Zdjęcie: Liza Poor unsplash.com
26-01-2025 12:00
Na Białorusi trwa przedstawienie wyborcze Łukaszenki, określane jako "wybory" prezydenckie, a które również relacjonują opozycyjne media białoruskie. Większość z tych głównych mediów podała szereg wypowiedzi dyktatora, które ogniskują się nie tylko wokół wyborów, ale i jego osobistych przewidywań na temat przebiegu wojny na Ukrainie i relacji z UE. Ciekawe jednak spostrzeżenia podała "Nasza Niwa", która zauważyła, że choć według oficjalnych danych o godzinie 10:00 w Mińsku głosowała prawie połowa wyborców, Łukaszenka był dopiero drugą osobą w lokalu, która otrzymała kartę do głosowania.
Po głosowaniu Łukaszenka zorganizował konferencję prasową, w trakcie której odpowiadał na pytania korespondenta BBC Stephena Rosenberga. Dziennikarz zapytał, jak można nazwać demokratycznymi te wybory, skoro główni rywale Łukaszenki przebywają w więzieniu lub na wygnaniu. "Steve, ktoś jest w więzieniu, ktoś na wygnaniu, a ty jesteś tutaj. To kwestia wyboru. To demokratyczne. Ktoś wybrał więzienie, ktoś wybrał wygnanie, jak mówisz. My nikogo nie wyrzucaliśmy z kraju. Co więcej, otworzyliśmy kraj. Nie jesteśmy pamiętliwi, nie jesteśmy mściwi. Każdy dostanie szansę. Mechanizm realizacji jest taki. I to nie ja decyduję. Oto przed tobą siedzi Igor Tur (propagandysta ONT — przyp. red.). To on, mówiąc obrazowo, decyduje. Czyli komisja społeczna (ds. powrotu obywateli, którzy wyjechali z powodu represji — przyp. red.), w której szeroko reprezentowane są media. W 2020 roku fotografowali się na każdym rogu i w każdym środku masowego przekazu, w tym także BBC. Mieliśmy czas to wszystko przeanalizować. Znamy rolę każdego: przyjeżdżajcie, odpowiadajcie. Jeśli złamaliście prawo — traficie w miejsca odosobnienia, o których wspominałeś. Kto zrozumiał, że nie da się bez tego obejść, ten zostaje tam (za granicą — przyp. red.). To przecież demokratyczne. To prawo każdego człowieka. Ale, Steve, gdybyś ty przyjął takie stanowisko wbrew prawu, to nie siedziałbyś tutaj. Najprawdopodobniej w ogóle byś do nas nie przyjechał." - cynicznie odpowiedział Łukaszenka, a co podało "Zerkalo".
Tymczasem właśnie "Zerkalo" w obszernym artykule zauważa, że po czterech i pół roku ostrej czystki na polu politycznym jest całkiem jasne, że nie ma nikogo, kto chce konkurować z przywódcą reżimu i ryzykować swoją wolność. Ale to nie zaczęło się w 2020 roku, ale znacznie wcześniej. " Od dojścia Łukaszenki do władzy w 1994 r. niemal wszyscy, którzy zdecydowali się na poważny start przeciwko niemu w wyborach prezydenckich, stanęli przed poważnymi problemami i zmuszeni byli do odejścia z polityki, a propagandziści wmawiali Białorusinom, że nie ma godnej alternatywy. " - czytamy w artykule, który dowodzi, że w latach rządów Łukaszenki oprócz niego na kartach do głosowania w dotychczasowych wyborach prezydenckich startowało 20 osób (łącznie z obecnymi "listkami figowymi"). Pozostałych 15 osób reprezentujących opozycję spotkało się w takim czy innym stopniu z represjami. Na kary rzeczywiste skazano 47% kandydatów opozycji, czyli 7 osób, a 40%, czyli 6, odbyło lub odbywa karę w kolonii karnej.
Z kolei "Reform.by" podał wypowiedź Kai Kallas szefowej unijnej dyplomacji, która powiedziała w przededniu „wyborów” na Białorusi, że Łukaszenka nie ma legitymizacji do sprawowania władzy. „Łukaszenka sprawował władzę przez 30 lat. Jutro ponownie zostanie wybrany w kolejnych fikcyjnych wyborach... Łukaszenka nie ma legitymacji ” – napisała Kallas dodając, że odbywające się na Białorusi „niewybory” są „rażącą obrazą demokracji ”.
Warto przypomnieć, że dzisiaj i w kolejnych dniach w kilkudziesięciu miastach świata odbędą się białoruskie akcje, których celem będzie zwrócenie uwagi świata na łamanie praw człowieka na Białorusi i przeprowadzenie przez reżim "wyborów". Centrum tych wydarzeń będzie Warszawa, gdzie odbędzie się Marsz Białorusinów i forum „Białorusini zasługują na to, co najlepsze” . Ale w innych miejscowościach Białorusini rozpoczęli działania już dzień wcześniej. Na przykład w przeddzień głosowania działacz Siarhiej Stalmakou zorganizował samotną pikietę na granicy polsko-białoruskiej - o czym informuje "Nasza Niwa". Po polskiej stronie, zaledwie 30 metrów od bariery, ustawił prowizoryczną urnę w kształcie toalety, a na boku zawiesił rolkę papieru toaletowego. Na pudełku napisał: „Karta do głosowania”. Zdaniem Siarhieja celem akcji jest przypomnienie Białorusinom o sfałszowaniu wyborów w kraju. W Chicago pojawiły się ogłoszenia na słupach z „poszukiwanym” Łukaszenką. W ten sposób Białorusini tego miasta wyrażali swój stosunek do „wyborów”.
Początek marszu w Warszawie przypada na 26 stycznia o godzinie 12:00. Trasa: Plac Trzech Krzyży — Pomnik Kopernika — Plac Zamkowy, gdzie o godzinie 13:15 zaplanowano zbiórkę. O godzinie 14:00 rozpocznie się forum „Białorusini zasługują na to, co najlepsze”.