Zdjęcie: MON Białorusi
08-04-2025 11:52
Jak zauważają dzisiaj media litewskie, gdy NATO analizuje przyszłość amerykańskiego zaangażowania militarnego w Europie, na horyzoncie pojawia się nowy cień – „Zapad-2025”. Planowane na wrzesień rosyjsko-białoruskie manewry, według oficjalnych zapewnień Mińska, mają charakter obronny i „są organizowane samodzielnie, bez konsultacji z Zachodem”. Minister obrony Białorusi, Wiktar Chrenin, zaznaczył, że celem jest podniesienie poziomu współpracy sił zbrojnych obu państw i „pokazanie gotowości do obrony, nie do grożenia komukolwiek”. Jednak historia każe Zachodowi patrzeć na te zapewnienia z ostrożnością.
Obecna edycja ćwiczeń, według białoruskich wojskowych, ma zgromadzić ponad 13 tysięcy żołnierzy, a zachodni eksperci wskazują, że ćwiczenia będą koncentrować się na szybkiej mobilizacji, działaniach zintegrowanych sił oraz symulacjach zarówno obronnych, jak i ofensywnych – z możliwymi scenariuszami prewencyjnych ataków i zajęcia szlaków strategicznych. Choć litewska armia zapewnia, że obecnie nie widzi bezpośredniego zagrożenia militarnego ze strony „Zapad-2025”, ostrzega przed wzmożonym ryzykiem incydentów lub prowokacji. A jak pokazała historia – ćwiczenia wojskowe w tej części Europy często bywają preludium do działań o znacznie poważniejszych konsekwencjach.
Choć NATO, jak zapewnił sekretarz generalny Mark Rutte, nie posiada obecnie konkretnych informacji dotyczących ewentualnego pozostania rosyjskich wojsk na Białorusi po zakończeniu manewrów, to niepokój pozostaje. Minister spraw zagranicznych Litwy, Kęstutis Budrys, powiedział, że Sojusz „podejmie działania zależnie od tego, co zobaczymy po drugiej stronie” i że nie będzie to zlekceważone. Podkreślił, że reakcja NATO będzie proporcjonalna do użytych sił, ich charakteru i lokalizacji.
Obawy Zachodu potęguje możliwość rozmieszczenia w czasie „Zapad-2025” rosyjskich taktycznych głowic jądrowych oraz systemów balistycznych „Oresznik”, które – choć formalnie wchodzące w skład rosyjskich sił strategicznych – według Putina mają być operacyjnie kontrolowane przez białoruskie władze. Taki rozwój wydarzeń drastycznie zmieniłby równowagę sił w regionie i podniósł ryzyko eskalacji zarówno w kontekście NATO, jak i konfliktu w Ukrainie.
Tymczasem warto zauważyć, że sytuacja na granicy Białorusi z UE pokazuje inną formę presji. W ostatnich dniach służby graniczne Polski, Litwy i Łotwy zarejestrowały znaczny wzrost prób nielegalnego przekroczenia granicy. W poniedziałek w Polsce udaremniono 90 takich przypadków, w tym jeden zakończył się udzieleniem pomocy migrantowi, a funkcjonariusze znów zostali obrzuceni kamieniami. Na Litwie zgłoszono 16 prób, co stanowi znaczny wzrost wobec typowej liczby incydentów. Łotwa odnotowała ich aż 52. Presja migracyjna zdaje się więc wracać w rytmie politycznego napięcia.