Zdjęcie: Wikipedia
30-06-2025 10:45
Ukraińska scena polityczna znów pełna jest spekulacji o możliwych zmianach w rządzie. Choć podobne pogłoski krążyły już w poprzednich latach, tym razem ich ton wydaje się bardziej stanowczy – pytania o przyszłość Denysa Szmyhala padły publicznie, a prezydent Zełenski, choć nie potwierdził planów dymisji, przyznał: „Ja naprawdę go szanuję, zwłaszcza za te lata pełnoskalowej wojny.” W praktyce jednak temat jego odejścia krąży wokół konkretnej politycznej układanki, a nie osobistych ocen. W kilku mediach pojawiły się artykuły omawiające szerzej trwające dyskusje w politycznych kuluarach w Kijowie.
Nieoficjalna rozmowa między prezydentem a premierem nie dotyczyła ustąpienia ze stanowiska, lecz kwestii reprezentacji Ukrainy na zbliżającej się konferencji odbudowy w Rzymie. Zamiast Szmyhala uda się tam Julia Swirydenko – decyzja, która dla wielu była bardziej sygnałem. Uznawana za osobę blisko związaną z Andrijem Jermakiem, Swirydenko nie ukrywa aspiracji, choć – jak twierdzą źródła – jej styl bywa konfliktowy, a prezydent ceni sobie raczej odporność na presję niż ambicję.
Zmiana u steru władzy nie może jednak nastąpić z dnia na dzień – ukraińskie prawo zabrania rozwiązania rządu w czasie stanu wojennego. Choć projekt odpowiednich zmian legislacyjnych trafił do parlamentu, głosowanie przesunięto, między innymi z powodu braków kadrowych i letnich wyjazdów deputowanych. Nie bez znaczenia są także względy wizerunkowe – jak ujął to jeden z rozmówców: „przywieźć tam całą delegację w statusie p.o. – to po prostu splunąć w twarz włoskim partnerom.”
Wszystko wskazuje na to, że decyzje o ewentualnych dymisjach zapadną dopiero po konferencji, a tymczasem rozgrywane są personalne scenariusze. Swirydenko, jako potencjalna premier, miałaby wesprzeć się lojalnymi kadrami – wymienia się m.in. Natalię Aluszynę, Ołeksija Sobolewa czy Tatianę Bereżną. Jednak zbyt widoczne wzmacnianie jednego skrzydła formacji może spotkać się z oporem, szczególnie że nie tylko ona pojawia się w grze. Z kolei nazwisko Olhy Stefaniszyny, obecnej minister sprawiedliwości i wicepremier ds. integracji europejskiej, również pojawia się w kontekście potencjalnej zmiany. Ciągnąca się za nią sprawa z 2013 roku, dotycząca nieprawidłowości w przetargach i strat państwa na kwotę ponad 300 tysięcy dolarów, nie przeszkodziła jej we wspinaniu się po szczeblach kariery politycznej, lecz może dziś ograniczać jej polityczne pole manewru.
Zmiany rozważane są także w kluczowych resortach – Umierow, wcześniej rozważany na ambasadora w Waszyngtonie, ma pozostać ministrem obrony, podczas gdy jego potencjalny następca, Mykoła Toczycki, mógłby przejąć placówkę w USA. Minister cyfryzacji Fedorow zachowa stanowisko mimo kampanii oszczerstw, a Serhij Marczenko – choć wewnętrznie krytykowany – ma poparcie zagranicznych partnerów, którzy „kategorycznie przeciwni są jego zwolnieniu.”
Całość układa się w mozaikę wpływów, w której coraz wyraźniej dominuje Andrij Jermak. To jego otoczenie przygotowuje strukturalne zmiany, promuje lojalnych urzędników i konsoliduje pozycję w ministerstwach. Jak wskazuje jedno ze źródeł, usunięcie Szmyhala mogłoby otworzyć drogę do niemal pełnego sterowania rządem przez szefa kancelarii prezydenta. Najbardziej logicznym krokiem wydaje się więc awans kolejnego lojalisty – Ołeksija Kuleby – na stanowisko pierwszego wicepremiera.
Nie chodzi jednak tylko o władzę – narasta zmęczenie społeczne, rośnie presja międzynarodowa, a państwo musi wykazać się zdolnością do jedności. W tle tych przetasowań tli się potrzeba „wypuszczenia pary”, jak ujął to jeden z rozmówców, oraz przygotowania gruntu pod długofalową przebudowę administracji. I choć prawdopodobieństwo zmian oceniane jest nawet na „70%”, wiele wskazuje na to, że ostateczne decyzje zapadną dopiero wtedy, gdy nie będą już burzyć delikatnej równowagi władzy.
W tle tych przetasowań pojawia się także wzrost wpływów Jermaka. Usunięcie Szmyhala – polityka, który przez lata zdołał zbudować nieformalną sieć kontaktów z Dawiydem Arachamiją czy Rusłanem Stefanczukiem – pozwoliłoby szefowi kancelarii prezydenta na niemal ręczne sterowanie rządem. Jak komentują źródła, najbardziej logicznym krokiem byłoby wzmocnienie innego lojalisty Jermaka – Ołeksija Kuleby – awansując go na pierwszego wicepremiera.
Jak konkludują eksperci, całość przypomina przygotowania do technicznego restartu, który niekoniecznie jest motywowany osobistymi niedociągnięciami obecnego premiera, ale raczej potrzebą odświeżenia ekipy w obliczu narastającego zmęczenia społeczeństwa i wyzwań wojennych. Jak ujęto to w jednej z rozmów: „Sytuacja jest skomplikowana, ale pod kontrolą.”