Zdjęcie: Wikipedia
13-07-2021 09:00
Pierwszą reakcją na ogłoszone wyniki wyborów w Mołdawii był oczywisty brak zaskoczenia i tylko dla potrzeb toku zapisywania w pamięci zarejestrowanie faktu kolejnej porażki sił prorosyjskich w tym regionie. Jednak nie wszystko w tych wyborach przebiegło zgodnie z oczekiwaniami obu stron.
Bo pisząc wprost chodziło o grę rozgrywaną pomiędzy dwoma stronnictwami: proeuropejską (w mołdawskim rozumieniu: prozachodnią) Partią Akcji i Solidarności, a socjalisto-komunistami byłego prezydenta Igora Dodona, polityka raczej miernego, do tego dość nieumiejętnie sterowanego z Kremla. To czy to jest zamierzony ruch w geopolitycznej układance tego rejonu Europy, to inna rzecz.
Warto jednak zauważyć dwa dość istotne fakty. Pierwszy dotyczy frekwencji wyborczej, która wyniosła poniżej 50%. W wyborach wzięło udział ok. 1,4 mln osób, czyli niemal 100 tys. mniej niż w wyborach prezydenckich 2020. A drugi fakt to także mniejszy udział w wyborach migrantów mołdawskich, którzy głosowali na terenie całej Europy w placówkach dyplomatycznych. Głos emigracji był o około 40-50 tys. głosów niższy od rekordu drugiej tury ubiegłorocznych wyborów prezydenckich, kiedy za granicą głosowało ponad 260 tys. Mołdawian.
Zapewne także z sygnałów, które przed wyborami otrzymywała mołdawska prezydent Maia Sandu, wynikał jej gorący apel do udziału w wyborach. Przyznać także należy, że wygrana PAS w tych wyborach, to w znakomitej większości także jej zasługa.
Brakiem zaskoczenia okazał się także rozkład geograficzny oddanych głosów: prorosyjscy komuniści utrzymali swoje wpływy w tradycyjnych swoich bastionach: w powoli coraz bardziej problematycznym autonomicznym regionie Gaugazji (80,75% głosów na PSRM-PCRM) i w równie problematycznym Naddniestrzu (62,21% głosów). Za to PAS wyprzedziła wszystkie partie mołdawskiego krajobrazu politycznego, otrzymując prawie 772 tysięcy głosów. Pozwala to na uzyskanie większości absolutnej 63 mandatów w nowym parlamencie, ale poniżej większości konstytucyjnej: 67 mandatów. Główni rywale wyborczy PAS, Blok Komunistów i Socjalistów, zdobyli prawie 400 tys. głosów i zdobyli mniej niż 35 mandatów, co pozwola im stać się główną siłą opozycji.
To tyle z informacji statystycznych - teraz przejdźmy do opisania reakcji i wypowiedzi poszczególnych aktorów. Zwycięska Maia Sandu nie kryje zadowolenia z wyniku wyborczego PAS. Pozwoli to na realizację jej programu, czyli w pierwszym rzędzie walki z korupcją i praniem brudnych, często rosyjskich zresztą, pieniędzy. Prezydent Sandu liczy tutaj mocno na pomoc państw UE, obiecanych także funduszy przeznaczonych m.in. na ten cel z Partnerstwa Wschodniego, a także z funduszy USA. Ostatnio częste kontakty Mołdawii z Włochami, to nie tylko kwestia licznej diaspory emigrantów mołdawskich w tym kraju, ale także szukanie sposobu na ożywienie gospodarcze i budowa sojuszniczego zaplecza także poza Rumunią.
Należy tutaj także koniecznie wspomnieć niedawną wizytę mołdawskiej prezydent w Polsce, co powinni mieć na uwadze nie tylko nasi politycy, ale także decydenci gospodarki.
Jak pisze mołdawski analityk Dionis Cenuș, celem polityki zagranicznej kierowanej przez PAS będzie integracja europejska i wdrożenie układu o stowarzyszeniu z UE. W związku z tym bardzo szybko ma być przyjęta nowa agenda stowarzyszeniowa, która wytyczy kierunek zbliżenia z UE na najbliższe dwa lata. Jednak marzenia Kiszyniowa nie wybiegają za daleko. Zdają sobie sprawę z faktu nierozwiązanej kwestii Naddniestrza, o której zresztą już kilka razy wypowiadała się prezydent Sandu.
Pod wpływem skali porażki wyborczej, Igor Dodon udzielił wypowiedzi w dość hiobowym nastroju. "Myślę, że okres dobrych stosunków [z Rosją], który mieliśmy przez ostatnie cztery lata niestety minął. Mam nadzieję, że obecny prezydent i popierający go parlament będą na tyle sprytni, aby nie sprowadzać sytuacji z Federacją Rosyjską do tego, do czego doszło w latach 2014-2015, kiedy zostaliśmy praktycznie bez rynków zbytu i kiedy wypędziliśmy rosyjskich dyplomatów z Kiszyniowa" – powiedział podczas konferencji prasowej. „Jeśli Mołdawia spróbuje przyłączyć się do sankcji wobec Rosji, czego najprawdopodobniej zażądają zachodni kuratorzy, będzie to bardzo złe zarówno dla Mołdawii, jak i dla obywateli, to szybko doprowadzi do upadku tej potęgi” – podkreślił Dodon. Wypowiedź Dodona jak widać powtarza z kolei retorykę swoich kremlowskich "kuratorów".
Natomiast Renato Usatii, z trzecim wynikiem dla swojego bloku wyborczego jest zupełnie niezadowolony. Jak powiedział podczas konferencji prasowej, był zaskoczony, widząc, jak głosowali mieszkańcy w zarządzanym przez niego mieście Bălți. W rezultacie tego oznajmił, że nie chce sprawować dalej urzędu burmistrza, jeśli mieszkańcy miasta mają inne preferencje polityczne. "Szkoda, że ludzie nie wierzyli w dobre rzeczy, ale uwierzyli w fałszywe informacje rozpowszechniane przez wszelkiego rodzaju polityków".
Na koniec należy wspomnieć reakcje Rumunii, największego protektora Mołdawii w regionie i częsty cel różnego typu mołdawskich analiz dotyczących możliwości od federacji do zupełnego połączenia obu krajów. „To zwycięstwo demokracji, które oznacza decydujący krok w kierunku przyjęcia nieodwracalnej europejskiej drogi Republiki Mołdawii, którą Rumunia stale wspierała i będzie wspierać bez zastrzeżeń” – napisała ambasada Rumunii w Mołdawii w komunikacie prasowym. "Rumunia ma nadzieję, że zostanie szybko utworzony rząd, który będzie wspierał podejście proeuropejskie i będzie kontynuował proces reform w sposób trwały".
Niewątpliwie Mołdawia wchodzi w nowy okres swojej historii, z naciskiem na reformy strukturalne i walkę z korupcją, która była głównym powodem zastoju i marginalizacji Mołdawii w Europie, w ostatnich trzydziestu latach. Wszystkie te zapowiadane działania mają przyciągąć inwestycje z Zachodu. Sukces wyborczy PAS ma zaowocować prounijną większością w parlamencie i silnym rządem zakotwiczonym w europejskim kierunku wybranym przez większość Mołdawian.