Zdjęcie: Pixabay
25-02-2025 09:30
"Przybywali, aby badać i stosować prawa socjologii; zjawiali się, przynosząc ze sobą gwiazdy, odznaki, prawa i reguły, biurokratyczne przepisy, spowijające Ziemię niczym obce zielsko. Teraz zaczęli rozsadzać je na Marsie, czekając, aż zapuszczą korzenie. Poczęli planować życie ludzi i zawartość ich bibliotek, pouczać i gnębić - tych samych ludzi, którzy przybyli na Marsa po to, by uciec od pouczeń, przepisów i nacisków." - ten cytat z "Kronik Marsjańskich" Raya Bradbury'ego, opisującej fantastyczną wizję amerykańskiego podboju Marsa, ma pewne znaczenie dla dzisiejszego komentarza, o czym za chwilę.
Weszliśmy jako region byłej I Rzeczpospolitej, w czwarty rok pełnoskalowej wojny na Ukrainie, zaś za kilka dni wejdziemy w dwunasty rok całej tej wojny, natomiast biorąc pod uwagę aktywne działania na granicy białoruskiej, dla Polski, Litwy i Łotwy, wojna trwa od czerwca 2021 roku. W chwili, w której - jak zwykle od kilkuset lat - toczą się rozmowy ponad naszymi głowami i więcej podpowiada nam retoryczna gra cieni w naszej wyobraźni niż dostępne fakty, warto zastanowić się nad innymi niuansami tego czasu.
Nie chcę wdawać się teraz w szczegółową ocenę niedzielnych wyborów w Niemczech, które zawsze interesują mnie o tyle, o ile będą miały wpływ na nasz region. I zapewne będą miały. Jednakże w chwili, w której piszę te słowa, znów roztacza się wokół mgła, notabene, podobna jak obecnie za moim oknem. A czas tego chaosu może potrwać co najmniej kilka tygodni. Odnotuje więc tylko dwie kwestie. Die Welt, wspomina dzisiaj o "niebiesko-czarnych" Niemczech, gdzie ponownie doszła do głosu, bardzo stabilna "wyspa Stalina", czyli obszar byłej NRD.
"Po wyborach federalnych na mapie Niemiec dominują dwa kolory: czarny i niebieski. Na Zachodzie CDU stała się najsilniejszą siłą w drugich głosowaniach w prawie wszystkich krajach związkowych. Wyjątkami są Hamburg i Brema, gdzie SPD udało się utrzymać przewagę. Na Wschodzie jednak wyraźnie przeważała AfD, a w Berlinie największym poparciem cieszyła się jedynie partia die Linke. (...) AfD podwoiła liczbę głosów w wielu zachodnich krajach związkowych Niemiec." - czytamy w relacji.
I znów jako obrót koła historii można zauważyć, że być może, w tym okresie kryzysu, na kształcie przyszłych Niemiec, zaważy wschodnia, najbiedniejsza część Niemiec. Chociaż z innych przyczyn. Jeżeli spojrzymy na mapy wyników wyborów z 1930 oraz 1932 roku, zauważymy, że wschodnie tereny przygraniczne, w sposób szczególny wspierały brunatne kolory partyjne. I rzecz druga, którą też warto zauważyć. Być może, ten okres poruszania się we mgle, spowodował, że te wyniki niemieckich wyborów przyjęto na Litwie raczej z chłodną ostrożnością. To o tyle istotne, że jak wiemy, to właśnie Litwa liczy szczególnie na Berlin, nie tylko jeśli chodzi o brygadę, ale również na zwiększenie litewskiego eksportu do tego kraju. Oczywiście padły dyplomatyczne słowa o "zadowoleniu", jednak nieliczne artykuły medialne bardziej dostarczają treści "ku pokrzepieniu serc".
"Historycznie Litwie lepiej współpracowało się z chadekami niż z lewicowymi rządami, mimo że to właśnie ten ostatni podjął historyczną decyzję o rozmieszczeniu brygady niemieckiej na Litwie” – mówi Linas Kojala, dyrektor Centrum Studiów nad Geopolityką i Bezpieczeństwem. „Wczoraj w swoim przemówieniu wspomniał, że brygada na Litwie to projekt długoterminowy, który będzie trzeba realizować. To jest dla nas sygnał, że będziemy robić wszystko razem, aby nadal utrzymać silniejszą obecność Niemiec w regionie” – stwierdził nowo wybrany przewodniczący konserwatystów Laurynas Kasčiūnas.(...) „Merz nie zgadza się z Merkel i na przykład fakt, że taki 'jastrząb' jak Norbert Röttgen odzyskał znaczenie pod rządami Merza – a on mocno walczył z Merkel – pokazuje, że ci 'jastrzębie' powrócili. Merz sprzeciwiał się liberalnej otwartości Merkel, która w zasadzie przyczyniła się do powstania AfD” – mówi wiceprzewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych Žygimantas Pavilionis." - czytamy w mediach. Jako głos odrębny niech zabrzmi Saulius Skvernelis, przewodniczący litewskiego parlamentu i były premier, który powiedział, że niepokojący jest fakt, że w niedzielnych wyborach do Bundestagu AfD stała się drugą co do wielkości partią w kraju.
Litewski punkt widzenia wypływa z ogólnej oceny sytuacji. "Teraz USA grożą odcięciem satelitarnej sieci komunikacyjnej, jeśli Ukraina nie odda swoich zasobów naturalnych – to ruch, na który Kijów prawdopodobnie nie był przygotowany nawet w najgorszym koszmarze. Właśnie dlatego prezydent Ukrainy jest zmuszony milczeć. Dlatego mówi, że „propozycja” pokojowa USA jest już rozważana i zostanie podpisana, choć w podziale Ukrainy sama Ukraina jest tylko trzeciorzędnym, nikomu niepotrzebnym uczestnikiem, o którego losie zdecydują inni – tak jak kiedyś o Rzeczypospolitej Obojga Narodów decydowały Wiedeń, Moskwa i Berlin.(...) Moskwa chce stworzyć eurazjatycką organizację jednoczącą wszystkie kraje kontynentu. To żadna nowość – ta koncepcja od dawna istnieje w fantazjach Aleksandra Dugina, które śnią się Putinowi po nocach. Ich treść można podsumować jednym zdaniem: Imperialna Rosja od Kamczatki po Berlin, a od Berlina do Lizbony – rosyjski protektorat, pozwalający Europie bawić się w swoje gierkowe piaskownice. Rosja zaniepokojona jest „niekontrolowanym wzrostem neonazistowskich nastrojów” na Ukrainie, w krajach bałtyckich i w niektórych państwach Europy oraz Kanady. To jasny sygnał, że Kreml wyznaczył swój kolejny cel – kraje bałtyckie." - napisali Aurimas Navys i Mindaugas Sėjūnas, założyciele Agencji Bezpieczeństwa Informacji Publicznej.
Litwa, ten najstarszy z naszych sojuszników, dostrzega inaczej to, co dla większości polskich elit okazało się całkiem niedawno szokiem. Dlatego też warto zauważyć, że napięcie, które towarzyszy - naszym kiedyś współobywatelom - istnieje w innych regionach. Łotysze krytykują swojego prezydenta, za niestety niezrozumiały dla większości, jego sarkastyczny wpis „nigdy nie przestawaj panikować”. "Myślę, że prezydent, z jego bogatym doświadczeniem jako ministra spraw zagranicznych, być może patrzy na te sprawy bardziej pragmatycznie i inaczej niż reszta społeczeństwa. Przyznaję, że mógł nie w pełni docenić negatywny wpływ, jakie mogą mieć te słowa.” – powiedziała Lelde Metla-Rozentāle, politolog i profesor Uniwersytetu Stradiņša w Rydze.
Jednocześnie Łotysze oceniają dość jednoznacznie niedawną konferencję łotewskich środowisk prorosyjskich w Moskwie. Nazwa tego zebrania była typowa, dla retoryki Kremla: "Ludobójstwo etniczne Rosjan w państwach bałtyckich". "Ci panowie przez trzy i pół godziny z pasją dyskutowali o tym, jak planują okupować Łotwę, kto dokładnie będzie zabijał Łotyszy (w ich rozumieniu zrobią to mieszkańcy Łotwy, którzy teraz walczą po stronie orków na Ukrainie), do jakich rezerwatów najlepiej byłoby umieścić Łotyszy, jak Rosjanie zabronią wszystkim mówić po łotewsku, jaką bazę ideologiczną należy przygotować na kilka lat przed interwencją Rosji i o wielu innych rzeczach.(...) „Musimy stworzyć warunki, aby te [bałtyckie] języki przetrwały, jak w pięknych rezerwatach indiańskich. „Tak jak zrobili to Amerykanie”." - streszczono w artykule, który donosi o zatrzymaniach jego uczestników po powrocie na Łotwę.
Jak wskazuję to od dawna, w takich chwilach przełomu symbolika nabiera szczególnego znaczenia. "W Gagauzji wybuchł skandal z powodu usunięcia flagi autonomii podczas wizyty premiera Mołdawii, Dorina Receana w ratuszu w Vulcănești. Dmitrij Konstantinow, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Gagauzji oskarżył burmistrza Vulcănești, Nicolaia Posmaka, o próbę „bandyckich metod rozprawienia się z Gagauzją” i nazwał brak flagi autonomii „poważnym ciosem dla całej Gagauzji. (...) „Kolejna zdrada autonomii! Na żądanie protokołu premiera burmistrz Vulcănești, Nicolae Posmak, usunął flagę Gagauzji z sali obrad i zastąpił ją flagą UE. To nie tylko upokorzenie, ale także lekceważenie opinii mieszkańców autonomii. Warto przypomnieć, jak Gagauzja głosowała w referendum dotyczącym integracji europejskiej – miażdżąca większość powiedziała NIE kursowi na UE. (…) Mieszkańcy Vulcănești, pamiętajcie: ten, kto usunął flagę waszej autonomii, zrobił to nie tylko dla siebie, ale i dla tych, którzy chcą wymazać Gagauzję jako region samorządny” – napisał Iwan Pania, radny Komratu.” - donoszą media mołdawskie.
Pomyślmy, że jeszcze w poprzedniej dekadzie, bardzo niewiele osób zwróciłoby uwagę na takie niuanse, a które dzisiaj powodują burze. Zresztą to nie jest jedyna flaga w minionych dniach, gdyż z kolei w Wilnie znów wraca zjawisko bezczeszczenia tych symboli państwowości. Jednak w Mołdawii , takie reakcje mają szczególne znaczenie, przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. A po nich, już coraz bardziej pewny swego, Igor Dodon, były prorosyjski prezydent kraju, a obecnie szef partii socjalistycznej, wprost zapowiada że jednym z zobowiązań PSRM, jeśli dojdzie do władzy, będzie przyjęcie ustawy o „agencjach zagranicznych”, zainspirowanej przez Rosję. Zapewne to dopiero początek podobnych wieści.
Zauważalne napięcie raczej nie będzie spadać. Co więcej, rosnąca nieufność między narodami i krajami byłej I Rzeczpospolitej wspierana jest przez zawsze usłużny, rodzimy, "dział propagandy i dezinformacji".
"Ośrodek analityczny Res Futura opublikował raport zatytułowany „Wizerunek obywateli Ukrainy w polskich social media styczeń 2025”. Czytamy w nim, że „styczeń 2025 cechował się najwyższym poziomem negatywnego sentymentu w komentarzach w Social Media wobec obywateli Ukrainy od początku wojny, z dominacją krytyki wsparcia finansowego, obecności na rynku pracy i rzekomych uprzywilejowanych warunków życia w Polsce”. W omówieniu raportu napisano, że „analiza dyskusji dotyczącej Ukraińców w Polsce w styczniu 2025 roku w mediach społecznościowych pokazuje, że temat wywołuje silne emocje i jest dominowany przez negatywne nastawienie”." - czytamy w raporcie "Demagoga" i IMM.
Z kolei na łamach "Kuriera Wileńskiego", Felix Ackermann, niemiecki historyk i antropolog, który przez wiele lat pracował w Europejskim Uniwersytecie Humanitarnym w Wilnie, twierdzi, że Litwini mają pewne obawy względem napływu licznych emigrantów z Białorusi, co ma w jego opinii być związane z nieufnością, czego emanacją było zamieszanie wokół paszportów tzw. Nowej Białorusi.
I tutaj pojawiają się kolejne małe symbole czegoś, co cały czas - w sposób dla większości niedostrzegalny - toczy się poza naszym "widzimisię". Najstarsza organizacja białoruska, a raczej pierwszy rząd Białorusi na uchodźstwie, Białoruska Rada Ludowa, zabrała głos z kwestii używania Pogoni. Zauważmy, że jedną z osi gorącego sporu litewsko-białoruskiego jest spuścizna po Wielkim Księstwie Litewskim, które współtworzyło I Rzeczpospolitą. O co więc te nerwy, jeśli to dla większości zamierzchły temat? Zresztą z tego punktu widzenia, mogę dodać, że w mojej opinii, popełniamy także jako Polacy podobne błędy wobec Ukraińców co nasi przodkowie wobec Kozaków w XVIII wieku, od kwestii zbrodni (Batoh, Humań) po roszczeniowość - dzisiaj o zapomogi i rynek pracy, jak wtedy o status rejestru kozackiego.
I w nawiązaniu do wspomnianego na początku dzieła Raya Bradbury'ego, dodam, że niedawno miała premiera tłumaczenia tej książki na język białoruski, wydanego przez wydawnictwo Januszkiewicz. Białoruskiego wydawcę, który w Polsce bardzo dobrze sobie radzi, stanowiąc ostoję dla języka białoruskiego, który podlega rusyfikacji w swoim kraju. Podobną ostoję, dla języka polskiego tworzyli niegdyś Karol Miarka - ojciec i syn - na moim rodzinnym Śląsku - dla wszyskich części podzielonego kraju. Również w tych dniach, Muzeum Wolnej Białorusi w Warszawie poinformowało o utworzeniu biblioteki - czytelni książek białoruskich.
"Mając dużą kolekcję białoruskich książek w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Lingwistyki Stosowanej podzielił się częścią wydawnictw z naszym muzeum w geście solidarności z Białorusinami oraz w celu wsparcia języka i kultury białoruskiej w Polsce, aby na mapie Warszawy pojawiło się jeszcze jedno miejsce, gdzie Białorusini mogą zetknąć się z rodzimym językiem i słowem” – zaznacza zespół instytucji. Tak oto, czy tego chcemy czy nie, wspólnota wciąż istnieje, choć teraz wciąż podzielona. Na szybsze dostrzeżenie tego faktu przez szersze społeczeństwa, może wpłynąć przyspieszający nurt obecnych zmian.