Zdjęcie: Pixabay
18-09-2025 10:25
Wczoraj w królewieckich mediach pojawił się artykuł pod tytułem "Polskie ograniczenia uderzają w tranzyt do Królewca". W treści czytamy, że zamknięcie polskich przejść granicznych z Białorusią spowodowało znaczny wzrost ruchu na granicy białorusko-litewskiej, co najmocniej odbiło się na tranzycie do Królewca. Czas oczekiwania ciężarówek w kolejce do kontroli w Miednikach i Kamiennego Łogu sięga obecnie nawet dwóch tygodni, a dostawa towarów z Moskwy do Królewca może trwać ponad 18 dni.
Przewoźnicy podkreślają, że przeciągające się postoje przekładają się na rosnące koszty, a ceny transportu jednej ciężarówki sięgają już 400 tysięcy rubli (ok. 17300 zł). Jak zauważył jeden z przedsiębiorców, samochód zarabia tylko wtedy, gdy jest w ruchu, dlatego przestoje zmuszają do przerzucania strat na klientów.
Jak podkreślają media, sytuację dodatkowo komplikuje ograniczenie transportu morskiego. Z powodu wyczerpania subsydiów część promów została wycofana z trasy łączącej Petersburg z portem w Kurowie (Pionierskij), co wcześniej pozwalało przewozić ciężarówki po korzystniejszych stawkach. W rezultacie cały ciężar logistyki spoczął na drogach, które już teraz są przeciążone. Przedstawiciele handlu określają obecne stawki mianem „fantastycznych” – jeszcze pod koniec ubiegłego roku rekordowa cena przewozu ciężarówki z Moskwy do Królewca przekroczyła 430 tysięcy rubli, a w przypadku transportu produktów szybko psujących się nie było możliwości ani negocjacji, ani oczekiwania w kolejce.
Warto tu także wyjaśnić jedną kwestię, o których już nie ma mowy w tekście. To co istotne to fakt, że sytuacja logistyczna regionu pogarsza się już od lat, a przyspieszyła latem i zrzucanie winy za to na sąsiadów, jest najprostszym możliwym wyjściem dla propagandy, a przy okazji "wsparciem dla sojusznika". Jak wspominaliśmy wielokrotnie, za to co dzieje się w logistyce eksklawy odpowiada wyłącznie Moskwa, której system dotacji do transportu, ich terminowość i wysokość, w połączeniu z brakiem odpowiednich statków oraz z bezsensownym systemem celnym, tworzy cały ten obraz. Do tego doszły najnowsze problemy z brakiem paliwa w regionie.
Kryzys transportowy zbiegł się z przetasowaniami politycznymi w regionie. Według doniesień medialnych, stanowisko wicepremiera obwodu królewieckiego może objąć Walierij Szeryn, były menedżer „Roskosmosu” i obecny dyrektor holdingu „Sojuzmetallservis”. Szeryn ma za sobą karierę w administracji obwodu tulskiego, a od kilku lat związany jest z branżą metalurgiczną, której roczna produkcja sięga kilku milionów ton stali. Warto przy tym zauważyć, że w obwodzie królewieckim od lat nieobsadzone pozostają kluczowe funkcje w administracji, w tym stanowisko pierwszego zastępcy gubernatora.
Więcej na ten temat można przeczytać w naszym najnowszym opracowaniu