geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Co wolno wojewodzie...

Michał Mistewicz

19-07-2022 09:30


"Zasada rządów prawa jest uważana za wizytówkę Unii Europejskiej, jedną z najważniejszych wartości, na których Unia się opiera. Jego przestrzeganie i wdrażanie jest jednym z najważniejszych kryteriów członkostwa w UE, a państwa UE, które go ignorują, mogą spotkać się z sankcjami politycznymi, a nawet finansowymi. Wytyczne Komisji Europejskiej dla tranzytu kaliningradzkiego stały się parodią praworządności." - takimi mocnymi słowami zaczyna swój artykuł litewski prawnik międzynarodowy, profesor Uniwersytetu Wileńskiego Dainius Žalimas.

Jest to jeden z wielu głosów żalu środowiska litewskich polityków i ekspertów z powodu treści nowych wytycznych dotyczących tranzytu przez Litwę do i z Kaliningradu, które mimo nieumiejętnych prób - o czym dalej - rozłożenia akcentów przez litewską dyplomację, jednoznacznie uznano jako porażkę tak samej Litwy, jak i UE wobec Rosji. Niedwuznacznie wskazuje się na prawdziwych sprawców tej klęski.

Dainius Žalimas niemal punkt po punkcie, z typowo prawniczym zacięciem, rozprawia się z nowymi wytycznymi, które jego zdaniem uszczuplają prawdziwy sens zarządzonych wcześniej sankcji UE wobec Rosji. "Litwa zatem całkiem prawidłowo zrozumiała rozporządzenie w sprawie sankcji jako zakazujące tranzytu objętych sankcjami towarów przez jej terytorium koleją i innymi środkami transportu. Nie ma więc podstaw do jakiegokolwiek mówienia o błędzie Litwy w tym zakresie." - napisał Žalimas.

"Wydaje się, że błąd Litwy był inny - brak wytrwałości w obronie silnego stanowiska prawnego, że ramy prawne rozporządzenia w sprawie sankcji są więcej niż jasne i że nie jest potrzebna dalsza interpretacja KE; zamiast tego żyła ona w oczekiwaniu na nadchodzącą nową interpretację KE. To, czy ten błąd był naszym własnym, czy wynikiem nacisku innych państw, nie jest już kwestią prawa. W każdym razie nowe wytyczne KE, biorąc pod uwagę wspomnianą wyżej regulację rozporządzenia o sankcjach, można słusznie uznać za porażkę Litwy i dokument, który nie ma nic wspólnego z praworządnością." - napisał litewski prawnik.

"Innymi słowy, KE przejęła od Rady UE (a nawet od Rady Ministrów) uprawnienia do nakładania sankcji międzynarodowych (środków ograniczających), pozwalając na to, na co nie pozwala przyjęte przez nią, ale przez instytucję polityczną, rozporządzenie o sankcjach. Innymi słowy, KE, która może jedynie interpretować prawo, przekroczyła swoje uprawnienia i wprowadziła nowe zasady prawne. I zrobiła to za pomocą dokumentu przygotowanego przez kto wie jakich urzędników KE, zatwierdzonego przez nie wiadomo kogo i na jakim szczeblu, i podpisanego przez nikogo. Już samo to sprawia, że nie można mówić o prawnie poprawnej treści tego dokumentu." - czy te słowa Žalimasa nie brzmią znajomo, jeśli sięgniemy pamięcią do czasów "słusznie minionych"?

Żelimas kończy artykuł spostrzeżeniem, że ustępstwo KE wobec Rosji, może być realizacją koncepcji "rosyjskiego świata" w interpretacji Putina, w której Litwa jest postrzegana jako przypadkowy i tymczasowy byt państwowy, a co gorsze, według litewskiego prawnika, apetyt na tego typu ustępstwa w UE tylko rośnie.

"Choć nasz rząd próbuje przedstawić zaktualizowane wyjaśnienia Komisji Europejskiej dotyczące sposobu postępowania z tranzytem objętych sankcjami rosyjskich towarów przez Litwę do Kaliningradu jako sukces współpracy międzyinstytucjonalnej, to chyba tak nie jest. Prawdziwymi architektami tej decyzji, jak się nieoficjalnie mówi, są nasi najważniejsi partnerzy strategiczni - Niemcy i USA. Jaką mamy po tym pewność, że nasze zdanie nie zostanie ponownie "sprzedane"?" - pyta w swoim artykule litewska publicystka Roberta Tracevičiūtė. "Litwa nie musi podejmować dodatkowych decyzji w sprawie ważności sankcji" - podało MSZ przed nową interpretacją Komisji Europejskiej. Ale tutaj, jak się mówi nieoficjalnie, interweniowały dwa potężne państwa, rzekomo wywierając nacisk na Komisję Europejską, by wyjaśniła realizację sankcji w taki sposób, aby tranzyt kolejowy z Rosji do Kaliningradu przez Litwę przebiegał prawie tak jak poprzednio." - napisała litewska publicystka.

W dalszej części artykułu, czytamy, że działania zwłaszcza Niemiec, nie prowadzą do budowy zaufania co do ewentualnej pomocy Litwie w razie wystąpienia zagrożenia militarnego. Wilno, przez dziesiątki lat żyjące pod wrażeniem niemieckiej potęgi gospodarczej, naraz w brutalny sposób, zostało obudzone z idyllicznych snów o niemieckim wsparciu. Jednak co zauważalne, litewscy politycy, w większości, wypowiadają się nieoficjalnie "nie chcąc zrażać sojusznika". Takich artykułów i wypowiedzi pojawiło się w litewskich mediach sporo, niektóre cytowaliśmy także na łamach portalu.

Jednak warto w tym temacie także zwrócić uwagę na wypowiedź litewskiego ministra spraw zagranicznych Gabrieliusa Landsbergisa, który uważany jest za głównego kozła ofiarnego całej porażki. Oczywiście broni on oficjalnego stanowiska MSZ, że nowe wytyczne KE to nie jest zwycięstwo Rosji."Chcę podkreślić, że Litwa nie prosiła o dodatkowe wyjaśnienia. Byłem i pozostaję zdania, że pierwsze wyjaśnienie było właściwe, jasne i wystarczające" - powiedział Landsbergis dopytywany szczegółowo przez dziennikarzy. "Na pewno (...) nie będę spekulował, pozostawię to ocenie opinii publicznej" - powiedział szef litewskiej dyplomacji odpowiadając na pytanie  co skłoniło KE do zmiany zdania w sprawie tranzytu kaliningradzkiego i czy Niemcy wywierały presję na wytyczne KE. Ponieważ minister, nie robi tego po raz pierwszy, więc znając niuanse, łatwo się domyśleć rzeczowej odpowiedzi.

Trzeba także zauważyć, że jak poinformowały Litewskie Siły Zbrojne, Rosja oczywiście wykorzystała całą sytuację przez nasilone ataki cybernetyczne i dezinformacyjne wobec Litwy. "Jednym z najczęściej omawianych tematów rosyjskiej propagandy w czerwcu jest rzekoma „blokada” obwodu kaliningradzkiego. Bezpośrednio po tym, jak Litwa zaczęła stosować IV pakiet sankcji UE, który obejmuje część rosyjskich towarów przewożonych przez terytorium Litwy do Kaliningradu, rozpoczęto ukierunkowaną wrogą kampanię informacyjną. Rosyjska propaganda państwowa fałszywie oskarżyła Litwę o rozpoczęcie blokady obwodu kaliningradzkiego. Wprowadzające w błąd i manipulacyjne komunikaty miały na celu skompromitowanie naszego państwa, wywierając jednocześnie presję polityczną na Litwę i UE. Źródła kontrolowane przez Kreml celowo dążyły do ​​wyrobienia sobie negatywnej opinii na temat naszego kraju, twierdząc, że jego działania zostały zaaranżowane przez UE i są prowokacją NATO. Litwę nazwano „okrętem flagowym niszczenia prawa międzynarodowego”. Twierdzono, że „blokada kaliningradzka” może stać się przyczyną trzeciej wojny światowej." - czytamy w oświadczeniu.

Cały dodatkowy pech całej sytuacji polega na tym, że właśnie w tych dniach pojawiły się informacje o nowej propozycji kanclerza Scholza, "Polityka zaczyna się od spojrzenia na rzeczywistość. Zwłaszcza, gdy nam się to nie podoba. Część rzeczywistości to powrót imperializmu do Europy. Wielu miało nadzieję, że bliskie więzi gospodarcze i wzajemne zależności zapewnią jednocześnie stabilność i bezpieczeństwo. Putin zniszczył tę nadzieję dla wszystkich swoją wojną przeciwko Ukrainie. Rosyjskie rakiety spowodowały nie tylko ogromne zniszczenia w Charkowie, Mariupolu i Chersoniu, ale także doprowadziły do tego, że europejski i międzynarodowy porządek pokojowy ostatnich dekad legł w gruzach." - napisał Scholz w artykule dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

A dalszy tekst, to tylko pisemna zapowiedź realizacji niemieckich idei, o których pisałem już wielokrotnie, a których faktycznymi autorami są między innymi, poprzednicy Scholza na urzędzie kanclerskim, jak Bismarck, Caprivi czy Bethmann Hollweg. "UE musi się zjednoczyć także w innych dziedzinach. Dla mnie oznacza to: koniec egoistycznych blokad decyzji europejskich przez poszczególne kraje członkowskie. Koniec z krajowymi "samosiami", które szkodzą Europie jako całości. Po prostu nie możemy sobie dłużej pozwolić na narodowe weta, na przykład w polityce zagranicznej, jeśli chcemy nadal być słyszalni w świecie konkurujących ze sobą wielkich mocarstw." - napisał Scholz i postawił kropkę nad i.

Bo w tym kontekście kanclerz widzi Niemcy w roli lidera: "Jesteśmy bardzo świadomi konsekwencji naszej decyzji dla geopolitycznej Unii Europejskiej" - czytamy w artykule. "Unia Europejska jest żywą antytezą imperializmu i autokracji" - napisał Scholz dodając, że UE musi stać się "UE geopolityczną" - i na tej podstawie Niemcy przejmą odpowiedzialność w Europie i na świecie. "Przewodzić, to może oznaczać tylko: łączyć, w obu znaczeniach tego słowa". Ma oznaczać to współpracę wspólnie z innymi i powstrzymanie się od działania w pojedynkę. "I łącząc, jako kraj w środku Europy, jako kraj, który był po obu stronach żelaznej kurtyny, Wschód i Zachód, Północ i Południe w Europie".

Takie podejście tak kanclerza, jak i jego rządu, może oznaczać większe kłopoty w UE, ale i kontynentu jako całości, do tego w sytuacji, w której bezpieczeństwo Europy wisi na włosku. Wydaje się, że Scholz stwierdził, że właśnie to zagrożenie należy wykorzystać jako szansę, która się nie zdarzy ponownie, że dotąd "problematyczne" państwa, które nie wyrażały zgody wobec niemieckiego programu federalizacji, nie będą już stawiać oporu i przyjmą dyktat Berlina. A jeżeli dodamy, że obecnie Rosja sprawnie rozgrywa Niemcy w kwestii gazowej, to rozwiązanie tego równania jest niemal symboliczne.

"Jak słusznie zauważył Matt Karnitschnig, niemiecki korespondent Politico, w długim artykule Scholza nie ma jednego słowa na temat więzi atlantyckich i znaczenia Stanów Zjednoczonych dla bezpieczeństwa Europy." - napisał Marek Budzisz. "Niemcy stawiając na rosyjskie surowce energetyczne popełnili strategiczny błąd, ale teraz, jeśli chcecie walczyć z neoimperializmem Putina, musicie (adresatem są oczywiście państwa, które takiego błędu nie popełniły, od Francji i Holandii po Polskę) wziąć na siebie część naszych kosztów, bo inaczej nasza wytrwałość w przeciwstawianiu się Rosji szybko wyparuje. Jest to wizja Unii Europejskiej, w której aroganccy w swym przekonaniu o moralnej wyższości i stosowanych standardach politycy niemieccy łaskawie staną na czele Unii, a inni winni słuchać, oczywiście w imię solidarności i wspólnych wartości, krynicy mądrości, której źródło bije w Berlinie." - zauważa Marek Budzisz, który dodaje, że trudno, aby ktoś w Europie potraktował poważnie propozycje Scholza.

A jednak warto tu przypomnieć niedawny raport estońskich politologów z Uniwersytetu w Dorpacie (Tartu), w którym rekomendowali oni Estonii zmianę dotychczasowego stanowiska i opowiadanie się za zniesieniem wymogu jednomyślności w polityce zagranicznej Unii Europejskiej. Marko Mihkelson, szef Komisji Spraw Zagranicznych estońskiego parlamentu, powiedział, że komisja zamierza rozpocząć wszechstronną dyskusję na ten temat jesienią i przeprowadzić rozmowy na temat tego, jak najlepiej chronić interesy Estonii w ramach polityki zagranicznej UE. Niestety mniejsze państwa, bezpośrednio zagrożone przez Rosję, mogą zdecydować na korzyść Niemiec.

W tym świetle Polska jako członek UE, musi podjąć rzeczowe działania, aby tak niedorzeczne propozycje - bo trzeba tu przypomnieć wcześniejsze inicjatywy prezydenta Francji - nie zostały przyjęte. Nie są one bowiem realizacją planu bezpieczeństwa europejskiego, ale zabezpieczenia interesów jednego państwa w ramach całego projektu europejskiego, a jest to dość istotna różnica. Czego echa już zresztą doświadcza nasz ukraiński sąsiad. W nawiązaniu do tytułu, mogłem także użyć łacińskiego odpowiednika "quod licet Iovi, non licet bovi", jednak biorąc pod uwagę nasze ponad tysiącletnie doświadczenie w relacjach z zachodnim sąsiadem, wiemy, że miejsca na wschód od Odry są w aktualnej perspektywie Berlina rozdane i to raczej nie według naszych nadziei czy propozycji. Co cały czas, należy mieć na uwadze, zwłaszcza w chwili, gdy pojawiają się takie kolejne symptomy wykuwania się nowego systemu geopolitycznego.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Redaktor zarządzający: Michał Mistewicz
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021