Zdjęcie: Pixabay
19-10-2023 08:52
Od dziś językiem urzędowym mniejszości rumuńskiej na Ukrainie jest rumuński, a nie mołdawski. Poinformował o tym rumuński premier Marcel Ciolacu na wczorajszej konferencji prasowej w Kijowie po spotkaniu ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Denysem Szmyhalem.
„Odtąd na poziomie międzynarodowym obowiązuje tylko jeden język urzędowy – język rumuński. Uważam, że ten wynalazek Federacji Rosyjskiej został skreślony decyzją rządu ukraińskiego" - mówił premier Rumunii. Jednak mimo tych słów, ani premier Szmyhal na konferencji prasowej, ani rząd Ukrainy w komunikatach po spotkaniu nie wspomniał o przyjęciu jakiejkolwiek decyzji w sprawie „języka mołdawskiego”.
Dopiero kilka godzin po spotkaniu, we wspólnym oświadczeniu premierów Ukrainy i Rumunii zakomunikowano, że rząd ukraiński postanowił „natychmiast rozwiązać kwestię sztucznego rozróżnienia między językiem rumuńskim a językiem "mołdawskim" poprzez wdrożenie odpowiednich środków praktycznych, z należytym uwzględnieniem wszystkich aspektów prawnych”.
Przypomnijmy, że władze rumuńskie wielokrotnie zwracały się do Kijowa o uznanie języka mołdawskiego za nieistniejący. W zeszłym tygodniu, 10 października, prezydent Ukrainy Władimir Zełenski oświadczył , że nie postrzega tego jako problemu globalnego i dodał, że ukraiński rząd wkrótce podejmie decyzję „w sprawie odpowiedzi na to pytanie”.
Jak wskazywał Kamil Całus, ekspert OSW, dla Ukrainy problem połączenia mniejszości rumuńskiej i "mołdawskiej" jest dość istotny. "W świetle ukraińskiego prawa funkcjonują dwie oddzielne mniejszości – rumuńska (ok. 150 tys.) i mołdawska (ok. 250 tys.), posługujące się odrębnymi językami. Rumunia od lat stara się skłonić Kijów do uznania mniejszości mołdawskiej za mniejszość rumuńską (Bukareszt nie uznaje odrębności narodów rumuńskiego i mołdawskiego) oraz do rezygnacji z uznawania języka mołdawskiego (z punktu widzenia językoznawstwa mołdawski to dialekt języka rumuńskiego). Przez lata Kijów był jednak przeciwny uznaniu obydwu języków, a zarazem obydwu mniejszości, za tożsame (sprawa ta nie budzi przy tym zainteresowania Kiszyniowa). Tak rozumiana mniejszość rumuńska liczyłaby bowiem ok. 400 tys. osób i stanowiła drugą największą po Rosjanach, co przekładałoby się na jej znaczenie polityczne oraz pozwalałoby Bukaresztowi na wywieranie większej presji w kwestiach językowych czy oświatowych." - czytamy w analizie OSW.