Zdjęcie: Wikipedia
15-09-2025 13:43
Na początku wydawało się, że mimo napięć, powstanie nowego rządu Litwy przebiegnie dość sprawnie, jednak z każdym upływającym tygodniem, sytuacja polityczna u naszego sąsiada, jest coraz bardziej skomplikowana. Dzisiaj okazało się, że niedawno powstała nowa koalicja jest niemal na krawędzi rzopadu. Prezydent Gitanas Nausėda odrzucił kandydatury partii "Świt Niemna" („Nemuno aušra”) na stanowiska ministrów środowiska i energetyki, co wywołało poważny kryzys w rządzącej koalicji.
Lider ugrupowania Remigijus Žemaitaitis uznał, że w tej sytuacji umowa koalicyjna „przestaje działać” i zasugerował, że jego partia może opuścić koalicję. Jak podkreślił, jeżeli prezydent nie zaakceptuje proponowanych osób, politycy partii nie widzą możliwości dalszej współpracy. Jednocześnie nie wykluczył przedstawienia nowych kandydatów, zastrzegając, że byliby to wyłącznie członkowie partii, choć wcześniej głowa państwa wyraźnie stwierdziła, że nie powoła jej przedstawicieli na ministrów.
Decyzja prezydenta została przez Žemaitaitisa określona jako „policzek” wobec przyszłej premier Ingi Ruginienė. Odmówiono nominacji Povilowi Poderskisowi, który miał kontynuować kierowanie resortem środowiska, oraz prawnikowi Mindaugasowi Jablonskisowi, proponowanemu na stanowisko ministra energetyki. Nausėda argumentował, że kandydaci muszą wzbudzać zaufanie opinii publicznej i wykazywać odporność na wpływy grup interesu. Nieoficjalnie mówi się, że prezydent chce utrzymać na stanowisku obecnego ministra energetyki Žygimantasa Vaičiūnasa, a także że wobec kandydatów „Świtu Niemna” mogły istnieć zastrzeżenia służb.
Sytuacja natychmiast wywołała reakcję partnerów koalicyjnych. Wiceprzewodnicząca socjaldemokratów Rasa Budbergytė oceniła, że Žemaitaitis „przyparł do muru” całą koalicję, ale jednocześnie wskazała, że prezydent postąpił podobnie wobec niego. Szef Litewskiego Związku Rolników i Zielonych, Aurelijus Veryga, uznał natomiast, że umowa koalicyjna wciąż obowiązuje i nie ma podstaw, by mówić o jej zerwaniu. Podobnie wypowiedział się nowy przewodniczący Seimasu, Juozas Olekas, według którego odmowa nominacji nie oznacza rozpadu sojuszu, lecz wymusza dalsze negocjacje i poszukiwanie nowych rozwiązań.
Napięcia wykorzystała opozycja. Były premier Saulius Skvernelis nazwał działania Žemaitaitisa „państwowym szantażem” i stwierdził, że socjaldemokraci będą zmuszeni żyć w stanie „ciągłego napięcia”. Z kolei lider konserwatystów Laurynas Kasčiūnas wezwał socjaldemokratów do zerwania współpracy z „Świtem Niemna” i zadeklarował gotowość poparcia rządu mniejszościowego.
Choć kryzys wydaje się narastać, większość obserwatorów nie spodziewa się natychmiastowego rozpadu koalicji. Trwają rozmowy nad nowymi kandydaturami i podziałem odpowiedzialności za resorty, a socjaldemokraci podkreślają, że kluczowe jest zachowanie stabilności państwa. W tle pozostaje jednak spór o to, na ile prezydent może ingerować w skład rządu i czy „Świt Niemna” rzeczywiście odważy się na krok, który mógłby doprowadzić do całkowitej przebudowy układu władzy.