Zdjęcie: Wikipedia
04-08-2025 08:10
Łukaszenka wrócił do Mińska po trzydniowej wizycie w Rosji, gdzie spotkał się z Władimirem Putinem na wyspie Wałaam niedaleko Petersburga. Choć pierwszego dnia obaj przywódcy złożyli krótkie oświadczenia, przez kolejne dwa dni nie przekazano żadnych szczegółów dotyczących rozmów. Oficjalne komunikaty ograniczały się jedynie do składania życzeń z okazji różnych świąt zawodowych oraz publikacji archiwalnych nagrań wcześniejszych spotkań obu polityków.
Według strony białoruskiej, wizyta miała charakter roboczy, co miało podkreślać znaczenie rozmów. Jednak Kreml określił ją jako prywatną, co wywołało spekulacje o rzeczywistym celu wizyty. Analityk polityczny Aleksandr Fridman uważa, że taka rozbieżność świadczy o próbie Łukaszenki budowania wizerunku równorzędnego partnera wobec Putina. Jego zdaniem Łukaszenka chce uchodzić za aktywnego uczestnika polityki międzynarodowej, choć realnie nie ma wpływu na decyzje Kremla.
Fridman odrzuca przy tym sugestie, jakoby Łukaszenka mógł być pośrednikiem USA w rozmowach z Rosją. Administracja amerykańska ma wystarczająco wiele innych kanałów komunikacji, w tym specjalnych wysłanników i dyplomatów. Według eksperta, dla Waszyngtonu Łukaszenka może być co najwyżej źródłem informacji o nastrojach i planach rosyjskiego przywódcy, a nie osobą zdolną wpłynąć na jego decyzje, szczególnie w kontekście wojny w Ukrainie.
Z informacji przekazywanych przez stronę białoruską wynika, że tematem rozmów miały być m.in. rozmieszczenie rosyjskich systemów rakietowych Oresznik na Białorusi, sytuacja gospodarcza związana z amerykańskimi cłami oraz kwestie dotyczące Ukrainy. Jednak Fridman podkreśla, że prawdziwym celem mogła być koordynacja działań przed 8 sierpnia — datą wyznaczoną przez prezydenta USA Donalda Trumpa jako termin zakończenia wojny w Ukrainie. W przypadku eskalacji konfliktu Białoruś może odegrać większą rolę, także w kontaktach z państwami trzecimi zagrożonymi sankcjami. "Wygląda na to, że Łukaszenka został wezwany" - twierdzi ekspert.