Zdjęcie: Andy Graber Flickr.com
10-09-2025 10:29
Rosnące napięcia wokół rosyjskich ataków na Ukrainę coraz częściej mają bezpośrednie konsekwencje dla sąsiadujących państw Unii Europejskiej. Nowa premier Litwy Inga Ruginienė, która dzisiaj przedstawia program swojego rządu, podkreśliła, że działania Kremla „nie mają już granic” i stanowią realne zagrożenie dla bezpieczeństwa całego regionu. Ostatnie wydarzenia w Polsce unaoczniły, jak blisko frontu znalazły się kraje NATO.
"Rosja celowo rozszerza swoją agresję, stwarzając coraz większe zagrożenie dla Europy. Rój dronów nad terytorium Polski jest tego kolejnym dowodem, podobnie jak groźna retoryka wobec wschodniej flanki NATO. Świat musi powstrzymać agresora — złamać jego gospodarkę wojenną oraz zdolność do niszczenia i zabijania." napisał prezydent Litwy Gitanas Nausėda.
Ustępujący przewodniczący Seimasu Saulius Skvernelis nazwał reakcję polskich służb zdecydowaną i adekwatną do sytuacji, podkreślając, że „Rosja otrzymała jasny sygnał, iż jej prowokacje nie będą tolerowane”. W jego ocenie takie podejście zmniejsza ryzyko dalszych prób naruszania przestrzeni powietrznej. Podobne incydenty dotknęły także Litwę, gdzie w lipcu w jej przestrzeń powietrzną wtargnęły dwa drony typu „Geran”, z których jeden przenosił ładunek wybuchowy. To dowód, że skala zagrożenia dotyczy nie tylko Polski, lecz także innych krajów regionu.
Lider opozycyjnych konserwatystów Laurynas Kasčiūnas, komentując polską odpowiedź, ocenił, że Rosja świadomie „drwi z Zachodu”, organizując prowokacje, które mają testować odporność NATO. Według niego Sojusz powinien rozmieścić swoje systemy obrony powietrznej na wschodnich granicach Polski i Rumunii, aby osłaniały nie tylko państwa członkowskie, lecz także część terytorium Ukrainy.
Solidarność z Polską wyraziły także inne stolice regionu. Prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs stwierdził, że incydent w polskiej przestrzeni powietrznej jest dowodem na to, iż rosyjska agresja dotyka bezpośrednio wszystkie kraje sąsiadujące i wymaga „odpowiednich działań”. Dowódca łotewskich sił zbrojnych Kaspars Pudāns zapewnił, że na wschodzie Łotwy stale dyżurują jednostki obrony przeciwlotniczej zdolne do wykrywania i neutralizacji podobnych zagrożeń, a współpraca z siłami NATO działa skutecznie.
Głos zabrał także prezydent Estonii Alar Karis, który podkreślił, że rosyjskie nocne ataki rakietowe i dronowe pokazują, iż bezpieczeństwo Europy znajduje się pod nieustanną presją. Jak zaznaczył, Moskwa „nie liczy się ani z pokojem, ani z niewinnymi ofiarami, ani z ryzykiem eskalacji”. Wysoka Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, Kaia Kallas, stwierdziła, że najpoważniejsze naruszenie europejskiej przestrzeni powietrznej przez Rosję było celowe.„Rosja eskaluje wojnę, a nie ją kończy. Musimy podnieść cenę (wojny – red.) dla Moskwy, wzmocnić wsparcie dla Ukrainy i inwestować w europejską obronność. UE odgrywa ważną rolę i będziemy wspierać inicjatywy takie jak Linia Obrony Granicy Wschodniej” - podkreśliła Kallas.
Ukraina jest gotowa przekazać Polsce dostępne, niezbędne dane dotyczące tego rosyjskiego ataku. Gotowa jest również pomóc w budowie odpowiedniego systemu ostrzegania i obrony przed podobnymi rosyjskimi zagrożeniami. „Oczywiste jest, że rosyjska agresja stanowi zagrożenie dla każdej niepodległej nacji w naszym regionie. Dlatego tylko wspólne i skoordynowane działania mogą zagwarantować realne bezpieczeństwo” – podkreślił prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.
Jego zdaniem istotne znaczenie ma precedens użycia lotnictwa bojowego kilku państw europejskich jednocześnie w celu zestrzeliwania rosyjskich środków rażenia i ochrony życia ludzi. „Ukraina od dawna proponuje partnerom stworzenie wspólnego systemu obrony powietrznej oraz zapewnienie skutecznego zestrzeliwania *szahedów*, innych dronów i rakiet dzięki połączonej sile naszego lotnictwa i obrony przeciwlotniczej. Razem Europejczycy są zawsze silniejsi” – zaznaczył prezydent Ukrainy.
Aktualizacja, godz. 11:45
W związku z nieustającymi ostrzałami Ukrainy dziś do Tymczasowego Chargé d’Affaires Federacji Rosyjskiej na Litwie została wręczona nota protestacyjna, podało litewskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w komunikacie dla mediów. W niedzielę Kijów oraz inne ukraińskie miasta zostały zaatakowane przez ponad 800 dronów i 13 rakiet różnych typów. W wyniku ataków ucierpiały budynki mieszkalne, szkoły, przedszkola i inne obiekty infrastruktury cywilnej. Jedna z rakiet trafiła w siedzibę rządu Ukrainy. Atak ten kosztował życie dwóch cywilów – młodej matki z niemowlęciem – a co najmniej 16 osób zostało rannych.
Te akty terrorystyczne pokazują, że Rosja otwarcie odrzuca międzynarodowe wysiłki mające na celu zakończenie jej agresji wojskowej wobec Ukrainy, osiągnięcie zawieszenia broni i zapewnienie trwałego, długofalowego pokoju, a jej deklaracje o gotowości do negocjacji i pokoju pozostają jedynie obłudą i zwlekaniem z działaniem.
Rosyjskiemu przedstawicielowi zgłoszono również protest w związku z wielokrotnym naruszeniem przez rosyjskie drony przestrzeni powietrznej Polski tej nocy. Incydent ten uznano za groźną eskalację skierowaną przeciwko strategicznemu partnerowi Litwy i sojusznikowi NATO, a tym samym przeciwko całemu zbiorowemu bezpieczeństwu NATO. W nocie Litwa domaga się natychmiastowego zakończenia agresji Federacji Rosyjskiej wobec Ukrainy, wycofania okupacyjnych sił z całego międzynarodowo uznanego terytorium Ukrainy oraz naprawienia wszelkich szkód wyrządzonych Ukrainie przez rosyjską agresję.
Aktualizacja, godz. 10:45
Generał Andrus Merilo, dowódca sił zbrojnych Estonii, ocenił, że mało prawdopodobne jest, aby maszyny wleciały nad terytorium sojuszu przez przypadek czy wskutek zakłóceń elektronicznych. Według niego bardziej prawdopodobny jest scenariusz świadomej prowokacji, której celem było przetestowanie gotowości obronnej państw NATO. Jak stwierdził, liczba dronów, które znalazły się nad Polską, była „znacząca”, co dodatkowo wskazuje na intencjonalny charakter działań Moskwy.
Merilo podkreślił, że reakcja Warszawy była zgodna z procedurami i wysłała Kremlowi jednoznaczny sygnał, że testowanie czujności NATO nie ma sensu. Jego zdaniem incydent można odczytywać również w szerszym kontekście rosyjskich ćwiczeń wojskowych Zapad, które od lat służą narracji odstraszania i próbują budować wrażenie przewagi strategicznej wobec Zachodu.
Generał przypomniał, że wojna w Europie trwa już czwarty rok i eskalacja była zawsze realnym scenariuszem. Wspomniał przy tym o wcześniejszych przypadkach, gdy skutki rosyjskiej agresji przekraczały granice, w tym o incydencie z dronem, który spadł na terytorium Estonii. Jego zdaniem wydarzenia w Polsce są kolejnym dowodem na to, że konflikt może w każdej chwili rozlać się poza Ukrainę. „To normalna dynamika wojny – ryzyko eskalacji istnieje cały czas” – zauważył, dodając jednak, że sytuacja pozostaje pod kontrolą, a zarówno Estonia, jak i jej sojusznicy utrzymują wysoki poziom gotowości.
Merilo wyjaśnił również, że w przypadku wtargnięcia wrogiego drona do przestrzeni powietrznej uruchamiane są automatyczne procedury obronne. Podkreślił jednak konieczność stuprocentowej identyfikacji celu, gdyż w czasie pokoju nad Europą toczy się intensywny ruch lotniczy i nie można strzelać na oślep. W Estonii, podobnie jak w Polsce, takie działania są regularnie ćwiczone, a wszystko zależy od zdolności technicznych radarów i systemów obrony. Jak zaznaczył Merilo, niezależnie od intencji Kremla, trzeba jasno mówić o agresji wymierzonej w NATO, ponieważ takie naruszenia przestrzeni powietrznej są nie do zaakceptowania.