Zdjęcie: Pixabay

Wielka niewiadoma - wokół wyborów w Gagauzji

27-04-2023 14:19

Według mołdawskich mediów, jedną z głównych zagadek wyborów na baszkana Gagauzji (odp. gubernatora - red.), które odbędą się 30 kwietnia, jest to, czy zostaną uznane za ważne ze względu na frekwencję. W każdym razie jedna runda głosowania z pewnością nie rozwiąże sprawy, gdyż nadal nie ma wyraźnych faworytów w wyścigu na to stanowisko, ale można wymienić czterech głównych pretendentów do drugiej rundy. Są to popierani przez socjalistów Grigorij Uzun i Wiktor Pietrow, kandydat partii Szor Jewgienija Hucuł oraz Dmitrij Kroitor ambasador Mołdawii w Turcji i były baszkan. WIęcej o kandydatach wspominaliśmy dwa tygodnie temu.

Wykonane dotąd dwa sondaże opinii przed wyborami pokazały mniej więcej ten sam obraz: za głównego kandydata na baszkana Gagauzji należy uznać popieranego przez Partię Socjalistów kandydata Grigorija Uzuna, a jego głównymi konkurentami są Dmitrij Kroitor, Jewgienia Hucuł i Wiktor Pietrow. Jednak mołdawscy eksperci sugerują, aby nie ufać sondażom, ale przyznają, że stanowią one przybliżony wskaźnik postępów kampanii.

„To są sondaże kalibracyjne. Nie wszystkie kategorie wyborców zostały uwzględnione. We wszystkich sondażach 26-30% jest niezdecydowanych, co nie daje nam powodu, by polegać na tych danych. Z drugiej strony pokazują też pewne trendy, które potwierdzają inne dane pośrednie” – powiedział dziennikarz Vitalie Gaydarzhi. „To pierwsze wybory, w których trudno o racjonalną prognozę. Nie ma wyraźnego faworyta, głosy są rozdzielane między pretendentów. Kandydaci wykorzystują temat ubóstwa” – powiedział politolog Wiaczesław Kraczun.

Jak zwracają uwagę media mołdawskie w przeciwieństwie do kampanii z 2015 roku, w której Rosja jednoznacznie poparła urzędującą baszkankę Irinę Vlah, obecnie Moskwa nie ma ani jednego kandydata, jednak w ten czy inny sposób przedstawiciele rosyjskich władz popierają Wiktora Pietrowa oraz pośrednio kandydatkę partii Szor, Jewgieniję Hucuł. Tymczasem prezydent Mołdawii Maia Sandu uważa, że ​​wielu kandydatów na urząd baszkana to „raczej agenci Rosji niż politycy, którzy chcą pracować dla mieszkańców autonomii”.

„Ich świat to świat, który jest chyba całkowicie zdominowany przez rosyjską propagandę, bo z tym problemem borykamy się w innych regionach kraju. Ale nie zapominajmy, że ludzie w Gagauzji nie mówią po rumuńsku. Większość z nich nie rozumie rumuńskiego, co oznacza, że ​​nie mogą usłyszeć innego punktu widzenia. Bardzo długo nalegałam na program języka rumuńskiego i mam nadzieję, że Ministerstwo Edukacji w końcu uruchomi ten program. (…) Nie wyobrażam sobie, jak inaczej ludzie mogą integrować się ze społeczeństwem, jeśli nas nie rozumieją, jeśli nie mogą oglądać twoich programów lub programów innych kanałów telewizyjnych”” – mówiła wczoraj prezydent Sandu.

Jednak głównym problemem jest frekwencja. Aby wybory zostały uznane za ważne, frekwencja wyborcza musi przekroczyć 50%. Według aktualnych danych w Gagauzji jest 92,5 tys. wyborców. Oznacza to, że w wyborach musi wziąć w nich udział około 47 tys. osób. Wczoraj Centralna Komisja Wyborcza (CIK) ogłosiła, że ​​akredytowała ostatnich międzynarodowych obserwatorów, którzy będą śledzić wybory w Gagauzji. Ostatnie akredytacje otrzymało 11 obserwatorów z Ambasady Brytyjskiej, dziewięciu obserwatorów z Delegatury Unii Europejskiej oraz dwóch obserwatorów z Ambasady Azerbejdżanu. Wcześniej na wybory w Gagauzji akredytowani byli międzynarodowi obserwatorzy z Ukrainy, Szwajcarii, Turcji, Szwecji, Francji, Polski i Litwy. Wybory będą monitorowane łącznie przez 75 międzynarodowych obserwatorów.