę przy tym zwrócić Państwa uwagę, że wezwanie Putina do "przerysowania" granic państwowych, jest nie tylko otwarciem puszki Pandory, ale oznacza to przede wszystkim już w obecnej chwili śmiertelne zagrożenie dla naszego kraju, nie wspominając o pozostałych krajach regionu. Litwini, Łotysze i Estończycy znów stoją przed tymi samymi pytaniami, które zadawali sobie ich nieodlegli przodkowie.

Bo jakiż ich czeka los, w razie zastosowania przez Rosję podobnego scenariusza, który przebiegnie zapewnie nieco inaczej od obecnego, a kończący się inkorporacją ich państw do, być może, rozszerzonego Państwa Związkowego, a na pewno strefy OUBZ? Jeżeli weźmiemy pod uwagę los mieszkańców Krymu po 2014 roku - kto jest dzisiaj w stanie zaręczyć, że sytuacja obywateli nie zakończy się jeszcze gorzej? Czy Putin nie przerysował już dostatecznie granic własnego szaleństwa w tej mierze?

Tak, są to pewne emocje, ale proszę sobie wyobrazić te rozmowy, które przebiegają teraz nie tylko w gabinetach rządowych tych państw, ale przede wszystkim w domach mieszkańców. Chcę teraz pominąć etap polskiego rozliczania błędów na poziomie nie tylko krajowym, ale przede wszystkim międzynarodowym. Bo trzeba w tym momencie "radzić nad rozlanym mlekiem". Jakie podjąć decyzje, aby już nie tylko nawet zapewnić nasze bezpieczeństwo, ale zapewnić bezpieczeństwo pozostałej jeszcze wolnej części państw byłej I Rzeczpospolitej, a także Finlandii, Szwecji, Danii, Norwegii czy Rumunii. To właśnie na tych państwach skupi się teraz główna uwaga putinowskiej Rosji. Mówiąc językiem wczorajszego wystąpienia Ławrowa na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa FR, "kierunki skandynawski i rumuński" będą pomocnicze, natomiast głównym celem będzie nasz kraj oraz państwa bałtyckie.

To czy Ukraina w rozumieniu Putina jest w sposób wystarczający "wyłączona z gry" to pokażą najbliższe dni i tygodnie. Być może w szalonym pojęciu Putina, Ukraina pozbawiona rosyjskiego gazu, otoczona jego wojskiem, nie wyłączając możliwej blokady morskiej, z jedynymi nitkami łączności gazowej, kolejowej i drogowej z pozostałą częścią Europy, ma być wizją otoczonej twierdzy, będącej na utrzymaniu Zachodu, a więc państwem z biegiem czasu coraz bardziej uciążliwym dla tegoż Zachodu. Polityka Putina i jego kolegów jest światem bandyckim,z którego ostatnio czerpią garściami cytaty, bo tylko wspomnijmy ostatnie wypowiedzi Ławrowa wywodzące się z więziennego slangu, czy słynne słowa Putina o Ukrainie, nawiązujące do gwałtu, a w tym akurat przypadku, opisującą właśnie sytuację "zagłodzonej twierdzy", która ma wpaść w rosyjskie ręce.

Odwróćmy na krótką chwilę ten obraz, gdyż może być ono pewną wskazówką nie tyle dla Zachodu, którzy pisząc wprost, nigdy tego w pełni nie zrozumie, ale dla nas Polaków, którzy pojęcie znaczenia przestrzeni wschodniej dla przyszłości Rzeczpospolitej, mamy wciąż "we krwi". Przypomnijmy więc jedno zdanie, cytowane już kiedyś, Aleksandra Waleriana Jabłonowskiego z XIX wieku, o znaczeniu Ukrainy: "Ukraina była "ukrainą", "ugraniczem" Rzeczpospolitej od strony koczowników - Tatarstwa, zasłaniała ją z tej strony, cała istota, cała siła jej życia wytężoną była ku jednemu jakby zadaniu - walce i obronie".

Tym Tatarstwem jest dzisiaj posługującą się podobnymi metodami Rosja. Symboliczna wskazówka druga: w minionym tygodniu pojawiło się zdjęcie ukraińskich żołnierzy, którzy brali udział w uroczystości w Kamieńcu Podolskim. Jeżeli teraz złożymy z tych bardzo drobnych części obraz i potraktujemy drogą metafory, Ukrainę jako Kamieniec Podolski w naszym polskim ujęciu, to wiemy co należy czynić - wsparcie Ukrainy jest w tym momencie kwestią już nawet nie tyle naszej przyszłości, ale bezpieczeństwa całego regionu.

A teraz znów wróćmy do putinowskiego pojmowania polityki. Bo co jeśli Rosja wygra z Ukrainą? Na to pytanie starali się odpowiedzieć Liana Fix i Michael Kimmage z GMF na łamach Foreign Affairs.

"Jeśli Rosja przejmie kontrolę nad Ukrainą lub zdoła ją zdestabilizować na dużą skalę, rozpocznie się nowa era dla Stanów Zjednoczonych i Europy. Przywódcy amerykańscy i europejscy staną przed podwójnym wyzwaniem, jakim jest przemyślenie bezpieczeństwa europejskiego i uniknięcie wciągnięcia w głębszą wojnę z Rosją. Wszystkie strony musiałyby wziąć pod uwagę potencjał przeciwników uzbrojonych w broń jądrową w bezpośredniej konfrontacji. Te dwa obowiązki – zdecydowana obrona europejskiego pokoju i rozważne unikanie eskalacji militarnej z Rosją – niekoniecznie będą kompatybilne. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy mogą znaleźć się w sytuacji głębokiego nieprzygotowania do zadania stworzenia nowego europejskiego ładu bezpieczeństwa w wyniku działań militarnych Rosji na Ukrainie.".

Autorzy zauważają, że sama Rosja może zmagać się, z wyrażonym już przecież przez chińskiego ministra podczas Konferencji Monachijskiej, niezadowoleniem Chin, która obawiać się może o przyszłość mozolnie budowanego projektu Nowego Jedwabnego Szlaku, który wobec atmosfery wojennej w Europie może stracić znaczenie. Kolejną niewiadomą może być postawa Turcji, która postawiła na kontakty gospodarcze z Ukrainą.

"W obliczu kryzysu na Ukrainie Zachód nie może lekceważyć Rosji. Nie może polegać na narracjach inspirowanych myśleniem życzeniowym. Rosyjskie zwycięstwo na Ukrainie to nie science fiction. Ale jeśli Zachód może niewiele zrobić, aby zapobiec rosyjskiemu podbojowi militarnemu, będzie mógł wpłynąć na to, co stanie się później. Bardzo często pod płaszczykiem zwycięstwa militarnego kryją się ziarna kłopotów. Rosja może pokonać Ukrainę na polu bitwy. Może sprawić, że Ukraina stanie się państwem upadłym. Ale może to zrobić tylko prowadząc zbrodniczą wojnę i niszcząc życie państwa narodowego, które nigdy nie napadło na Rosję. Stany Zjednoczone, Europa i ich sojusznicy oraz inne części świata wyciągną wnioski i będą krytycznie oceniać działania Rosji. Poprzez swoje sojusze i wsparcie dla narodu ukraińskiego, Stany Zjednoczone i Europa mogą uosabiać alternatywę dla wojen napastniczych i etosu "siła czyni prawo". Rosyjskie wysiłki na rzecz siania zamętu można przeciwstawić zachodnim wysiłkom na rzecz przywrócenia porządku." - zauważają autorzy.

"Mimo starań Warszawy o zaangażowanie innych państw we wspieranie Ukrainy, jeśli chodzi o ideę trójstronnego formatu z Wielką Brytanią, Polska podkreśla potencjalne pozamilitarne obszary współpracy, co łagodzi narrację o sojuszu militarnym. Przykładem jest możliwość tranzytu skroplonego gazu ziemnego (LNG) przez Polskę na Ukrainę. (...)Wielka Brytania ma pewien potencjał, by stać się głównym dostawcą bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej, ale z pewnością nie zastąpi w pełni USA w tej roli. Wielka Brytania, w przeciwieństwie do USA, nie jest główną siłą stojącą za NATO iz pewnością nie jest głównym graczem, jeśli chodzi o ochronę bezpieczeństwa i stabilności w innych regionach. Eskalacja w Europie Środkowo-Wschodniej nie zagroziłaby poważnie wiarygodności Wielkiej Brytanii. Biorąc pod uwagę historię brytyjskiej wielowiekowej strategii bilansowania offshore w Europie, Londyn może mieć pewne problemy z wiarygodnością do przezwyciężenia, jeśli chodzi o rozszerzone zobowiązania i prawdziwe intencje." - napisał Jakub Bornio na temat możliwości sojuszu polsko-ukraińsko-brytyjskiego.

Rozważana kilka tygodni temu idea ma większy sens tylko przy większym zaangażowaniu i rozszerzeniu tej formuły na inne państwa regionu. Reasumując: obecne czasy wymagają już nie tyle zachowawczej ostrożności, ale raczej rozważnej odwagi w podejmowaniu kluczowych decyzji. "Bo łatwiej wznieść nowy gmach, niźli spsowany naprawić" - jak pisała kiedyś Zofia Kossak-Szczucka.

"W ciągu ostatnich 20 lat Polska wpłynęła na rozwój kulturalny i polityczny Ukrainy bardziej niż jakikolwiek inny kraj poza Rosją. Jest jej najzagorzalszym zwolennikiem w UE i NATO; z zadowoleniem przyjął miliony Ukraińców, aby tam mieszkały, studiowały i pracowały; i zapewnił alternatywny model tego, czym Ukraina mogłaby stać się prawdziwie środkowoeuropejskim krajem: europejskim, patriotycznym, otwarcie antyrosyjskim i odnoszącym sukcesy gospodarcze – wszystko pod parasolem bezpieczeństwa USA." - zauważa Luka Ivan Jukić na łamach Foreign Policy.

"Biorąc pod uwagę własne problemy Ukrainy z korupcją i rządami prawa oraz biorąc pod uwagę aktywną wojnę na jej wschodzie, niemożliwe jest przystąpienie tego kraju do UE lub NATO w najbliższej przyszłości. Rosja na przykład domaga się, aby ta ostatnia pozostała całkowicie poza stołem dzięki obopólnemu porozumieniu między Moskwą i Waszyngtonem. Ale część problemu polega na tym, że chociaż Ukraina nie jest w NATO, bezpieczeństwo Ukrainy jest traktowane przez państwa członkowskie UE i NATO (takie jak Polska i Litwa) jako kwestia ich własnego bezpieczeństwa.(...) Niedawny sondaż przeprowadzony przez Europejską Radę Stosunków Międzynarodowych pokazał, że Polacy są najbardziej zdecydowani spośród głównych krajów europejskich w przekonaniu, że ich kraj powinien bronić Ukrainy przed ponowną agresją ze strony Rosji - 65%, podczas gdy w innych głównych krajach UE odsetek ten wynosi mniej niż połowę. Ten sam sondaż wykazał, że 80 proc. Polaków uważa, że ​​zarówno NATO, jak i UE powinny stanąć w obronie Ukrainy w przypadku rosyjskiego najazdu." - napisał Jukić.

Niech to z kolei będzie wskazówką tak dla naszych polityków, jak i nas samych, jak należy budować tożsamość obronną, która zaczyna się od odnowienia pojęcia znaczenia przestrzeni tak bliskiej, jak i tej dalekiej, a która ta ostatnia może w dłuższej perspektywie zyskać na znaczeniu. I na takiej podstawie można i należy budować sąsiedzkie relacje międzynarodowe oparte na takich samych trwałych podstawach: obiektywnym postrzeganiu wspólnoty interesów, która wynika z powyższego rachunku.

Aktualne czasy wymagają podejścia polegającego na odpowiednim zarządzaniu najbliższą przestrzenią, a więc, jak już kiedyś zauważył to Andrew Michta, na zjawisku regionalizacji polityki na naszym pomoście bałtycko-czarnomorskim. Tak więc o ile przestrzeń się skurczyła to wyzwania przed jakimi stoi polityka zagraniczna naszego kraju, dodatkowo obciążona przewodnictwem w OBWE, zdecydowanie wzrosły z wszystkimi tego konsekwencjami.

Musimy więc odpowiedzieć na szereg pytań: o przyszłość relacji z Ukrainą, Rumunią i Mołdawią, państwami bałtyckimi oraz krajami nordyckimi. W kolejce stoją pytania co dla nas powinno być kierunkiem najważniejszym, które obecne formaty współpracy regionalnej są najbardziej obiecujące, a które łączyć z innymi lub rozszerzać. A to wszystko zmierzyć z kolejnymi żądaniami Rosji, które pojawią się już niedługo, także wobec naszego kraju. Wreszcie na własnym podwórku zadbać o wojsko, szeroko pojętą obronność i ruszyć z posad temat Obrony Cywilnej. Jest o czym myśleć, ale także czym prędzej należy działać, gdyż już w niedalekiej przyszłości możemy obudzić się w bardzo nieciekawej rzeczywistości.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024