Zdjęcie: Twitter / X
13-03-2025 08:05
Dzisiaj Łukaszenka odbywa oficjalną wizytę w Moskwie, gdzie spotka się z Putinem. Rozmowy odbędą się zarówno w formacie „jeden na jeden”, jak i w rozszerzonym gronie, a ich zwieńczeniem ma być podobno podpisanie szeregu dokumentów. Wśród tematów spotkania wymienia się rozwój współpracy między Białorusią a Rosją, integrację w ramach Państwa Związkowego oraz bieżącą sytuację międzynarodową.
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, potwierdził, że odbędzie się wspólna konferencja prasowa, a rozmowy rozpoczną się od oficjalnego śniadania. Tymczasem jeszcze wczoraj Łukaszenka podpisał dekret dotyczący utworzenia wspólnego w ramach tzw. Państwa Związkowego (ZBiR) systemu wymiany informacji o cudzoziemcach i osobach bez obywatelstwa. Dokument ten ma na celu lepszą koordynację polityki migracyjnej między Białorusią a Rosją i obejmuje m.in. śledzenie wjazdów i wyjazdów cudzoziemców w obrębie ZBiR.
Jak zauważa Ihor Lenkiewicz, białoruski publicysta, niejasny pozostaje status wizyty Łukaszenki w Moskwie – oficjalnie to jego pierwsza zagraniczna podróż po reelekcji, jednak inauguracja jego nowej kadencji jeszcze się nie odbyła. Zgodnie z prawem powinna nastąpić w ciągu dwóch miesięcy od wyborów, jednak konkretna data wciąż nie została ogłoszona. W 2020 roku ceremonia odbyła się w tajemnicy, bez wcześniejszych zapowiedzi i bez transmisji w mediach. Obecnie reżim wydaje się dążyć do bardziej uroczystego charakteru wydarzenia, by podkreślić pełną kontrolę nad sytuacją w kraju.
Nie można jednak wykluczyć, że inauguracja została odłożona celowo, aby nie skracać okresu urzędowania Łukaszenki lub w wyniku oczekiwania na dogodny moment w rosyjskim kalendarzu politycznym. Istnieje też inna możliwość – białoruskie władze przyzwyczaiły się do elastycznego traktowania prawa. Jak dodaje Lenkiewicz, przykładem mogą być ostatnie nominacje na stanowiska premiera i prezesa banku centralnego, które odbyły się z pominięciem wymaganych procedur parlamentarnych. To pokazuje, jak reżim manipuluje własnymi przepisami, traktując je bardziej jako formalność niż rzeczywiste ograniczenie władzy. W tym kontekście opóźnienie inauguracji nie wydaje się niczym niezwykłym – Łukaszenka rządzi niezależnie od tego, czy ceremonia się odbędzie, czy nie, a Putin i tak uznaje jego władzę za niepodważalną.
Sytuacja ta wpisuje się w szerszy kontekst polityczny relacji Białorusi i Rosji, w których Mińsk coraz bardziej uzależnia się od Moskwy zarówno gospodarczo, jak i militarnie. Po wyborach w 2020 roku i fali protestów Łukaszenka stracił pole manewru w kontaktach z Zachodem, co zmusiło go do pełnego podporządkowania się Kremlowi. Rosja, wykorzystując tę sytuację, stopniowo wzmacnia swoje wpływy na Białorusi, m.in. poprzez integrację wojskową i energetyczną. W tym świetle spotkanie Łukaszenki z Putinem w Moskwie nie jest jedynie formalnością, lecz kolejnym krokiem w procesie, który coraz bardziej ogranicza suwerenność Białorusi, czyniąc z niej faktycznie państwo satelickie Rosji.