geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Historia

Zdjęcie: Pixabay

Powstanie grudniowe w Estonii

Michał Mistewicz

08-12-2024 10:00


Kilka dni temu minęła w Estonii okrągła, setna rocznica, pewnego wydarzenia, które oznaczyło się krwawym memento dla historii międzywojennej tego kraju. Sama rocznica przebiegła dość niezauważenie, po części dlatego, że wydarzenia tzw. Detsembrimäss czyli Powstania Grudniowego, są nie tylko historią bratobójczą, ale mają swoje prapoczątki w dość nieprzyjemnej historii. Jednocześnie dla nas, współczesnych obserwatorów, opowieść ta jest przypomnieniem, czym może skończyć się romansowanie nie tyle z mentalnością sowiecką, ale ogólnie rosyjskim postrzeganiem naszej przestrzeni.

Według źródeł estońskich, same przygotowania do omawianych wydarzeń zaczęły się w Leningradzie i Moskwie latem 1924 roku. Wtedy to działacze  Estońskiej Partii Komunistycznej (EKP) wysłali pismo do swoich rosyjskich opiekunów w Moskwie iż są gotowi do wywołania powstania w Estonii. Moskwa jednak powoli dojrzewała do podjęcia decyzji w tej sprawie. Dopiero 14 listopada powołano specjalny komitet, w skład której weszli m.in. Stalin, Trocki i  Frunze, celem wsparcia powstania.  Sam Stalin, który był na początku swojej drogi do władzy, początkowo popierał ten pomysł, ale potem się zawahał i wycofał się w cień Zinowiewa. "Jeśli się powiedzie, znalazłby się w gronie zwycięzców, jeśli nie, byłby to cios w Zinowiewa." - napisał Lauri Vahtre, współczesny estoński historyk i polityk.

Przywódcą próby przewrotu został Jaan Anvelt, który był wówczas dość znanym komunistą. W szeregach bolszewickich - działał w tej frakcji  Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji od 1907 roku - później był przewodniczącym tymczasowego komitetu rewolucyjnego Narwy, a następnie przewodził narewskiej radzie delegatów robotniczych i żołnierskich. Od 1921 roku był jednym z przywódców nielegalnej, działającej w podziemiu Estońskiej Partii Komunistycznej, liczącej w 1924 roku około 2 tysięcy członków, a nadto posiadającej wpływy w związkach zawodowych. Popularności idei socjalistycznych i komunistycznych sprzyjała trudna sytuacja ekonomiczna Estonii w pierwszych latach jej niepodległości. Jednak o głębszych przyczynach za chwilę.

Policja estońska już wcześniej podejrzewała, że może dość do jakiegoś ataku, jednak przypuszczano, że nastąpi to wiosną.  W wyniku akcji policyjnej z 21 stycznia 1924 roku zlikwidowano 185 z 300 komórek komunistycznych i aresztowano ponad 200 liderów ruchu komunistycznego. Pozostali na wolności działali dalej i latem 1924 r. kolportowane ulotki bolszewickie zapowiadały bunt.  27 listopada 1924 roku przed sądem stanęło 149 osób. Jednego oskarżonego skazano na śmierć, 39 na dożywotnie roboty przymusowe, a 30 na 15 lat takich robót. Pozostali otrzymali kary więzienia od 3 do 10 lat, a siedem osób uniewinniono.

„Leningradskaja Prawda” napisała 29 listopada: „Armia Czerwona, zwłaszcza kawaleria Budionnego, może jednym uderzeniem proletariackiego miecza ściąć estońską burżuazję. Precz z estońskimi oprawcami!”. Co znamienne, Rosjanie w końcu doszli do wniosku, że siły estońskich komunistów są zbyt skromne, ale wydany tego samego dnia z Moskwy rozkaz wstrzymania przygotowań do ataku najwyraźniej nie dotarł do Tallina.

Zresztą już od początku wykonanie planów - mimo zaskoczenia sił rządowych - nie poszło po myśli organizatorów, którzy postanowili, że powstanie rozpocznie się od ataku na szkołę kadetów (podchorążych), gdzie miano zdobyć większą partię broni. Dalszy plan zakładał zajęcie przez pozostałe grupy strategicznych punktów Tallinna, instytucji rządowych, obiektów wojskowych i sieci komunikacyjnych, a następnie wezwanie pomocy z ZSRR. Armia Czerwona miała następnie zająć Estonię. Po Tallinie i Parnawie planowano podbić inne estońskie miasta. Liczono na wsparcie estońskich robotników, jednak mylnie ocenili nastroje społeczne.

Wieczorem 30 listopada przygotowujący atak na szkołę mieli zebrać się w domu, położonym około kilometra od obiektu. Na zbiórkę zamiast 140 osób przyszło tylko 56. Według źródeł, łącznie w rewolcie wzięło udział do 170 komunistów. Atak rozpoczął się 1 grudnia o 5:15 rano. W szkole znajdowało się wtedy 450 kadetów i oficerów. Rebelianci zaatakowali akademik, rzucając granaty i strzelając do śpiących na parterze. Strażnikom i kadetom udało się zorganizować kontratak, zmuszając napastników do odwrotu. Próba zdobycia broni przez komunistów została udaremniona przez patrol kadetów, który aresztował siedmiu z atakujących. Po szybkim procesie wojskowym skazano ich na śmierć i stracono tej samej nocy. W czasie tego ataku zginęło czterech kadetów, a dziewięciu zostało rannych. Inni rebelianci zaatakowali stołeczny zamek Toompea - siedzibę rządu i parlamentu - oraz mieszkanie Friedricha Akela, pełniącego wówczas funkcję głowy państwa, który zdołał uciec tylnym wyjściem.

W ośmiu miejscach na 20 zaatakowanych, komunistom atak się udał, jak w Lasnamäe – dzielnicy we wschodniej części Tallinna, dzisiaj najgęściej zaludnionej części miasta - gdzie udało się zdobyć lotnisko wojskowe i przylegające do niego koszary. Jak się okazało, atakujący skorzystali z pomocy dwóch oficerów, których po odbiciu obiektu przez wojsko aresztowano i skazano na karę śmierci. Biorący udział w rewolcie próbowali uciec, porywając dwa samoloty wojskowe. Jeden z nich lądował przymusowo pod Narwą, a drugi przekroczył granicę ZSRR. Z kolei w koszarach dywizji buntownicy przejęli garaż czołgowy i unieruchomili kilka pojazdów. W trakcie ataku na dworzec kolejowy, który na chwilę zajęto, zginął Karl Kark, minister dróg. Walki toczyły się także w pobliżu Głównego Urzędu Pocztowego.

Bunt skończył się szybko, bo już po kilku godzinach - do godziny 10:00 wszystkie budynki zajęte przez rebeliantów zostały odbite przez siły rządowe. Jak zauważają historycy, rewoltę stłumił nie cały garnizon stołeczny, który liczył wówczas 4 tysiące żołnierzy, ale małe, doraźne grupy żołnierzy i ochotników dowodzone przez oficerów. Jeszcze przez kilka dni wyłapywano uczestników, z których część zginęła w czasie prób aresztowań. W tej kilkugodzinnej, komunistycznej próbie zamachu stanu w Tallinie zginęło 20 kadetów, żołnierzy i polityków. Komuniści stracili w akcji 12 ludzi, a po stłumieniu rebelii, kolejnych 97 rozstrzelano na podstawie decyzji sądów polowych.

Głowa państwa estońskiego, Friedrich Akel podał się następnego dnia do dymisji i 16 grudnia 1924 r. przekazał władzę rządowi jedności narodowej kierowanemu przez Jüriego Jaaksona. Rząd estoński unikał bezpośredniego oskarżania Związku Radzieckiego o organizację próby buntu, by nie zaogniać relacji, lecz stanowczo egzekwował prawo wobec wszystkich zatrzymanych, w tym obywateli ZSRR. Według estońskich historyków, komunistyczna próba przewrotu przyczyniła się jednak do umocnienia estońskiej państwowości i zjednoczenia narodu.

Przywódca ataku, Jaan Anvelt, schronił się w ambasadzie ZSRR. Jego dalsze losy - jak i współautora planu ataku Karla Rimma oraz Rudolfa Vakmanna - to klasyczny przypadek losów członków Kominternu w epoce Stalina - wszyscy zginęli podczas czystki w latach 1937-1938. Niestety kilka lat później z rąk sowieckich zginął również Friedrich Akel, w trakcie represji, które dotknęły elity Estonii po zajęciu tego kraju przez ZSRR. Jak napisał Lauri Vahtre, w latach 1940-41 NKWD rozstrzelało 12 osób za pomoc w stłumieniu powstania grudniowego.

W 1928 roku w Tallinnie odsłonięto pomnik ku czci kadetów poległych podczas powstania (znany jako Pomnik Chłopców z Tondi), autorstwa estońskiego rzeźbiarza Amandusa Adamsona. Zniszczony przez Sowietów w 1941 roku, został odbudowany i ponownie odsłonięty w 2009 roku. W czasie okupacji (1944-1991) sowieckie władze przedstawiały próbę przewrotu z 1924 roku jako „Powstanie Tallinna” i część rewolucji marksistowskiej. W 1974 roku odsłonięto pomnik buntowników przy głównej stacji kolejowej w Tallinnie. Został zburzony na początku lat 90., a Estończycy żartowali, że był to jedyny pomnik na świecie przedstawiający wszystkich uczestników przewrotu – w formie czterech figur.

Jednak to o czym estońskie źródła milczą, to wspomnienie korzeni tego krwawego zamachu na niepodległość Estonii. Otóż kraj ten był pierwszym z krajów bałtyckich, które zawarło pokój z państwem Lenina w lutym 1920 roku. Jak piszą Włodzimierz Borodziej i Maciej Górny, w chwili, w którym państwo bolszewickie walczyło na kilku frontach, port w Tallinie stał się miejscem handlu złotem z Rosji i bronią kierowaną do tego kraju. W ten sposób obchodzono embargo i port ten stał się dla bolszewików oknem na świat. Skala przedsięwzięcia była tak duża, że w celu zwiększenia przepływów kontrabandy przebudowano linię kolejową z Narwy do Piotrogrodu.

Z Rosji przywożono złoto, przeładowywano w porcie stolicy Estonii na statki i wysyłano do Sztokholmu, gdzie po sprzedaniu na giełdzie i przetopieniu, płynęło na rynki Europy i USA jako "szwedzkie złoto". W drugą stronę płynęło wszystko co miało wartość dla państwa Lenina - od śledzi przez buty po broń. Na tym pokątnym romansie z władzami bolszewickimi zarabiały też elity kraju. W ciemne interesy inwestowali późniejszy prezydent i długoletni premier Konstantin Päts, czy twórca armii estońskiej Johan Laidoner, zyski z tego handlu odnotowywał również Bank Estonii. Największym beneficjentem stał się Klaus Scheel, Niemiec bałtycki, którego bank, w tym krótkim czasie stał się największym prywatnym bankiem w Estonii. Jak widać fakt tak wyraźniej pomocy dla Sowietów, nie uchroniła Estonii przed zachłannością Kremla, co zresztą dokonało się 16 lat później.

W sobotę 30 listopada 2024 roku, w wigilię 100 rocznicy Powstania Grudniowego, władze Dorpatu (Tartu) na miejscowym cmentarzu upamiętniły swoich bohaterów, którzy polegli w komunistycznej próbie zamachu stanu w Tallinie 1 grudnia 1924 r. "Próba zniszczenia młodego państwa estońskiego sto lat temu ujawnia dziś sposób, w jaki putiniści próbują zagarnąć wolne narody i kraje w swoją strefę wpływów: z kraju do kraju i krok po kroku. Od stu lat nic się nie zmieniło w ich przestępczym i podstępnym sposobie działania. Zmieniła się jednak nasza gotowość i świadomość; zachowywanie pamięci i wspominanie o naszej historii jest również częścią gotowości – poznajmy drogę do tych odnowionych grobów i nie zapominajmy o rozmowach i uczeniu się z naszej historii” - powiedział  Urmas Klaas, burmistrz miasta.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024