geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: okop555 Flickr.com

Wyciąganie wniosków

Michał Mistewicz

13-08-2024 09:30


(...) za warowną ścianą Rzeczypospolitej Polskiej, która wszystko zasłaniała od rozlicznych szkodliwych przygód, znajduje się na wschodnich granicach tejże samej Europy cały osobny systemat wojenny, wielkie stowarzyszenie ludzi orężnych, żyjących w ustawicznej wojnie, przez wojnę i wojną.  (…) Ożywioną tymże samym duchem. Mając mówić o poezji ukraińskiej, zabytkach właśnie tej Kozaczyzny, sądzę konieczną rzeczą pierwej powiedzieć, co to była Kozaczyzna, co to byli ci Kozacy, którzy przestawszy nawet składać polityczne ciało zostawiali po sobie niezatartą narodowość, oryginalne swoje obyczaje, swój język, swoją poezję." - tak opisywał Kozaków - "ludzi orężnych" - w 1837 roku zapomniany już dzisiaj pisarz i krytyk literacki Michał Grabowski, znany również pod pseudonimem Edward Tarsza. Słowa jakże podobne do wniosków innego pisarza epoki, Aleksandra Waleriana Jabłonowskiego, którego już kiedyś cytowałem. Wybrany cytat znów jest pewnym tłem historycznym, łączącym nasze czasy.
 
Co naturalne, media i eksperci skupiają się na przebiegu, celach i powodach ukraińskiego ataku w rosyjskim obwodzie kurskim. Natomiast przyglądając się temu z punktu widzenia obywatelskiego, chcę zwrócić Państwa uwagę na pewne niuanse. Pierwsza niebagatelna kwestia to zaskoczenie. Parafrazując znaną frazę skeczu komediowego "nikt nie spodziewał się ukraińskiego ataku". Nie tylko Rosjanie, ale także analitycy zachodni.

"Ofensywa ukraińska w obwodzie kurskim dostarczyła na pewno bardzo wiele emocji, na pewno jest to akcja niezwykle brawurowa. Ukraińcy przyzwyczaili nas do tego, że od czasu do czasu czymś nas zaskakują, ponieważ w głównej mierze jest to typowa wojna pozycyjna. Wiemy, że w sztabie są ludzie bardzo kreatywni, wielu z nich jest wyszkolonych przez Zachód, przez NATO, więc mogliśmy przypuszczać, że będzie jakaś kolejna odsłona tego zaskoczenia. (...) Tutaj mamy wyraźną akcję wojskową, która ma na celu zajęcie terytorium. To nie jest tylko akcja dywersyjna. (...) Celów tutaj jest na pewno kilka, to są zarówno cele taktyczne, operacyjne, ale też strategiczne nie tylko na poziomie militarnym, ale również na poziomie politycznym. Jeżeli zaczniemy od poziomu taktycznego, to wiadomo, że im więcej siły wroga zniszczy armia ukraińska, tym mniej tych sił Rosjanie będą mieli do rzucenia na front - powiedziała dr Beata Górka-Winter.

Pisząc post factum, z mojego punktu widzenia, należało się spodziewać takiego obrotu rzeczy, na co wskazywały np: deklarowana przez prezydenta Zełenskiego chęć rozmów pokojowych, a tym samym polepszenie swojej pozycji "przetargowej". Natomiast rzeczywiście można zauważyć, pewną brawurę w wytrąceniu Rosjan inicjatywy wojennej, gdyż wiąże się to z szeregiem niewiadomych. Z punktu widzenia historycznego, postrzegam owe przerzucenie sił własnych na teren wroga, jako rodzaj zagonu, przypomnienie "chadzek" kozackich, w trakcie których zwykle najeżdżano wybrzeża osmańskiej Turcji. Zresztą właśnie przywoływania wymiaru historycznego współczesnych wydarzeń, choć z bliższej nam epoki, boi się rosyjska propaganda.

"Zespół polityczny administracji prezydenckiej [Putina -red.] zwrócił się do rosyjskich mediów państwowych i lojalnych wobec Kremla, aby "nie zaogniały sytuacji" wokół inwazji USZ w obwodzie kurskim. Dwóch pracowników takich mediów poinformowało o tych pilnych zaleceniach. Zaleca się im unikanie mówienia o otwarciu "nowego frontu" i porównywania tego, co się dzieje, z bitwą pod Kurskiem podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Ponadto dziennikarze nie powinni mówić o możliwym natarciu wojsk ukraińskich w kierunku miasta Kurczatow, gdzie znajduje się elektrownia jądrowa Kursk, aby odbiorcy nie mieli "poczucia zagrożenia nuklearnego". " - donosi "Meduza".

I znów warto dostrzec efekty wyciągania wniosków przez stronę ukraińską. Zaskoczenie uzyskano dzięki niebywałej ciszy informacyjnej - tym razem obyło się bez rozpuszczania pogłosek o nadciągającej ofensywie, przygotowaniach, sążnistych raportów i analiz zachodnich analityków. Natomiast jak podaje białoruski publicysta Ihor Lenkiewicz, rosyjscy komentatorzy znaleźli już winnego tego zaskoczenia, którym jest Łukaszenka, "który wydał rozkaz wycofania białoruskich jednostek z granicy z Ukrainą i tym samym uwolnił ręce Ukraińskich Sił Zbrojnych".

"Rosja ma doskonałego sojusznika – Łukaszenkę. Dał Zełenskiemu gwarancje nieagresji. Ukraińskie Siły Zbrojne wycofały jednostki z granicy białoruskiej i obecnie atakują nimi obwód kurski ” – pisze kanał TG „Trzeźwy politolog”. Potwierdza to kanał BRIEF . Według autorów jednym z ośrodków podejmowania "błędnych decyzji" jest Mińsk. "Inicjatywy pokojowe Łukaszenki najwyraźniej sprowokowały Ukraińców w kierunku Kurska". W rezultacie "działania wojskowe przeniosły się na terytorium Rosji”. - napisał Lenkiewicz. Być może dlatego wczoraj doszło do "konsultacji" Rad Bezpieczeństwa Rosji i Białorusi, na których efekty trzeba będzie poczekać.

Natomiast czarnym memento społeczeństwa Rosji, niech będzie przypadek, który przekazała Anna Łabuszewska. "Syn marynarza z "Kurska", 25-letni Danis Iszmuratow zginął w Ukrainie.I ojciec, i syn zapłacili za błędy polityki jednego człowieka: wiecznie rządzącego Władimira Putina.".

Wyciąganie wniosków potrzebne jest nie tylko w wymiarze wojennym. Jako "kibic niedzielny" obserwowałem wzloty i upadki naszej drużyny sportowców w trakcie zakończonej właśnie olimpiady, a którą wielu wolałoby zapomnieć. Owszem, jako Polska zdobyliśmy 10 medali, ale jako drużyna dawnej I Rzeczpospolitej, zdobyliśmy tych medali trzydzieści: 4 złote (Polska i Ukraina), 12 srebrnych (Polska, Ukraina, Litwa, Mołdawia) i 14 brązowych (Polska, Ukraina, Litwa, Mołdawia). Nie doliczyłem medali występujących pod flagą neutralną Białorusinów. Ten wynik medalowy lokowałby nas tuż za Hiszpanią, bodaj na 16 miejscu. Warto zauważyć, że taka drużyna, choć współczesną metodą, powoli się pojawia. Chodzi mi o udział w polskiej reprezentacji np: byłej reprezentantki Litwy Sandry Sysojevej, czy byłej białoruskiej lekkoatletki Krysciny Cimanouskiej, przy czym warty odnotowania jest również srebrny medal dla Litwy 17-letniej Dominiki Baniewicz, uczennicy najważniejszej polskiej szkoły  na Litwie, Gimnazjum Jana Pawła II.

Ani Estończykom, ani Łotyszom, nie udało się tym razem sięgnąć po medale, przy czym ci ostatni ze stoickim spokojem twierdzą, że "ich nadzieje na medale opierały się głównie na przesadnym optymizmie, więc w wyniku jest więcej logiki niż nieprzyjemnych niespodzianek. (...) W związku z tym, że Igrzyska Olimpijskie wkrótce dobiegną końca, z trzema zerami w tabeli medalowej dla Łotwy, możemy spodziewać się wznowienia debaty na temat sportów, które powinny być szczególnie wspierane, priorytetów w zakresie podziału środków publicznych oraz znaczenia sportu wyczynowego w całym systemie." - jak czytamy w podsumowaniu.

Natomiast najważniejszy wniosek do wyciągnięcia, nie tylko dotyczy rozwijania sportu w naszym kraju. Dotyczy również zachowania zdrowej równowagi między osiągnięciami sportowców - co ważne jest dla społecznego morale - a daleko ważniejszymi, choć niestety znacznie mniej nagłaśnianymi medialnie, osiągnięciami naszych młodych naukowców. To właśnie oni mogą i powinni tworzyć naszą przyszłość. Dotyczy to również zwycięzców olimpiad naukowych. Aby zadbać o przyszłość wspólną, należy zadbać o przyszłość również tych młodych ludzi. Piszę o tym w momencie, kiedy pojawiają się porównania, iż jeden medal na IO 2024, kosztował 87 mln zł.

To co umyka polskiej opinii publicznej to jeden zasadniczy fakt. Konkurencja medalowa w trakcie olimpiady jest tak naprawdę bezpardonową walką propagandową wśród dojrzałych państw zachodnich, których stać na równowagę między nauką a siłą społeczeństwa.  Bo rzeczywiście sport jest miarą siły społeczeństw, jego zdrowia i morale. Amerykanie w razie porażek drużynowych, potrafią na następne zawody stworzyć nową drużynę, gdyż mają takie zasoby. I coś jeszcze co wpisuje się w rywalizację medalową, to symbolika, która w mojej ocenie, w czasie niedzielnej ceremonii zakończenia Olimpiady, dostarczyła nowych wskazówek co do przyszłości.

Zwykle pomija się przemówienia oficjeli, jednak tym razem zwróciłem uwagę na przemówienie Tony'ego Estangueta, prezydenta komitetu organizacyjnego igrzysk. Stwierdził, że sportowcy sprawili, że "przez dwa tygodnie Francuzi śpiewali "Marsyliankę" w domach". Nie użył zwrotu, iż, dla przykładu, śpiewali "Odę do radości". Tylko mimochodem o tym wspominam, a propos usilnego gotowania tzw. medialnej żaby, zwłaszcza w państwach naszego regionu, o tzw. "federalizacji".

I dorzucę kolejny wniosek do obszernej już listy wskazówek, jak buduje się wielkość państwa. Nie wystarczy dysponować tylko silnym przemysłem, sprawnym i nowoczesnym systemem energetycznym, czy ponadregionalnym hubem transportu lotniczego - owszem, piszę to z bardzo gorzką ironią. Natomiast chcę zauważyć, że ilość przebitek telewizyjnych w trakcie show ceremonii zakończenia Igrzysk, sugerowałby, że to Francja zajęła pierwsze miejsce medalowe, tymczasem znalazła się za Australią na 5 miejscu. Nowy wymiar sukcesu propagandy? Zamiast tylko docinać, wyciągnijmy z tego wnioski.

Dość przecież przypomnieć, że wybrana na symbol Igrzysk, majestatyczna wieża Eiffla powstała w obecnej formie tylko dzięki temu, co dzisiaj określa się mianem korupcji i przekrętu finansowego. Gdyby nie podyktowane warunki przetargu, czy szemrane zlecenie dotyczące Kanału Panamskiego, projekt ów, nigdy by nie powstał. Wieża była ozdobą innych ówczesnych igrzysk przemysłowych - Wystawy Światowej w setną rocznicę Rewolucji Francuskiej. Wystawy, która była sprawdzianem możliwości państwa pod wieloma względami, nie tylko siły przemysłu. Dzisiaj podziwiana jako dzieło inżynierii i jeden z symboli Francji, ma swój odcień szarości, co nie wpływa na jej znaczenie.

Wniosek z powyższego przykładu, pomijając wstydliwą kartę, to fakt, że w czasach, w których przyszło nam żyć, budowanie silnych fundamentów państw, bez ich czasem znacznego zadłużania, nie jest możliwe.Innymi słowy, rządy powinny nie bać się inwestować w przyszłość.  Taką inwestycją, co uznaję od lat za bezsprzeczny wymóg chwili, jest zakup potrzebnego uzbrojenia dla Wojska Polskiego, który, na szczęście nadal postępuje. Jakże ważne jest to tuż przed Dniem Wojska Polskiego, z okazji którego, składam wszystkim żołnierzom, tym co służą na granicy, w jednostkach, na morzu i w powietrzu, a także poza granicami kraju, najlepsze życzenia.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024