Zdjęcie: Wikipedia
18-03-2022 09:25
Przewodniczący mołdawskiego parlamentu Igor Grosu powiedział, że władze Kiszyniowa zauważyły „ruch” wojsk rosyjskich w Naddniestrzu. Według niego Rosjanie ufortyfikowali swoje pozycje „na wypadek, gdyby ktoś ich zaatakował”..Jednocześnie Grosu zaznaczył, że władze nadal monitorują sytuację w regionie i zapewnił, że nie ma zagrożenia eskalacji konfliktu w Mołdawii.
Grosu skomentował wideo, które pojawiło się na portalach społecznościowych, z którego wynika, że flaga ZSRR została podniesiona nad budynkiem Grupy Operacyjnej Sił Rosyjskich (OGRF) w Naddniestrzu. „To jest prowokacja. Pytałeś mnie, czy widziano jakieś ruchy 14 Armii (Grupa Operacyjna Wojsk Rosyjskich). Tak były. Ufortyfikowali swoje pozycje na wypadek, gdyby ktoś ich zaatakował. Incydent z flagą, jak sądzę, to prowokacja, jeśli to prawda. Potrzebujemy, aby nasze instytucje to sprawdziły. Być może jest to też gest zachęty” – powiedział Grosu. Zaznaczył, że Tyraspol trzyma się powściągliwej retoryki dotyczącej wojny na Ukrainie. „Rozumieją, jak delikatna jest ich sytuacja, jakie mogą być konsekwencje, także dla nich” – powiedział Grosu.
Tymczasem Konstantin Zatulin, zastępca szefa rosyjskiego komitetu Dumy Państwowej ds. WNP, Integracji Eurazjatyckiej i Stosunków z Rodakami, powiedział, że Rosja nie planuje zwiększenia kontyngentu zbrojnego w Naddniestrzu, ale zdecydowanie odrzuci próbę siłowego rozwiązania konfliktu naddniestrzańskiego. Zatulin uważa, że nie można całkowicie wykluczyć, że Kiszyniów będzie próbował odzyskać Naddniestrze, ale zauważa, że długa historia pokojowego współistnienia w strefie konfliktu de facto przemawia przeciwko temu.