Zdjęcie: Wikipedia
27-09-2022 09:30
Ostatnio głównym tematem, nad którym rozmyślają analitycy i eksperci jest ubiegłotygodniowa decyzja Putina o mobilizacji, której skali ,na tę chwilę, de facto nie znamy. Przez jednych wyśmiewana, przez innych uznawana za game-changera, czyli zmianę mogącą wpłynąć na przebieg wojny na Ukrainie. Jednak w mojej ocenie należy tutaj przyznać rację gen. Leonowi Komornickiemu, który ostrzega przed bagatelizowaniem tego ruchu.
"Przestrzegałem i będę przestrzegał przez skrajnościami w ocenie armii FR i Rosji, bo obie one są szkodliwe. Uniemożliwiają one wyciąganie istotnych wniosków dla naszej obronności i bezpieczeństwa oraz potrzeby budowania powszechnego systemu obrony o zdolnościach odstraszających. Jeszcze nie zakończyła się częściowa mobilizacja 300 tys. drugiego rzutu strategicznego armii rosyjskiej, a już pojawiają się prześcigające się i chybione oceny, i opinie o tej mobilizacji (niepoważne). Robią to „eksperci”,którzy nie maja zielonego pojęcia czym jest ta mobilizacja, nie dostrzegając jednocześnie, że dotyczy ona również rosyjskiej gospodarki w tym i jej przemysłu zbrojeniowego." - napisał generał.
Jednak o ile ze zrozumiałych względów, większą uwagę w omawianym przez nas regionie przykuły informacje o przebiegu mobilizacji w Rosji, to na Zachodzie głównie skupiono się na innym elemencie przemówienia Putina czyli straszaku atomowym, które w powiązaniu z przeprowadzonymi w kuriozalny sposób "referendami" na terenach okupowanych, stały się pewnym wyzwaniem dla dyplomacji zachodniej.
"Jak twierdzą urzędnicy i analitycy, plan Putina ma na celu nadanie wojnie charakteru obronnego, po tym jak uzna te regiony za część Rosji. Rosyjski prezydent oskarżył Zachód o "szantaż nuklearny" i twierdził bez dowodów, że Ukraina rozwija broń masowego rażenia, aby zagrozić Moskwie. Zgodnie z rosyjską doktryną nuklearną mogłoby to uzasadniać użycie broni jądrowej w celu ochrony integralności terytorialnej kraju.(...) Trzech z pięciu urzędników powiedziało, że państwa członkowskie NATO przekazały tę wiadomość również prywatnie Moskwie, podkreślając skalę odpowiedzi, jaką wywołałoby każde użycie broni jądrowej. Zasugerowali, że ta groźba odwetu nadal będzie najlepszym środkiem odstraszającym. "Wysłaliśmy podobne prywatne wiadomości, jeszcze bardziej precyzyjne co do wpływu, jaki miałoby to w odniesieniu do statusu Rosji jako państwa-pariasa i naszej odpowiedzi" - powiedział wysoki rangą urzędnik USA." - czytamy z artykule "Financial Times".
Natomiast na polu dyplomacji Unii Europejskiej, coraz bardziej rozrywanej między innymi przez niemieckie ambicje, gra toczy się o kolejną transzę sankcji wobec Rosji. I tutaj pojawia się znów wątek ograniczeń finansowych, o które Ukraina prosiła jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny. Przeszkodą stają się już lokalne interesy poszczególnych państw UE. "Głównym celem Komisji Europejskiej jest przeforsowanie ciężko wywalczonego porozumienia G7 w sprawie ograniczenia ceny rosyjskiej ropy po miesiącach negocjacji prowadzonych przez USA. (...) Kraje najbardziej przekonane o konieczności zwiększenia presji na Moskwę przez UE, w tym Polska i kraje bałtyckie, przedstawiły szczegółowe działania, które ich zdaniem powinna poprzeć Komisja. Ich pomysły obejmują zakaz importu diamentów, który uderzyłby w Belgię, wyrzucenie większej liczby rosyjskich banków z globalnej sieci Swift, ograniczenie dostępności IT i innych usług dla Rosji oraz zastosowanie wszystkich tych samych sankcji wobec Białorusi, sojusznika Moskwy w wojnie." - czytamy w artykule.
Jednak jak zauważają autorzy, propozycje krajów, którym notabene jeszcze niedawno przyznawano rację, że ich oceny zagrożenia putinowskiej Rosji były prawidłowe, znów po raz kolejny okazują się "zbyt ambitne i trudne do przeforsowania na forum UE". Trudno w tym miejscu nie westchnąć.
W tej sytuacji sama Rosja Putina znajduje swoje sposoby na dyplomatyczne obejście Zachodu. Warto tutaj zwrócić uwagę na niedawną analizę Hanny Notte, ekspertki Wiedeńskiego Centrum ds. Rozbrojenia i Nierozprzestrzeniania Broni Jądrowej (VCDNP). W swojej analizie zwraca ona uwagę na oczywiste efekty porwania nici powiązań dyplomatycznych. "Moskwa od dawna stara się zmienić zasady międzynarodowej dyplomacji, a osłabienie relacji z Europą i Stanami Zjednoczonymi daje jej ku temu okazję. W przyszłości Zachód będzie musiał liczyć się z tym, że strony trzecie - takie jak Turcja - będą pośredniczyć w kontaktach z Kremlem, co jeszcze bardziej podsyci brak zainteresowania Moskwy ugruntowanymi instytucjami międzynarodowymi i sprawi, że nowe platformy kierowane przez Rosję staną się stałym elementem dyplomacji." - napisała Notte.
Autorka zauważa, że Rosja nie uważa już tradycyjnie Szwajcarii za neutralny grunt do przeprowadzania rozmów dyplomatycznych, ze względu "na wrogie działania" rządu tego kraju czyli dołączenie do części sankcji Zachodu wobec Rosji. Więc zamiast Genewy rosyjscy dyplomaci proponują Abu Zabi, Algier, Manamę w Bahrajnie i Muscat w Omanie jako możliwe alternatywne miejsca dla rozmów dyplomatycznych.
"Odrzucenie przez Rosję tradycyjnych miejsc dla międzynarodowej dyplomacji, takich jak Szwajcaria, wysunęło na pierwszy plan nowych pośredników. Od lutego Rosja przyjęła turecką mediację w wielu kwestiach związanych z wojną na Ukrainie, przede wszystkim w negocjowaniu lipcowego porozumienia zabezpieczającego eksport zboża z ukraińskich portów. (...) Oprócz Turcji, rosyjscy dyplomaci wzmacniają także inne alternatywne miejsca dyplomacji. Latem tego roku pojawiły się informacje, że Argentyna, Iran, Egipt, Arabia Saudyjska i Turcja mogą dołączyć do ugrupowania BRICS, które tworzą Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA. Putin przekonywał w czerwcu, że BRICS jest przeznaczony do przewodzenia w "tworzeniu prawdziwie wielobiegunowego systemu stosunków międzypaństwowych". Rosja stara się wykorzystać to ugrupowanie w swoich wysiłkach zmierzających do obejścia zachodnich sankcji finansowych, a ostatnio ogłosiła, że Indie i Iran przyjmą rosyjski system płatności Mir. Tymczasem rosyjscy urzędnicy podkreślają znaczenie Szanghajskiej Organizacji Współpracy, która spotkała się w tym tygodniu w Uzbekistanie, w tym dla współpracy wojskowo-obronnej." - czytamy w analizie ekspertki VCDNP. Notte zauważa też, że dalsze postępowanie Rosji oznacza też większy zwrot Moskwy w kierunku Afryki, Ameryki Płd i Azji Południowo-Wschodniej
Czy jest to powód do naszego niepokoju? Zapewne nie ma to dla nas, w tej konkretnej chwili szczególnego znaczenia, jednak jest potwierdzeniem dwóch kwestii. W bliskiej przyszłości umiejętna gra pośrednictwa dyplomatycznego dla pomniejszych graczy stanie się bardzo lukratywnym zajęciem także dla załatwiania swoich interesów. Tak jak widzimy to w przypadku kwestii przyjęcia Szwecji i Finlandii do NATO, których formalne przyjęcie ostatnio zapowiedziano na lato przyszłego roku - jednak tutaj wiele zależy od zdania Ankary.
Drugą kwestią jest dalsze osłabienie znaczenia wielkich organizacji międzynarodowych jaką jest ONZ na rzecz bliższych powiązań z lokalnymi sojuszami wojskowo-gospodarczymi. Wprawdzie Notte twierdzi, że interesy zmuszą Rosję do pozostania w ONZ, jednak, jak już to kiedyś pisałem, w mojej ocenie Rosja nie będzie wahać się przed opuszczeniem ONZ w razie dalszego pogorszenia dla niej sytuacji wokół Ukrainy. Obecność w RB ONZ organizacji, która jest instytucjonalnie niewydolna, nie będzie miała znaczenia dla Kremla. Jakkolwiek łatwo dostrzec przyspieszenie w rozwoju wypadków, które będą najlepszym weryfikatorem wszelkich przypuszczeń.
Natomiast sama Ukraina obok tego, że codziennie walczy i krwawi, dostrzega jednak zmiany na światowej szachownicy. Nieco niezauważony pozostał pewien wpis w mediach społecznościowych ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeby o przystąpieniu Ukrainy do Traktatu o przyjaźni i współpracy w Azji Południowo-Wschodniej (TAC). Traktat podpisany w 1976 roku na Bali, obejmuje kraje członków założycieli Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) i łączy 10 krajów. Członkami są: Filipiny, Indonezja, Malezja, Singapur, Tajlandia, Brunei, Wietnam, Laos i Mjanma, Kambodża. Otwartym na tę chwilę pozostaje pytanie, czy ten kierunek obrany przez ukraińską dyplomację doprowadzi do umowy o wolnym handlu z ASEAN, a przy okazji do osłabienia wpływów Rosji w tamtym regionie.
Jednak jak powiedział głównodowodzący armią ukraińską generał Walery Załużny, który udzielił wywiadu dla Time, obecna wojna to tylko przystanek. "Wiedząc, co wiem z pierwszej ręki o Rosjanach, nasze zwycięstwo nie będzie ostateczne. Nasze zwycięstwo będzie okazją do złapania oddechu i przygotowania się do następnej wojny". - powiedział Załużny. W świetle tych słów wypływają także kolejne wnioski dla naszego kraju i regionu byłej I RP. Dwa tygodnie temu obchodziliśmy rocznicę zawarcia pomiędzy Rzeczpospolitą a hetmanem Iwanem Wyhowskim tzw. unii hadziackiej – unii Korony Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Księstwa Ruskiego.
"Mimo, iż unia hadziacka będąca niewątpliwie dziełem wielkiego rozumu politycznego z winy obu układających się stron pozostała w istocie martwą literą, to jednak jej postanowienia staną się fundamentem późniejszych prób wypracowania nowego porozumienia między Rzeczypospolitą a Kozaczyzną.(...) Okazało się bowiem, iż większość szlachty nie była w stanie pozyskać nawet tej starszyzny kozackiej, która skłaniała się bardziej ku współpracy z Rzeczypospolitą. Zaślepiona swym egoizmem stanowym nie potrafiła uznać zdobytych przez Kozaków za sprawą paktów hadziackich wolności i praw, które czyniły ich partnerem i współgospodarzem Rzeczypospolitej." - napisał dr hab. Mariusz Robert Drozdowski.
Czy jest jeszcze miejsce na niestrudzenie przywoływane przez wielu podobnie myślących prekursorów, przykłady z dalekiej przeszłości - a które powinny być w takich chwilach jak obecne, nie tylko nauką, ale i stanowić żywy przykład dla dalszych poczynań w naszej części Europy - to pokaże czas. Pomni popełnionych błędów, wpływów nieprzyjaznych nam sił, które stają się coraz bardziej widoczne, mamy pewne szanse stworzenia pomostu zrozumienia w szerszym kontekście politycznym i społecznym. Oby nie zabrakło do tego odwagi, zwłaszcza, że świat nie jest już tym samym, którym był jeszcze tak niedawno.