Zdjęcie: Pixabay
28-05-2025 08:09
W odpowiedzi na najnowsze sankcje gospodarcze Unii Europejskiej wobec Białorusi, rząd w Mińsku zaskoczył zniesieniem wcześniejszego zakazu importu ziemniaków, cebuli, kapusty oraz jabłek pochodzących z państw uznanych za nieprzyjazne, w tym wszystkich krajów UE. Decyzję tę, podpisaną 27 maja przez premiera Aleksandra Turczyna, oficjalnie przedstawiono jako gest otwartości i dobrosąsiedztwa, podobny do wcześniejszego wprowadzenia bezwizowego ruchu granicznego dla obywateli niektórych państw europejskich.
Tymczasem de facto za decyzją tą stoi próba ratowania własnej sytuacji niedoborów tych warzyw. W ostatnich miesiącach mieszkańcy kraju wielokrotnie skarżyli się na niedobory oraz spadek jakości tego podstawowego warzywa. Jak donosiły lokalne media, Ministerstwo Antymonopolowe i Handlu otrzymywało sygnały o niewywiązywaniu się z dostaw w ramach kontraktów rządowych, a producenci rolniczy tłumaczyli, że proponowane przez państwo stawki są dla nich nieopłacalne. W efekcie towary trafiały na rynek po wyższych cenach lub były eksportowane.
Problem został nawet poruszony podczas rozmów telefonicznych pomiędzy Łukaszenką a Putinem. „Rozmawiałem z Aleksandrem Grigorjewiczem Łukaszenką, on mówi: a u nas już wszystko sprzedane do Rosji” – opowiadał - podobno zaskoczony - Putin. Wypowiedź ta była kontynuacją wcześniejszej rozmowy Putina z przedstawicielami rosyjskiego sektora rolniczego, podczas której wyraził zdumienie, że w kraju takim jak Białoruś może zabraknąć ziemniaków. Przypomnijmy przy tym, że podobna sytuacja występuja również w eksklawie królewieckiej.
Braki ziemniaków potwierdził również Łukaszenka, który próbował tłumaczyć sytuację „chłopską chytrością” i potrzebą zarobku. Podczas wizyty w kompleksie górniczym w rejonie Lubania pochwalił się eksperymentem rolniczym prowadzonym w gospodarstwie „Woschod”, gdzie dzięki zastosowaniu nowoczesnych metod nawadniania spodziewany plon ma wynieść ponad 1000 cetnarów (cetnar - 50kg) z hektara – ponad trzykrotnie więcej niż średnia krajowa.
Równolegle Unia Europejska zatwierdziła znaczne podwyżki ceł na produkty z Rosji i Białorusi – m.in. na cukier, mąkę, ocet i nawozy, których stawki mogą sięgnąć nawet 430 euro za tonę. Według Brukseli celem jest ograniczenie zależności gospodarczej od obu państw. Jednak w obliczu wewnętrznych trudności gospodarczych i narastającego kryzysu rolno-spożywczego Białoruś zdecydowała się na krok nieoczekiwany – przywracając możliwość importu warzyw i owoców z krajów, z którymi jeszcze niedawno była w otwartym konflikcie handlowym.
Aktualizacja, godz. 14:30
W trakcie spotkania z przewodniczącym obwodowego komitetu wykonawczego w Brześciu, Piotrem Parchomczikiem, Łukaszenka zażądał, by Białoruś wyprodukowała tyle ziemniaków, by starczyło zarówno dla kraju, jak i dla Rosji. Podkreślił, że choć temat ziemniaków pojawił się podczas spotkania z Putinem, to dla Białorusi jest to poważna sprawa. Łukaszenka zaznaczył, że Białoruś umie uprawiać ziemniaki i powinna pomóc "braciom Rosjanom" - nie z dobroczynności, ale z korzyści finansowych. Dodał też, że spodziewa się zwiększonego zapotrzebowania na inne warzywa, takie jak buraki, kapusta, marchew i cebula, zwłaszcza z powodu przymrozków w Rosji. Wezwał do przygotowania odpowiednich magazynów do ich przechowywania.