geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Wiosenna pokuta

Michał Mistewicz

30-04-2024 09:30


Część z nas, w te ostatnie dni kwietnia, już korzysta z uroków przedłużonego urlopu, pozostali planują jakąś formę majówki, w kraju lub zagranicą. Myślami, tak czy inaczej, będziemy dalej od tych codziennych wiadomości, które nie napawają optymizmem. Nasz najbliższy świat wschodni, w znacznej części prawosławny, będzie dopiero teraz obchodził Święta Wielkanocne. Na Białorusi, z powodu przedłużonego okresu świątecznego 1-9 maja, ogłoszono niektóre soboty robocze, aby wyrównać straty gospodarcze tak długim, wolnym od pracy, okresem.

Nawiązując do poprzedniego komentarza, do społeczeństwa obywatelskiego dochodzą wciąż niepokojące informacje nacierające jak czarne chmury na i tak już zachmurzony widnokrąg polityczny. Niemal było słychać dochodzące z wielu stron głośne westchnięcie ulgi, po przegłosowaniu przez Kongres USA wsparcia dla Ukrainy. Jednak wiemy, że dramat, który przy tym się odbył, pokazuje, jak wielkim problemem staje się wojna na Ukrainie dla Zachodu. A Rosja z tego powodu oczywiście popada w ten swój charakterystyczny, karczemny rodzaj zachwytu, jak wypowiedź Pieskowa, że los prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego został „przesądzony”.

"Ten wysyp tekstów w zachodnich mediach o tym, że "pokój był w 2022 tuż tuż" jest bardzo niepokojący. To narracja, z którą spotykam się od wielu miesięcy. Rosjanie rozpowiadają przy tym, że winny jest Zełenski, bo zakazał rozmów z Rosją. Zalecam ostrożność." - napisał Jakub Kumoch, ambasador RP w Chinach. "Można dodać, że Rosja w Stambule postawiła warunki zbliżone do tych, które w Mińsku, w sierpniu 1920 r., otrzymała  delegacja polska. De facto była to bezwarunkowa kapitulacja Ukrainy, a jej przyjęcie sprawiłoby, że znacząca część Ukrainy w perspektywie kilkunastu lat byłaby najpewniej  wchłonięta przez rosyjskie imperium. Trzeba pamiętać też, że Kreml dotychczas ze swojego maksymalistycznego celu nie zrezygnował, a chcąc sobie ułatwić jego realizację, spinuje - przez agenturę i pożytecznych durniów - pogląd, że pokój był niby na wyciągnięcie ręki, a Ukraina, odrzucając go, stała się współodpowiedzialną za kontynuację wojny." - dodał dr Łukasz Adamski z Centrum Mieroszewskiego.

"Bez lepszego planu konsekwentnego dostarczania pomocy Ukraina prędzej czy później ponownie znajdzie się w sytuacji krytycznej.  Z zadowoleniem przyjmuje fakt, że w nowej amerykańskiej ustawie uznano potrzebę większej stabilności finansowania i wzywa do opracowania „wieloletniej” strategii obejmującej „konkretne i osiągalne cele”, które przyspieszą zwycięstwo Ukrainy. Nie należy jednak nadmiernie polegać na wsparciu USA. Europa także musi działać, wykorzystując czas, który kupiła jej Ukraina, na poważne podejście do kwestii obronności.(...) Co najważniejsze, gorzkie doświadczenia z amerykańskim pakietem pomocy wojskowej pokazują, że całe podejście do wspierania Ukrainy musi ulec zmianie. Stany Zjednoczone zatwierdziły pakiet pomocowy dopiero po tym, jak zdały sobie sprawę, że Ukraina jest na skraju upadku. Wiele istnień ludzkich mogłoby zostać ocalonych, gdyby pomoc została udzielona wcześniej. (Tylko w marcu 2024 r. na Ukrainie zginęło lub zostało rannych co najmniej 604 cywilów). USA, Europa i inni sojusznicy Ukrainy muszą opracować długoterminową, zrównoważoną strategię, która umożliwi nieprzerwany przepływ zachodniej pomocy wojskowej, niezależnie od cykli wyborczych i kłótni politycznych. Niezbędna pomoc nigdy więcej nie powinna być zakładnikiem polityki wewnętrznej. " - napisała Olga Tokariuk, ekspertka Chatham House. Owszem, to oczywisty wniosek z ostatnich wydarzeń.

Jednak czy do takich wniosków dojdzie także w końcu kanclerz Niemiec, blokujący wysłanie rakiet Taurus na Ukrainę? Jest to niestety jedyna pewna zmienna w dzisiejszym świecie, iż do tego nie dojdzie. Stąd, obserwując niektóre nasze krajowe dyskusje i debaty, które pojawiły się w ciągu tych lat wojny na Ukrainie, nie sposób nie dojść do wniosku, że mentalne okopywanie się na swoich pozycjach rozważań, w takiej czy innej formie jest błędem. Parafrazując generała Helmutha von Moltke, iż każdy z góry założony plan nie wytrzymuje konfrontacji z wrogiem, tak i tutaj, słowa wypowiedziane wczoraj, niekoniecznie przystają do realizmu dnia dzisiejszego. Słowa te kieruję zwłaszcza ku krytykom dnia wczorajszego. Tak było zawsze - innymi słowy - żyjemy w czasie, w którym znaczna większość dyskutowanych dzisiaj opcji, jest jutro realnie możliwa i dlatego powinna być rozważana.

Czego więc tak naprawdę najbardziej w tej chwili obawia się nasz świat Zachodu? Jedną z tych obaw, obok już - możemy powiedzieć wprost - powstałego bloku Rosja-Chiny-Korea Północna-Iran - jest rosyjskie "sprawdzam" w kwestii gwarancji sojuszniczych wobec państw bałtyckich. Przez litewskie media przewinęła się dyskusja na temat publikacji niemieckiego dziennika "Stern", w której rozważano sposób użycia niemieckiej brygady na Litwie w razie wojny. A warto przy tym zauważyć, że w optyce niemieckich interesów, wydanie ponad 11 miliardów euro na stworzenie jednostki stacjonującej na Litwie, będzie musiała się przecież, w jakiś sposób, zwrócić. Czy to w postaci zysków powstałej fabryki Rheinmetalla, czy też w postaci litewskich zamówień.

"Jednym z problemów Bundeswehry jest to, że obrońca nie określa miejsca i rodzaju bitwy. Dwa z miejsc rozmieszczenia brygady znajdują się w pobliżu dużych miast - Wilna i Kowna. W przypadku wojny brygada będzie miała za zadanie w pierwszej kolejności bronić przesmyku suwalskiego. Jeśli bitwa wybuchłaby tutaj, walki byłyby bardzo intensywne. Z drugiej strony, możliwe jest, że taktyka zastosowana w wojnie ukraińskiej zostanie powtórzona w regionie bałtyckim. Oznaczałoby to ciężką wojnę pozycyjną na obszarze pokrytym lasami i rzekami. Klasyczna doktryna NATO nie przewiduje takiej taktyki, podobnie jak nie przewiduje rozmieszczenia pojazdów opancerzonych na bagnistym obszarze leśnym. (...) Dlatego wartość niemieckiej brygady pancernej ocenia się na podstawie tego, czy Bundeswehra jest w stanie utrzymać dużą jednostkę w gotowości przez cały czas. Inaczej mówiąc, jednostka, w której wszystko musi wyglądać inaczej niż zwykle w Bundeswehrze" – czytamy na łamach Stern.

Znaczna część opracowań medialnych skupia się na obronie granicy Litwy z obwodem królewieckim, tymczasem ostatnie ćwiczenia polsko-litewskie, wskazują, że teren Białorusi, traktowany jako swoisty powiększony łuk kurski, może być głównym miejscem potencjalnego ataku. A co na Białorusi? „Niepokojące wiadomości napływają z Ministerstwa Obrony Białorusi” – podaje Belpol. Informują, że "w warunkach ścisłej tajemnicy" przygotowywane są kolejne obostrzenia – zakaz wyjazdów poza Białoruś dla wszystkich obywateli podlegających poborowi do obowiązkowej służby wojskowej. Czy jest sens wprowadzać tak drastyczne ograniczenia? A jeśli tak, to po co?" - pyta białoruski publicysta Ihor Lenkiewicz. Zwrócmy uwagę, że słabość tej wieści Belpolu jest podobna, do przypadku ostatnich rewelacji Walerego Sachaszczyka: powołanie na "kilka wiarygodnych źródeł". Jednak w mojej ocenie, biorąc pod uwagę cytowaną przez mnie ostatnio niedawną analizę Hliba Parfonowa, nie należy całkowicie bagatelizować takich sygnałów.

Według doniesień Belpolu, zakaz wyjazdu poborowych ma nastąpić wraz z publikacją dekretu o kolejnym poborze do wojska i objąć także tych, którzy nie podlegają aktualnemu poborowi. Część z tych rozwiązań prawnych, zostały zresztą wprowadzone w połowie zeszłego roku. "Być może całkowite ograniczenia w podróżowaniu miałyby sens tylko wtedy, gdyby kraj przygotowywał się do mobilizacji. Wtedy zamknięcie granic byłoby w jakiś sposób uzasadnione - można założyć, że będzie wielu, którzy nie będą chcieli iść na wojnę, a oni, jak to miało miejsce nie tak dawno w Rosji po ogłoszeniu tam „częściowej mobilizacji”, zaleją zagranicę. Ale nie pasuje to do informacji Belpolu, że planowane jest ograniczenie wyjazdów do „obywateli, podlegających poborowi do służby wojskowej na czas określony”. W takim przypadku ograniczenie dotknie tylko poborowych i rezerwistów - zgodnie z art. 30 ustawy „O obowiązku wojskowym i służbie wojskowej” są to obywatele płci męskiej w wieku od 18 do 27 lat, którzy są lub mają obowiązek być w rejestrze wojskowym, a nie w rezerwie. Obywatele w wieku od 18 do 65 lat są powoływani do służby wojskowej w trybie mobilizacji. Oznacza to, że gdyby władze obawiały się ucieczki przed mobilizacją, sensowne byłoby nałożenie ograniczeń na prawie całą męską populację kraju." - zauważa Lenkiewicz, który konkluduje, że podobne pomysły już się pojawiały, niemniej, nawet w warunkach reżimu Łukaszenki jest trudne do przeprowadzenia.

Pewne wskazówki co do sposobu postępowania reżimu są zawarte w opublikowanej w minionym tygodniu nowej doktryny wojskowej Białorusi. Jak wskazuje Lenkiewicz w innej analizie, reżim obawia się konfliktów wewnętrznych nie mniej niż interwencji zewnętrznej, a na pierwszy plan wysuwa się konfrontacja z „obcymi” ideologiami. "Doktryna zakłada nieuchronność upadku „jednobiegunowego porządku światowego”, co zwiększa prawdopodobieństwo bezpośredniej konfrontacji militarnej. Jednocześnie działania organizacji międzynarodowych „nie są już środkiem odstraszającym przed wybuchem wojen”. Ponadto w kilku akapitach opisano „logikę okupacji” USA i ich sojuszników, agresywną politykę sąsiadów Białorusi - Polski i krajów bałtyckich. (...) Tak więc wróg został nazwany. Są nim USA, NATO i „kolektywny Zachód”. Jest to jedna z najważniejszych zmian w nowej wersji doktryny wojskowej." - napisał Lenkiewicz.

Według publicysty do innych zmian w porównaniu do poprzedniej doktryny z 2016 roku, pojawiają się zagrożenia ideowe dla "tradycyjnych wartości duchowych i moralnych" oraz "świętego obowiązku obrony Ojczyzny". Znacznemu rozbudowaniu uległa część przyjętej doktryny, poświęcona zagrożeniom wewnętrznym. "Po przeczytaniu doktryny można odnieść silne wrażenie, że reżim obawia się tych wewnętrznych zagrożeń znacznie bardziej niż hipotetycznej interwencji zewnętrznej lub konfliktu z NATO. Włączenie tych punktów do doktryny wojskowej może wskazywać na przejście od autorytaryzmu do pełnoprawnego totalitaryzmu. Gdzie nawet dyskusja w społeczeństwie jest postrzegana jako zagrożenie militarne. I jako powód do zaangażowania armii w tłumienie protestów." - czytamy we wnioskach.

I zmierzając ku końcowi chcę napisać o dwóch kwestiach, z których pierwszą opisuję niemal od początku, a czego echa mogę czasem przeczytać w obcych opracowaniach. "Kraje europejskie potrzebują dwustronnych lub wielostronnych umów obronnych wykraczających daleko poza zakres obecnych, które prawdopodobnie wymagałyby nawet zawierania porozumień naruszających suwerenność narodową. Zdolność produkcyjną przemysłu obronnego, składy sprzętu, ośrodki szkolenia żołnierzy, obiekty ochrony ludności cywilnej i inne powinny zostać utworzone i utrzymane na ziemiach obcych krajów, z dala od zasięgu potencjalnego agresora. (...) Obserwacje z wojny na Ukrainie wskazują na potrzebę całkowitej zmiany paradygmatu. Teoria wojny, która sprawdza się w jednym kraju i w jednym czasie, może okazać się całkowicie niemożliwa do zastosowania w innych krajach w innym czasie. Kiedy tak się stanie, przywódcy muszą być przygotowani na modyfikację lub nawet porzucenie teorii wojny. Kraje europejskie powinny całkowicie przeprojektować swoje podejście do obrony narodowej w oparciu o realia pola bitwy XXI wieku. Niezastosowanie się do tego może zmusić je do zapłacenia najwyższej ceny w przypadku rosyjskiej agresji." - napisał Sandor Fabian, węgierski emerytowany oficer, na łamach Modern War Institute Akademii West Point.

Druga kwestia dotyczy powiązania symboliki czasu, w którym żyjemy. W piątek, w którym będziemy obchodzić Święto Konstytucji 3 maja, przypada prawosławny Wielki Piątek, chrześcijański dzień pokuty, a po nim Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego. Jest w tym pewien symbol. Z jednej strony wskazówka dla naszego regionu spinającego dwa obrządki: Rzymu i Konstantynopola oraz naszej wspólnej pokuty narodów byłej I Rzeczpospolitej, która nastąpiła po upadku rozpoczętej idei Sejmu Wielkiego. W czasie obchodów naszego Święta Narodowego padają często słowa preambuły Konstytucji, w której po raz ostatni możemy przeczytać wzniosłe słowa Majestatu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej,, konstruktu, którego już nie ma. Jednak jego fundamenty ideowe współpracy krajów i narodów, na przekór wielu usiłowaniom, wciąż istnieją. Co sumując wszystko powyższe, pozostawiam Państwu na ten dzień świąteczny, do przemyślenia.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Redaktor zarządzający: Michał Mistewicz
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021