Zdjęcie: Wikipedia
24-01-2024 14:42
Jak to opisujemy od kilku dni, od momentu podpisania umowy o powstaniu Bałtyckiej Linii Obronnej, poszczególne kraje porozumienia, z różnym zaangażowaniem podchodzą do realizacji umowy. Niestety potwierdza to przypuszczenie, że zbudowanie linii obrony może być czasochłonne. Z dotąd opublikowanych materiałów wynika, że najlepiej do tego zadania przygotowana jest Estonia. Natomiast z kolei dla Łotwy, umowa może przedstawiać spory problem.
W dzisiejszym wywiadzie minister obrony Łotwy Andris Sprūds powiedział, że budowa Bałtyckiej Linii Obronnej na Łotwie może zająć dekadę. Dokonano tymczasowych obliczeń kosztów budowy linii, ale nadal trwa ich weryfikacja. "Rząd będzie musiał zdecydować, jak pogodzić koszty tego zamierzenia z innymi priorytetami narodowymi" – podkreślił minister i przypomniał, że bezpieczeństwo jest jednym z „dużych priorytetów”. „Mówimy o znaczących kwotach. Plan obejmuje kilka lat do przodu, a działania są szczegółowo podzielone pod względem sposobu wdrożenia planu. Ogólnie rzecz biorąc, mówimy o następnej dekadzie budowy i wzmacniania” – zauważył Sprūds.
Porozumienie państw bałtyckich nie przewiduje, że wszystkie kraje jednocześnie zakończą budowę tej linii. I niestety to może być główną pietą achillesowa całego porozumienia. To co dla Estonii jest kosztem ok. 60 mln euro przy granicy z Rosją liczącej ok. 340 km, dla Łotwy, może okazać się technologicznie i finansowo trudnym problemem do udźwignięcia, biorąc pod uwagę fakt, że dzieli granicę z Rosją (246 km) i Białorusią (161 km). Tymczasem siła tej linii ma sens tylko w przypadku równoczesnej realizacji we wszystkich krajach. Estonia zapowiada, że budowa fortyfikacji rozpocznie się na początku 2025 roku.