geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Wikipedia

Sznur nowego Pax Europea

Michał Mistewicz

04-02-2025 09:30


Nieco ponad półtora kilometra na wschód od murów Watykanu, na drugim brzegu Tybru, znajduje się nowoczesny budynek pewnego muzeum, który jeszcze niedawno budził sporo kontrowersji swoim wyglądem. Rzecz w tym, że skrywa w swoim wnętrzu rekonstrukcję rzymskiego monumentu, znanego jako Ara Pacis - czyli Ołtarz Pokoju. Pomnik powstały ku czci zakończenia wojen domowych przez cesarza Oktawiana został poświęcony 30 stycznia 9 roku p.n.e. i według powszechnego uznania ma symbolizować późniejszy Pax Romana, trwający do końca epoki cesarza Marka Aureliusza, więc niemal przez dwieście lat. Ara Pacis stał pierwotnie w północno-wschodnim narożniku Pola Marsowego, dawnej równiny zalewowej Tybru i przez minione wieki został pogrzebany pod kilkumetrową warstwą mułu.

Ostatni tydzień dostarczył wielu dowodów na to, że - co zrozumiałe - wciąż dążymy wszelkimi sposobami do realizacji owej ułudy, której symbolem jest ten obiekt. W mojej opinii najnowszą odmianą tej chwilowej iluzji jest nerwowe oczekiwanie na rozdanie kart, w ramach nowego Pax Americana. Przynajmniej część tak sądzi, jednak są politycy i eksperci w regionie dawnej I Rzeczpospolitej, którzy dostrzegają pułapki tego sposobu myślenia.

"Europa ma w tej chwili zregionalizowaną optykę bezpieczeństwa. To jest jeden z największych problemów, z którym musimy się zmierzyć, w sensie politycznym. Czy jeżeli jesteś w Tallinie, czy w Wilnie, czy Helsinkach, lub w Warszawie to poczucie zagrożenia rosyjskiego jest bardzo ostre. I tutaj nikt nie udaje, że to nie jest ogromny problem. Zaczyna się to zmieniać, jeżeli poruszasz się na mapie w kierunku zachodnim. Jesteś w Berlinie, jest już inna rozmowa. Niemcy mają państwa buforowe na wschód. Poczucie zagrożenia jest już nieco mniejsze. O wiele ważniejsza jest wtedy rozmowa o sprawach ekonomicznych." - zauważa Andrew A. Michta, znany ekspert.

"W Europie można wyróżnić cztery odrębne grupy państw pod względem ich relacji z Trumpem. Pierwszą grupą są entuzjaści: garstka prawicowych populistycznych przywódców, którzy podzielają jego światopogląd i naśladują jego styl, tacy jak premier Węgier Viktor Orbán, premier Włoch Giorgia Meloni i premier Słowacji Robert Fico. Drugą grupą są pragmatyczni partnerzy: Polska, kraje nordyckie i kraje bałtyckie, z których większość znajduje się w czołówce państw NATO pod względem wydatków na obronność per capita i które podejmują pragmatyczne wysiłki na rzecz zbudowania funkcjonalnych relacji. Trzecią grupę stanowią moraliści, tacy jak odchodzący kanclerz Niemiec Olaf Scholz, którego relacje z Trumpem są zatrute wzajemną pogardą. Całkowicie osobną kategorię stanowią Francuzi - oportuniści, którzy, jak prezydent Emmanuel Macron, postrzegają transatlantyckie napięcia pod rządami Trumpa jako szansę dla Paryża na przejęcie przywództwa w Europie postamerykańskiej." - napisała w swoim artykule Kristi Raik, szefowa estońskiego ICDS.  

"Na razie sojusz transatlantycki pozostaje dla Europy najlepszą nadzieją na przetrwanie epoki turbulencji, w której stary porządek światowy przestaje działać, a demokracje walczą o stworzenie nowego systemu zabezpieczającego ich interesy i wartości. Uzależnienie się od Chin lub pozwolenie Rosji na zmianę europejskiego porządku bezpieczeństwa nie wchodzą w grę. Europa musi nauczyć się współpracować z Trumpem, utrzymać NATO przy życiu, wzmocnić własną pozycję i zbudować silne zdolności militarne. " - konkluduje ekspertka dodając przy tym, że sojusznicy amerykańskiego prezydenta muszą być gotowi na sprzeciw wobec jego najbardziej kontrowersyjnych decyzji.

I tutaj pojawiają się nasze dawne mary, tym razem nie historyczne, ale te jak najbardziej współczesne, a wynikłe ze słabości naszej przestrzeni,nie tylko tej zachodnioeuropejskiej. Te obawy, które są znane od pierwszego podziału według zachodniego "widzimisię", a które owszem, było odpowiedzialne za ugruntowanie naszego odzyskania Niepodległości co nastąpiło w Wersalu.

Będziemy rozmawiać i myślę, że być może zrobimy coś, co będzie znaczące” – powiedział Trump podczas rozmowy w Gabinecie Owalnym, o której donosi Associated Press. „Chcemy zakończyć tę wojnę. Ta wojna nie rozpoczęłaby się, gdybym to ja był prezydentem.” Zapytany wprost, czy już rozmawiał bezpośrednio z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, Trump uchylił się od odpowiedzi. „Nie chcę o tym mówić” – powiedział dziennikarzom. Ukraińscy politycy wyrazili obawy dotyczące możliwości przeprowadzenia dwustronnych rozmów między USA a Rosją bez udziału Kijowa. „Rozmawianie o Ukrainie bez nas jest niebezpieczne dla wszystkich” – powiedział prezydent Wołodymyr Zełenski w sobotnim wywiadzie." - czytamy na łamach "Kiyv Post".

W niedzielę prezydent Ukrainy wskazywał co byłoby zabezpieczeniem pokoju. „Właśnie dlatego Ukraina i prawdziwy pokój potrzebują gwarancji – gwarancji, że takie zło zostanie powstrzymane. Niezawodnie. Nie tylko pustymi słowami czy kilkoma dokumentami, ale czymś, co rzeczywiście zagwarantuje brak rosyjskiego terroru. Systemy obrony powietrznej i wystarczająca liczba systemów przeciwrakietowych to warunek konieczny do zbliżenia się do pokoju” – powiedział Zełenski. "Jeśli jego planem jest jedynie zawieszenie broni i wybory, to jest to plan skazany na porażkę – Putina nie da się zastraszyć tylko tymi dwoma rzeczami” – napisał Dmytro Łytwyn, doradca prezydenta Ukrainy ds. komunikacji, komentując słowa specjalnego przedstawiciela Trumpa ds. Ukrainy i Rosji, Keitha Kellogga, który oświadczył, że Stany Zjednoczone chcą, aby Kijów przeprowadził wybory w kraju do końca roku, szczególnie jeśli dojdzie do zawieszenia broni z Rosją.

"Polityka zagraniczna służy realizacji tych celów, czyli temu, co Stany Zjednoczone mogą zyskać. To tzw. polityka transakcyjna – „co mi dasz w zamian, jeśli ja dam ci to”. Tak, interesy są najważniejsze. Jakie zostaną wybrane formy ich realizacji? Litwa również ma swoje cele. Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo i tworzenie stabilnego środowiska. Na koniec dnia w stabilnym otoczeniu musimy rozwijać dobrobyt i gospodarkę – tak również to definiujemy. Jakie będą narzędzia i czy ulegną zmianie – jeszcze zobaczymy." - mówił litewski minister spraw zagranicznych Kęstutis Budrys, w długim wywiadzie, który warto przeczytać.

"Na pewno zobaczymy skomplikowany proces, a jeśli chodzi o to, jak niektórzy to sobie wyobrażają – że jeden ma pięć żądań, drugi też pięć i dogadają się co do trzech – nie sądzę, że tak to się potoczy. Zakres kwestii, które podniesie Rosja, będzie znacznie szerszy. Obawiam się, że będą one dotyczyły także nas. Dlatego interes Litwy polega nie tylko na wykrywaniu, kiedy i gdzie się coś dzieje, ale także na działaniu prewencyjnym, aby nie dopuszczać do jakichkolwiek ustaleń dotyczących nas bez naszego udziału. Interes Litwy to niedopuszczanie do jakichkolwiek porozumień na nasz temat bez naszego udziału." - zauważa litewski minister.

Później w swoim komentarzu na temat dyskusji o naprawie Nord Stream napisał: "Europejska zależność od gazu pozwoliła Kremlowi finansować wojny, szantażować narody i osłabiać bezpieczeństwo Europy. Nawet rozważania na temat powrotu do importu rosyjskiego gazu byłyby historycznym błędem. Głosy twierdzące, że wznowienie importu gazu z Rosji do Europy może być narzędziem w negocjacjach pokojowych z Ukrainą, są bardzo mylne. To niebezpiecznie błędna koncepcja". Tutaj powtórzę za dr Beatą Górką-Winter, parafrazując rzekome słowa Lenina - nie dawajmy im tego sznura. Być może dlatego - biorąc wszystko to pod uwagę - nie było tym razem specjalnej radości na Litwie z powodu ratyfikacji przez Niemcy umowy dotyczącej pobytu niemieckich żołnierzy na Litwie.

Warto zauważyć, że interesy Litwy, Łotwy czy Estonii, podobnie zresztą jak Polski i Ukrainy, zasadzają się na tych samych realistycznych podstawach, które są niezmienne od powstania ewoluującej idei w 1385 roku. Jesteśmy tak jak wtedy, tu i teraz. Zmagamy się z tym samym ideowym przeciwnikiem. Biorąc pod uwagę naszą obecną historyczną słabość, musimy wykazywać aktywność, bez czekania na obce deale tej epoki. Również bez czekania na rozważania, czy Rosja jest czy nie jest, gotowa do negocjacji. A co to oznacza dla naszych krajów?

"To, co mówimy jasno – obecnie mamy zupełnie nową sytuację geopolityczną po wyborze Trumpa. A ten sygnał dotyczący 5% PKB na obronność – to jest konkretna wiadomość. Musimy dojść do tych 5%, nie ma innego wyjścia, a może w pewnym momencie trzeba będzie przygotować się na 10%” – skomentował Aigars Rostovskis, prezes Łotewskiej Izby Przemysłowo-Handlowej (LTRK). Jednocześnie zwrócił uwagę, że gospodarka europejska znajduje się obecnie w stagnacji, eksport zwalnia, a budżet Łotwy  nie radzi sobie najlepiej. „Jakie są opcje? Jeśli nie zainwestujemy w bezpieczeństwo, reszta nie będzie miała sensu. Przekaz jest następujący – trzeba zaoszczędzić 850 milionów euro, z czego sporą część należy przeznaczyć na bezpieczeństwo. „Mówimy - zróbmy to jak najszybciej, bo każdy stracony dzień będzie bolesny” - powiedział Rostovskis.

"Zarówno w Unii Europejskiej, jak i w największych państwach NATO siły rządzące zaczęły się wahać. Dlatego stabilność bezpieczeństwa bloku coraz bardziej będzie zależeć od tworzenia mniejszych i szybciej reagujących sojuszy wewnątrz NATO – stwierdził  Jānis Kažociņš, analityk Centrum Badań Geopolitycznych.

„To jest swego rodzaju rdzeń, który można wykorzystać zarówno militarnie, jak i politycznie, jeśli trzeba podjąć szybkie decyzje i nie można czekać na porozumienie w szerszym gronie, na przykład w NATO. Może to być dla nas jedno z rozwiązań – szczególnie jeśli włączymy do tego Polskę – jak możemy przynajmniej kształtować wspólną politykę i bezpieczeństwo Europy w sposób, który zapewnia ochronę naszego regionu” – podkreślił Każocińš. Zaangażowanie Polski, która jest jednym z najsilniejszych krajów w regionie, byłoby istotnym wkładem we wspólne bezpieczeństwo i obronę. Byłoby to także swego rodzaju realizacja idei sojuszu wojskowego – Bałtyckiej Ententy, którą ponad sto lat temu próbował utworzyć Zigfrīds Anna Meierovics, pierwszy minister spraw zagranicznych Łotwy i szef jej rządu w latach 1921–1924." - czytamy w opinii.

I następna kwestia. "Jeśli administracja Trumpa zaprosi inne państwa niż Ukraina i Rosja do negocjacji, „w interesie Ukrainy będzie, aby Polska również tam była” – stwierdził. „Jeśli spojrzymy na ten odrodzony rosyjski imperializm, w tym konkretnym przypadku interesy Polski i Ukrainy są zbieżne.” - powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla FT, który również odnotowały media ukraińskie. Bo udział Polski, jest niezbędny w tym procesie, to nie ulega wątpliwości nawet na tak niskim poziomie głosu obywatelskiego. Mam nadzieję, że uzasadnię to w jednym z następnych komentarzy.

Na koniec pozostawię Państwu dwa symbole, które w mojej opinii puentują wszystkie nasze rozważania. Symbole oczywiście słabo, albo wcale nie dostrzeżone przez media głównego nurtu.

"Na froncie pod Pokrowskiem zginął 19-letni polski ochotnik Filip Antosiak, który walczył w oddziale dronów szturmowych 25 Brygady Powietrznodesantowej. 30 stycznia Filip Antosiak pożegnany został z honorami w Soborze Michała Archanioła w Kijowie, skąd kondukt żałobny przeszedł na Majdan Niepodległości. Podczas ceremonii kolejno odtwarzano hymny Ukrainy i Polski, a trumnę przykryto flagami obu krajów. „Bardzo dumny był z tego, że pomaga ludziom tutaj, w tym kraju. Zawsze o tym mówił, gdy do nas dzwonił. W pierwszym liście, który napisał po wyjeździe na Ukrainę, przepraszał, że po raz pierwszy w życiu powiedział nam nieprawdę i że taki był jego plan… To bardzo ciężkie dla nas, ale jesteśmy dumni z naszego syna” – opowiada ojciec młodego człowieka, Marcin." - czytamy w mediach ukraińskich. Wspominałem już kilka razy, że czas na zmianę naszego postrzegania tego aspektu, przyjrzeć się traktowaniu pamięci tych co oddali życie wcielając w czyn motto Lelewela.

"1 lutego w województwie podlaskim odbył się Marsz Kalinouskiego (Kalinoŭski Marš) 2025, zorganizowany z okazji dnia urodzin Kastusia Kalinouskiego oraz ku czci bohaterów Powstania 1863–1864. Marsz został zorganizowany przez białostocki oddział ruchu RUKH, a partnerami byli Białoruska diaspora Białegostoku, klub rekonstrukcji historycznej Invictus 1863, „Białostocka chorągiew” oraz Dom Białoruski. (...) Kontynuowali swoją podróż samochodami do wsi Mostowlany – miejsca urodzenia Kastusia Kalinouskiego. Całkowita długość trasy, w tym część piesza, wyniosła 26 kilometrów – tyle lat przeżył narodowy bohater." - jak widać, pamiętają o nas dla nich i za  nas, o wspólnej historii, która bardziej łączy niż dzieli. Co zawsze warto mieć na uwadze.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024