geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Stawianie cegieł

Michał Mistewicz

16-01-2024 09:30


Waga szczegółów wydarzeń krajowych minionego tygodnia powoduje, że nie chcę po raz kolejny przytaczać ostrzeżeń, o których wspominałem wiosną minionego roku. Jesteśmy wszak znów w miejscu, w którym bywaliśmy w historii już wielokrotnie, począwszy od 1038 roku, wliczając w to po drodze wszelkiego typu bunty i rokosze. Nie trzeba więc przypominać słów latopisu ruskiego, czy opisów nieszczęść, które doprowadziły do tragedii pod Mątwami i wielu późniejszych, w tym związanych z powiedzeniem "Jedni do Sasa, drudzy do Lasa". Czy jesteśmy na tym etapie? To pozostawiam Państwa osądowi, a przede wszystkim znalezieniu rozsądnej, a więc pozbawionej emocji odpowiedzi na samo nasuwające się, odwieczne niemal, pytanie: kto także w obecnej sytuacji piecze nad tym ogniskiem swoje pieczenie?

Zamiast rodzimego ogniska, chcę Państwa zabrać w nieco inną podróż. Zaaferowani polityką krajową nie potrafimy dostrzec szans i możliwości, które dostarczają nam okoliczności. Można złośliwie napisać: "jak zwykle". A jednak warto pochylić się nad innymi zdarzeniami minionego tygodnia.

"Przywódcy niektórych krajów zachodnich w dalszym ciągu nie są świadomi realnego zagrożenia egzystencjalnego, jakie stwarza tocząca się wojna na Ukrainie – powiedział Marko Mihkelson, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych estońskiego Riigikogu.(...) "Jeśli spojrzymy na fakt, że niemiecki kanclerz nadal nie zdecydował się na przekazanie Ukrainie pocisków manewrujących Taurus, które podobno są w stanie zneutralizować most kerczeński jednym strzałem, to niektórzy z naszych większych sojuszników obawiają się, reakcji Rosji jeśli ta wojna rozprzestrzeni się na jej terytorium. Jest to kwestia tego, jak duży jest strach i obawa przed Rosją" - powiedział Mihkelson.(...) "Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Rosja jest obecnie w stanie wyprodukować dwa do trzech razy więcej pocisków artyleryjskich niż cały Zachód razem wzięty, według różnych źródeł, to można śmiało powiedzieć, że wolne państwa mają jeszcze wiele do zrobienia. W tej chwili ważne jest również to, że na Zachodzie wciąż nie ma poczucia prawdziwego egzystencjalnego zagrożenia, jakie faktycznie stanowi ta wojna. To nie jest tylko regionalna wojna na Ukrainie - jest ona prowadzona w celu zniszczenia państwa ukraińskiego - ale celem Rosji jest zakłócenie całego porządku światowego, zwłaszcza w Europie" - powiedział Mihkelson." - czytamy w artykule, który pojawił się w momencie wizyty prezydenta Zełenskiego w Tallinie, o czym za chwilę.

Jedną z odpowiedzi na obawy, o których mówił Marko Mihkelson, jest umowa między Wielką Brytanią, a Ukrainą, w kwestii długofalowej pomocy wojskowej. Już na początku należy zauważyć, rzecz oczywistą, że premier Rishi Sunak, działa zgodnie z dawno przećwiczonym już przez swoich poprzedników na urzędzie - by tylko wymienić Williama Pitta młodszego, Arthura Balfoura czy Winstona Churchilla - zasadę realizacji doraźnych interesów brytyjskich. A te na tę chwilę, polegają one na istotnym osłabieniu Rosji.

"Wizyta Rishi Sunaka w Kijowie była najważniejszą wiadomością dla Ukrainy w tym tygodniu. Ta umowa ma ogromne znaczenie. Jest to umowa długoterminowa, podpisana na 10 lat i jest to tak naprawdę pierwsza umowa, którą podpisują teraz główne mocarstwa zachodnie, opierając się na deklaracji przyjętej na szczycie w Wilnie w lipcu. Zaczyna więc z niego wynikać coś bardziej konkretnego. Wielka Brytania zadeklarowała długoterminowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Na najbliższy rok zadeklarowano 2,5 miliarda funtów. Jest to większa kwota niż brytyjskie wsparcie w poprzednich dwóch latach. Jest to więc również ważny sygnał, że wsparcie to rośnie" - powiedziała Kristi Raik, ceniona ekspertka estońskiego think-tanku ICDS.

"Być może ważniejsze jest to, że Wielka Brytania deklaruje długoterminową gwarancję bezpieczeństwa dla Ukrainy. Ale jednocześnie umowa jasno stwierdza, że Wielka Brytania będzie nadal wspierać przystąpienie Ukrainy do NATO. Tak więc cała debata, która toczy się od dłuższego czasu na temat tego, jakie gwarancje bezpieczeństwa Ukraina może uzyskać w przyszłości, a teraz ta dwustronna umowa, która została zawarta, jest krokiem w kierunku udzielenia pewnych gwarancji w perspektywie długoterminowej. Ale jednocześnie nie jest to substytut członkostwa w NATO" - dodała. Według Raik istnieje jednak niewielkie ryzyko, że kraje zachodnie zaczną postrzegać dwustronne umowy bezpieczeństwa jako substytut rozszerzenia NATO." - czytamy w wywiadzie.

I teraz chcę zwrócić uwagę na pewien fakt, który umyka wielu. Otóż czy tego chcemy, czy nie, fundamentalne mechanizmy działania Rzeczypospolitej wciąż działają. Za taki przejaw uważam zeszłotygodniową wizytę prezydenta Zełenskiego w krajach bałtyckich. Nie tyle jej wymiar kurtuazyjny, który swoją drogą też niesie pewną warstwę symboliczną, ale też podpisane porozumienia pomiędzy przemysłami obronnymi Ukrainy i poszczególnych tych państw. Owszem ,nie chodzi w tym momencie o ilość, ale świadomość chwili tej wizyty i tych porozumień. Mimowolnie czy też nie, prezydent Zełenski przyznaje, że tylko w tak trudnej chwili,w której znajduje się jego walczący kraj, w przestrzeni I Rzeczpospolitej, a więc przyjaznej przestrzeni wolności, można znaleźć rzeczowe wsparcie. Jedno nie może ulegać wątpliwości. Polska, jako sworzeń tego mechanizmu, jest gwarantem wolności wszystkich tych krajów. Wszyscy, choć w różny sposób, boleśnie odczuliśmy lekcję 1795 roku.

"Myślę, że to, o czym powinniśmy rozmawiać, o czym powinniśmy już zacząć myśleć, to sojusz ukraińsko-polski w ramach Unii Europejskiej. Bo będziemy dwoma bardzo silnymi graczami. Uczynimy Polskę silniejszą, a Polska uczyni nas silniejszymi. Nie powinniśmy bawić się w balansowanie z sojuszem francusko-niemieckim czy jakimkolwiek innym sojuszem w Europie. Powinniśmy rozpocząć prawdziwą rozmowę o tym, jak zamierzamy rozwiązać problemy dwustronne na drodze do Unii Europejskiej, ponieważ to, co dzieje się teraz z tymi ciężarówkami i eksportem zboża, jest rozczarowujące. To nie powinno mieć miejsca, ale musimy znaleźć sposoby i mechanizmy, aby temu zapobiec. Im głębiej zagłębimy się w rozmowy akcesyjne, tym więcej takich kwestii będzie pojawiać się z różnych stron. Polacy i Ukraińcy muszą nie dopuścić do tego, by takie sytuacje przerodziły się w problemy i rozwiązywać je szybko i polubownie, skoro już nie udało nam się im zapobiec. Po drugie, musimy zacząć rozmawiać o tym, co zamierzamy wspólnie zrobić w UE" - mówił Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy w wywiadzie dla "Układu Sił".

Minister zauważa, że wszystkie kwestie poboczne, jak problemy transportowe, czy dezinformacja w sprawach rozmów Ukrainy z Niemcami, mają nas utrzymać z dala od wszelkiej formy bliższej współpracy. Rzecz nawiasem mówiąc - a piszę to bez satysfakcji - o której wspominam od dawna. "Tylko wtedy, gdy jesteśmy razem, jesteśmy silni. " - powiedział minister.  

"Gdy politycy chcą podgrzać opinię publiczną lub nią manipulować, zawsze odwołują się do emocji. Dlatego mówię, że politycy Ukrainy i Polski nie powinni robić niczego, co wzbudza w społeczeństwie ukraińskim i polskim negatywne emocje wobec siebie." - padły równie ważne słowa ministra Kułeby. Czy słowa wywiadu to zaproszenie do dalszych rozmów? Na to pytanie muszą odpowiedzieć nasi dyplomaci. Jest czas zimy i czas odwilży, warto, aby to zauważyć i jak wspominałem już w poprzednim komentarzu przejść do czynów.

Zwłaszcza, że administracja amerykańska także widzi pozytywnie rolę polskiego stabilizatora w regionie. "Na początku tego tygodnia Specjalna Przedstawicielka ds. Odbudowy Gospodarczej Ukrainy Penny Pritzker udała się 11 stycznia do Warszawy w Polsce, aby podkreślić amerykańsko-polską współpracę w zakresie ożywienia gospodarczego na Ukrainie. W Warszawie Pritzker spotkała się z wyższymi urzędnikami polskiego rządu, w tym z prezydentem Dudą i ministrem spraw zagranicznych Sikorskim. Rozmawiali o wsparciu polskiego rządu i sektora prywatnego dla Ukrainy oraz o znaczeniu pomocy gospodarczej dla Ukrainy w jej obronie przed agresją Putina." - czytamy w oświadczeniu Departamentu Stanu USA.

Jednak oprócz Ukrainy, nie można zapominać o Białorusinach. Tych co na emigracji i tych represjonowanych w swoim kraju.
"W związku z tym, że Łukaszenka regularnie daje okazję do zastanowienia się nad nim, politycy najwyższego szczebla myślą o Białorusi przez określoną liczbę minut w roku. Nie zawsze jest to dobre dla Białorusi, bo zazwyczaj w takich przypadkach chodzi o negatywny przekaz: porwanie samolotu, wymyślenie nowego kryzysu migracyjnego, przybycie „Wagnerowców”… Niestety, Białoruś zwykle w ten sposób wchodzi do porządku obrad. Ale teraz panuje zgoda, że ​​lepiej zamrozić kwestię Białorusi, a potem ją odmrozić, gdy wojna na Ukrainie się skończy, Putin gdzieś wyparuje, sytuacja w regionie zmieni się radykalnie i pewne możliwości rozwiązania sytuacji na Białorusi. To znaczy nie zauważyłam, żeby kwestia Białorusi była poważnie omawiana na wysokim szczeblu." - powiedziała Alena Kudzko, wiceprezes think-tanku GLOBSEC w Bratysławie, przyznając, że kraje zachodnie nie widzą sposobu na rozwiązanie obecnej sytuacji.

Tymczasem jedyny poważny gracz w regionie, czyli USA, stara się najwidoczniej układać kolejkę kłopotów. Trzeba przy tym przyznać, że Rosja w rozszerzaniu frontu sięga po coraz cięższy kaliber, jak ten z faktyczną blokadą jednego z najważniejszych morskich szlaków handlowych. Jak widać, o ile wstąpienie Finlandii - i oby niedługo Szwecji - do NATO wydłużyło Rosji północną flankę o 1500 km, to już rosyjska odpowiedź, przy udziale innych graczy, wliczając w to kwestię Gazy, a teraz Jemenu, wydłuża ten geopolityczny front maksymalnie na południe. Wróćmy jednak do Europy.

"Potrzebna jest strategiczna odwaga, aby na nowo wyobrazić sobie europejską architekturę bezpieczeństwa w sposób, który ustabilizuje wschodnią flankę, zada Rosji jednoznaczną strategiczną porażkę w Europie i odstraszy przyszłą agresję Moskwy na NATO.  Jednakże żadnego z tych celów nie da się osiągnąć bez włączenia Ukrainy do NATO; bez restrukturyzacji pozycji sił USA w Europie poprzez utworzenie stałych baz wojskowych USA w Polsce i Rumunii, a także w Finlandii lub w krajach bałtyckich; oraz bez wywierania nieustannej presji na sojuszników NATO w Europie Zachodniej, aby dozbrajali się na dużą skalę i szybko, tak aby mogli zapewnić rdzeń konwencjonalnych zdolności Sojuszu w zakresie odstraszania i obrony. " - napisał Andrew A. Michta, znany ekspert.

Jak więc widać, zewsząd dochodzą głosy dotyczące odwagi, co także dotyczy nas samych. Bo czy jesteśmy w stanie wykazać się takową, jeśli chodzi o przyznanie się do tego, że inasze rodzime awantury nic nie znaczą wobec zbliżającego się przesilenia wojny światów?


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024