geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: okop555 Flickr.com

Szwindel i cztery procent

Michał Mistewicz

19-11-2024 09:30


Jest takie tytułowe słowo w języku polskim, które przyszło do nas poprzez jidysz z języka niemieckiego. Szwindel  oznacza w niemieckim "zawrót głowy" i myślę, że ostatnie dni jasno dowiodły, że to znaczenie najlepiej oddaje obraz umysłów naszego regionu. Natomiast polskie odczucia są bliższe raczej rodzimemu znaczeniu tego słowa. Oczywiście znów będę musiał powtórzyć, że "Zeitenwende", o którym już nikt nie wspomina, był tylko retoryczną, bardzo doraźną wydmuszką, w którą wpadło bardzo wielu ekspertów. Tymczasem po raz kolejny sprawdziła się maksyma mojego przodka: "Niemców nie tyle słuchać, tylko patrzeć im na ręce". Jest to o tyle istotne, że już nawet media ukraińskie zaczęły stosować tryb przypuszczający "rzekomo i podobno" opisując najnowsze obietnice strony niemieckiej. Niestety, żyjemy znów w czasach, gdy stereotypy zaczynają niepokojąco oddawać rzeczywistość. I takie chóry, jak "a nie mówiłam/em" będą się powtarzać. Ten komentarz jednak chcę zadedykować czterem procentom - o co lub kogo chodzi, o tym za chwilę.

Kiedy w czerwcu 2022 roku, opisywałem zachodni "lęk przed zwycięstwem" zdawałem sobie sprawę, że odtąd ten strach, będzie wpływał na każdy krok obronny Ukrainy. Było to już wtedy aż nadto widoczne. Można było tylko żyć nadzieją, że będzie się zmniejszał, ale nie zniknie. Warto przeczytać zapis ówczesnej migawki sytuacji, aby stwierdzić, co i ile się od tamtego czasu zmieniło. Tylko znów należy zauważyć, że ów trend, który powrócił z o wiele silniejszą mocą, jest falą efektu, który rozpoczął się w Waszyngtonie i jest kontynuacją mojego zeszłotygodniowego komentarza. Tak więc Scholz, był drugim w kolejce do budki telefonicznej, której drugi koniec łącza znajduje się na Kremlu, a następni już czekają.

"Przebiło się u nas, że Niemcy mają kłopoty. Są w recesji drugi rok z rzędu. Przeważa opinia, że to wynik: pandemii, zakręcenia kurka z tanim gazem z Rosji i wojny handlowej z Chinami. Ale to uproszczenie.(...)Lider drugiej rewolucji przemysłowej (silnik spalinowy, chemia, mechanika), który przespał rewolucję cyfrową. Zerknijcie na listę 100 tech gigantów. Tylko 2 spółki z Niemiec! Małe Holandia i Tajwan mają po 4! Absolutna dominacja USA. 9 spółek z Chin.Fascynujące pytanie: dlaczego tak się stało? Bo od czasów nazistów przegrywają globalną walkę o talenty." - napisał Krzysztof Mazur, były prezes Klubu Jagiellońskiego, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP. "Głęboka niechęć wobec digitalizacji. Na wielu poziomach. Jakby ich kultura szanowała chemię i silniki, ale z pogardą patrzyła na wszystkie te niematerialne bity, wifi i chmury. Przykłady? Choćby Merkel w 2013 mówiąca, że Internet to „Neuland” ("nieznane terytorium")." - pisze ekspert i dodaje do tej listy degradację modelu neo-merkantylnego. "Antyrozwojowego splotu interesów polityków, dużego biznesu i finansów, którego symbolem stał się kanclerz Schroeder, ale w tę grę grają wszyscy. Żeby było tak jak było i nasz przemysł wygrywał. Ale świat się wokół dramatycznie zmienia." - zauważa Mazur.

Jak można było się spodziewać, najbardziej zagrożone kraje regionu, w sposób szczególny odczują ten powrót do interesów. "Jeśli teraz zacznie się intensywna komunikacja z Rosją, to być może także zespół Trumpa zacznie się spieszyć i w jakiś sposób niedbale tworzyć plan pokojowy lub inicjatywę dotyczącą procesu. Jeśli zacznie się wyścig, Rosja na tym zyska, a tego Ukraina obawia się najbardziej” – powiedział Saks. Według Saksa decyzja Scholza była motywowana zbliżającymi się nadzwyczajnymi wyborami w Niemczech – kanclerz nie ma zbyt wiele do pokazania w swoim dorobku politycznym, a jego sytuacja polityczna jest trudna." - zauważył estoński ekspert ds. bezpieczeństwa Rainer Saks. „Po dwóch latach izolacji Europa wysłała teraz Putinowi sygnał, że przywódcy Zachodu zaczynają się do niego zwracać, a jego izolacja dobiega końca. Jestem pewien, że stanowisko Putina wobec Ukrainy pozostało dokładnie takie samo jak wcześniej. W Niemczech wciąż nie rozumieją logiki rosyjskiej polityki, i to wszystko” – powiedział Riho Terras, estoński eurodeputowany. Sęk w tym, że rozumieją ją doskonale.

Chcę zwrócić Państwa uwagę na jedną rzecz. Te wszystkie opinie ekspertów i polityków, zakładają, że znamy przebieg rozmowy, a tą znamy z komunikatów. Jak przebiegała naprawdę i czego dotyczyła, tego zapewne długo się nie dowiemy. Ale nie to jest w tej sprawie najważniejsze. Wspominałem wielokrotnie, iż wielką rolę w dyplomacji pełni także symbolizm. Takim symbolem był sam fakt rozmowy. Być może rzeczywiście odciągnie kilku rusofilów z AfD czy BSW, ale czy pomoże w podźwignięciu słupków wyborczych rodzimej partii kanclerza? W mojej ocenie Scholz jest na tyle rozsądnym politykiem, aby wiedzieć, że niewiele. Tym samym nie chodziło w tym ruchu głównie o politykę wewnętrzną. To może być wynikiem np: niedawnego spotkania Scholza z przedstawicielami niemieckiego biznesu.

Niech ten telefon kanclerza (do W. Putina – red.) będzie ostatnim tchnieniem nieudanej strategii, w której w imię 'pokoju' handluje się terytoriami z dyktatorem prowadzącym ludobójstwo. Historia nieustannie przypomina nam, że prawdziwy pokój można osiągnąć jedynie poprzez siłę” – podkreślił Gabrielius Landsbergis, odchodzący już minister spraw zagranicznych Litwy. A ten kraj zaczyna się martwić, choć nikt tego nie powie głośno.  Prezydent Litwy mówi już o opóźnieniu rozlokowaniu brygady niemieckiej, podobno z powodów opóźnień budowlanych, przy czym z innych źródeł wynika, że Litwini naprawdę przykładają się do realizacji swojej części umowy. Pośrednim dowodem było tegoroczne otwarcie trzech baz wojskowych. Czasem więc polityczne "podkładanie" pod silniejszego gracza, w imię bezpieczeństwa swojego kraju, jest ważną strategią. Jednak czy przyniesie ona skutek w najbliższym czasie?

"Proces rozmieszczenia brygady postępuje powoli, ponieważ wraz z żołnierzami przyjadą ich rodziny, co wymaga stworzenia odpowiedniej infrastruktury oraz rozwiązania wielu innych kwestii, w tym przyjęcia stosownych przepisów prawnych. Jednak z powodu kryzysu rządowego, jak informują litewskie media publiczne, proces ten się opóźni. W Niemczech na koniec lutego planowane są nowe wybory, co oznacza, że do tego czasu wiele spraw w Bundestagu może zostać po prostu wstrzymanych. Po wyborach upłynie też trochę czasu, zanim nowy parlament rozpocznie pracę. (...) Dla Litwy szczególnie istotne są dwie decyzje związane z rozmieszczeniem brygady. Bundestag nie ratyfikował jeszcze umowy podpisanej we wrześniu przez Wilno i Berlin, która reguluje prawa niemieckich żołnierzy, cywilów oraz ich rodzin stacjonujących na Litwie. Drugim kluczowym aktem prawnym jest tzw. pakiet dodatków. Chodzi o zestaw przepisów, które mają stworzyć bodźce finansowe dla żołnierzy decydujących się na służbę na Litwie. Data przyjęcia tego prawa również nie jest jeszcze znana. Jeden z tych dokumentów trafił już do Bundestagu, drugi jeszcze nie, a niemieccy politycy na razie nie są w stanie określić, kiedy mogłyby zostać rozpatrzone. Politycy partii rządzących nie udzielili litewskim dziennikarzom oficjalnej odpowiedzi, jednak nieoficjalnie wskazali, że w obecnej sytuacji politycznej nie ma sensu obiecywać konkretnych terminów." - czytamy.

Warszawa będzie miejscem najważniejszych negocjacji w sprawie tego kryzysu” - miał stwierdzić minister Sikorski, który teraz sam potrzebuje międzynarodowych "trampolin", biorąc pod uwagę swój start wyborczy. Czy na pewno najważniejszych - nie - gdyż te najważniejsze mogą się odbyć tylko już w formacie bezpośrednio zainteresowanych.

I teraz kwestia, która tylko przemknęła, bez zbytniej refleksji, przez nasze media, czyli ewentualny powrót Ukrainy do posiadania broni jądrowej. Warto rozpatrzeć taką opcję. "„The Times” podał, że jeśli wybrany na prezydenta USA Donald Trump podejmie działania niekorzystne dla Ukrainy, Kijów mógłby w ciągu kilku miesięcy wyprodukować bombę atomową. Następnego dnia ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprzeczyło tym doniesieniom, podkreślając, że Ukraina przestrzega Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i nie prowadzi prac nad tego rodzaju uzbrojeniem (...) Ukraina, choć nie ma infrastruktury do wzbogacania uranu na dużą skalę, mogłaby w czasie wojny pozyskać pluton z używanych prętów paliwowych z reaktorów jądrowych. Kraj ten nadal dysponuje dziewięcioma działającymi reaktorami i posiada znaczące doświadczenie w dziedzinie energetyki jądrowej, mimo że w 1996 roku zrzekł się trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego na świecie.(...) Dyrektor Centrum Studiów Europy Wschodniej (RESC), politolog Linas Kojala, powiedział, że takie wypowiedzi wskazują na to, iż sytuacja nie sprzyja Ukrainie. W ostatnich latach Kijów konsekwentnie podkreślał dążenie do członkostwa w NATO i intensywnie zabiegał o uzyskanie gwarancji bezpieczeństwa. Kojala zauważył, że te działania miały na celu zastąpienie jakichkolwiek intencji związanych z potencjalnym rozwojem własnej broni nuklearnej. " - czytamy w artykule.

Dążenie do sojuszniczych gwarancji bezpieczeństwa jest zatem alternatywą dla rozważań o zdobyciu własnych zdolności nuklearnych, co mogłoby znacząco zmienić dynamikę międzynarodową w regionie. To bardzo istotne, gdyż oznacza też wyraźne wyzwanie dla dyskusji na ten temat w naszym kraju. Oczywiście o ile będziemy potrafili wyrwać się z własnego piekiełka politycznego. Bo w jakiej sytuacji jest Ukraina? Elon Musk już pozwolił sobie na własną ocenę wypowiedzi prezydenta Zelenskiego.

"Znaczne opóźnienie w udzieleniu Ukrainie zgody na ataki na Rosję przy użyciu zachodniej broni to ostatnia z serii niepowodzeń w działaniach wspierających Ukrainę przez jej partnerów. Moskwa udowodniła, że kontrola eskalacji wojny pozostaje w jej rękach, a groźby nuklearne odnoszą sukces.(...) „Jeśli jedna strona skupi się na eskalacji, a druga na deeskalacji lub kontroli eskalacji, w naturalny sposób powstaje asymetria, w której schody ruchome zawsze będą miały przewagę. Rosja pokazuje, że nie boi się ryzyka i wierzy, że nawet blefem może osiągnąć określone rezultaty. I często się to udaje, ponieważ mentalność po drugiej stronie koncentruje się na strachu przed eskalacją” - powiedział Tomas Jermalavičius, szef działu badań w estońskim ICDS.

"Pamiętać bowiem należy, że ludzi trzeba albo dopieszczać, albo ich zniszczyć; bowiem za krzywdy błahe się mszczą, a za wielkie nie mogą; zatem krzywda, którą ludziom wyrządzasz, musi być taka, byś nie obawiał się zemsty." - w tym duchu można przywołać słowa Niccolò Machiavelli o rosyjskich celach. Bo jakie są efekty miękkiego trendu wobec Moskwy już widać. To nie tylko zmasowane ataki rakiet i dronów wobec Ukrainy, ale też realne zagrożenia dla zachodniej infrastruktury. Kilka dni temu okręty irlandzkie przeganiały rosyjski okręt wywiadowczy, tymczasem w niedzielę i w poniedziałek, najprawdopodobniej Rosja odpowiedziała, zrywając łącza między Litwą a Szwecją i Finlandię z Niemcami. Notabene tego samego dnia Szwecja i Finlandia zaczęły kolportaż broszury przygotowującej swoje narody do skutków zbliżającej się wojny.

I na koniec rzeczona dedykacja. W niedawnym badaniu ukraińskiej opinii publicznej, na pytanie jak długo potrwa jeszcze wojna, 4% respondentów odpowiedziało, być może w przypływie wisielczego humoru, że nigdy się nie skończy. A być może niektórzy z tych czterech procent, zdają sobie sprawę z faktu, że walka tych dwóch światów: wolności, reprezentowanej kiedyś przez I Rzeczpospolitą, a tego "ruskiego", nigdy się nie skończy. Co powinno, w mojej ocenie, wystarczająco wskazać nam kierunki naszego bezpieczeństwa.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024