Zdjęcie: Newsmaker.md
10-10-2022 08:26
Po chwilowym uspokojeniu, znów dały znać prorosyjskie wpływy w Mołdawii. Wczoraj w Kiszyniowie doszło do kolejnej eskalacji protestów organizowanych przez partię Șor, ale tym razem demonstranci zmienili taktykę. Tym razem centralna aleja Kiszyniowa została zablokowana przez protestujących, którzy ustawili około 100 namiotów na jezdni.
Władze Mołdawii starają się nie podsycać negatywnych nastrojów, dlatego policja zwróciła się kolejny raz do władz miasta o zobowiązanie organizatorów do odblokowania ruchu. W czasie akcji monitorowania przebiegu demonstracji mołdawska policja odnotowała 43 wykroczenia, w tym blokowanie jezdni.
Jednak burmistrz Kiszyniowa Ion Ceban, który zresztą ogłosił niedawno powstanie nowej partii pod swoimi auspicjami, twierdzi, że "rząd chce powstrzymać protesty rękami burmistrza". Jak się wydaje cierpliwość władz państwowych ma też swoje granice, bo jeszcze wczoraj wieczorem, poseł PAN Radu Marian napisał, że "jeśli burmistrz Kiszyniowa Ion Ceban nie anuluje zgody na protest partii Șor, to „same władze centralne znajdą rozwiązanie prawne”, jak odblokować aleję Stefan cel Mare.
„Burmistrz Ceban, jak widzimy, nie wywiązuje się z ustawowych obowiązków i staje się wspólnikiem Shora (zbiegłego z Mołdawii szefa partii Sor). Ion Ceban musi natychmiast anulować zezwolenie i nie być wspólnikiem w naruszaniu praw innych obywateli” – napisał Marian na Facebooku. W odpowiedzi Ceban wezwał policję do wypełnienia swoich bezpośrednich obowiązków i podjęcia działań w przypadku naruszenia prawa.
Tutaj trzeba zauważyć, że kryzysową sytuację wykorzystuje także prorosyjska partia socjalistyczna PSRM, która zaczęła zbierac podpisy pod petycją żądającą moratorium na odłączenie dłużników od dostaw gazu, prądu i ogrzewania w sezonie grzewczym. Petycja jest o tyle chybiona, że niedawno szef Moldovagazu Wadim Czeban zapewnił w telewizji, że dłużnicy nie będą odcinani od gazu w sezonie grzewczym.
Natomiast niezbędnym tłem dla tych protestów niech służą słowa dyrektora departamentu krajów WNP rosyjskiego MSZ Aleksieja Poliszczuka, który powiedział wczoraj, że Kijów próbuje sprowokować Kiszyniów do „użycia siły w Naddniestrzu”. I tutaj rosyjski dyplomata wypomina wypadki z lata w Naddniestrzu. „W okresie kwiecień-czerwiec w Naddniestrzu doszło do serii aktów terrorystycznych, których ślady, jak mówią w Tyraspolu, prowadzą na Ukrainę. Jednocześnie Kijów promuje tezę o zagrożeniu rzekomo ze strony wojsk rosyjskich, służących na lewym brzegu Dniestru. Cel jest oczywisty – próbować sprowokować władze mołdawskie do użycia siły w Naddniestrzu” – mówił Poliszczuk, który dodał, że nadal istnieje niebezpieczeństwo eskalacji sytuacji wokół Naddniestrza.