geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Nocleg wróbla za 100 euro

Michał Mistewicz

11-02-2025 09:30


"Policja Województwa Śląskiego, oprócz realizacji ustawowych zadań związanych z ochroną porządku publicznego, wykonywała także czynności dotyczące zwalczania szpiegostwa i przeciwdziałania aktom dywersji. W zachowanych sprawozdaniach śląskiej policji z lat 1938–1939 odnotowano liczne przypadki zatrzymania i aresztowania osób, które były powiązane z działalnością szpiegowską na rzecz Niemiec, rzadziej Czechosłowacji. Tylko w 1939 r. funkcjonariusze śląskiej policji wzięli bezpośredni udział w zatrzymaniu ponad 70 osób podejrzewanych o prowadzenie działań wywiadowczych na szkodę II RP." - czytamy w pracy dr. Dariusza Gregorczyka o działaniach Policji Państwowej przed wrześniem 1939 roku.

Ten krótki cytat dotyka jednego z najmniej nagłośnionych etapów walki, która trwała jeszcze na długo przez wybuchem II wojny światowej. W polskiej strefie nadgranicznej dokonywano zatrzymań i aresztowań, często prewencyjnych - to samo działo się po niemieckiej stronie kordonu. Użyłem tego cytatu nie tyle ze względu na poniekąd relacje rodzinne, ale również ze względu na główny temat komentarza, o czym za chwilę.

Niewątpliwie wydarzeniem tygodnia jest odłączenie Litwy, Łotwy i Estonii od pierścienia energetycznego BRELL. Pierścienia, podkreślmy, zależności energetycznej tych krajów, ale również mającego wymiar symboliczny. Nie można się dziwić, że w trakcie niedzielnego przemówienia, prezydent Litwy Gitanas Nausėda, użył znanego zwrotu. "Przed konferencją prasową, otrzymawszy wiadomość telefoniczną, że kraje bałtyckie zsynchronizowały się z Europą, Gitanas Nausėda odpowiedział rozmówcy, cytując tytuł słynnego niemieckiego filmu „Good Bye, Lenin!”. „Żegnaj Rosjo, żegnaj Lenin” – powiedział prezydent w nagraniu opublikowanym na swojej stronie w mediach społecznościowych „X”." - czytamy w relacji z tego dnia.

I owszem, rosyjskie media z tradycyjnym kremlowskim spojrzeniem na wszelkie próby wyzwalania się spod władzy dwugłowego orła, zareagowały ze złośliwym podkreślaniem, że już pierwszego dnia cena prądu na giełdach skoczyła w górę. Rozbrójmy tę minę.

"Prezes operatora systemu Elering, Kalle Kilk, podkreślił, że wahania cen są naturalną częścią rynku energii elektrycznej. "Rynek energii działa. Gdy wiatr ustaje - dziś (sobota – przyp. red.) na Litwie występowała stosunkowo wysoka produkcja energii z wiatru, ale jutro osłabnie - niestety, ma to natychmiastowy wpływ na cenę" – powiedział.(...) Dyrektor Departamentu Energii, Rein Vaks, wyjaśnił, w jaki sposób kształtują się ceny energii elektrycznej: "Cena energii elektrycznej na rynku bałtyckim zależy od dwóch głównych czynników: produkcji energii odnawialnej oraz połączeń z krajami nordyckimi. Dzisiejsze popołudniowe podwyżki cen wynikają z dwóch powodów: Zmniejszenie prędkości wiatru w godzinach popołudniowych nie sprzyja produkcji energii wiatrowej. Obecnie zmniejszyła się ilość taniej energii elektrycznej, którą można importować z krajów nordyckich. Kraje nordyckie i region bałtycki są połączone trzema kablami: Estlink 1, Estlink 2 i NordBalt. Jak wiadomo, Estlink 2 jest wyłączony z powodu uszkodzenia. Ponadto, ze względu na test pracy wyspowej, import przez kable Estlink 1 i NordBalt jest ograniczony. Po zakończeniu synchronizacji dziś wieczorem poziomy importu wrócą do normy." - czytamy w estońskich mediach.

Trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch kwestiach: pierwsza to fakt, że cena będzie stabilizować się w przyszłości m.in. z powodu zwiększenia liczby połączeń energetycznych, jak też - teraz hipotetycznie - porzucenia, horrendalnych finansowo, miraży "zielonego ładu".  

"Kluczowym projektem po synchronizacji pozostaje drugie połączenie Polska – Litwa o nazwie Harmony Link, które będzie przeznaczone na przepływy handlowe. Operatorzy przesyłowi z obu krajów, PSE i Litgrid, w grudniu przyjęli ostateczne decyzje finansowe ws. powyższego połączenia. W programie nowego rządu Litwy przewidujemy prace analityczne i projektowe nad dodatkowym połączeniem Litwa – Łotwa oraz bardzo wstępne prace nad możliwym podwodnym interkonektorem Państwa Bałtyckie – Niemcy." - mówił Gabriel Gorbačevski, doradca premiera Litwy ds. energetycznych. Dodam od siebie jeszcze jedno: jak już kiedyś pisałem, "Freedom is not free". Cena uwolnienia od lęku i ciągłych spojrzeń za siebie,  jest tego warta.

Chcę jednak wrócić do głównego wątku. W minionym tygodniu, w polskich mediach niewielkim raczej echem odbiły się słowa prezydenta Zełenskiego, że Rosja nie zamierza zakończyć wojny, wręcz przeciwnie - wiosną, latem lub jesienią 2025 roku spróbuje wciągnąć w nią Białoruś. Natomiast to właśnie białoruskie media opozycyjne, jak i media państw bałtyckich poświęciły tej wypowiedzi więcej uwagi.

"Słowa prezydenta Ukrainy skomentował już zastępca Swiatłany Cichanouskiej w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym, Paweł Łatuszka. Polityk opozycyjny przypomniał, że 10 stycznia białoruskie Ministerstwo Obrony poinformowało OBWE o przeprowadzeniu wspólnych białorusko-rosyjskich ćwiczeń wojskowych na terytorium Białorusi w 2025 roku. Zaznaczono, że weźmie w nich udział co najmniej 13 tysięcy żołnierzy. Dodał, że zgodnie z przepisami dotyczącymi środków budowy zaufania i bezpieczeństwa OBWE, na terytorium państw mogą odbywać się ćwiczenia wojskowe z udziałem ponad 40 tysięcy żołnierzy nie częściej niż raz na trzy lata. "Opierając się na tej logice,możemy przypuszczać, że w tych ćwiczeniach weźmie udział co najmniej 40 tysięcy żołnierzy, ponieważ właśnie minęły trzy lata od momentu przeprowadzenia tak zwanych ćwiczeń wojskowych („Sojusznicza Stanowczość – 2022” w lutym 2022 roku – przyp. red.), a w rzeczywistości – przygotowań do agresji Rosji na Ukrainę na przełomie 2021 i 2022 roku – powiedział Łatuszka, cytowany przez "Zerkalo". Zapowiadane półgębkiem ćwiczenia "Zapad 2025" znajdują się na razie gdzieś na marginesie moskiewskiego kija.

Pomijając teraz retorykę polityczną prezydenta Ukrainy, który musi godzić się z rozmową ponad jego głową, przyjrzyjmy się sytuacji na Białorusi. A ta wbrew pozorom, nie jest wcale taka jasna po "wyborach" Łukaszenki. O ile pewnemu zmniejszeniu uległy represje wewnątrz Białorusi, to przeniosły się one na granicę. Od dłuższego czasu obserwuję, jak białorusko-rosyjskie "zaczystki", pod różnymi pozorami, obejmują białoruskie tereny przygraniczne, zwłaszcza Grodzieńszczyznę, jak i rejon Brześcia. Najnowszym ciekawym przypadkiem jest wszczęte śledztwo przeciwko 72 letniemu Stanisławowi Bujnickiemu, w latach 90 wiceprzewodniczącego Związku Polaków na Białorusi, a który od 1999 r. mieszka w Białymstoku. Jego firma, Fort, jest właścicielem budynku przy ul. Budionnego 48a w Grodnie, w którym mieści się Konsulat Generalny RP.

Z kolei w ciągu ostatnich dni, Centrum Praw Człowieka "Wiasna" informowało, że służby reżimu zwiększyły kontrolę na granicy z Polską i Litwą. "Podobnie jak poprzednio, sprawdzane są telefony użytkowników: funkcjonariusze służb bezpieczeństwa sprawdzają również historię zapytań w wyszukiwarce Google, aby dowiedzieć się, jakich informacji szukała dana osoba. Przypomnijmy, że po południu 5 lutego szef fundacji BYSOL zapowiedział wzmocnienie kontroli Białorusinów przekraczających granicę nie tylko w celu wjazdu, ale i wyjazdu z kraju." - czytamy na łamach "Zerkalo".

I tutaj pojawiła się informacją, która zwróciła moją uwagę. W minionym tygodniu doszło do włamania dokonanego przez służby reżimu, na kanał Telegramu, znanej grupy monitorującej "Białoruski Hajun", prowadzonej przez Antona Motolkę. W efekcie działalność zawieszono. Wspomnijmy pokrótce, że grupa ta pełniła rolę dodatkowych "par oczu", na to co działo się w terenie i było często niewidoczne dla satelitów i samolotów. Problem w tym, że teraz tych dodatkowych par oczu nie będzie, a co więcej, doszło już do pierwszego aresztowania osoby łączonej z tym projektem. Natomiast BYSOL twierdzi, że otrzymał 150 zgłoszeń z prośbą o ewakuację z Białorusi związanych z tą sprawą. W ostatnich godzinach pojawiła się też informacja o fałszywym bocie samego BYSOL.

I przenieśmy się na krótko do Obwodu Królewieckiego, naszego problemu, który w różnych formach wisi nad nami, nieodmiennie od 1657 roku. Wielu polskich ekspertów przysłowiowo "odpuściło" temat eksklawy, tłumacząc to poniekąd słuszną uwagą, iż jaki jest sens zajmować się izolowanym terytorium. Jak zapewne Państwo wiedzą, poświęcamy Obwodowi Królewieckiemu dużo uwagi, skupiając się na czynnikach, które są istotne dla dalszej przyszłości tego terytorium. Region jest też swoistym probierzem siły Rosji. A biorąc pod uwagę niedawny problem energetyczny Naddniestrza, w mojej opinii, warto spojrzeć na tę część byłej I Rzeczpospolitej również pod tym kątem.

Wszak od minionej soboty, putinowski "przyczółek" został dodatkowo izolowany, tym razem energetycznie. Na razie działają więc uruchomione w dość szybkim tempie dodatkowe elektrownie gazowe, jednak można zastanowić się nad rolą dźwigni propagandowej w wypadku ich wyłączenia. Warto zauważyć, iż od kilku miesięcy trwa nasilenie medialnej propagandy spychającej zwłaszcza na obowiązujące sankcje, wszelkich kłopotów gospodarczych regionu. Jest to pewna różnica od nastawienia "Rosja sobie ze wszystkim poradzi" prezentowaną jeszcze w zeszłym roku przez ekipę poprzedniego gubernatora, a obecnie ministra, Antona Alichanowa. Obecny gubernator, Aleksiej Biesprozwannych, człowiek z otoczenia Putina, pozuje na lokalnego "batiuszkę", jednak też pewnych ograniczeń nie jest w stanie zmienić, zwłaszcza, że dla przykładu, dopływ chińskiej kroplówki bywa hamowany przez krajowe niespodzianki.

Zwracam Państwa uwagę na te fakty, niedostrzegalnych z poziomu polskich mediów głównego nurtu, z kilku powodów. Po pierwsze, nie ufajmy medialnemu odkorkowaniu szampana pokoju, gdyż tego nie będzie."Pierwszy cel – kraje bałtyckie? Europejczycy przechodzą ze stanu „pokojowego” do „przedwojennego”" - czytamy tytuł długiego artykułu na temat obecnych zagrożeń. A przy tym cały czas zmagamy się jako sojusz z kłopotami znanymi od lat.

"Siły zbrojne państw członkowskich Unii Europejskiej nie są jeszcze w stanie szybko i sprawnie przemieszczać personelu wojskowego, sprzętu i zaopatrzenia w obrębie UE i poza nią – wynika z nowego raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego.(...) Europejski Trybunał Obrachunkowy stwierdził, że finansowano głównie projekty na wschodzie UE, ale prawie w ogóle nie sfinansowano projektów na południowej trasie na Ukrainę. Innym problemem jest brak jednego unijnego punktu kontaktowego do spraw mobilności wojskowej, co utrudnia ustalenie, kto za co odpowiada." - czytamy w artykule, który podkreśla, że pozytywnym przykładem jest korytarz transportowy, tzw. „wojskowe Schengen”, który rozciąga się od Holandii przez Niemcy do Polski. Jeżeli jednak za pewnik przyjmiemy, że gwarancje bezpieczeństwa powojennego dla Ukrainy będą „w całości zależeć od Europejczyków”, to musi budzić to uzasadnione pytania.

I coś jeszcze. "10 lutego 2022 r. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wije się jak piskorz, aby przekonać ten podejrzliwy Zachód, że nie ma podstaw, aby się obawiać: po ćwiczeniach na Białorusi rosyjskie wojska wrócą do domu i nie napadną na Ukrainę. Do napaści pozostało 2 tygodnie." - przypomniała Anna Łabuszewska.

"Rosja aktywnie wspiera AfD także poprzez operacje wpływu, takie jak Doppelgänger, w ramach której tworzy i rozpowszechnia fałszywe strony imitujące popularne niemieckie media. Jednym z celów było zwiększenie poparcia dla AfD do 20 proc. w ogólnokrajowych sondażach. W poście na X opublikowanym w ramach tej kampanii obok zdjęcia liderki AfD pojawił się napis: „Stała konfrontacja z Rosją tylko nam szkodzi. Czas na zmianę polityki. ADG pokazuje drogę”. „ADG” to akronim od Alternativa Dlja Germanii i prawdopodobnie efekt automatycznego tłumaczenia. I choć tego rodzaju amatorszczyzna może razić, to trafia do mniej wyrobionych odbiorców. Tymczasem sama AfD, inwestując w profesjonalizację przekazu, skutecznie dociera nawet do najmłodszego elektoratu." - zauważa Patrycja Anna Tepper, analityczka Instytutu Zachodniego, oceniająca rosyjskie wpływy przed wyborami w Niemczech. Kolejne wybory w państwie UE, które są źródłem chaosu. O rodzimym ogródku nawet nie wspominając.

Podsumowując, istnieje za dużo przesłanek mówiących o tym, iż nie jest to czas na powszechne przyjęcie optyki samorządu Rygi, który skądinąd z innych powodów, zastanawia się nad kosztami wydanymi na opiekę nad wróblami. "Rosyjska propaganda zastrasza wojną („odwetem”), dezinformując na temat polityki bezpieczeństwa Polski i Zachodu, przedstawiając wsparcie Ukrainy jako ofensywne i prowokacyjne. W propagandzie dominuje narracja, że Polska, wzorem Ukrainy, rzekomo prowokuje Rosję, jednocześnie podtrzymując militarną retorykę i wspierając nielegalne władze w Kijowie. Propaganda podkreśla, że takie działania skazują nasz kraj na “odwet” Kremla, który dysponuje siłą zdolną „zrównać Polskę z ziemią”." -czytamy w opinii portalu disinfodigest.

Obserwujmy i oceniajmy bez emocji. Przecież, jak wyżej wskazano, lina po której się poruszamy, jest bardzo cienka.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024