Zdjęcie: Fragment obrazu Marcela Gillisa "Anioły z Mons"
01-03-2022 09:30
Niezależnie od dalszego przebiegu działań wojennych, to Ukraina zwyciężyła w tej wojnie. Moje przeświadczenie wynika z kilku przesłanek, o których wspomnę w dalszej części artykułu. Jednak przede wszystkim chcę podkreślić, że w pewnej części jest także zwycięstwem naszego państwa, które kolejny raz pokazało wspaniałą siłę pomocy naszego społeczeństwa dla ofiar bandyckiego napadu Rosji i udzielonej realnej pomocy wojskowej, ale jest także niebagatelnym zwycięstwem Rzeczpospolitej, którą znamy z historii. Bo to właśnie ten duch I Rzeczpospolitej, był uderzony i to własnie ten duch wykazał po raz kolejny swoje żywe znaczenie dla tworzenia współczesnej historii w naszym regionie.
W tym artykule nie będę się silił na analizy wojskowe przebiegu wojny, choć obserwując nasze media dochodzę do wniosku, że powiedzenie Napoleona o buławie marszałkowskiej w każdym żołnierskim plecaku, nie jest w polskich realiach do końca oderwane od rzeczywistości. Chcę napisać o kwestiach owszem, dla wielu zapewne oczywistych, ale też daleko ważniejszych, a które według mnie zadecydowały o ocenie tej wojny wyrażonej powyżej.
Nie tylko z mojego punktu widzenia, najbardziej krytycznym dniem była pierwsza doba wojny. To właśnie wtedy rozstrzygnąć się miała największa zagadka tej, ale nie tylko tej, wojny: czy Ukraińcy będą rzeczywiście chcieli walczyć? Ta pierwsza doba przyniosła już pierwszy rajd WDW na Kijów, co także ujawniło pierwszy cel strategiczny Rosji, czyli usunięcie władz Ukrainy i - jak to już było wielokrotnie przez Rosję w ciągu ostatniego wieku przećwiczone - instalacja "swoich". I ten pierwszy test, pierwszej doby szoku wojennego Ukraina przeszła bardzo dobrze. "Teraz opór będzie tylko tężał" - to była myśl po tej pierwszej dobie wojny.
W tych dniach Ukraina wygrywa wojnę nie tylko swoją świadomą niepodległością, swoją poniekąd guerillą, ale także wykuwa swoją przyszłość w strukturach zachodniej cywilizacji i tym samym jest także podzwonnym dla wielowiekowych działań Rosji na tym terenie, aby wprowadzić swój model "ruskiego miru", zmieniany zresztą nieco w czasie wraz ze zmianami kolejnych herbów, hymnów i flag.
"Jak kraj, który nie ma racji bytu, kraj, który jeszcze nie tak dawno był częścią innego mocarstwa, może walczyć z trzecią najpotężniejszą armią świata w stosunku 1:10? Jak?! Bardzo proste. Nie stoimy tu dla pieniędzy, nie stoimy tu dla historii, nie jesteśmy tu, bo "lubimy zabijać", jesteśmy tu po prostu dlatego, że jesteśmy ludźmi. Każdy z nas nie jest niczym więcej niż człowiekiem. Bez maski, bez żadnych ozdób. Chcemy po prostu żyć. Chcemy po prostu mieć przyszłość." - napisał student kijowskiej uczelni Bohdan Winnicki.
Jednym z pierwszych zwycięstw Ukrainy jest niewątpliwa przewaga w przestrzeni informacyjnej. Praktycznie nie ma materiałów z pierwszej linii walki, większość relacji pochodzi z pojedyczych starć na terenach miejskich. Doskonałym zabiegiem propagandowym były krótkie filmiki, które publikował w mediach społecznościowych prezydent Zełenski. Ukazywane były też zniszczenia dokonywane przez rosyjskiego agresora. Ta przewaga informacyjna Ukrainy spowodowała nie tylko złość wobec agresora i podniesienie morale społeczeństwa, ale było także powodem rosnącego poparcia międzynarodowego dla Ukrainy, które z dnia na dzień przynosiły kolejne decyzje zwiększające izolację Moskwy.
W tych dniach Ukraina wygrywa także czas dla nas, dla naszego kraju i daje doskonały przykład co należy czynić w kwestii naszego bezpieczeństwa. Jałowe spory wokół modelu obrony powinny teraz już zostać rozstrzygnięte. Owszem, nasza obecność w NATO i obecność na naszych ziemiach wojsk sojuszniczych, nie powinna w nas wywoływać poczucia całkowitego bezpieczeństwa: "bo teraz NATO się obudziło, a Niemcy pompują 100 milardów euro w obronę". A takie zdanie już usłyszałem.
Dyskusje na temat obrony totalnej, które przyspieszyły w naszym kraju bodaj od 2018 roku, muszą nabrać większej wagi. Ukraina w minionym roku wprowadziła rozwiązania prawne, które umożliwiły wprowadzenie do walki jak największej liczby ochotników, a także udział w niej przysposobionych obywateli. Jeżeli w Konstytucji piszemy o obowiązku obrony kraju przez każdego obywatela, musimy ten obowiązek maksymalnie ułatwić. W odsłonie projektu nowej ustawy obronnej, jest kilka zapisów, które idą w dobrą stronę, ale wciąż nie jest to model, który sprawdza się właśnie na Ukrainie.
Niestety, czy tego chcemy czy nie, w naszej części Europy, model obrony totalnej pełni bardzo ważną rolę. Wzrosło równocześnie związane z tym zagadnienie Obrony Cywilnej. Obrazy bombardowanych dzielnic mieszkaniowych Kijowa, Charkowa czy Żytomierza i innych miast Ukrainy niech będzie dzwonkiem alarmowym w tym temacie, który de facto leży odłogiem od 1989 roku. I kolejna kwestia, która dotąd była uważana za kontrowersyjną: co ze zwiększeniem możliwości uzbrojenia obywateli. Rządowy program strzelnic w każdej gminie poległ, a więc może przyjrzeć się temu tematowi jeszcze raz? Nie możemy być bezmyślnie spętani niedostosowanymi do aktualnej sytuacji geopolitycznej przepisami UE. Wojsko jest tylko częścią obrony w dzisiejszej wojnie. Tak jak w przemówieniu wygłoszonym przez Józefa Małgorzewskiego 1 września 1939 roku na falach Polskiego Radia "wszyscy są żołnierzami".
Po latach odkładania tego tematu na półkę, co spowodowało realną dziurę w rezerwach wojska, Polak znów musi się zaprzyjaźnić z bronią, a wciąż jest to temat tabu. Musi wiedzieć, kiedy i jak się nią posługiwać, jak celować, poznać zjawisko odrzutu i huk strzału oraz zapach dymu z lufy. To tylko podstawy. Na Ukrainie rozprowadzane są od dwóch dni instrukcje dla ludności jak zniszczyć pojazdy wroga przy pomocy rzuconej butelki z koktajlem Mołotowa, co jak udowodniono już na kilku opublikowanych materiałach, zostało wprowadzone w czyn.
"Wojska obrony terytorialnej wezwały ludność cywilną do zorganizowanego oporu i przedstawiły instrukcję działań. W związku z pojawianiem się kolumn sił nadchodzących od północy wezwano do zorganizowania punktów obserwacyjnych w celu identyfikowania ruchu jednostek rosyjskich, a w przypadku ich zauważenia – do blokowania przejazdu wszelkimi sposobami, niszczenia mostów, obrzucania kolumn „koktajlami Mołotowa”, wykorzystania sztucerów myśliwskich z celownikami optycznymi do precyzyjnego strzelania w opony pojazdów opancerzonych, przekazywania informacji o jeńcach, wywieszania banerów „Tutaj czeka cię tylko śmierć” oraz wzmacniania antyrosyjskiego przekazu w sieciach społecznościowych" - napisał w analizie na temat czwartego dnia wojny zespół analityków OSW.
To co jednak jest fundamentem obrony to morale. I tutaj dzięki wymienionym wyżej zabiegom propagandowym i przewagi informacyjnej w pierwszych dniach wojny, Ukraina zbiera właśnie owoce. Warto jednak zauważyć, że pierwsze prace wykonano jeszcze przed wojną.
"Widoczne posunięcia ukraińskich władz regionalnych, biznesu, mediów i społeczeństwa świadczą o wysokim morale, konsolidacji wokół kierownictwa politycznego i wojskowego oraz determinacji do wspierania państwa w walce z wrogiem. Nastroje mogą jednak ulec zmianie – podobnie jak stosunek do opuszczenia kraju – w przypadku zajęcia przez Rosjan głównych miast, w tym stolicy, i lokalnych katastrof humanitarnych związanych z brakiem prądu, żywności czy dostępu do gotówki. Równocześnie agresja przyspiesza trwający od 2014 r. proces zrywania więzi społecznych między oboma państwami oraz kształtowania się ukraińskiej tożsamości. Wśród obywateli nasilają się i utrwalają postawy wrogości wobec Rosji, co wydaje się procesem nieodwracalnym bez względu na rozwój wypadków w najbliższym czasie." - napisała w analizie Jadwiga Rogoża (OSW).
Ale obok tego najważniejszym zadaniem jest do wojny nie dopuścić. I tutaj kolejna lekcja, która przychodzi do nas z Ukrainy. Sojusze sojuszami, ale liczą się własne zabiegi o to, by każdy sojusznik chciał dotrzymać danego słowa. Ukraina w tej chwili walczy sama, ale mając potężne wsparcie międzynarodowe. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na wartość relacji chińsko-rosyjskich, które za parawanem "partnerstwa, ale nie sojuszu" mimo dyplomatycznych pozoracji mają się całkiem dobrze. Czas więc rozważyć po raz kolejny uzupełnienie sieci sojuszy o porozumienie regionalne, o którym wspominałem już wielokrotnie w poprzednich artykułach.
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na trzy symboliczne fakty, które są dla mnie kolejnym dowodem zwycięstwa ducha Rzeczpospolitej: należy do nich pierwsza propozycja Ukrainy miejsca rozpoczęcia rozmów pokojowych w Polsce, po której cytując "Rosjanie odłożyli słuchawkę". Drugim jest określenie: "Polska węzłem logistycznym dla dostaw broni na Ukrainę" - co jest bardzo dobrym ruchem polskiej dyplomacji i rządu. Ale z punktu widzenia naszej historii nie może być po prostu inaczej. Trzecim symbolem były wczorajsze słowa rosyjskiego negocjatora Władimira Miedinskiego, który stwierdził, że kolejne spotkanie negocjatorów ma się odbyć na granicy polsko-białoruskiej.
Na zakończenie jeszcze wspomnę o kolejnej symbolicznej kwestii. Zadaniem dzisiejszych mediów jest "odbrązowianie" historii. W drugim dniu agresji Rosji wobec Ukrainy szerokim echem rozniosła się wiadomość o "Duchu Kijowa", samotnym pilocie myśliwca, który miał zestrzelić kilka rosyjskich maszyn. Ukraińskie dowództwo na dowód później opublikowało zdjęcie asa przypisując mu 10 zestrzeleń. W czym rzecz - w historiach powstających w chwilach takich jak ta, nie doszukujmy się szczegółów. Te zapewne kiedyś się pojawią. Ale teraz jest to niepotrzebne. To buduje morale społeczeństwa, które walczy, które chce nadziei.
W deszczowy dzień 23 sierpnia 1914 roku pod Mons, wojska brytyjskie po raz pierwszy starły się z wojskiem niemieckim. Niemcy doznali wtedy szoku na skutek celności i szybkości brytyjskiego ognia, byli przekonani o posiadaniu przez Brytyjczyków wielu sztuk broni maszynowej. I to nic, że przed wojną angielski rekrut podczas ćwiczeń potrafił wystrzelić nawet i 1000 nabojów. Jednak w następstwie nacisku wroga Brytyjczycy zaczęli wycofywać się w uporządkowany sposób, wciąż zadając krwawe straty Niemcom. Dwa tygodnie potem powstała legenda Anioła z Mons, który następnie uległ rozmnożeniu do pojęcia Aniołów z Mons. Według niej pod Mons pojawił się "anioł w białych szatach i na białym koniu, z gorejącym mieczem w dłoni i zagrodził Niemcom drogę". "Jeśli jakiekolwiek anioły ukazały się w dniach odwrotu, a gazeta twierdzi, że tak było, to stało się to właśnie tej nocy." - pisał F. Richards, wspominając odwrót spod Le Cateau, który nastąpił trzy dni potem. "Niemal każdy miał przywidzenia, byliśmy śmiertelnie zmęczeni".
Jaka będzie najbliższa przyszłość tego nie wiemy. Fakt, że zaczęły się rozmowy pokojowe są dobrą wiadomością, jednak do ich wyniku jeszcze daleko. Jedno jest pewne. Rosja Putina, czy nawet bez Putina, Ukrainie "nie odpuści". Z bliższych nam dziejów, warto przypomnieć, że po I wojnie czeczeńskiej nastąpiła następna z wiadomym skutkiem. Rosja jest pamiętliwa i potrafi wyciągać wnioski. Znaczenie Ukrainy jest dla Rosji zbyt ważne, a chęć odwetu za upokorzenie w ewentualnej klęsce, w tym wizerunkowej, która już ma miejsce, tylko będzie ugruntowaniem kolejnych zamierzeń, ale i wrogości, zresztą wzajemnej. Dla nas istotne jest teraz to, czy będziemy potrafili odrobić zadania domowe, które stawiają przed nami wojenne lekcje z Ukrainy.