Zdjęcie: Pixabay
26-08-2025 08:16
Na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi w Mołdawii ponownie wybuchł spór o liczbę lokali wyborczych przeznaczonych dla mieszkańców Naddniestrza posiadających obywatelstwo mołdawskie. Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że otworzy jedynie 12 punktów, co Tyraspol uznał za przejaw „dyskryminacji terytorialnej” i celowe ograniczanie praw politycznych.
Władze Naddniestrza twierdzą, że decyzja Kiszyniowa ma zniechęcić setki tysięcy obywateli z lewego brzegu Dniestru do udziału w głosowaniu i świadczy o strachu przed ich aktywnością wyborczą. Wezwały też organizacje międzynarodowe do interwencji i podkreśliły, że respektowanie praw człowieka nie powinno zależeć od granic ani przekonań politycznych.
Argumentacja Kiszyniowa jest zupełnie inna. Według Centralnej Komisji Wyborczej liczba lokali ustalana jest na podstawie frekwencji z ostatnich wyborów i nie powinna przekraczać dziesięciu, ponieważ średnia aktywność naddniestrzańskich wyborców pozostaje niska. Władze przypominają, że polityczne ugrupowania z Mołdawii nie mogą prowadzić kampanii po tamtej stronie Dniestru, co sprawia, że samo prawo głosu nie jest w pełni równoważne wobec pozostałych obywateli. Jeszcze w 2019 roku otwierano tam 47 lokali, ale od tego czasu ich liczba systematycznie maleje: w 2020 roku było ich 42, w 2021 roku 41, a w wyborach prezydenckich w 2024 roku już tylko 30.
Naddniestrzańscy wyborcy w większości popierają ugrupowania prorosyjskie, głównie socjalistów, co wyjaśnia niechęć rządzącej proeuropejskiej partii PAS do szerokiego otwierania lokali. Eksperci zauważają jednak, że zbyt restrykcyjne ograniczenia mogą zostać wykorzystane propagandowo przez Rosję, która chętnie podkreśla przypadki rzekomego łamania praw obywatelskich. Z drugiej strony, Tyraspol – mimo deklarowanej niezależności – zabiega o jak najszerszy udział swoich mieszkańców w wyborach w Mołdawii, widząc w tym element własnej gry politycznej.
Sprawę dodatkowo komplikują liczne oskarżenia o kupowanie głosów i organizowany transport wyborców z Naddniestrza. Obserwatorzy międzynarodowi wielokrotnie raportowali o takich praktykach, a władze w Kiszyniowie wskazywały, że proceder ten był szczególnie widoczny w przypadku grup związanych z partiami prorosyjskimi. W rezultacie każdy kolejny spór o liczbę lokali wyborczych staje się nie tylko kwestią techniczną, lecz także elementem większej walki politycznej, w której prawa obywateli często schodzą na dalszy plan.