Zdjęcie: Wikipedia
22-04-2025 09:30
"Wówczas i dziś. Wówczas Kościół, religia, odgrywały w polityce tę rolę, którą po sekularyzacji idei teologicznych przejął nacjonalizm. Ambicje religijne przeistoczyły się w ambicje nacjonalistyczne; wojny religijne, nienawiści religijne - przeistoczyły się w wojny i nienawiści nacjonalistyczne. I wówczas ludzie swoje prywatne interesy usiłowali wymanewrować spod nacisku religijnego, i dziś, prywatni ludzie radzi by czasem swoje sprawy wylawirować spod nacisku kolektywu narodowego ale, udaje im się to równie rzadko." - pisał Józef Mackiewicz w swoim eseju "Gdybym był chanem".
Słowa te, dość śmiałe w momencie publikacji, czyli w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, nabierają innego znaczenia już w czasie współczesnym. Tak się właśnie stało, że w czasie trwającej już 11 lat wojny Rosji z Ukrainą, wojny w świecie prawosławia, tak prawosławni jak i chrześcijanie zachodni - czyli zachodnie i wschodnie płuco chrześcijaństwa - obchodzili Wielkanoc tego samego dnia. Dzisiaj znów napiszę o najczęściej pomijanej przez ekspertów warstwie symbolicznej i jej obecnej roli.
"Nigdy wcześniej białoruscy katolicy nie podlegali tak zmasowanej i bezwzględnej akcji dyskryminacyjnej. Wierni i duchowni poddawani są masowym szykanom, prześladowani, zmuszani do opuszczenia Białorusi, bici i zamykani w więzieniach. W latach 2020-2025 represje dotknęły 38 kapłanów katolickich (w tym biskupów) – 33 rzymskokatolickich i 5 grekokatolickich. Szykany stosowane są także wobec duchownych prawosławnych oraz ewangelickich. Symbolem białoruskiego terroru wobec katolickich duchownych jest 65-letni ksiądz Henryk Okołotowicz, zatrzymany w listopadzie 2023 r. i skazany na 11 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za „szpiegostwo na rzecz Polski i Watykanu”. Zgodnie ze sprawozdaniem papieskiego stowarzyszenia dobroczynnego Pomoc Kościołowi w Potrzebie, w 2023 r. Białoruś była na drugim miejscu wśród państw, w których księża są aresztowani i prześladowani. Pierwsze miejsce zajęła wtedy Nikaragua. Należy zauważyć, że niespotykana dotychczas fala represji i szykan wobec duszpasterzy oraz wiernych Kościoła katolickiego nie spotkała się ze stanowczą reakcją rezydującego na Białorusi nuncjusza apostolskiego, którym w latach 2020-2024 był chorwacki arcybiskup Ante Jozić. Prawdopodobnie taka postawa była przyczyną jego odwołania w czerwcu 2024 r." - czytamy w komentarzu dr. Krzysztofa Fedorowicza (IEŚ), który wcześniej wskazywał, iż jeszcze w ostatniej dekadzie XX wieku na Białorusi doprowadzono do utwierdzenia negatywnego stereotypu „Polaka-katolika”, i utożsamiania religii katolickiej z polskością. I od siebie dodam, że główny wpływ na to miały działania Łukaszenki.
Z drugiej strony, mamy doświadczenia z Estonii, w której lada dzień będzie się ważyć przyszłość dawnego Estońskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, przy czym ostatnie sygnały z kancelarii prezydenta Karisa mówią, że jednak do ogłoszenia kontrowersyjnej ustawy nie dojdzie. Nie zmienia to jednak faktu, że zagrożenie wykorzystania tego kościoła przez Moskwę do swoich przyziemnych celów, jest realne i nie można go zupełnie bagatelizować.
Zresztą w Estonii nie tylko cerkwie są kojarzone z Moskwą i półwieczem niewoli tego kraju. Wczoraj władze Tallina rozpoczęły usuwanie sowieckiego herbu z fasady Rosyjskiego Centrum Kultury. Z kolei w pierwszej połowie marca zdecydowano, że podobny symbol zostanie usunięty z elewacji budynku wybudowanego w 1950 r., w którym obecnie mieści się administracja stołecznej dzielnicy Nõmme. W Dorpacie (Tartu), tego samego dnia mogliśmy się dowiedzieć, że "wizerunki sierpa i młota na budynku przy ulicy Küüni 2 na Placu Ratuszowym są nieodpowiednie, ale według przedstawiciela spółdzielni mieszkaniowej mieszkańcom budynku symbole radzieckie nie przeszkadzają." W mediach, poza suchymi informacjami o przeprowadzanych pracach brak innych odniesień poza komentarzami czytelników. Bo w "Postimees" czytamy taką wypowiedź: "Usuwanie symboli komunistycznego reżimu NL (Nõukogude Liidu czyli ZSRR - red.) jest procesem naturalnym! Dlaczego taka likwidacja miałaby trwać tak długo? Tego rodzaju bzdury powinny zostać wyeliminowane z krajobrazu miasta 20 lat temu!".Dodajmy do tego, że być może za chwilę państwa bałtyckie będą się mierzyć z nową falą rosyjskiej propagandy.
Tymczasem na Łotwie, symbole już własne, przechodzą kryzys. W minionym tygodniu mieliśmy tam do czynienia z czymś, co w Polsce zapewne byłoby nagłośnione jako "afera szpadowa". Jednak różnica między tymi pojęciami jest znaczna. A zaczęło się od wpisu oburzonego uczestnika konferencji dla łotewskich przedsiębiorców informującego o najbliższych planach zakupowych dla Narodowych Sił Zbrojnych (NBS).
„Brałem udział w konferencji. Na szpady paradne przeznaczono 900 tysięcy euro” – Jānis wyraził swoje oburzenie na platformie X. „To jest marnotrawstwo środków, które trwa w najlepsze. Byle tylko żadne euro nie trafiło tam, gdzie mogłoby pomóc nam się bronić...” – wskazuje Rinalds. Inna osoba zauważa, że za kwotę przeznaczoną na zakup szpad paradnych Łotwa mogła realnie nabyć około 600 dronów, które potencjalnie byłyby w stanie zniszczyć 60 jednostek sprzętu wroga.” - czytamy w relacji. Wypowiedzi te zostały podchwycone przez media, następnie wypowiadali się na ten temat prezydent, premier, a na końcu swoją decyzję ogłosił minister obrony.
"Na platformie społecznościowej „X” minister podkreślił, że tradycje oficerskie są ważne i godne szacunku, jednak obecnie głównym priorytetem powinno być wzmacnianie zdolności bojowych: „Tradycje oficerskie są ważne i godne szacunku, ale koszty muszą być dokładnie przeanalizowane i ograniczone.” Sprūds zaznaczył, że konieczne jest ponowne przeanalizowanie specyfikacji przetargu, jego zakresu oraz tego, jakich kategorii oficerów dotyczy przyznawanie szabel. „Moim priorytetem jest i będzie odpowiedzialne inwestowanie środków w sektor obrony” – podkreślił minister Andris Sprūds.
Natomiast na Litwie, w warstwie symbolicznej także mamy do czynienia z bardzo istotnymi zmianami, które są szczególnie interesujące z naszego, nadwiślańskiego punktu widzenia.
"Nowo powstające jednostki otrzymają również nowe, symboliczne nazwy – np. pułk obrony powietrznej zostanie nazwany imieniem Kazimierza Siemienowicza (znanego w Europie XVII wiecznego oficera i teoretyka artylerii Rzeczpospolitej Obojga Narodów), a służba obrony portu i wybrzeża Marynarki Wojennej – Batalionem Fizylierów im. generała Kazimierza Nestora Sapiehy (marszałek konfederacji Wielkiego Księstwa Litewskiego w czasie Sejmu Czteroletniego, jeden z twórców Konstytucji 3 maja). Z kolei powstałaby służba magazynową dywizji im. generała Jonasa Sutkusa (litewski generał okresu międzywojennego), a batalion logistyczny brygady „Żelazny Wilk” zostałby przemianowany na Batalion Logistyczny im. generała porucznika Jakuba Jasińskiego (dowódca Insurekcji Kościuszkowskiej na Litwie w 1794 roku)." - czytamy w relacji o planowanej reformie armii litewskiej. Przypomnijmy, że w 2021 roku, patronem Brygady Piechoty Zmotoryzowanej „Žemaitija“ ("Żmudź") został hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, wódz spod Kircholmu.
I kolejny fakt. "W związku z 600 rocznicą śmierci Wielkiego Księcia Witolda, Sejm Litwy rozważy ogłoszenie roku 2030 rokiem tej historycznej postaci.(...) „To będą znaki pamięci, różne wydarzenia, pomniki, które dotąd nie powstały. W końcu może w Trokach stanie pomnik Witolda Wielkiego. Oczekujemy różnych inicjatyw obywatelskich, które są bardzo cenne – szczególnie teraz, kiedy potrzebujemy jedności. Witold to naprawdę legendarna postać, która nas ponownie zjednoczy” – mówił Kęstutis Vilkauskas, poseł z ramienia socjaldemokratów, z sejmowej trybuny. Projekt uchwały dotyczący ogłoszenia roku 2030 Rokiem Witolda Wielkiego uwzględnia „znaczenie historyczne, kulturowe, społeczne oraz potrzebę zachowania pamięci”. „Ogłoszenie roku 2030 Rokiem Witolda Wielkiego przypomniałoby społeczeństwu o głębokich tradycjach państwowości litewskiej – że Litwa już kilka wieków temu była silnym i wpływowym państwem, a jej dążenie do zachowania suwerenności stanowi nieodłączną część historii narodu” – zaznaczono w projekcie uchwały.
Jak wiemy, nie byłoby Witolda bez uwzględniania postaci Władysława Jagiełły. Jeżeli ta ustawa, która ma być rozpatrywana jeszcze w trakcie wiosennej sesji parlamentu, zostanie przyjęta, będzie to dobra okazja do przywrócenia znaczenia króla Polski w historiografii litewskiej. A który został skrzywdzony współczesnymi poprzedniej okrągłej rocznicy śmierci Witolda, czynami marszałka Piłsudskiego, o czym już kiedyś pisałem. Niemniej, to kolejny wyraźny gest Wilna ku ugruntowania obopólnej współpracy, który warto dostrzec.
Współpracy, która ma kolejną szansę na jej dalsze pogłębienie. "Trzynaście państw, 120 milionów obywateli i 143 projekty priorytetowe – Inicjatywa Trójmorza obchodzi w tym roku dziesiątą rocznicę powstania. Jubileuszowy szczyt, który odbędzie się w Warszawie w dniach 28–29 kwietnia 2025 r., nie tylko symbolicznie domknie dekadę regionalnej współpracy, ale też wyznaczy kierunki jej dalszego rozwoju. Podczas tegorocznego szczytu Prezydenci mają dyskutować przede wszystkim o dekadzie funkcjonowania formatu trójmorskiego. Ma to być podsumowanie dziesięciolecia integracji i wyznaczenie kierunków rozwoju Inicjatywy na kolejne 10 lat. Przewidziany jest udział ponad 20 delegacji najwyższego i wysokiego szczebla. Do Inicjatywy Trójmorza dołączą też kolejne państwa. Szczytowi towarzyszyć będzie Forum Biznesu Inicjatywy Trójmorza, które jest platformą poszukiwania synergii gospodarczych i współpracy przedsiębiorców." - można było przeczytać w lutowej zapowiedzi.
I rzeczywiście, wśród dowodów działania Trójmorza są już wymieniane projekty gospodarcze, jak interkonektory gazowe z Litwą i Słowacją, droga ekspresowa Via Carpatia, kolejowy korytarz sieci bazowej TEN–T Bałtyk–Adriatyk, Rail–2–Sea – połączenie kolejowe pomiędzy portami w Gdańsku i Konstancy. Jednak z punktu widzenia zwykłego obywatela, muszę zauważyć, że ten ambitny projekt, ma wciąż w odbiorze społecznym rolę podobną do V4 czy Trójkąta Weimarskiego, które są uważane potocznie za "polityczne kluby ściankowe". Jeżeli założyć, że prezydencki projekt "Samorządowego Kongresu Trójmorza" ma wzbogacić 3SI w element społeczny, to należy go jeszcze wzmocnić o kolejne projekty interakcji społeczeństw, jak choćby kultura czy turystyka. I kolejne zagadnienie. Mimo ostatnich problemów białoruskiej opozycji, uważam, że należy włączyć wolnych Białorusinów w działania Trójmorza. Przyznajmy, że to nie tylko polityka czy gospodarka jest tutaj tym czynnikiem, który przyciąga kraje, zwłaszcza dawnej I Rzeczpospolitej. Jest nią wspólne poczucie wolności.
Gdyż dla przeciwwagi należy przyjrzeć się działaniom naszego przeciwnika, a więc niedawnej konferencji w tureckiej Antalyi, w kraju, który wyraził zainteresowanie 3SI. "Na tegorocznym Forum Dyplomatycznym wyraźnie zabrakło głosu Zachodu – w tym Polski. Można zadać sobie pytanie: dlaczego powinniśmy interesować się Forum w Antalyi? Przecież istnieje wiele innych miejsc, gdzie spotykają się przywódcy państw. Oczywiście – ale w którym ze szczytów, poza posiedzeniami ONZ (które mają jednak inny charakter), brali udział ministrowie spraw zagranicznych Rosji i Ukrainy? Jeśli obydwa uznali, że warto przylecieć do Antalyi i przyjąć zaproszenie do udziału w panelach, to może warto w przyszłości większą uwagę zwrócić na to wydarzenie." - przypomina dr Karolina Wanda Olszowska, prezes Instytutu Badań nad Turcją.
"A mówić musimy – nie tylko do Zachodu. Musimy tłumaczyć państwom Globalnego Południa, dlaczego Rosja stanowi zagrożenie, jak wygląda jej kolonialna przeszłość. Musimy mówić o rosyjskich zbrodniach wojennych w Ukrainie, ale językiem obrazowym i zrozumiałym. Musimy też tłumaczyć, dlaczego Polska obawia się Rosji i jaką rolę odgrywa NATO w naszym bezpieczeństwie. To jest nasz interes – i wspólny interes regionu. Tego na Forum Dyplomatycznym w Antalyi zabrakło – wykorzystania wyjątkowego miejsca, które zgromadziło wielu przedstawicieli Globalnego Południa, do pokazania naszej perspektywy. Rosja zrobiła to dobrze. I nie możemy zostawiać jej pola w takich miejscach. Musimy pamiętać, że co najmniej połowa świata nie patrzy na wojnę ukraińsko-rosyjską naszymi oczami." - napisała ekspertka.
Moim zdaniem to są właśnie takie małe ogniwa, które są składnikami układanek regionalnych. Pomijanie jednego, prowadzi czasem do załamania całych, misternie sporządzanych planów i strategii. A takie błędy w obecnych czasach gorączki politycznej, są szczególnie trudne do wybaczenia.