Zdjęcie: Tankowiec Eagle S - Fin Coast Guard
30-12-2024 09:04
Jak podają media estońskie, Fińska Policja Kryminalna (KRP) kontynuuje dochodzenie w sprawie wydarzeń związanych z tankowcem Eagle S, który podejrzewany jest o spowodowanie przerwania kabla energetycznego Estlink 2 w dzień Bożego Narodzenia. W toku śledztwa ujawniono ślad ciągnięcia kotwicy po dnie, który został odkryty podczas badań podwodnych. Ślad ciągnie się na dziesiątki, a być może nawet blisko sto kilometrów, kończąc się w miejscu, gdzie statek podniósł kotwicę. Szef dochodzenia, komisarz Sami Paila, poinformował, że Policja Kryminalna ma wstępny obraz przebiegu wydarzeń.
Badania podwodne, prowadzone we współpracy z Fińską Strażą Graniczną, potwierdziły, że ślad jest prawdopodobnie wynikiem ciągnięcia kotwicy przez tankowiec Eagle S. Śledztwo objęło również nowe zarzuty prawne. Oprócz wcześniej zgłoszonego podejrzenia o wandalizm, dodano zarzut poważnego zakłócania komunikacji elektronicznej.
Fiński Urząd Celny rozpoczął natomiast dochodzenie w sprawie możliwego poważnego przestępstwa przeciwko sankcjom. Na statku prowadzone są badania techniczne, a kluczowym elementem dochodzenia są przesłuchania załogi. Wiadomo, że załoga pochodzi z Gruzji i Indii, jednak nie ujawniono szczegółów dotyczących narodowości oficerów.
Tymczasem według byłego dowódcy estońskiej marynarki wojennej Jüriego Saski incydent ten wyraźnie wskazuje na potrzebę wzmocnienia zdolności morskich Estonii poprzez pozyskanie większych jednostek pływających. Z kolei Marek Aas, szef estońskich sił specjalnych, potwierdził, że Estonia jest również gotowa do działania w podobnej sytuacji, choć przyznał, że jej zasoby są skromniejsze niż fińskie.
Jüri Saska zaznaczył, że estońska marynarka wojenna nie dysponuje obecnie jednostkami zdolnymi do działania w trudnych warunkach pogodowych, jakie miały miejsce podczas operacji na Zatoce Fińskiej. „Nasze okręty nie są przeznaczone do takich operacji. Potrzebujemy jednostek o długości 80–90 metrów i jedna jednostka to za mało,” powiedział Saska dodając, że decyzje w tej sprawie należą do polityków.