Zdjęcie: Twitter / X
26-08-2025 11:10
Seimas zatwierdził kandydaturę socjaldemokratki Ingi Ruginienė na stanowisko premiera, po tym jak trzy ugrupowania – Socjaldemokratyczna Partia Litwy, Świt Niemna oraz Związek Rolników i Zielonych – podpisały umowę koalicyjną. Za kandydaturą głosowało 78 posłów, przeciw było 35, a 14 wstrzymało się. Formalnie Ruginienė obejmie urząd dopiero po podpisaniu dekretu przez prezydenta Gitanasa Nausėdę i złożeniu przysięgi w Seimasie.
Debata parlamentarna ujawniła głębokie podziały. Koalicja rządząca broniła wyboru, podkreślając umiejętności negocjacyjne kandydatki, które zdobyła jako liderka związków zawodowych i minister pracy. Opozycja wskazywała jednak na brak doświadczenia w zarządzaniu państwem. Lider konserwatystów Laurynas Kasčiūnas mówił, że „najważniejsze sprawy państwa opierają się na barkach premiera, a tu widać poważne braki kompetencyjne”. Liberalna opozycja ostrzegała z kolei, że sojusz socjaldemokratów z ugrupowaniami o bardziej radykalnych poglądach oznacza eksperymentowanie z przyszłością kraju.
Ruginienė otrzymała wsparcie nie tylko od socjaldemokratów, ale też od "Świtu Niemna" i części tzw. "Chłopów" czyli Związku Rolników i Zielonych, którzy zaznaczyli, że mimo różnic udało się osiągnąć kompromis w kluczowych sprawach, takich jak polityka demograficzna. Sama kandydatka, dziękując za poparcie, podkreślała, że jej celem jest „wspólnie wykonać bardzo ważne prace dla państwa”. Podział stanowisk w nowym rządzie został już ustalony: socjaldemokraci obejmą dziewięć resortów, "Świt Niemna" trzy, a Związek Rolników i Zielonych dwa, z czego jeden przypadnie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie.
Tymczasem ulice Wilna zapełniły się protestującymi. Demonstracja nazwana „Dniem Wstydu” zgromadziła kilka tysięcy osób, które sprzeciwiają się nowej koalicji. Protest zorganizowano równolegle z posiedzeniem Sejmu, aby – jak podkreślali organizatorzy – wysłać prezydentowi sygnał, że społeczeństwo oczekuje „zasad moralnych przy zatwierdzaniu rządu”. Aktywista Andrius Tapinas mówił przed rozpoczęciem marszu: „Największy niepokój budzi to, jak ta cała ekipa będzie ze sobą współpracować. Mamy młodą i niedoświadczoną premier, a nad nią znajdą się tacy gracze jak Vėgėlė, Jankūnas, Tomaszewski czy Žemaitaitis. I właśnie tutaj widzę największy problem”.
Protestujący nieśli plakaty i transparenty, a wielu z nich przyjechało spoza Wilna. Młody mieszkaniec stolicy tłumaczył: „Niepokoi mnie, że w tak niebezpiecznym momencie dla Litwy powstaje koalicja z ludźmi nastawionymi prorosyjsko. Jestem przeciwko temu. Martwi też brak kręgosłupa u prezydenta, który nie przedstawia jasno swojego zdania”. Z kolei uczestnicy z Kowna wyrażali rozczarowanie postawą socjaldemokratów i ich liderki w Parlamencie Europejskim. „Chcielibyśmy ściągnąć Viliję Blinkevičiūtė z Brukseli, żeby odpowiedziała za to, co się dzieje. To, co zgotowała partia, to wstyd” – mówił jeden z demonstrantów.
W demonstracji uczestniczyła także sygnatariuszka Aktu Niepodległości Nijolė Oželytė. Jak podkreślała, obecność młodych ludzi daje jej nadzieję: „To są światli i pozytywni obywatele, którzy czują odpowiedzialność. Dla mnie to wielki zaszczyt i dowód, że ziarna zasiane 11 marca wydały plon”. Jednocześnie nie kryła krytyki wobec socjaldemokratów: „Szanujący się socjaldemokraci nigdy nie zdradziliby swoich wartości, wchodząc do jednej łodzi z homofobami, antysemitami i prorosyjskimi Tomaszewskimi”. Jak widać, nowa premier stoi więc przed podwójnym wyzwaniem – nie tylko musi udowodnić, że poradzi sobie mimo ograniczonego doświadczenia, ale także przekonać społeczeństwo, że jej rząd nie stanie się symbolem kompromisu z wartościami i że koalicja ze Świtem Niemna oraz Związkiem Chłopów i Zielonych nie będzie początkiem politycznego kryzysu.