Zdjęcie: Nikola Mirkovic unsplash.com
06-03-2025 08:12
Jak wiadomo, ostatnie decyzje prezydenta USA spowodowały szczególne obawy w państwach bałtyckich. Wczoraj opisywaliśmy dyskusję na Litwie, tymczasem taka sama debata trwa w Estonii. Minister obrony Hanno Pevkur poparł zaciągnięcie kredytu na zwiększenie wydatków na obronność do 5% PKB, uznając, że kraj musi przygotować się na długoterminowe wyzwania w zakresie bezpieczeństwa. Z kolei minister finansów Jürgen Ligi podkreśla, że chociaż wydatki obronne są kluczowe, nie można podejmować pochopnych decyzji dotyczących zadłużenia państwa.
Dyskusja nabrała tempa po ogłoszeniu przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen propozycji wyłączenia wydatków na obronę spod rygorystycznych reguł budżetowych UE. Estonia, podobnie jak inne kraje członkowskie, rozważa teraz, w jaki sposób najlepiej wykorzystać nowe możliwości finansowe. „Możliwość zaciągnięcia kredytu przez wszystkie kraje UE to dobra wiadomość. Teraz musimy zdecydować, jak dalej postępować” – stwierdził Pevkur w wywiadzie. Zaznaczył, że planuje przedstawić rządowi konkretne potrzeby w zakresie obronności i określić, ile środków można pozyskać z funduszy unijnych, a ile będzie trzeba pożyczyć.
Pomysł ten budzi jednak obawy związane ze wzrostem zadłużenia Estonii, które obecnie wynosi około 25% PKB – poziom stosunkowo niski na tle innych krajów strefy euro, gdzie długi sięgają 70-80% PKB. Ligi przyznaje, że podwyższenie budżetu obronnego jest konieczne, ale ostrzega przed niekontrolowanym zaciąganiem kredytów. „Wszyscy ministrowie mogą żądać dodatkowych środków, ale rząd musi spojrzeć na całość. Nie zawsze dostajemy wszystko, czego potrzebujemy” – zauważył.
Bank Estonii ostrzega, że jeśli wszystkie kraje UE zaczną niezależnie finansować swoje wydatki obronne poprzez kredyty, może to doprowadzić do wzrostu stóp procentowych i kosztów uzbrojenia. „Jeśli pojawi się możliwość wspólnych zamówień, warto to dokładnie przeanalizować” – wskazuje Martti Randveer, szef działu polityki pieniężnej estońskiego banku centralnego. Komisja Europejska szacuje, że łączne wydatki UE na obronność powinny wzrosnąć o 800 miliardów euro, z czego 650 miliardów mają pokryć państwa członkowskie. Niektóre kraje, jak Hiszpania, wydają na obronność niewiele ponad 1% PKB, podczas gdy Polska już ponad 4%. Zdaniem Ligiego Estonia nie uniknie zwiększenia wydatków na obronę, ale kluczowe jest utrzymanie stabilności finansowej, ponieważ „finansowa odporność to także element bezpieczeństwa”.
Debata na temat strategii obronnej nie ogranicza się jedynie do finansowania. W estońskim programie publicystycznym „Esimene stuudio” eksperci omówili skutki spotkania Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego oraz jego wpływ na bezpieczeństwo Europy i Estonii. Margus Tsahkna, minister spraw zagranicznych, zauważył, że Trump swoimi działaniami bardziej wywiera presję na Zełenskiego niż na Putina, a przyszłość amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy pozostaje niepewna. Urmas Reinsalu, polityk opozycyjnej partii "Ojczyzna", podkreślił, że Estonia powinna zachować chłodną, racjonalną postawę wobec zmieniającej się polityki USA, a Marko Mihkelson, przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentu, zwrócił uwagę, że Amerykanie patrzą na wojnę w Ukrainie inaczej niż Europejczycy, co może prowadzić do rozbieżności w strategii.
Niepewność co do przyszłości NATO i rosnąca izolacja Europy w kwestiach obronnych skłaniają estońskich polityków do podjęcia działań na poziomie regionalnym. Mihkelson zauważył, że krytyczne uwagi Trumpa dotyczące europejskich sił zbrojnych wywołały silne reakcje w Paryżu i Londynie. „Może warto przypomnieć Amerykanom, jak wiele Europa poświęciła dla globalnej stabilności” – dodał. Tymczasem Mart Helme z opozycyjnej EKRE, ostrzegł, że odbudowa europejskiego przemysłu zbrojeniowego może potrwać lata.
Estoński rząd stoi przed trudnym wyborem – czy finansować zbrojenia kosztem innych sektorów, czy zaciągać kredyty i zwiększać zadłużenie kraju. Minister Pevkur argumentuje, że w obecnej sytuacji geopolitycznej bezpieczeństwo narodowe musi być priorytetem, nawet jeśli oznacza to chwilowe zwiększenie obciążeń finansowych. „Musimy podjąć decyzję, jak się dalej rozwijać – ile możemy otrzymać z funduszy unijnych i ile będziemy musieli pożyczyć” – podkreśla minister obrony. Ligi odpowiada jednak, że wzrost wydatków powinien być dobrze przemyślany, ponieważ „nikt nie dostaje wszystkiego, czego chce, a dług to dług, niezależnie od tego, jak próbujemy go zdefiniować”. Bank Estonii wskazuje, że lepszym rozwiązaniem mogłyby być wspólne zakupy uzbrojenia na poziomie unijnym, co pozwoliłoby uniknąć gwałtownego wzrostu cen.
Ostatecznie, debata w Estonii wpisuje się w szerszy kontekst europejskich przemian w zakresie bezpieczeństwa. Podczas gdy część estońskich polityków wzywa do silniejszej współpracy regionalnej z krajami bałtyckimi i skandynawskimi, inni podkreślają konieczność utrzymania silnych relacji transatlantyckich. Mihkelson zaznaczył, że chociaż Europa powinna zwiększyć swoje zdolności wojskowe, nie może to prowadzić do osłabienia więzi z USA, ponieważ to w interesie Rosji jest podział Zachodu.