geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Jakub Szymczuk KPRP

Rozterki dziejowe

Michał Mistewicz

11-07-2023 09:30


Historia odciska swoje piętno na teraźniejszości i przyszłości czasem w bardzo specyficzny sposób. Błędy popełnione w przeszłości, nawet bardzo świeże, bywają często istotnym hamulcem dla momentów dziejowych, które jak fala pojawiają się nagle i szybko znikają. Temat Rzezi Wołyńskiej, którym zapewne będą żyć media, a na pewno media społecznościowe przez najbliższe dni, nakłada się czasowo z innym wydarzeniem, które znaczenie dla naszych czasów może okazać się decydujące. Bo czym innym są decyzje polityków, a czym innym "vox Dei" opinii społecznej, mającej raz na cztery lata wpływ na polityków w postaci wyborów.

Należy zauważyć, że rocznice Zbrodni Wołyńskiej są, w wyniku błędów popełnionych przez polskie władze w relacjach z Ukrainą w ciągu ostatnich 30 lat, obchodzone stosunkowo niedawno. Powoli pojawiała się też szersza literatura dotycząca przedmiotu. Pierwszą większą rocznicą wydarzeń, była dopiero obchodzona 10 lat temu 70 rocznica wydarzeń z 1943 roku, jednak i ona przebiegała niejednoznacznie, dopiero 75 rocznica obchodzona w 2018 roku okazała się rozstrzygająca. "Władze III Rzeczypospolitej od samego jej powstania zaniedbywały działania na rzecz porozumienia polsko-ukraińskiego opartego na prawdzie." - napisała dr Renata Pomarańska w swojej książce "Od konfliktów do rzezi: Polacy i Ukraińcy na kresach II Rzeczypospolitej"  wymieniając po kolei błędy polityczne popełnione przez polskie władze, samorządy, a także hierarchię kościelną, a które doprowadziły do sytuacji, w której te historyczne zbrodnie stały się naraz zupełnie świeżą raną dla pamięci polskiego społeczeństwa.

I teraz przejdźmy do dnia dzisiejszego. Od 24 lutego 2022 roku jesteśmy świadkami pewnego rodzaju "vox populi" - przyjęliśmy jako polskie społeczeństwo wojennych uchodźców z Ukrainy bez zastrzeżeń, dostrzegając w nich ofiary wspólnego wroga. Jako państwo wsparliśmy Ukrainę od pierwszych dni rosyjskiego najazdu przekazując broń, amunicję, wszelki sprzęt i wyposażenie. Społeczeństwa natomiast obu krajów w swojej większości robią w tej chwili to, czego nie potrafili zrobić politycy przez dekady. Wiedząc przy tym o kozackich rzeziach nad Batohem, Humaniu i ukraińskich na Wołyniu. Wszystkie te zbrodnie były, są i niestety będą dźwignią w rękach polityków, także krajów wobec nas otwarcie, ale też ukrycie wrogich. To jak będzie ona mocna zależeć będzie tak od polskiej stanowczości w tej kwestii, jak i dojrzałości ukraińskich elit do zmierzenia się z tą przeszłością.

"Podczas porannego wywiadu w Warszawie na międzynarodowym kanale TVP World zostałem poproszony o skomentowanie tej ponurej rocznicy. Ku mojemu zaskoczeniu, a następnie uznaniu, polski kanał pokazał materiał wideo przedstawiający prezydentów Ukrainy i Polski upamiętniających tę tragedię w duchu pojednania i solidarności w ukraińskim mieście Łuck na Wołyniu. Wreszcie, pomyślałem, oba narody dojrzały na tyle, by uznać to paskudne i dzielące wydarzenie w ich wspólnej przeszłości i bez przypisywania sobie stopni winy. Aby zostawić drażliwą przeszłość za sobą i iść naprzód w duchu zrozumienia i braterstwa, które po stuleciach niespokojnej przeszłości połączyło ich teraz w obliczu wspólnego wroga i wspólnej europejskiej tożsamości." - napisał Bohdan Nahajło, redaktor naczelny Kyiv Post.

"Polacy w tamtym okresie mieli za co odpowiadać, ale to nie zwalnia Ukraińców z odpowiedzialności. Historycy powinni ustalić fakty tak obiektywnie, jak to możliwe, bez nadzoru politycznych nadzorców. Celem nie jest przypisywanie winy, ale zapewnienie, że wyciągniemy właściwe wnioski z historii i nie powtórzymy podobnych błędów. I aby w rezultacie narody ukraiński i polski jeszcze bardziej się do siebie zbliżyły." - czytamy w artykule.

"1. Pomoc jest nie za przeprosiny… 2. które nie powinny być wymuszone, a stanowić efekt dojrzałej debaty. 3. Niczym nagannym jest jej od Ukrainy oczekiwać. Tak jak 20 lat temu Polska przeszła inną debatę. 4. Ją należy konsekwentnie stymulować za kulisami, zamiast walić pięścią." - opisała na Twitterze  polskie oczekiwania publicystka Estera Flieger.

Jak widać ten ukraiński punkt widzenia wciąż musi dojrzeć do podstawowego oczekiwania, które mamy wobec Ukraińców: słowa "przepraszam" i możliwości odnalezienia grobów pomordowanych Polaków i godnego ich pochówku. Z punktu widzenia historycznego dostrzeżmy jednak ten proces, który się już toczy, a czego dowodem była obecność prezydentów Polski i Ukrainy w Łucku. Wprawdzie wydarzenie tak słabo nagłośnione w ukraińskich mediach, to jednak i tutaj powoli następują zmiany.

A teraz rzecz o tym wydarzeniu, które przesłonięte powyższym tematem, może w tym tygodniu może okazać się decydujące. Szczyt NATO, który rozpoczyna się dzisiaj w Wilnie zadecyduje o przyszłości tak Ukrainy, jak i naszego regionu - i w tym momencie nie tylko wspominam o staraniach o przyjęcie Ukrainy do sojuszu.

"Niewiele wskazuje na to, by Ukraina przystąpiła do Sojuszu w najbliższym czasie. Przeciwni temu rozwiązaniu są przede wszystkim sami Amerykanie, czemu dał wyraz prezydent Biden, jasno komunikując, iż nie „zamierza niczego ułatwiać”, jeśli chodzi o wymagane od kraju kandydującego kryteria. Oznacza to, że zasada nieprzyjmowania do NATO państw będących w stanie wojny zostanie podtrzymana i mimo aktywnego lobbyingu państw takich jak Polska czy państwa bałtyckie oraz mimo nadzwyczajnej sytuacji, dla Ukrainy nie zostanie stworzony precedens w polityce Sojuszu. Wobec przyjęcia Ukrainy do NATO w najbliższym czasie można spodziewać się również sprzeciwu wielu innych państw: Niemiec (tradycyjnie prowadzą ostrożną politykę wobec poszerzania Sojuszu o państwa z „przestrzeni postsowieckiej”), ale także Turcji i Węgier" - napisała w raporcie dotyczącym szczytu dr Beata Górka-Winter.

Dodać trzeba też coś jeszcze. Tak jak pisałem dwa tygodnie temu, rosyjskie straszenie atomem, którego szczególne nasilenie odbyło się wokół tzw. "buntu" Prigożyna, spełniło swoje zadanie. "Rosja była przez cały czas zaangażowana w szantaż nuklearny i był on skierowany głównie przeciwko krajom zachodnim. Myślę, że do pewnego stopnia to zadziałało, ponieważ z pewnością sprawiło, że kraje zachodnie stały się bardziej ostrożne i próbują narzucić Ukrainie kontrolę, oraz aby uniemożliwić krajom zachodnim swobodne wspieranie Ukrainy i przestraszyć je możliwymi konsekwencjami tej wojny. W rzeczywistości na Zachodzie panuje bardzo ambiwalentna postawa, w której z jednej strony mówią, że należy wziąć pod uwagę obawy Rosji, a z drugiej, pozwalają się szantażować, mówiąc - i nie mam tu na myśli polityków, ale wszelkiego rodzaju ekspertów, być może polityków niższego szczebla - że Rosja nie dba o swoich obywateli. " - powiedział estoński ekspert Rainer Saks z Uniwersytetu w Dorpacie (Tartu).

"O tym, jak zareagować na eskalację, zadecyduje w Wilnie natowska grupa planowania obrony nuklearnej, najbardziej tajna ze wszystkich grup Sojuszu, utworzona w 1966 r. po tym, jak Stany Zjednoczone zdecydowały się podzielić ze swoimi sojusznikami planami wojny nuklearnej." - doniosły litewskie media. Kolejne kłopoty to współcześni hamulcowi dalszego rozwoju i współpracy krajów naszego regionu, czyli Niemcy, których ostrożność określiłbym raczej jako rozmyślną politykę utrzymywania możliwego status quo w relacjach z Rosją.

"Niemieckie firmy są drugim największym zagranicznym podatnikiem w Rosji. Niemiecka gazeta Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) podaje, że dwie trzecie niemieckich firm, które działały w Rosji przed atakiem na Ukrainę, nadal są tam obecne, kontynuując swoją działalność gospodarczą. Łącznie w Rosji działa 261 niemieckich firm. W tym gronie są tak znane marki jak Metro, Uniper, Bayer, BMW i Hochland. W 2022 roku zapłaciły one łącznie 402 miliony dolarów podatku od zysków, a ich obroty wyniosły 23,2 miliarda dolarów – wyjaśnia niemieckie radio publiczne Deutschlandfunk." - czytamy w artykule "BiznesAlert".

Z drugiej strony poparcie społeczeństwa niemieckiego dla stałej obecności niemieckiego wojska na Litwie jest w tej chwili zaskakująco wysokie. "49% respondentów popiera wysłanie 4 tys. żołnierzy na Litwę w celu wzmocnienia wschodniej flanki NATO, zapowiedziane przez ministra obrony Borisa Pistoriusa.Jedna trzecia czyli 31% respondentów sprzeciwiała się temu planowi, a 20% respondentów nie odpowiedziało na to pytanie." - jednak dodać należy, że pogląd ten jest zależny od poglądów politycznych badanych i więcej poparcia wyrażają wyborcy FDP i SDP, a najmniej AfD.

I tutaj warto zauważyć bardzo dobry ruch dyplomatyczny litewskich władz, które postanowiły zabezpieczyć realizację niemieckich obietnic w kwestii stałej obecności brygady na Litwie. Jak poinformował prezydent Litwy, w deklaracji końcowej Litwa chce wprowadzenia zapisu o obecności jednostki na swoim terytorium. Trzeba przypomnieć w tym miejscu swoiste "podłożenie się" samych Niemców, gdyż ruch Litwy spełnia jeszcze zimową propozycję niemieckiego ministra Pistoriusa o zadecydowaniu przez cały Sojusz w tej sprawie, a co wywołało szereg nieprzychylnych komentarzy w Wilnie.

To co będziemy obserwować w tym tygodniu będzie zapewne splotem wszystkiego po trosze: historii, geopolityki, tarć dyplomatycznych i całkiem możliwe, że niespodzianek związanych z bezpieczeństwem, czego zresztą już wczoraj doświadczyła Litwa w postaci cyberataków. Pytanie, jak podejdziemy do tych wszystkich faktów, z jakim stopniem ich wagi i znaczenia, pozostawiam już Czytelnikom do oceny.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024