geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Wojna bez końca - część pierwsza

Michał Mistewicz

05-04-2022 09:30


Rosja nosi w sobie klejnot, którego nie ma nigdzie indziej - prawosławie, jest strażnikiem prawdy Chrystusa, ale już prawdziwej prawdy, prawdziwego obrazu Chrystusa, niewidocznego we wszystkich innych wyznaniach i we wszystkich innych narodach. Stąd najwyższe przeznaczenie narodu rosyjskiego jako prawdziwie prawosławnego - pokojowe pojednanie wszystkich narodów we właściwej wierze i przy zachowaniu duchowej tożsamości, języka każdego narodu." - w takim duchu pisał w swoich Dziennikach, pisarz tak bardzo znany na świecie, a na Kremlu szczególnie w swoim czasie ceniony - Fiodor Dostojewski.

Pomińmy może tutaj jego polskie korzenie, bo nie mają tak naprawdę one jakiegokolwiek znaczenia dla pisarza, który wybrał jednoznacznie swoją narodowość i idee. Jak napisał rosyjski filozof Mikołaj Bierdiajew „ujawnia Dostojewski prawdziwą ksenofobię, fanatycznie nie znosi Żydów, Polaków, Francuzów i skłania się ku nacjonalizmowi”. W podobnym duchu o twórczości pisarza wyrażał się także znany inny znany myśliciel i teolog - i tutaj nie pomylmy postaci - Władimir Sołowjow (1853 - 1900), o którym Jan Paweł II napisał, że należy do przykładów „owocnej relacji między filozofią a słowem Bożym”.

Dostojewski należy do tej części pisarzy rosyjskich, których twórczość poza walorami literackimi, należy znać, gdyż w części swoich dzieł, zawarł on filozofię działania państwa rosyjskiego, którą realizację właśnie oglądamy. A to co widzimy, czyli przerażające obrazy zbrodni popełnionych przez Rosjan w obwodzie kijowskim - są z kolei nieodłączną częścią działania tego państwa od czasów Iwana IV Groźnego.

Stąd można podzielać opinię dr Beaty Górki-Winter, która we wpisie na Twitterze zauważyła, że "po masakrze w Buczy widać wyraźnie, że Związek Radziecki właściwie nigdy nie przestał istnieć. Po prostu zmienił brand, a większość zachodniego świata uznała, że to wystarczy. Nie wystarczy. Stoimy przed historyczną okazją, żeby tego potwora rozmontować, tym razem skutecznie.". W tym krótkim cyklu artykułów tylko lekko naszkicuję, przed jak trudnym zadaniem stoimy.

Jak na początku wspomniałem, nieodłączną częścią "rosyjskiej misji cywilizacyjnej" według Dostojewskiego jest prawosławie. Po latach istnienia ZSRR i związanej z tym polityką niszczenia religii, w XXI wieku osiągnięto w Rosji dość przewidywalny wynik: w 2015 roku niemal trzy czwarte Rosjan uważało się za prawosławnych chrześcijan, jednak tylko cztery procent Rosjan chodziło regularnie do cerkwi i uczestniczyło w liturgii. Natomiast według badań niezależnego Centrum Lewady 60 procent prawosławnych Rosjan uważało się za osoby wierzące, przy czym 40 procent wierzyło w Boga, a 30 procent było zdania, że Bóg nie istnieje.

"Socjolog Natalia Zorkaja z Centrum Lewady uważa, że „prawosławna tożsamość” długo kompensowała „brakującą pozytywną rosyjską tożsamość”. – Kiedy dzisiaj ktoś mówi, że jest prawosławnym chrześcijaninem, rzadko odnosi się to do religii – mówi Zorkaja w rozmowie z Deutsche Welle. Nawet w Paschę Wielkanocną większość ludzi obecnych w kościele nie uczestniczy w liturgii. Wiedza o wierze prawosławnej jest zbyt mglista. Natalia Zorkaja jest przekonana, że w Rosji nadal obecne są pozostałości pogaństwa: wiara w rytuały i magię. – Wszyscy mają w samochodzie ikony. Ikony są wszechobecne, także w szpitalach. Nie jest to jednak wyrazem wiary – uważa socjolog. Można mówić raczej o rodzaju „religijnej papki”." - jak czytamy w artykule.

Do tradycji prawosławnych odwoływał się także w minionym roku Putin w swoim neoimperialnym artykule "O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców". Trzeba tutaj wspomnieć, że w 2019 roku powstała autokefaliczna, a więc niezależna od Patriarchatu Moskiewskiego, Cerkiew Prawosławna Ukrainy, do której do stycznia 2022 r. przyłączyło się ok. 700 parafii UCP Patriarchatu Moskiewskiego, przy czym wybuch wojny przyspieszył dalsze przyłączanie parafii "kościoła moskiewskiego", który posiadał niemal 7 tysięcy parafii.

"Obawa patriarchy [moskiewskiego Cyryla - red.] przed rozłamem w Cerkwi prawosławnej idzie w parze z jednoznacznym poparciem rosyjskiej agresji na Ukrainę oraz nacjonalistycznej narracji Władimira Putina. W kazaniu z 6 marca br. patriarcha stwierdził, że podejmowane przez ostatnie 8 lat próby zniszczenia Donbasu są konsekwencją sprzeciwu wobec działań zmierzających do narzucenia przez tych, którzy „pretendują do władzy nad światem”, swoich „wartości”, konsumpcjonizmu i „wolności”. Ich symbolem są „gej-parady”. W opinii patriarchy Cyryla nie można pozostawić Donbasu na pastwę grzesznych sił, które dążą do jego zgubienia i pogrążenia w zepsuciu. W tej interpretacji agresja rosyjska na Ukrainę jest próbą ochrony tak wartości chrześcijańskich, jak też prześladowanej ludności rosyjskojęzycznej i prawosławnej, a sama Ukraina podporządkowana została „zepsutemu Zachodowi”. "- czytamy w komentarzu Andrzeja Szabaciuka (IEŚ).

"W kazaniu z 9 marca br. patriarcha Cyryl podkreślał, że Ukraińcy i Rosjanie to praktycznie jeden naród, związany wspólnym wyznaniem i dziedzictwem kulturowym. W jego opinii przyczyną konfliktu są siły zewnętrzne, które starają się skłócić bratnie narody. Podobne idee promują także niektóre ukraińskie ugrupowania polityczne. Zdaniem patriarchy, celem tych działań jest osłabienie Rosji, która stała się „silnym, potężnym państwem”. Ukraina wykorzystywana jest w rozgrywce geopolitycznej, dozbrajana, aby podjęła walkę „ze swoim bratem w krwi i wierze”. Symbolicznym gestem patriarchy Cyryla było przekazanie 13 marca br. na ręce dowódcy Federalnej Służby Wojsk Gwardii Narodowej Rosji gen. Wiktora Zołotowa ikony, która ma „inspirować młodych żołnierzy, którzy złożyli przysięgę, wstępując na ścieżkę obrony Ojczyzny”." - napisał autor.

"Przede wszystkim do religii odwołuje się Kreml, który wykorzystuje religię prawosławną, ochronę ludności prawosławnej, ochronę ludności rosyjskojęzycznej dla uzasadnienia tej wojny. I cerkiew jest tutaj bardzo potrzebnym instrumentem z punktu widzenia władz, bowiem jest ona traktowana przez Kreml, jako taki pas transmisyjny, kanał komunikacji między władzą a społeczeństwem. Cerkiew wykorzystywana jest po to, aby tłumaczyć społeczeństwu rosyjskiemu dlaczego ta agresja musiała się wydarzyć. Cerkiew bardzo dobrze sprawuje się w tej roli. W ostatnich latach nastąpił wzrost jej znaczenia, zwłaszcza w kontekście podejmowanej przez Kreml ideologii konserwatywnej, która mówi o tym, że Rosja występuje na świecie, jako obrońca tradycyjnych wartości." - mówiła z kolei Katarzyna Chawryło, analityczka OSW.

"Jest również ustalone i postanowione, że Wielki Suweren, Jego Królewska Mość, Kościołom Bożym i biskupstwom: w Łucku i Galicji, Przemyślu, Lwowie, na Białorusi oraz do przyległych do tychże klasztorów archimandrytów: Wilna, Mińska, Połocka, Orszy i innych ihumenów i braci, w których była i jest wykorzystywana pobożna wiara grecko-rosyjska, oraz wszystkich ludzi, którzy tam mieszkają, w Koronie Polskiej i Wielkim Księstwie Litewskim, pozostając w tej samej wierze, nie będzie czynił przeszkód ani przymusu ku wierze rzymskiej i uniatyzmowi, ani też nie będzie do tego przymuszany, lecz zachowa wszystkie wolności i swobody kościelne na prawach dawnych." - mówi 9 punkt traktatu między Rzeczpospolitą Obojga Narodów a carską Rosją z 6 maja 1686 roku, nazwanego później Traktatem Grzymułtowskiego.

Jak już to kiedyś wspominałem, traktat ten, to jedna z największych porażek międzynarodowych króla Jana III Sobieskiego. Zresztą sam król zdawał sobie sprawę z niekorzystnych zapisów układu, co szczególnie dotyczyło wówczas oddania lewobrzeżnej Ukrainy z Kijowem oraz województw smoleńskiego i czernichowskiego. Ale to właśnie ten zapis o gwarancjach wolności dla prawosławnych zamieszkujących Rzeczpospolitą było pretekstem do mieszania się Rosji w sprawy Rzeczypospolitej, co wykorzystał już car Piotr I dwadzieścia lat po zawarciu traktatu. Warto zwrócić na to uwagę, gdyż nie jest wykluczone, że biorąc pod uwagę ostatnio dobrze wykorzystywane przez Kreml narzędzie rewizji historycznej, temat ten będzie kolejnym większym akapitem w eseju historycznego widzimisię Putina lub innego władcy, który zasiądzie na faktycznym tronie Rosji.

"Rzeczpospolita Obojga Narodów, Moskwa i Kozacy tworzyli swoisty trójkąt. Był to najlepszy moment na włączenie społeczności kozackiej, która rosła w siłę i miała znaczne wpływy polityczne, do Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Odczuwali oni swoją wartość i rozpoczęły się negocjacje na temat przekształcenia RON w Rzeczpospolitą Trojga Narodów, przyjmując Kozaków - można ich warunkowo nazwać Ukraińcami - jako trzecią część RON. Unia Hadziacka w drugiej połowie XVII w. była najdalej idącym projektem, ale nie weszła w życie, co zaprzepaściło historyczną szansę. Umacniające się państwo rosyjskie zajmowało kolejno terytoria, w porozumieniu z częścią Kozaków." - mówił niedawno podczas wywiadu Rimvydas Petrauskas, historyk i rektor Uniwersytetu Wileńskiego.

"Była szansa historyczna - niektóre szanse historyczne są wykorzystywane, tutaj była to stracona szansa. Gdyby potęga kozacka weszła w skład RON, być może nie byłoby rozbiorów, historia potoczyłaby się inaczej. Jest to historia alternatywna, a prawdziwa historia polega na tym, że w późnym średniowieczu na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego pojawiły się i powstały dwa współczesne, historycznie ważne narody - Białorusini i Ukraińcy. Na Ukrainie ruch narodowy nasilił się dopiero w XIX wieku. Na początku XX wieku, kiedy Litwini zastanawiali się, jak ułożyć swoje stosunki z Polską - stworzyć odrębne państwo czy być z Polakami - taka sama debata toczyła się na Ukrainie. Kiedy w 1910 r. Polacy zaprosili ich do wspólnego świętowania rocznicy bitwy pod Grunwaldem, zarówno Litwini, jak i Ukraińcy skoordynowali swoje działania, i odmówili przyjazdu." zauważa Petrauskas.

I tutaj wracamy znów do wymienionego we wstępie Dostojewskiego. W 1864 roku, a więc w roku, w którym dogasało już Powstanie Styczniowe, Dostojewski w liście do innego znanego pisarza Iwana Turgieniewa napisał takie słowa: "Polacy gardzą nami, gdyż uważają nas za barbarzyńców, przy czym tak bardzo szczycą się wobec nas swą cywilizacją europejską, iż o moralnym (to znaczy najbardziej szczerym) pojednaniu między nami przez długi okres czasu nie może być nawet mowy. […] W naszym artykule dosłownie wręcz zostało powiedziane, że owa wychwalana cywilizacja polska już od swego zarania nosiła i nosi śmierć".
Te słowa, mając w pamięci carskie rzezie warszawskiej Pragi, późniejsze wieszania i zsyłki, przez mordy sowieckie, a na ostatnich zdjęciach z Buczy skończywszy, nie wymagają dalszego komentarza.

"Polacy są „pustogłowi”, „obłudni”, „wiarołomni”.Można by uznać, że to cechy „wiecznego” Polaka, które Dostojewski wykorzystał w kreacjach „panów szlachty” Musiałowicza i Wróblewskiego w "Braciach Karamazow". Ale pisali tak nie tylko Puszkin i Gogol, „nauczyciele” Dostojewskiego, pisała tak, co jednoznacznie stwierdza Dmitrij Piczugin, większość  „klasyków dziewiętnastowiecznej literatury rosyjskiej”. Mało który spośród nich „nie wydał swego sądu w sprawie polskiej”, mało który nie pomieścił w swoim utworze „trzeciorzędnych” „aroganckich i chełpliwych Lachów, […] Nieprzytrzeckich, Przykrzykulskich” - napisał dr hab. Tadeusz Sucharski w swoim artykule "Kompleks Dostojewskiego  czy kompleks Polaków?".

"Cały bieg dziejów, co z hukiem ruszyły z posad" - jak pisała Maria Dąbrowska - zwracają znów naszą uwagę na wnioski, które powinniśmy wysnuć z historii, gdyż, jak w przypadku Ukrainy, cały postęp naukowy, technologiczny i gospodarczy nie oznacza, że mentalność i zachowanie człowieka zmieniło się znacząco w ciągu ostatniego wieku. O czym chcę napisać w następnej części artykułu.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Redaktor zarządzający: Michał Mistewicz
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021