geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: CAMM MBDA

Pion versus poziom

Michał Mistewicz

26-03-2024 09:30


"Nawet gdyby Rosja uznała kiedyś niepodległość Ukrainy za fakt dokonany i konieczny to między oboma państwami wystąpiłyby z ogromną siłą spory o pograniczne mieszane narodowościowo obszary. Włodzimierz Bączkowski zwrócił tu pierwszy w publicystyce polskiej uwagę na zasadniczą rolę zagłębia donieckiego, który znajduje się na pograniczu Ukrainy i Rosji, podobnie jak Górny Śląsk na pograniczu Polski i Niemiec. Na całej ogromnej granicy ukraińsko-rosyjskiej powstałyby ciągłe, niekończące się spory terytorialne. Niepodległa Ukraina musiałaby więc liczyć się ze strony Rosji z takim nastawieniem jak nastawienie Niemiec w stosunku do Austrii, jak przedwojennej Serbii do Austrii, lub wreszcie jak niedawno jeszcze Włoch do Abisynii. To jest też drugi stały czynnik w polityce niepodległej Ukrainy." - napisał w 1937 roku Adolf Bocheński, postać nadal nieco zapomniana, do którego prac warto wracać.

Jak widać, jeden z wielu problemów, z którymi zmaga się nie tylko Ukraina, ale i pośrednio cały wolny świat, trwa od pokoleń. Tymczasem miniony tydzień znów dostarczył kolejnych zdarzeń, które mogą - w sposób nie do końca oczywisty - być argumentami za twierdzeniem, iż obecny czas strategicznego oczekiwania, powoli się kończy. Takie oczekiwanie widać po części z ostatnich prac komentarzy ekspertów. Przy czym chcę zauważyć, że coraz bardziej zmniejsza się liczba możliwych wariantów sytuacji.

Atak terrorystyczny na przedmieściach Moskwy przyniósł, w zasadzie, zgodną ocenę polskich ekspertów, co do znaczenia prowokacyjnego tego ataku i na tej podstawie możliwości dalszej eskalacji działań Putina na Ukrainie. Pamiętamy przecież drogę Putina do władzy i jakie zdarzenia się z tym wiązały. A przecież w tych dniach doszło do jednego z największych rosyjskich ataków rakietowych, właśnie o charakterze terroru społecznego, wobec ukraińskiego systemu energetycznego. Ten temat w krajach zachodnich przebijał się już znacznie wolniej, niż obrazy z podmoskiewskiego centrum rozrywki.

"Niezależnie od tego, kto dokonał tych aktów terrorystycznych w Moskwie i jakie były ich motywy, są one wykorzystywane zarówno na froncie zewnętrznym, jak i wewnętrznym. Na zewnątrz pozwala to na przeprowadzenie wielopłaszczyznowej operacji wpływu, aby przedstawić Rosję już nie jako agresora, ale jako ofiarę. Powinno to siać zamęt w umysłach ludzi Zachodu, decydentów, co do tego, jak teraz nakładać nowe sankcje lub egzekwować stare. Akt terroryzmu jest wykorzystywany wobec Ukrainy, pozwala podsycać gniew, mobilizować społeczeństwo i wskazywać palcem na winowajcę. Winą oczywiście obarcza się Ukrainę. W końcu Putin ogłosił, że ludzie, którzy popełnili ten akt, przemieszczali się przez Ukrainę i otrzymali stamtąd wsparcie" - powiedział Karmo Tüür, estoński politolog.

Ale stało się coś jeszcze. Następna rosyjska rakieta i jej 39 sekund nad Polską - biorąc pod uwagę podaną prędkość, daje to dystans mniej niż 10 km. Jedno pytają, dlaczego jej nie zestrzelono, inni wskazują, że 400 kg ładunek łącznie z masą rakiety wyrządziłby kolejne szkody na ziemi. Wojsko wskazuje, że nie było w rejonie obrony plot.. Jednak w tym przypadku zawsze może przeważyć kwestia rachunku: czy ważniejsze jest zdrowie i majątek obywateli czy chwilowy przelot rakiety - choć z drugiej strony - niewątpliwie zamierzony. Zanim jednak przejdziemy do krytyki którejkolwiek strony tej dyskusji, warto w mojej ocenie zwrócić uwagę na niezwykle butną postawę rosyjskiego ambasadora niestawienia się w MSZ RP. Jak można się domyślać, wykonał polecenie z Moskwy. Tak, to też jest część tego testu NATO, którego jesteśmy świadkami, a jego wielowątkowe nasilenie trwa od jesieni ubiegłego roku. Od tej jesieni, kiedy było już wiadomo, że ukraińska kontrofensywa nie powiodła się. Fasadowe "wybory" to tylko carte blanche dla dalszych działań Putina. A co ze społeczeństwem?

"Powrót Rosji do sowieckich praktyk wykracza daleko poza wybory. Niedawne badanie przeprowadzone przez przebywających na emigracji  rosyjskich dziennikarzy z Projekt Media ustaliło na podstawie danych, że Rosja jest dziś bardziej politycznie opresyjna niż Związek Radziecki pod rządami wszystkich przywódców od czasów Józefa Stalina. W ciągu ostatnich sześciu lat reżim Putina postawił 5613 Rosjan w stan oskarżenia pod zarzutami politycznymi - w tym "dyskredytowania armii"  "rozpowszechnianie dezinformacji", "usprawiedliwianie terroryzmu" i inne rzekome przestępstwa, które były szeroko stosowane do karania krytyki wojny Rosji z Ukrainą i usprawiedliwiania obrony ukraińskiego terytorium. Liczba ta jest znacznie większa niż w jakimkolwiek innym sześcioletnim okresie sowieckich rządów po 1956 r. - tym bardziej rażące, biorąc pod uwagę, że populacja Rosji jest tylko o połowę mniejsza niż w Związku Radzieckim przed jego upadkiem." - czytamy w artykule Adriana Karatnickiego, analityka Atlantic Council, na łamach "Foreign Policy".

"Oprócz represyjnych zarzutów karnych i wyroków, w ciągu ostatnich sześciu lat ponad 105 000 osób zostało osądzonych na podstawie zarzutów administracyjnych, które wiążą się z wysokimi grzywnami i przymusową pracą przez okres do 30 dni bez możliwości odwołania. Wiele z tych osób zostało ukaranych za udział w niesankcjonowanych marszach lub działalności politycznej, w tym protestach antywojennych. Inni zostali oskarżeni o naruszenie przepisów dotyczących pandemii. Takie kary administracyjne są wymierzane i wykonywane szybko, bez czasu na odwołanie." - czy jednak ma to budzić nasze współczucie, które to celem stało się dla rosyjskiej propagandy poprzez nagłaśnianie ataku terrorystycznego? Nie, gdyż jak zauważa to Karatnicki, a co widać niemal codziennie na Ukrainie, podobnie jak za czasów stalinowskich, kult okrucieństwa i kultura strachu są obecnie standardami prawnymi i moralnymi.

Jednak chcę zwrócić uwagę Państwa na pewną odtrutkę na ten "ruski świat", która istnieje i rozwija się, między innymi w naszym kraju. A przy okazji niech będzie kolejną ideą wartą rozważenia. Od piątku w Wilnie, a później w Warszawie odbywały się uroczystości z okazji białoruskiego Dnia Wolności. W Wilnie pojawił się pomnik bohaterów Powstania Styczniowego, ale także odbyła się konferencja, Forum Kalinowskiego, z udziałem białoruskich struktur opozycji demokratycznej, jak też szeregu organizacji emigranckich oraz przedstawicieli państw zachodnich.

W mojej ocenie należy odnotować słowa przewodniczącej Seimasu, Viktoriji Čmilytė-Nielsen. "Demokratyczna Białoruś stanie się częścią Trójkąta Lubelskiego, formatu współpracy Polski, Litwy i Ukrainy, który pojawił się w 2020 roku. Jestem głęboko przekonana, że ​​Litwa i Polska ponoszą odpowiedzialność za utworzenie szerszego sojuszu w tym regionie" - zauważyła przewodnicząca Seimasu. W niedzielę, Białorusini mogli świętować Dzień Wolności niedaleko Zamku Królewskiego w Warszawie. Jak często wskazuję, polityka i dyplomacja jest złożona z faktów i symboli. Ktoś kiedyś zapytał mnie, po co podawać informacje ciał opozycyjnych bez wpływu, obecnie, na sytuację w swoim kraju? Przypomnę, że w nieco podobnej, ale de facto jeszcze gorszej sytuacji, był polski rząd w Londynie, formalnie od dnia 5 lipca 1945 roku, kiedy to państwa zachodnie wycofały jego uznanie, dzięki umiejętnej grze Stalina. Jak wskazywał Bocheński, najważniejsza jest przyszłość, a z historii możemy wysnuwać wnioski.

Łukaszenka upadnie, w ten czy inny sposób. Nie znamy najbliższej przyszłości, możemy jednak żywić nadzieję, że wolni Białorusini, obecnie także w Polsce, będą mogli cieszyć się kiedyś wolnością także na Białorusi. Dlatego tak ważne jest pogłębianie współpracy z białoruskimi działaczami na emigracji. Jednak tutaj pojawia się ciągły problem polskiej polityki międzynarodowej, którą już kiedyś określono, choć w innym sensie, jako "obrotowe Antemurale".

Nie możemy się zdecydować, który kierunek jest ważniejszy. Do zeszłego roku, rozwijaliśmy idee pionowe (lub północ-południe), natomiast po wyborach, zgodnie z przewidywaniami, znów wracamy do ogranego koncertu poziomego (wschód-zachód). Co nam daje układ Paryż - Berlin - Warszawa, z punktu widzenia obywatelskiego? Obecnie, jest to miejsce trzeciego, lub "na doczepkę", lub jeszcze inaczej: przyszłego pomostu drogowego dla wznowienia handlu Berlina z Moskwą, jak to już było. Nie ma tu miejsca na jakikolwiek wzrost czynnika naszej siły. A co mamy w układzie pionowym? Sens CPK, projektu Izery, energetyki atomowej, czy właśnie Trójkąta Lubelskiego czy Trójmorza nabiera zupełnie innego znaczenia. Czynnik siły nie tkwi w możliwościach, które już istnieją, ale w związanych klientelistyczną postawą polityków, których przeszłość wpływa na mentalność ogółu. Czy można rozwijać oba kierunki? W obecnej sytuacji, kierunek poziomy, lub jak to obrazowo przedstawić - kierunek leżący - nie pozwoli na zmianę na postawę stojącą.

I to wpływa także na postawę państw nam najbliższych, jak państwa bałtyckie. A tutaj trwa rozgrzewająca się dyskusja w sprawie przyszłego nowego sekretarza generalnego NATO. "Premier Kaja Kallas powiedziała podczas wizyty w Niemczech, że następny sekretarz generalny NATO powinien pochodzić z kraju wschodnioeuropejskiego wydającego pieniądze na obronność, wykluczając poparcie Estonii dla długoletniego premiera Holandii Marka Rutte. (...) Co więcej, wiemy, że Rutte był wielkim zwolennikiem Nord Stream 2. [Istnieje jego słynne zdjęcie, na którym ze szczególnie szerokim uśmiechem stoi za ówczesną kanclerz Niemiec Angelą Merkel i ówczesnym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem, krzycząc z radości, że Nord Stream 2 został właśnie podpisany" - powiedział były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves. " - czytamy w relacji.

"Indrek Kannik, szef Międzynarodowego Centrum Studiów Obronnych, powiedział, że niektóre mocarstwa NATO - zwłaszcza USA i Niemcy - uważają kandydata z Europy Środkowej lub Wschodniej za zbyt duże ryzyko eskalacji w stosunkach z Rosją. Ale to wyraźnie wywołuje niezadowolenie w naszym regionie. "Będziemy więc musieli kontynuować negocjacje. Teraz są dwie możliwości: czego naprawdę chcemy. Albo naszym prawdziwym pragnieniem jest zablokowanie Rutte na końcu, albo prawdziwym pragnieniem jest uzyskanie w tych negocjacjach - nawet nie od samego Rutte, ale od krajów, o których wspomniałem - pewnych zasadniczych decyzji, które uważamy za słuszne" - takie dyskusje w naszym regionie są także zależne od postawy Polski. Czy w tym układzie znów będziemy potakiwać w myśl obcych interesów to pokaże czas.

Przy tym należy zauważyć, że w najbliższym czasie - co zresztą już widać - nie należy oczekiwać obniżenia tak liczby, jak i mocy, testów naszej przestrzeni. Rosjanie będą wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję do swoich celów. Tym samym każdy mocny atut przestrzeni wolności, zostanie wykorzystany jako słaby punkt. Dlatego tak ważne jest rozwijanie wreszcie kwestii bezpieczeństwa naszego społeczeństwa. A tu od słów należy wreszcie przejść do czynów.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024