Zdjęcie: Pixabay
20-09-2022 09:30
"Wbrew powszechnym odczuciom szerokich warstw społecznych mniejszości polskiej i litewskiej, zbliżenie postępowało. Siłą faktu objęło ono początkowo sprawy mniej drażliwe i bardziej istotne z punktu widzenia realizacji podstawowych kwestii technicznych, wynikających z nawiązania stosunków dyplomatycznych.(...) Poseł litewski Jurgis Šaulys w rozmowie z J. Szembekiem 28 stycznia 1939 roku sugerował rozwiązanie problemu mniejszości przez kontakty i sondaże osób wpływowych. Decyzje miały być wypracowane "cicho po domowemu"." - pisał Bronius Makauskas (Bronisław Makowski) polski historyk narodowości litewskiej, wykładowca, dyplomata, w książce "Litwini w Polsce 1920-1939".
Ostatnie konsultacje międzyrządowe polsko-litewskie znów dotknęły spraw, które od początku stosunków dwustronnych pozostają nierozwiązane, co z dzisiejszego punktu widzenia niepotrzebnie zatruwa nasze sąsiedzkie relacje. O ile w latach międzywojennych głównym problemem pozostawała kwestia Wilna, to już w dzisiejszych czasach, mimo wieloletniej już obecności w UE, wciąż zmagamy się z tym samym problemem - co jednak należy odnotować: coraz mniejszym - który wciąż burzy nasz wspólny spokój.
"Klucza uniwersalnego do porozumienia polsko-litewskiego w kwestii edukacji chyba nie ma, ale zawsze kluczem do porozumienia jest rozmowa. Rozmowa i pokazywanie na przykładach, że jednak szkolnictwo w języku polskim, języku ojczystym, ma rację bytu. Pokazywanie rezultatów matur, udziału w imprezach miasta, konkursach, olimpiadach, na rozmaitej współpracy przy rozmaitych projektach między szkołami z polskim językiem nauczania a szkołami litewskimi. Kluczem może być pokazywanie stopnia przygotowania naszych uczniów do życia i to jest argument w rozmowach o przyszłości oświaty." - mówił Adam Błaszkiewicz, dyrektor Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie w rozmowie z dr Barbarą Jundo-Kaliszewską.
Dyrektor podczas tej rozmowy wskazywał, że jednym z powodów utrzymywania stanu niejasności w tej kwestii jest zmienność stanowiska Litwy - każdy nowy rząd ma własny pogląd na tę sprawę. I co także istotne - sprawa ta nie dotyczy także Litwy, ale i szkolnictwa polskiego na Łotwie. Łotwa i Estonia wprowadziły lub wprowadzają restrykcyjny model edukacji z naciskiem na naukę języka państwowego, związany z zagrożeniami, o których już pisałem wcześniej.
Brak jest także nauczycieli do nauki języka polskiego. Innym, pośrednim przykładem podejścia łotewskiego, może służyć wydanie książki dla dzieci autorstwa Wojciecha Widłaka i Radosława Budzyńskiego "Inflancki konik, czyli podróż z panem Gustawem" nawiązującej do postaci znakomitego historyka i etnologa Gustawa Manteuffela (1832–1916) - notabene inicjatywa nazwania ulicy w Rydze imieniem tego zasłużonego także dla Łotwy naukowca, utknęła w miejscu - a dzięki której czytelnicy mogą poznać ponad dwadzieścia postaci, które były w jakiś sposób związani z Inflantami. Jak zauważa jeden z autorów, mimo że wydanie książki zostało zauważone na przykład w Mołdawii, to ze strony Łotwy panuje znacząca cisza.
Wróćmy jednak na Litwę. "Odczuwamy coraz większy brak nauczycieli do nauki w języku polskim. Kadry nie są w ogóle kształcone. Kolejnym problemem są pomoce dydaktyczne i podręczniki.(...) Litwa musi zadbać o to, aby był przygotowany podręcznik dla mniejszości." - mówił Adam Błaszkiewicz. I tutaj właśnie trzeba przypomnieć niedawny skandal w litewskimi podręcznikami dla mniejszości rosyjskiej. "Wydawnictwa w ciągu dwóch tygodni dokonają przeglądu treści podręczników, a Ministerstwo Edukacji, Nauki i Sportu przeprowadzi ocenę nauczania języków obcych w szkołach - zapowiedziała minister Jurgita Šiugždinienė. Było to spowodowane burzą wokół podręcznika do języka rosyjskiego, który przedstawia kraj-agresora jako kraj, z którego można być dumnym. Wydawcy mówią, że widzą zagrożenia nie tylko w przypadku podręczników do języka rosyjskiego, ale także do historii." - czytamy w relacji litewskich mediów.
Tymczasem jeden z wydawców podręczników na Litwie, Saulius Žukas, powiedział, że wydawanie podręczników do języka polskiego, rosyjskiego i innych o małym nakładzie nie jest atrakcyjne finansowo i powinno być wspierane przez Ministerstwo. Przy czym za potencjalnie ryzykowne wskazał nie tylko podręczniki do nauki języka rosyjskiego, ale także podręczniki do historii, zwłaszcza te wydane w języku polskim. Jak widać równanie mniejszości w krajach zagrożonych przez potencjalną wrogą działalność jednej z nich, narzuca jednoznaczne rozwiązania. Jak to wynika w informacji podanej przez masze Ministerstwo Edukacji i Nauki, kwestia edukacji polskiej mniejszości była tematem piątkowych konsultacji polsko-litewskich w tym obszarze, a to czy te rozmowy przełożą się na obiecane działania litewskie, trzeba będzie poczekać.
Kolejnym pomijanym tematem jest, rozwiązana ostatnio połowicznie, kwestia pisowni polskich nazwisk na Litwie. Przedstawiciele Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-KŠS) w litewskim Sejmie zabiegają o to, aby nazwiska obywateli Litwy mogły być zapisane alfabetem łacińskim wraz ze znakami diakrytycznymi, małe udogodnienie, które nie zostało przyjęte w majowej ustawie, z której zresztą już skorzystała litewska minister sprawiedliwości polskiego pochodzenia, Ewelina Dobrowolska.
Wydaje się, że rozwiązaniem wszystkich tych problemów byłoby przyjęcie przez Litwę ustawy o mniejszości, jednak podobnie jak to było w chwili zagrożenia w 1939 roku, tak i w dzisiejszym czasie kryzysu, sprawa tej inicjatywy utknęła w miejscu. Litwa, podobnie jak pozostałe państwa bałtyckie, posiada, najwyraźniej już traktowaną jako nieobliczalne zagrożenie, liczną mniejszość rosyjską. A jak w 1939 roku powiedział ówczesny min. Tomasz Arciszewski, "normalizacja stosunków między obu narodami wymaga nienadawania problemowi mniejszości tej samej wagi, jakim jest polityczne zbliżenie obu państw. Ważniejszymi sprawami jest obrona · niezawisłości i niepodległości. Zagadnienie mniejszości, jako emocjonalne, może wpłynąć na niepotrzebne zaostrzenie, jeśli się zbyt do niego przywiąże wagę.".
Stąd też, rzeczywiście za sukces można odnotować zapowiedź uruchomienia, (wreszcie!), połączenia kolejowego Warszawa-Wilno, a także współpracę przy rozwoju węzłów transportowych między krajami. Cieszy także rozpoczęcie budowy filii polskiego uniwersytetu w Wilnie.
Ale nie tylko Polska ma takie drobne kłopoty sąsiedzkie. W przeszłości litewsko-łotewskiej, także można przypomnieć epizod ostatniego starcia w łotewskiej wojnie o niepodległość, jakim były utarczki o Subocz w powiecie iłłuksztańskim w Kurlandii, które uniemożliwiły zawarcie ścisłej unii wojskowo-politycznej między tymi państwami w latach międzywojennych. Jednak takie samo pojmowanie zagrożenia realnie zbliża: dotąd dość statyczne stosunki, ostatnio bardziej ożywiły się, nie tylko w kwestiach NATO, ale i m.in. w rezultacie otwarcia interkonektora GIPL oraz terminalu LNG w Kłajpedzie. Jednak jak zauważył profesor Alvydas Butkus z Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Wilnie, "przedstawiciele rządów obu krajów niby chcieliby się porozumieć, ale nie ma ścisłych więzi między oboma społeczeństwami.".
Jako dobre przykładowe relacje dwustronne w regionie, można przedstawić stosunki łotewsko-estońskie. Także w minionych dniach Ragnar Kond i Janis Eichmanis, przedstawili raport o stosunkach Estonii i Łotwy. I tutaj warto zapoznać się z wnioskami tego raportu, bo dotyczy on de facto całego, omawianego przez nas obszaru dawnej I RP. Otóż autorzy postulują stworzenie trwałych form współpracy obu krajów oraz promowanie wspólnych działań na polu gospodarczym, kulturalnym, edukacyjnym i cyfrowym.
„Poza łotewsko-estońską komisją tymczasową ds. współpracy transgranicznej międzyrządowej nie ma stałych instytucji zajmujących się współpracą dwustronną. Formalne struktury i wzajemne porozumienia muszą być rozwijane tak, aby wspierały rozwiązywanie kryzysów, a nie utrudniały praktyczną pracę. Kontakty między odpowiednimi urzędnikami są kluczowe. Na szczęście praktyczna koordynacja poczyniła postępy w ostatnich latach” – przyznają autorzy raportu.
"Firmy z obu państw powinny także znaleźć nowe, nowoczesne formy współpracy, które zmotywują mniejsze i średnie przedsiębiorstwa do ekspansji na sąsiednie rynki i pomogą im stworzyć lepsze możliwości współdziałania. Również przedsiębiorcy z obu krajów oczekują większej liczby wspólnych zamówień w różnych dziedzinach" – podkreślają autorzy. Osobno autorzy raportu podkreślają, że Łotwa i Estonia powinny zapewnić terminowe zakończenie i wystarczające finansowanie projektu Rail Baltica, który staje się coraz bardziej potrzebnym ogniwem transportowym.
"Ministerstwa edukacji i uniwersytety obu krajów powinny wspólnie podjąć decyzję o tym, jak rozwijać możliwości wzajemnego uczenia się języków w Rydze i Dorpacie (Tartu). W obu krajach są szkoły, które chcą uczyć języka estońskiego. oraz języka i kultury łotewskiej, ale nie ma nauczycieli, którzy by to zrobili. Ministerstwa i gminy mogłyby badać oczekiwania i możliwości oraz wspierać takie szkoły”, stwierdzają Kond i Eichmanis.
Na tym przykładzie można zauważyć, że jest to także kamyczek do naszego własnego ogródka: ile wiemy o historii i kulturze naszych sąsiadów, i przyjaciół? Do tego najlepszym sposobem byłoby odwiedzić te kraje, a przez to dojrzeć choć w części znaczenie i wielkość konstruktu, który kiedyś dała nam historia, a który wciąż, jak widać, pełni tą samą rolę, jaką pełnił przed wiekami.