geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Fabio Polimanti Flickr

Słowa, które już padały, podróże, które już były

Michał Mistewicz

08-02-2022 09:50


Wszystkie te podróże zachodnich polityków, znów są żywą inscenizacją chwil, które już dawno minęły i miały już do Europy nie wrócić. Jak każdy czas kryzysu jest to także żywa nauczka dla współczesnych polityków na temat popełnionych błędów w przeszłości. Politycy ci mają odzwierciedlenie w krótkowzrocznych poczynaniach swoich poprzedników.

Dość przypomnieć czarny charakter - z naszego, polskiego punktu widzenia - brytyjskiej polityki, czyli Davida Lloyd George'a, który będąc wówczas kanclerzem skarbu Imperium, stwierdził pewnego dnia w Izbie Gmin, że cywilizacja bez trudu mogłaby uregulować spory między państwami "na drodze rozumnego i dobrze zorganizowanego arbitrażu", a wobec tego, że stosunki z Niemcami są lepsze niż poprzednio, więc wobec tego można ograniczyć wydatki na obronę. Kłopot w tym, że był to 23 lipca 1914 roku i tego dnia wieczorem austriackie ultimatum zostało złożone w Belgradzie.

Myśląc długofalowo, już na początku obecnego wieku można było wysnuwać pewne wnioski. Kiedy w pewnej pracy w 2005 roku, napisałem że Rosja wykorzysta przypadek Kosowa dla swoich celów, chyba większość z nas nie zdawała wtedy sobie sprawy, że nastąpi to tak szybko i w tak brutalny sposób, jak to nastąpiło w Gruzji. A było to tylko jedno z wielu pól gry na światowej szachownicy.

"Z Rosją musimy zawsze prowadzić dialog, ale musimy to robić z pozycji siły, ponieważ w ten sposób Kreml dzieli świat - na silnych i słabych. Dlatego to NATO i USA rozmawiają z Rosją o kryzysie ukraińskim, a nie Unia Europejska, w której od 30 lat zachodni przywódcy wyróżniają się "strategicznym analfabetyzmem" i pustym gadaniem o bardziej zintegrowanej obronie europejskiej". Takiego zdania jest cytowany już kiedyś przeze mnie, Julian Lindley-French ekspert ds. polityki bezpieczeństwa, założyciel The Alphen Group (TAG), który udzielił wywiadu dla łotewskiego portalu.

"Tak zwane rozmowy były w zasadzie prowadzone ze świadomością, że nie zakończą się sukcesem, ponieważ żądania Rosji były nie do przyjęcia i niemożliwe do spełnienia. Podstawową zasadą NATO jest to, że każdy kraj ma swobodę wyboru organizacji, która najlepiej odpowiada jego bezpieczeństwu i może do niej przystąpić.  Jakakolwiek rewizja tej zasady zniszczyłaby NATO i Moskwa o tym wiedziała. Kreml dąży więc do tego, co nazywamy żądaniami wojny." - zauważa Lindley-French.

"Gdybym siedział na miejscu prezydenta Putina, to widziałbym wszystkie powody, aby zrobić dokładnie to samo. Wydałem miliardy rubli na modernizację armii, której w rzeczywistości nie stać na utrzymanie w dłuższej perspektywie. Tymczasem, jeśli chodzi o zależność energetyczną, umieściłem Europę dokładnie tam, gdzie trzeba. Rząd Stanów Zjednoczonych zmaga się obecnie z ogromnymi problemami wewnątrz własnego kraju. Mam poparcie bardzo zamożnych Chin, podczas gdy Europa jest bardzo zadłużona z powodu pandemii. Gdybym był prezydentem Putinem, też  myślałbym: jeśli chcę dokończyć to, co zacząłem w 2014 r., to właśnie nadszedł ten czas.(...)Z tych rozważań wynika, że jeżeli Putin chce zrealizować tę ambicję, to musi to zrobić teraz, bo za pięć lat nie będzie to możliwe. To właśnie te względy budzą moje największe obawy jako analityka." - ostrzega brytyjski ekspert.

Jednak wciąż istnieją ludzie, którym zależy na porozumieniu. "Niedawna inicjatywa korporacji RAND i Fundacji Friedricha Eberta daje ograniczone podstawy do optymizmu. Think tanki zgromadziły grupę ekspertów pozarządowych ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Rosji i pięciu krajów postsowieckich  i zleciły im wypracowanie porozumienia, które będzie możliwe do zaakceptowania przez obie strony. Opracowany przez nich dokument sugeruje, że istnieje wystarczająco dużo wspólnej płaszczyzny, aby uniknąć konfliktu." - napisał Samuel Charap z think-tanku RAND na łamach Foreign Affairs.

"Nasza propozycja stworzyłaby nowe ciało konsultacyjne dla zaangażowania głównych sił w bezpieczeństwo regionalne, nowe normy zachowania NATO i kierowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym wobec państw niebędących członkami (takie jak niekwestionowanie legitymizacji praw drugiej strony i jej obecnego członkostwa) oraz ofertę wielostronnych gwarancji bezpieczeństwa i innych środków budowy zaufania dla państw niezaangażowanych. Ułatwiłoby to zwiększenie wielokierunkowego handlu w regionie; ustanowiłoby regularny dialog pomiędzy UE, Euroazjatycką Unią Gospodarczą pod przewodnictwem Rosji (EAEU) oraz państwami niebędącymi członkami tych bloków handlowych; oraz ustanowiłoby nowe zasady w celu uniknięcia przyszłych kryzysów. Wreszcie, nasz plan zapewniłby mechanizmy i procesy mające na celu natychmiastową poprawę warunków życia ludzi żyjących w regionalnych strefach konfliktu, a w końcu postęp w kierunku wzajemnie uzgodnionych rozwiązań." - opisuje inicjatywę Charap.

"W zamian za dobrowolne przyjęcie statusu państwa niezaangażowanego, Kijów mógłby otrzymać zarówno wielostronne gwarancje bezpieczeństwa, jak i rosyjskie zobowiązania do zachowania powściągliwości militarnej, w tym w strefie przygranicznej. Rosja i Zachód prowadziłyby regularne konsultacje w kwestiach bezpieczeństwa i, co ważne, zobowiązałyby się do poszukiwania wzajemnego konsensusu przed wprowadzeniem zmian w regionalnej architekturze bezpieczeństwa. Zobowiązałyby się do respektowania ukraińskiego niezaangażowania. Obecne negocjacje w sprawie Donbasu zostałyby znacznie przyspieszone w ramach nowego międzynarodowego zobowiązania do rozwiązania konfliktu. Poza obecną umową o wolnym handlu z UE, Ukraina skorzystałaby na przywróceniu handlu z Rosją (obecnie utrudnionego przez sankcje Moskwy) i stworzeniu trójstronnego mechanizmu konsultacji z UE i EAEU. Te ustalenia zapewniłyby Ukrainie znacznie większe bezpieczeństwo, stabilność i dobrobyt niż status quo - nawet jeśli Rosja nie groziłaby rychłą inwazją." - taki kompromis proponują według Charapa zaproszeni przez RAND eksperci, którzy rozważali rozwiązanie kryzysu rosyjsko-ukraińskiego.

Ekspert zauważa jednak wady takiego kompromisu, między innymi w tym, że w obecnie napiętej sytuacji dążenie do porozumienia, jest przez obie strony postrzegane jako pójście na ustępstwa, a to wyklucza jakiekolwiek dyskusje, a z niektórych wypowiedzi oceniających propozycję, wynikało, że zostanie ona rozważona dopiero "po wielkiej katastrofie". I ta konkluzja, najlepiej chyba ilustruje kolejny żywy obraz, który rejestrowała już nieraz historia Europy.

Tymczasem w samym zainteresowanym powyższą inicjatywą kraju, mniejszym echem, niż tego zapewne oczekiwał prezydent Zełenski, odbiła się wizyta w Kijowie prezydenta Turcji. A i owszem przyniosła ona duży sukces gospodarczy, jakim była finalizacja trwających od 15 lat negocjacji w sprawie umowy o wolnym handlu między obom krajami, a która według zapewnień ukraińskiego rządu ma przynieść nawet 2% wzrost PKB. Przyniosła także inne bardzo ważne porozumienia i umowy gospodarcze, w tym także umowę o budowie fabryki tureckich dronów na Ukrainie.

Jednak od strony politycznej, jak zauważyli eksperci OSW, widoczne było dystansowanie się prezydenta Erdoğana od antyrosyjskich gestów, które miało być podkreśleniem chęci Ankary w mediacji pomiędzy skonfliktowanymi stronami. Jednak oferta przeniesienia rozmów Trójstronnej Grupy Kontaktowej ds. uregulowania konfliktu w Donbasie do Turcji, a także organizacji rozmów Putin-Zełenski została odrzucona przez Kreml.

Dla porządku rzeczy należy także odnotować nie tylko coraz liczniejsze wsparcie, w tym transporty broni dla Ukrainy, które docierają ze strony USA i sojuszników w naszym regionie, w tym z Polski, czy słowa ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Kułeby o tym, aby nie wierzyć w katastroficzne przepowiednie, ale także to co mniej dostrzegalne, jak rozważania ukraińskiej gazety, jak przygotować swoje dzieci do ewentualnych działań wojennych i o tym czy instytucje edukacyjne są na takie działania gotowe.

"Prawdziwym problemem jest czas i uwaga decydentów" - zauważa dr Robert E. Kelly, wykładowca stosunków międzynarodowych na Uniwerystecie w Pusan. "Elity mają do dyspozycji tylko określoną ilość czasu i energii umysłowej. Czas poświęcony Rosji nie jest poświęcany Chinom. Piwot jest trudny, ponieważ wymaga od amerykańskich decydentów lepszego poznania azjatyckiej historii i kultury. Zwykła znajomość architektury atlantyckiej jest prawdopodobnie jednym z powodów, dla których administracja Bidena tak dobrze radzi sobie z kwestią Ukrainy. Jednak długoterminowym wyzwaniem pozostają Chiny, a im szybciej Europejczycy będą w stanie przejąć swoje europejskie podwórko, tym lepiej". Te słowa są tylko kwintesencją wielokrotnie już artykułowanego amerykańskiego zniecierpliwienia europejską indolencją w kwestii zapewnienia własnego bezpieczeństwa, a to z kolei jest prognostykiem dla działań USA w Europie. I nie powinien nas tutaj zmylić pobyt części 82 DPD US Army na Podkarpaciu, czy rotacja obecnej grupy bojowej w Polsce.

Czy wszystkie te działania, jak podróż prezydenta Francji do Moskwy, która znów jest tak zbieżna w faktach i okolicznościach z wizytą, którą odbył w gorących dla Gruzji dniach sierpnia 2008 roku ówczesny prezydent Francji Nicholas Sarkozy, aby wynegocjować zawieszenie broni, będą miały znaczenie? "Amerykańska depesza wysłana ze Sztokholmu 15 sierpnia 2008 roku nie pozostawia złudzeń co do skuteczności tej misji: „16-godzinna wyprawa Sarkozy’ego do Moskwy i Tbilisi była wyreżyserowanym show. Chociaż zawieszenie broni nie było wynegocjowane, Francja przedwcześnie je ogłosiła, bo potrzebowała sukcesu” – napisał pracownik ambasady USA". A co czytamy dzisiaj?

"Macron powiedział, że trzeba „pracować, aby uniknąć eskalacji”. Napięcie „nadal rośnie”. A to zwiększa ryzyko destabilizacji. To nie jest w niczyim interesie. Ani Rosjanie, ani Europejczycy nie chcą chaosu po tym, jak wszyscy ucierpieli od pandemii.  Musimy zatem uzgodnić konkretne środki w celu osiągnięcia deeskalacji. Rozmawialiśmy o tym dzisiaj i powinno to zostać potwierdzone w najbliższych tygodniach" - powiedział prezydent Macron, który jednak zaznaczył, że będzie to zależało od negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi, NATO z UE, a także od wtorkowego spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. „Putin powiedział, że jest gotów podążać za tą logiką, aby w tych inicjatywach była równowaga. W tym padło pytanie o integralność terytorialną Ukrainy. Najbliższe dni będą decydujące. I te rozmowy się do tego przyczynią". Cóż, myślę, że nie wymaga to zbytniego komentarza.

To co ma się zdarzyć, zdarzy się już niezależnie od tego czego oczekujemy od działań dyplomatów i polityków, i najprawdopodobniej jeszcze nie teraz. Jednak obserwując ostatnie lata i miesiące - i wyrażę tutaj nie tylko swoje przekonanie - nagły wzrost nierównowagi sił, który nastąpił w kilku kluczowych punktach świata, dąży do wyrównania szal tej globalnej wagi i ta sytuacja nałożyła tym samym pewien schemat gry dla swoich aktorów. Przy czym to, czy punktem zapalnym będzie Ukraina czy Tajwan, albo jakiś inny, niespodziewany teraz, punkt na mapie świata to wyjaśni czas.
Nie znosi to odpowiedzialności tak z naszych polityków, ale także z podejmowanych przez nas własnych wyborów i drogi postępowania. Musimy myśleć nie tylko o dostatku, wygodzie i bezpieczeństwie osobistym, ale przede wszystkim myśleć i działać na rzecz bezpieczeństwa naszego wspólnego domu.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024