geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Liza Pooor Unsplash.com

Rzeczy ważne dzieją się w cieniu

Michał Mistewicz

26-07-2022 09:30


Wśród wydarzeń, na które ze zrozumiałych powodów zwracamy szczególną uwagę, a więc na przebieg wojny na Ukrainie, ale także związane z tym tzw. umowy zbożowe, które mają uwolnić trzy porty ukraińskie dla eksportu zboża, przemykają niemal niezauważone kwestie, które długofalowo mają znacznie większe znaczenie dla obecnej sytuacji w regionie.

"Putin prowadzi swoją "zimną wojnę" przeciwko rosyjskiemu społeczeństwu już od ponad 20 lat, ale w ciągu ostatnich pięciu miesięcy swojej "gorącej wojny" przeciwko Ukrainie włączył wyższy bieg." - zauważa w swoim artykule Maksym Trudoliubow dla Instytutu Kennana. "(...)Na niezależne struktury i osoby, które pozostały w kraju, nałożono etykiety agentów zagranicznych lub osób niepożądanych, postawiono zarzuty karne, dokonano aresztowań, wprowadzono zakazy i nowe restrykcyjne prawa. Ostatni pozostały prominentny lider opozycji, Ilja Jaszyn, został aresztowany za "rozpowszechnianie fałszywych wiadomości" o wojnie. W Rosji pozostało bardzo niewielu niezależnych dziennikarzy. Roskomnadzor, rosyjski cenzor internetowy, od czasu rozpoczęcia inwazji zablokował 5300 stron internetowych." - napisał Trudoliubow.

"Ta wojna - z jej ukrytą mobilizacją i imperatywem zjednoczenia szeregów - ma na celu przyspieszenie tworzenia nowej rosyjskiej matrycy. Ta matryca powinna obejmować samą Rosję, plus te terytoria, które Kreml próbuje uczynić swoimi. We wszystkich zdobytych miastach ukraińskie społeczeństwo zostanie przeformatowane zgodnie z modelem Kremla - siłą i w przyspieszonym tempie. W praktyce oznacza to rozmieszczenie rosyjskich funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa; zastąpienie lokalnych władz wybieralnych lojalnymi i mianowanymi; zidentyfikowanie działaczy politycznych i osób, które mogły wcześniej walczyć po stronie ukraińskiej; polowanie na organizatorów proukraińskich wieców; znalezienie tych, którzy informują o inwazji w mediach społecznościowych, zwłaszcza na kanałach Telegramu, aplikacji komunikatora wybieranej przez wielu w społecznościach rosyjsko- i ukraińskojęzycznych. " - zauważa publicysta, jednocześnie podkreślając, że pod hasłem "denazyfikacji" dokonuje się faktyczna rusyfikacja zdobytych terytoriów.

Oprócz działań na froncie wewnętrznym, Putin na froncie walki z Europą Zachodnią wprowadza kolejne formy destabilizacji. "Ponad 6 milionów Ukraińców szukało schronienia w krajach Unii Europejskiej; teraz za nimi podąża nowa fala migracyjna z krajów poszkodowanych przez brak ukraińskiego zboża. Ale oprócz ukraińskich uchodźców, liczba azylantów, którzy przybyli do UE w pierwszej połowie tego roku, wzrosła prawie dwukrotnie w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. Tymczasowy szef Frontexu, unijnej agencji ds. granic, ostrzega przed "falami migracji" w wyniku zablokowania przez Rosję eksportu ukraińskiego zboża, co wywołuje kryzysy żywnościowe na świecie." - ostrzega Elisabeth Braw, publicystka Foreign Policy.

"Jak powiedział Stefano Pontecorvo, włoski dyplomata, który służył jako najwyższy cywilny urzędnik NATO w Afganistanie do czasu ewakuacji w sierpniu ubiegłego roku, "politycy i nasze agencje bezpieczeństwa nie zdały sobie jeszcze sprawy z ryzyka, jakie to stwarza. Liczby bezwzględne są wciąż małe, a na to patrzą politycy. Kiedy będziemy dostawać kilka łodzi dziennie, to wtedy politycy zaczną zwracać uwagę. Ale wtedy będzie już za późno".(...) Ten chaos mógł być dokładnie tym, na co liczył Putin, kiedy najechał Ukrainę. Z pewnością Putin mógł nie zdawać sobie bezpośrednio sprawy, że zniszczenie ukraińskich pól i zablokowanie żeglugi na Morzu Czarnym wywoła kryzys żywnościowy, który teraz nadszedł. Ale jego historia to oportunizm - gotowość do wywołania chaosu o szerokim zasięgu." - zauważa Braw, To o czym jednak autorka nie wspomina, a co zauważył nowy estoński minister spraw zagranicznych Urmas Reinsalu, który stwierdził, że lewar zbożowy może być kolejnym powodem coraz większego nacisku państw Europy Zachodniej na Ukrainę, aby zakończyć wojnę.

Ale idźmy dalej i zajrzyjmy do rosyjskiego satelity, czyli Białorusi Łukaszenki, który to kraj coraz bardziej przypomina rosyjską kolonię karną. Pomijając już kwestie coraz bardziej widocznych w gospodarce skutków sankcji, to sam reżim Łukaszenki nie ustaje w kolejnych działaniach na rzecz złamania ducha Białorusinów. Chcę tutaj oczywiście zwrócić uwagę na zeszłotygodniowy raport na temat postępującej rusyfikacji Białorusi. I tutaj ważna uwaga. Otóż, jednym z priorytetów polityki Łukaszenki od momentu objęcia władzy w 1994 roku, była właśnie rusyfikacja swojego kraju. Łukaszenka doskonale wie, że najlepszą metodą na pozbycie się śladów białoruskiej kultury, jest wyrugowanie nauki języka białoruskiego z edukacji.  

Najnowszy raport sporządzony przez Stowarzyszenie „Międzynarodowy Związek Pisarzy Białoruskich”, podaje że w kraju maleje liczba osób, które podają język białoruski jako ojczysty: w 1999 roku było to 85,6%, a w 2019 roku - 61,2%. W szkołach białoruskojęzycznych uczy się tylko 11,1% ogólnej liczby uczniów. Przez pięć lat liczba uczniów w szkołach białoruskojęzycznych zmniejszyła się ze 128,9 tys. do 107,6 tys. uczniów, natomiast liczba uczniów w szkołach rosyjskojęzycznych wzrosła z 851,7 tys. do 949,2 tys. uczniów. Likwiduje się białoruskojęzyczne szkoły i klasy, nie ma ani jednego uniwersytetu z białoruskim językiem wykładowym. Według stanu na 2019 rok 28,47% Białorusinów posługuje się językiem białoruskim. Władze reżimu zakazują organizowania wystaw i koncertów, wydawania książek w tym języku.

Warto przy tym zauważyć, że znaczenie rusyfikacji zauważyły także ukraińskie samorządy, którzy coraz częściej, na terenach nie objętych działaniami wojennymi rezygnują z nauki jeżyka rosyjskiego w szkołach. Wczoraj doradca szefa lwowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej Oleg Radyk poinformował, że w obwodzie lwowskim nie będzie już w szkołach lekcji języka rosyjskiego. Wcześniej takie decyzje podjęto w obwodzie żytomierskim oraz w Mikołajowie.

Wracając do Białorusi, pokłosiem takiej rusyfikacji, są także ostatnie prowokacje reżimu dotyczące likwidacji polskich miejsc pamięci na Białorusi, polskich cmentarzy i miejsc walki oddziałów AK. Zresztą jako opis aktualnej sytuacji na Białorusi, niemal symbolicznie brzmią słowa Eleny Markowej, która opisuje warunki uwięzienia Marii Kolesnikowej, skazanej na 10 lat więzienia, byłej szefowej sztabu wyborczego, także uwięzionego Wiktara Babaryki, w kolonii karnej w Homlu. Według słów Markowej Maria Kolesnikowa ma podobno pozwolenie na 30 minutowy spacer oraz 15 minut na czytanie. Kolesnikowa pracuje w kolonii jako szwaczka - na zmiany, po osiem godzin.

W celi wraz z Marią przebywa 17 innych kobiet, a ona sama jest jedyną skazaną z artykułu "politycznego", w związku z tym pozostałe osadzone trzymają się od niej z daleka."W celi jest 18 osób - piętrowe łóżka, na których śpi 17 kryminalistek i jedna polityczna Masza z żółtą łatą na ubraniu. Współtowarzyszki z celi są do niej wrogo nastawione. To ona jest tym przestępcą, od którego należy się trzymać z daleka. W każdej celi jest jeden przestępca polityczny i nie wolno im rozmawiać ze sobą nawet podczas spacerów" - napisała Elena Markowa. Tutaj należy także wspomnieć, że na tle, w tej chwili nieco skłóconego środowiska białoruskiej opozycji, los Kolesnikowej i ponad 1000 innych więźniów politycznych, jest wyjątkowy i wydaje się, że pomimo uwięzienia, jej i innych obecnie uwięzionych, rola w przyszłości białoruskiej opozycji będzie rosła.

Kolejnymi działaniami reżimu Łukaszenki jest oczywiście likwidacja wszelkiej niezależnej działalności społecznej - od sierpnia 2020 roku, zlikwidowano ponad 800 niezależnych organizacji społecznych. Ostatnimi ofiarami systemu łukaszenkowskiego reżimu padły niezależne związki zawodowe. W minionym tygodniu białoruski Sąd Najwyższy orzekł o zakończeniu działalności kilku niezależnych związków zawodowych, w tym zrzeszonych w Światowej Federacji Związków Zawodowych IndustriALL, Wolny Związek Zawodowy Metalowców, Białoruski Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Radioelektronicznego i Wolny Związek Zawodowy Białorusi.

W rezultacie przedstawiciele IndustriALL wystosowali pismo do dyrektora generalnego Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) z prośbą o pilną interwencję. Federacja słusznie twierdzi, że represje wobec niezależnych związków zawodowych na Białorusi są motywowane politycznie i stanowią atak na demokrację i jej instytucje. "IndustriALL Global Union zobowiązuje się do dalszego wspierania i pomagania niezależnym związkom zawodowym na Białorusi w ich walce o korzystanie w każdych okolicznościach, bez obawy przed prześladowaniem lub zatrzymaniem, z prawa do pokojowych zgromadzeń i stowarzyszeń, wolności opinii i wypowiedzi, wolności prasy, prawa do uczciwego procesu sądowego oraz prawa do organizowania się i negocjacji  zbiorowych" - powiedział Kemal Kuzkan, zastępca sekretarza generalnego IndustriALL.

W takiej atmosferze zrozumiałym jest, że cały czas rośnie liczba wyjeżdżających z kraju Białorusinów i tym samym wniosków o pobyt składanych między innymi na Litwie. Jakie jest remedium na te wszystkie zagrożenia? Przede wszystkim warto zauważyć, że białoruskie wspólnoty zagranicą, w tym w Polsce, cały czas są żywymi ośrodkami tak rozwoju kultury, jak i pielęgnacji języka. Organizowane są wystawy, koncerty, a nawet konkursy literackie.

Natomiast w naszej przestrzeni wolności, w mojej ocenie, wciąż trwa proces, który na razie przebiega w cieniu wielu innych spotkań i rozmów polityków. Oto już drugi raz w ciągu miesiąca, spotykają się prezydenci Polski i Litwy. Oczywiście to dobra oznaka, że spotkania te stały się normalną praktyką dobrosąsiedzką. A jednak oprócz oficjalnych tarcz tematyki spotkań, można wyczuć coś jeszcze, o czym zresztą wspomniał wczoraj prezydent Nauseda.  "Razem jesteśmy silniejsi i bardziej bezpieczni. Tylko działając wspólnie możemy zapewnić bezpieczeństwo w naszych własnych krajach i w całym regionie. Polska jest niezawodnym sojusznikiem Litwy. Doceniam naszą jedność i wierzę, że w przyszłości pozostaniemy zjednoczeni." - powiedział Nauseda. Słowa te zostały już także zauważone przez naszych Czytelników, a pozytywne komentarze niech będą miarą zaufania w to, że słowa te nabiorą niedługo nowego znaczenia.

Wszelkim krytykom jakichkolwiek polskich inicjatyw, trzeba przypomnieć słowa, piewcy "rosyjskiego świata" w jego pierwszej wersji, arcyrusyfikatora, gubernatora Wilna Michaiła Murawjowa nazwanego "Wieszatielem": "Ci, którzy wiszą" - miał odpowiedzieć  na pytanie, którzy Polacy są najmniej groźni. Wybory naszego losu, są określone tak przez historię, jak i współczesność, którą widzimy codziennie od 24 lutego i niech to będzie najważniejszą przesłanką także dla naszych decyzji.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024