geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Adolf Bocheński fot. Wikipedia

Głosy historii

Michał Mistewicz

15-08-2023 09:30


"Bocheński rozumiał dobrze konieczność wyboru, nawet konieczności politycznych kompromisów, ale należał do tych ludzi, którzy na każdym kroku gotowi są wybrać prędzej śmierć niż zafałszowanie, skurczenie tego, w czym widział istotę wielkiej tradycji i wielkiej kultury polskiej. Nie zapomną Bocheńskiego jego koledzy bojowi, jego przyjaciele polityczni, jego czytelnicy. Wszyscy, którzy go znali i kochali. Bocheński to kamień z drogocennego kruszcu „rzucony na szaniec” - napisał Józef Czapski w 1944 roku o Adolfie Bocheńskim. W minionym miesiącu minęła 79 rocznica śmierci, w trakcie walk II Korpusu pod Ankoną, tego wybitnego pisarza i publicysty okresu międzywojennego, postaci dzisiaj nieco zapomnianej.

Jednak w świetle aktualnej sytuacji, w której przyszło nam funkcjonować, warto wrócić do prac tego jednego z najbardziej utalentowanych pisarzy politycznych miedzywojnia, który był jednocześnie jednym z kwartetu równie utalentowanego rodzeństwa, więc jeszcze Olgi, Aleksandra i o. Innocentego (Józef Maria Bocheński). Adolf interesował się głównie polityką, a publicystą został w bardzo młodym wieku. Mając 16 lat wydał, wraz z bratem Aleksandrem, swoją pierwszą książkę "Tendencje samobójcze narodu polskiego", natomiast mając lat 19, kolejną "Ustrój a racja stanu". Po wybuchu wojny, walczył pod Narwikiem, o Tobruk, brał udział w bitwie pod Monte Cassino, kilkakrotnie był ranny. Został odznaczony Orderem Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych.

Co może być istotne z pierwszego rzutu oka, Adolf Bocheński, był także, jak część jego ówczesnych starszych kolegów zajmujących się tematami naszego regionu, zwolennikiem wspierania niepodległości Ukrainy.

W "Polskiej idei imperialnej", którą Bocheński wydał w 1938 roku, zawarł on podstawy funkcjonowania państwa polskiego w ówczesnym układzie geopolitycznym. W sferze polityki wewnętrznej, opowiadał się za odsunięciem partii politycznych od wpływu na decyzje władz, tłumacząc to m.in. możliwością wywierania nacisku przez obce Polsce siły zewnętrzne, które mogą wykorzystywać w swoich celach takie partie, a których relacje z takim klientem zagranicznym są trudne do udowodnienia. Można zauważyć, że jest to przykra lekcja przyczyn upadku I Rzeczpospolitej. W polityce zagranicznej natomiast, Bocheński postulował jakże znajomą teorię utrzymywania antagonizmów między Niemcami a Rosją, "na jak najdłuższy okres". Publicysta jednak zauważał, że antagonizm ten nie może trwać wiecznie. Jako remedium na taki rozwój sytuacji Bocheński wskazywał rozwój współpracy z Francją, Włochami i Wielką Brytanią. Natomiast lekiem na wzrost Rosji miało być dążenie do wspieranie niepodległości państw powstałych po rozpadzie Imperium Carskiego.

Czasy się zmieniły, ale ludzka mentalność wciąż pozostaje na tym samym poziomie co kiedyś. W związku z ostatnia aferą szpiegowską w Niemczech pojawiły się tam pewne głosy ostrzegawcze. "Niemcy "nie są stroną w wojnie, ale celem wojny", ponieważ Rosja zrobi wszystko, co w jej mocy, aby zmniejszyć wsparcie Niemiec dla Ukrainy, powiedział Roderich Kieswetter, ekspert CDU ds. obronności.(...) Często są to ludzie, "którzy w oczywisty sposób sympatyzują z AfD i są dość blisko niej, a chcą poważnie zaszkodzić interesom bezpieczeństwa Niemiec". Oskarżenie, że partia jest "przedłużonym ramieniem Rosji" wydaje się być prawdziwe." - czytamy w artykule ZDF, który wskazuje, że sympatie Niemców do Rosji są stałym i niezmiennym elementem krajobrazu polityki tego kraju.

"Kto wie, czy właśnie chęć zapewnienia sobie spokoju na zachodzie, nie nakazywałoby Rosjanom współdziałanie z Niemcami, nie pozbawione na pewno ostrza przeciwpolskiego. Jest w każdym razie rzeczą prawie pewną, że jedynym chyba państwem, które może Rosji dać gwarancje pokoju na zachodzie - jest właśnie Rzesza Niemiecka. Jest to ciążąca nad Polską zawsze poważna groźba. Wprawdzie dziś porozumienie między hitleryzmem a komunizmem wydaje się nam niemożliwym, ale nie należy zapominać, że sto dwadzieścia siedem lat temu, morderca księcia d'Enghien żenił się z córką cesarza apostolskiego. Państwowa racja stanu pozwala czasem na zasadnicze kompromisy ideologiczne. W razie więc o ile ekspansja rosyjska wróci kiedyś do Europy, co uważamy za pewne, kierować się będzie przede wszystkim przeciw Polsce. O ile przez długo okres czasu natomiast Rosja będzie jeszcze poszukiwać spokoju na swej zachodniej granicy, to jest rzeczą prawie pewną, iż będzie go poszukiwać przede wszystkim przez porozumienie z Rzeszą Niemiecką." - przewidywał w 1937 roku Bocheński w innej, chyba najbardziej znanej jego książce "Między Niemcami a Rosją".

Cóż mamy dzisiaj - rosyjscy najemnicy Wagnera pukają do naszych granic, sołowiowcy propagandyści każą uczyć się warszawiakom języka rosyjskiego, a Polska wraz z Litwą i Łotwą słusznie wzmacniają, w istniejącej sytuacji siły w regionie, bo tylko taki język od wieków zna nasz sąsiad. I wciąż Zachodowi należy tłumaczyć dlaczego to robimy.  "Ambasador Polski w USA, Marek Magierowski, powiedział NBC News, że "konieczne jest", aby jego kraj nie tylko się bronił, ale także chronił wschodnią flankę NATO. Dodał, że region powinien być przygotowany na "dalsze prowokacje" ze strony Moskwy i Mińska w nadchodzących miesiącach. "Polska jest jedynym krajem UE, który graniczy z Rosją, Białorusią i Ukrainą" - powiedział. "Łącznie to prawie 800 mil. Można sobie tylko wyobrazić, jak niestabilny jest obecnie cały region". - czytamy w relacji reporterki NBC.

Natomiast Ukraina wciąż się broni i mozolnie, odzyskuje utracone terytorium. Jednym z bohaterów epopei walk 1920 roku był ataman Symon Petlura, dowódca wojska ukraińskiego w wojnie polsko-bolszewickiej. Znana postać w polskiej przestrzeni historycznej, jakże uosabiająca możliwości polsko-ukraińskiego sojuszu, jednak jak wskazał Mikołaj Kwiatkowski, na tę chwilę nie jest możliwe zamiana jego postaci na obecny kult Bandery na Ukrainie. Tutaj głównym problemem jest brak szerszej wiedzy o tej postaci w ukraińskim społeczeństwie, w wyniku tak znanego z epoki ZSRR procesu Damnatio memoriae czyli wymazywania z pamięci.

"Brak popularności atamana wynika z internalizacji rosyjskich stereotypów oraz świadomie kreowanych klisz przez Rosjan, a także zaadaptowania części rosyjskich bohaterów przez Ukraińców, w których to polityk URL jest postacią krwiożerczą, antysemicką i barbarzyńską. Za tymi ideami stoi kolonialne przekonanie o „dzikim i niecywilizowanym” statusie Ukraińca. Głębokość zakorzenienia tych przekonań na Ukrainie zaprocentowała na przestrzeni lat brakiem znajomości atamana. Dziś wpływ Rosji na pamięć historyczną Ukraińców definitywnie się kończy, ale nie oznacza wzrostu popularności Petlury, o czym świadczy badanie grupy Rating. Przyjęcie rosyjskiego punktu widzenia i antyniepodległościowej narracji na Ukrainie spowodowało, że nie zatroszczono się o obecność Petlury w przestrzeni publicznej oraz zbiorowej tożsamości Ukraińców. Petlura, jak głosi Riabczuk, stał się ofiarą intensywnej i planowej dyskredytacji, które tyczą się lat 1917-1920 i wizji tego okresu w propagandzie prorosyjskiej. Wewnątrz samej kultury rosyjskiej Petlura również był przedstawiany jako rozsadnik porozumienia ukraińsko-rosyjskiego i antysemita." - napisał Mikołaj Kwiatkowski.

W tym miejscu warto przytoczyć słowa René Nyberga  byłego ambasadora Finlandii w Rosji, którego artykuł wpisujący się w powyższe cytaty, został opublikowany przez Centrum Carnegie. "Trafne spostrzeżenie Zbigniewa Brzezińskiego oddaje sedno sprawy: "Bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium, ale z Ukrainą podbitą, a następnie podporządkowaną, Rosja automatycznie staje się imperium".(...) Stalin postrzegał Ukrainę, podobnie jak Putin, przez polski pryzmat. W klasycznej stalinowskiej powieści "Jak hartowała się stal" (1932, 1936) Nikołaja Ostrowskiego znajduje się wymowny fragment, w którym znajome osoby z rodzinnego regionu bohatera zostają rozpoznane jako polscy dyplomaci w luksusowym wagonie kolejowym i pogardzane jako zdrajcy.(...) Kiedy wojna dobiegnie końca, Rosja stanie u swoich granic z dwoma zaangażowanymi militarnie, zdolnymi do walki sąsiadami, którzy będą musieli stawić czoła wspólnemu wrogowi. Polska i Ukraina są ze sobą związane silniej niż kiedykolwiek w historii." - napisał Nyberg.

"Chcąc zrozumieć mentalność naszych partnerów w federacji musimy tak rozumować, jak gdybyśmy sami byli na ich miejscu. Nie ulega wątpliwości, że Polska będzie czynnikiem najsilniejszym w tej federacji, stąd wielu wyciąga wniosek, że Polska będzie jej dawała ogólną firmę.Otóż zastanówmy się teraz, dlaczego Polacy nie są skłonni pod żadnym pozorem do federacji z Niemcami i z Rosjanami, chcieliby natomiast połączyć się z takimi narodami jak Węgrzy, Ukraińcy czy Litwini. Naszym zdaniem wypływa to z ogólnej zasady, że współczesny naród chętniej zawiera układ federacyjny z narodem słabszym od siebie, niż z narodem silniejszym.(...) Jeżeli więc chcemy, aby mniejsze państwa i narody zgodziły się dobrowolnie na federację z nami, musimy zawsze pamiętać, że nasza korzyść prestiżowa z tej federacji będzie się z daleka wydawała największa i że dla innych narodów będzie ona pewną ofiarą z ich miłości własnej. Dlatego ceną za federację zapłaconą przez nas sąsiadującym z nami mniejszym narodom musi być korzystne dla nich załatwienie - oczywiście w granicach praw i przyzwoitości - spornych praw z nami.(...) Nowa federacja musi mieć charakter na wskroś nowoczesny i pierwszym  jej nakazem  musi być zerwanie z historią, która obfituje w tyle bolesnych dla naszych sąsiadów momentów." - napisał w 1943 roku Bocheński. Był to jednakże rok dla Polaków szczególnie tragiczny na Wołyniu, o czym zapewne autor jeszcze wówczas nie wiedział.

Ponieważ Adolf Bocheński słusznie zauważał w swoich przedwojennych jeszcze pracach, że najważniejsza jest przyszłość, a z historii możemy wysnuwać wnioski, to dostrzegał już wówczas możliwości rozwijania szerszej współpracy regionalnej. W tym miejscu warto się zastanowić, co Adolf Bocheński powiedziałby dzisiaj, gdy powróciły tak nasze obawy, ale i pojawiły się szanse. Jednak bez rzeczowej oceny tychże ubieranie w ciało nowych idei jest zadaniem trudnym, ale wciąż możliwym. Natomiast przed nami, jako Polakami, wkrótce bardzo trudny egzamin dojrzałości politycznej, gdzie nasz głos będzie decydował o wybraniu dalszej drogi, w tym dotyczącej bezpieczeństwa i przyszłości w zasadzie także regionalnej. Co w taki dzień, jak dzisiejszy, zostawiam Państwa przemyśleniom.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024