Zdjęcie: Pixabay
19-05-2025 14:30
W ciągu ostatnich pięciu lat Polska stała się głównym odbiorcą cementu z Ukrainy, którego import wzrósł o niemal 3000%. W 2024 roku do naszego kraju trafiło już ponad 650 tysięcy ton, a prognozy wskazują, że w kolejnym roku liczba ta może przekroczyć milion. Wzrost ten zbiegł się z przerwaniem eksportu cementu z Białorusi po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, co - jak tłumaczy ukraińskie stowarzyszenie "Ukrcement" - doprowadziło do „częściowego zastąpienia cementu białoruskiego ukraińskim”. Ukraińska strona podkreśla, że mimo dynamicznego wzrostu, eksport ten wciąż stanowi zaledwie „do 4% produkcji cementu w Polsce”, a jego znaczenie jest bardziej ekonomiczne niż dominujące.
Jednak z perspektywy polskich producentów sytuacja wygląda inaczej. Branża alarmuje, że zalew taniego cementu spoza Unii, nieobjętego opłatami za emisję CO2, zagraża konkurencyjności przemysłu cementowego. „ Fundamentalne jest utrzymanie produkcji cementu w Polsce i Europie, a w tym celu konieczne jest zapewnienie konkurencyjności tego sektora. Dziś została ona zachwiana, zatem brak zdecydowanych działań zaradczych może niestety doprowadzić do przeniesienia produkcji cementu poza UE” — ostrzegał europoseł Krzysztof Hetman w trakcie seminarium „Czy zbliża się koniec produkcji cementu w Unii Europejskiej?” w Parlamencie Europejskim. Polska, jako kraj graniczny, jest szczególnie narażona na ten napływ, który uderza m.in. w zakłady na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie.
Choć cement z Ukrainy trafia również do Rumunii, na Słowację i Węgry, to Polska pozostaje głównym rynkiem docelowym. Zdaniem Włodzimierza Chołuja z CEMEX Polska, „mamy do czynienia z nieuczciwą konkurencją ze wschodu”. Branża postuluje więc wprowadzenie kontyngentu celnego – limitu importu – na poziomie średniej z ostatnich trzech lat (360 tys. ton rocznie). Problemem nie jest jedynie skala napływu, ale brak równych reguł gry. Podczas gdy europejscy producenci ponoszą coraz wyższe koszty związane z polityką klimatyczną, w krajach takich jak Turcja, Algieria czy Ukraina emisje CO2 pozostają nieopodatkowane.
Dodatkowym ciosem są ceny energii oraz zbliżający się koniec darmowych uprawnień do emisji – całkowite ich wygaszenie nastąpi w 2034 roku. Maciej Sypek z Holcim Polska podkreśla: „Nie ma innej technologii redukcji emisji niż CCS”, czyli wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla. Zastosowanie tej technologii oznacza jednak podwojenie zużycia energii w cementowniach. Dlatego przemysł apeluje o rekompensaty kosztów pośrednich w ramach EU ETS – podobnie jak ma to miejsce w sektorze stalowym czy chemicznym.
Jak zauważa Aleksandra Kozłowska ze Stałego Przedstawicielstwa Polski przy UE, cement ma dziś strategiczne znaczenie – szczególnie w kontekście inwestycji w infrastrukturę obronną i energetyczną, w tym elektrownie jądrowe. Polska branża cementowa, uznawana za jedną z najnowocześniejszych w Europie, osiągnęła już ponad 80% udziału ciepła z paliw alternatywnych, co czyni ją liderem w transformacji energetycznej. Profesor Jan Deja z SPC ostrzega jednak: „Przekroczenie obecnej granicy 20% intensywności handlowej oznaczałoby, że przeniesienie produkcji poza Polskę i UE może być już praktycznie nieodwracalne”.
Tymczasem Ukraina, zmagająca się z wojną i spadkiem konsumpcji wewnętrznej z 10,5 mln ton do 6,1 mln ton w ciągu dwóch lat, postrzega eksport cementu jako kluczową formę podtrzymania krajowej produkcji. Jak podkreśla "Ukrcement", logistyka przygraniczna wcześniej determinowała symboliczną wymianę towarową, dziś jednak cement stał się „gruntem podtrzymującym gospodarkę i potrzeby wojskowe”.
Zderzenie interesów trwa – z jednej strony europejskie dążenia do neutralności klimatycznej, z drugiej – dramatyczne uwarunkowania ukraińskiej gospodarki wojennej. W tym kontekście pytania o przyszłość europejskiego cementu przestają być abstrakcją – jak zauważyli uczestnicy debaty w Brukseli, „dla przemysłu cementowego rok 2034 jest naprawdę pojutrze”.